Stary chomik
Od dawna wiedziałam, ze mój mąż chowa gdzieś drobne sumy. Kiedy przychodziły wnuki, zawsze miał , żeby im po parę złotych dać, podobnie miał z czego wesprzeć któregoś z sąsiadów, kiedy był w potrzebie.
Natomiast, kiedy ja pytałam o jego zaskórniaki, odpowiadał niezmiennie, że owszem miał co nieco, ale już ani grosza a nie ma.
W naszym małym mieszkaniu docierałam w zasadzie do każdego zakamarka, a jednak nie wiedziałam, gdzie chowa pieniądze.
Kiedyś, przy wietrznej pogodzie, mąż poszedł po większe zakupy, a ja powynosiłam na balkon nasze zimowe okrycia, by się przewietrzyły, Wyniosłam też moje leciwe futerko, którego z racji łagodnych zim, nie nosiłam. W kieszeni była sakiewka, a w niej całkiem ładna sumka.
Mąż wrócił, spojrzał na balkon i mina mu zrzedła. Do wieczora popatrywał na mnie wyczekująco.
Pewnie rozważał: -Znalazła, czy nie? Zabierze, czy zostawi? Będzie się gniewać, czy puści płazem?
Ja przyjęłam taktykę: -Nic nie widziałam, nic nie wiem. Następnego dnia sakiewka zniknęła. Postanowiłam - nie szukać, nie dociekać, nie komentować. Niech sobie ma! Tyle jego.
Komentarze (2)
Albo dając jej niewielką sumkę, żeby sama coś sobie kupiła.
Mąż miał dla wszystkich, ale nie dla żony.
Smutne opowiadanie. Zrobiło mi się bardzo przykro.
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania