Stary plac zabaw

Mały chłopczyk usiadł na huśtawce. Przytulił swojego pluszowego króliczka, a po jego policzkach popłynęły łzy. Przejrzał się w kałuży, która utworzyła się po deszczu. Miał brązowe, przydługie włosy, duże zielone oczy i zaczerwienioną skórę. Ubrany był w stare, gdzieniegdzie podarte spodnie, przydużą, niebieską koszulkę i czarną kurteczkę. Tylko białe buty lśniły nowością. Nawet czerwony od krwi króliczek był naderwany w kilku miejscach, a jedno ucho całkowicie mu odpadło, podczas szaleńczego biegu dziecka przez miasto. Miasto spowite czarną mgłą, która symbolizowała, że w najbliższym czasie przybędzie ON. TEN, który osądzi swoich poddanych i ponownie zabije niektórych.

Miasto to było w zaświatach. Żyły tam dusze osób, które zmarły zbyt wcześnie. Najczęściej w wyniku nieszczęśliwego wypadku, gdy chroniły kogoś. To miejsce było poczekalnią dla dusz, póki nie osiągnęły wieku, który był im przeznaczony. Wówczas przestawały funkcjonować. Czekały na ostatni dzień roku, kiedy to przybywał ON i ponownie uśmiercał wszystkich, którzy osiągnęli swój wiek i czekali na NIEGO zahibernowani.

Niestety nie wszyscy stosowali się do zasad. Poniektórzy zabijali innych, tak jak i na ziemi. Tylko, że tutaj ich dusze po prostu znikały. Nie było nieba, ani piekła dla tych, których zabiła inna dusza. Oni po prostu przestawali istnieć. W tej poczekalni jedynie ON potrafił zabić tak, aby zmarli przeszli do prawidłowych zaświatów.

Mały Dawid był właśnie świadkiem tego, jak Mroczni, bo tak nazywano przebywające tu złe duchy, zabili kobietę, która przygarnęła go w tym świecie. Jemu ledwo udało się uciec. Niewiele jednak brakowało, aby i on wyparował. Na szczęście udało mu się uciec bocznym wyjściem z chatki jego przyszywanej matki.

Teraz siedział na starym placu zabaw i czekał. Nie wiedział na co. Nieliczni, o tej porze, mieszkańcy mijali go bez słowa, czy nawet znaku, że zauważyli tego małego chłopca. Dla nich on nie istniał. Był tylko jednym z wielu.

- Proszę, wróć mamo – szepnął do siebie.

Było już ciemno, więc został zupełnie sam. Zatopił się w swoim świecie, gdzie nadal był otaczany troską i miłością. Trwał tak, póki z tego transu nie wyrwał go pewien głos.

- No, no, no. Kogo my tu mamy? Czyżbyś się zgubił mały?

- Ja nie mam gdzie iść – powiedział Dawid i spojrzał na grupę mężczyzn stojącą przed nim. To byli Mroczni. Ale ten chłopiec nie czuł już lęku. Nie czuł nic. Wcześniejsze wydarzenia zbyt mocno nim wstrząsnęły.

- To może pójdziesz z nami, co mały? Damy ci lizaczka, albo inne słodycze.

- Nie. Nie pójdę. To wy pozbawiliście mnie domu – wstał i powiedział stanowczo. – Jesteście złymi ludźmi. Nigdy nie zasłużycie na spokój waszych dusz. Nie po tym, co zrobiliście! – wykrzyknął.

W chwili kiedy skończył wymawiać te słowa, obok karuzeli pojawił się jasny promień światła. Z niego wynurzyła się kobieta w białej sukni do kostek i wielkimi, białymi skrzydłami. Anielica podeszła do Mrocznych i jednym skinieniem palca sprawiła, że zniknęli. A potem zwróciła się do Dawida:

- Chodź ze mną chłopcze. Twoim przeznaczeniem jest stać się Strażnikiem Życia – powiedziała, a potem złapała go za rękę. Wybuchło światło i razem przenieśli się tam, gdzie żyli ci o najczystszych sercach.

Średnia ocena: 4.1  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • NataliaO 21.02.2015
    Opowiadanie nie złe. 4:)
  • KarolaKorman 21.02.2015
    Bardzo ładnie opisałeś chłopca w odbiciu lustra kałuży. Twój kolejny tekst, to kolejna legenda - super, trafiłeś do mnie. Zostawiam 5 :D
  • Annie56 21.02.2015
    Bardzo podoba mi się jak tworzysz opisy, są niesamowicie plastyczne. 5 :)
  • Angela 26.02.2015
    bardzo fajne, lekko się czytało :}
  • Angela 26.02.2015
    bardzo fajne, lekko się czytało :}

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania