Stary rynek
Przyglądam się murom,
każda cegła – wspomnienie,
szept dawnych głosów,
co wciąż tu brzmią.
Kamienice pachną pleśnią,
lecz pozostają dumne,
jakby nie wstydziły
upływu czasu.
Dzieci biegną szybciej,
niż potrafię myśleć.
One wierzą jeszcze,
że wszystko ma sens.
Liczę ich kroki,
jakby mogły mnie
gdzieś zaprowadzić.
Mężczyzna w marynarce
macha ręką –
na chwilę udaję,
że to do mnie.
Ale nie jestem stąd.
Jestem przejściem,
ciszą między
zdaniami.
Odrestaurowane domy
błyszczą jak pamięć,
ale nic tu nie należy
do mnie.
Każde okno to życie,
zamknięte od środka.
Stoję na brzegu rozmów,
na marginesie zdarzeń,
i nikt nie pyta,
czemu tak patrzę.
Może dlatego,
że w patrzeniu
jest coś z podziwu –
milczenie bez odpowiedzi.
Czasem myślę, że jestem
jak rynek po deszczu –
czysty na chwilę,
a potem ginę
w tłumie.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania