Stawy Na Przedmieściach, Sklep Z Wielkimi Oknami, Plażowe Miasto, Nocny Festyn W Centrum I Negatywniaki

"Stawy Na Przedmieściach, Sklep Z Wielkimi Oknami, Plażowe Miasto, Nocny Festyn W Centrum I Negatywniaki"

 

gatunek: sny/fantastyka/czas wolny/koleżeństwo/imprezy/podróże/dramat/przygoda

 

Planeta Słonecznych Ogrodów. Środek ciepłego, pogodnego, letniego dnia. Lata dwutysięczne. Alternatywna rzeczywistość.

 

Na przedmieściach subtropikalnego miasta, zamieszkiwanego przez około sto dziesięć tysięcy osób, rozciągała się dzielnica średniej wielkości domów jednorodzinnych, otoczonych rozległymi ogrodami. Po ogrodowej dróżce, porośniętej kwiatami polnymi z wielu różnych gatunków, zabawnym tanecznym krokiem przemieszczały się cztery zabawne stwory, nazywające się Działkolandiowe Rapciapciaki, występujące zazwyczaj w postaci nieco uczłekokształtnionych kogutów albo kazuarów.

 

— Rap ciap ciap ciak! Rap ciap ciap ciak! — mniej więcej właśnie takie odgłosy wydawały te istoty, gdy wędrowały pośród łąk, pól i sadów.

 

Zaszły do tego domu z ogrodem, który należał do nich. Podeszły do jednego z dwóch stawów. Zauważyły, że w przejrzystej wodzie pływało pięć pomarańczowo-brązowych ryb kilkucentymetrowej długości. Nagle cała zawartość zbiornika zniknęła. To zjawisko bardzo zaskoczyło Rapciapciaki, które niebawem podeszły oraz zajrzały do drugiego stawu. Były bardzo zadowolone z widoku, jaki zastały w nim, a także w najbliższej okolicy. W tym zbiorniku wodnym żyły przeróżne wodorosty, kilka gatunków ryb, a także żaby, kijanki i ślimaki wodne. Na słonecznym, dosyć rozległym trawniku, wypoczywały traszki, ropuchy, żaby, jaszczurki oraz ślimaki lądowe. Najmniejsze miały rozmiary owoców agrestu, a największe były wielkości kalarepki.

 

Znacznie bliżej centrum miasta, chociaż ciągle na przedmieściach, przestronny sklep o wielkich oknach, cały w bardzo jasnych odcieniach różnych kolorów, stał oraz zdobił całą okolicę. Był pełny, zarówno używanych jak i nowych, bibelotów dekoracyjnych, najlepiej prezentujących się we wnętrzach domów, na przykład w gabinetach oraz salonach. Nad budynkiem przefrunęły dwa gwiżdżące telewizory. Uwalniając pomarańczowe, żółte i zielone nuty, wleciały do wnętrza budynku przez jedno z otwartych okien. Od razu coś spostrzegły.

 

— Pamiętasz inne sklepy, wyglądające bardzo podobnie jak ten? — spytał jeden telewizor.

— Tak, wyglądają bardzo znajomo — odpowiedział drugi.

— Gdzie je widzieliśmy wcześniej?

— To było chyba w snach.

— Rzeczywiście, tak było. Pamiętasz, o czym był pierwszy sen, w którym można było zobaczyć wnętrze takiego budynku?

— To chyba był ten o leżącym na błękitnym archipelagu mieście, które miało pomarańczowe dachy, piaskowe ściany, jasnożółte plaże i dużo kanałów oraz mostów.

— Masz rację. To był piękny i odprężający sen.

 

Dwa odbiorniki audiowizualne przespacerowały się nostalgicznie po wnętrzu pomieszczenia, skoczyły wzwyż i odleciały tą samą drogą, którą się tu dostały, a następnie zniknęły, aby natychmiast potem wylądować w jednym z alternatywnych wszechświatów, gdzie mimo upływu czasu, wszystko nadal wyglądało tak bardzo pięknie, jak w Legendarnej Czasoprzestrzeni.

 

Tymczasem na przystanek gazolotowy, znajdujący się w centrum miasta, w różnorodnej architektonicznie dzielnicy, do jednego z kilku pojazdów kosmicznych właśnie wskoczyła pomarańczka, cytryna, Banan Zwyczajny, Niezły Ananas i mango. Statek kosmiczny, zajęty przez owocową załogę, odleciał wysoko i daleko, aż po pokonaniu kilku tysięcy kilometrów wylądował w jednym z Subtropikalno-Morskich Miast Wiecznej Imprezy I Relaksu. Roślinne istoty wyskoczyły na zewnątrz. Zapachniało im morzem i palmami.

 

— Ale odjazdowo i przebojowo! Znowu jesteśmy w subtropikalnym plażowym mieście! — uradował się Banan Zwyczajny.

— Tak! Ta kraina jest zawsze spoko i nigdy się nie nudzi! — dodała reszta wesołych owoców.

 

Mango, cytryna, pomarańczka, banan i ananas przeszły się dookoła miasta, które niezmiennie mocno zachwycało, mimo że w swoich pełnych relaksu życiach zwiedziły je już chyba z kilkanaście razy. Podziwiały hamburgery, frytki i kawałki pizzy, fruwające w wielkich grupach wszędzie dookoła. Owoce zaszły na plażę, a tam napotkały małże, ryby, ślimaki, kraby, krewetki, rozgwiazdy, ośmiornice, kalmary oraz meduzy, czyli takie same zwierzaki morskie, jak za każdym razem, kiedy wracały na jedną z ich ulubionych spośród tych plaż, które znajdowały się pod wpływem magiczno-kosmiczno-fantazyjnego klimatu subtropikalnego.

 

Centralny plac miasta. Środek gwieździstej nocy.

 

Właśnie miał miejsce wielki, magiczny, fantazyjny, baśniowy festyn, trwający od zmierzchu do rana. Przyszło na niego czterech kolegów i tyle samo koleżanek, a każde z nich miało po około dwadzieścia dziewięć lat. Usiedli na ławkach oraz posłuchali muzyki, ale nie trwało to zbyt długo, bo wstali i poszli radośnie tańczyć pośród barwnego tłumu. Po niebie fruwały liczne świecące figury geometryczne o różnych kolorach, rozmiarach oraz kształtach.

 

Kiedy już nadchodziło rano, ośmioro ludzi zaszło do pobliskiego urokliwego, fantazyjnego kompleksu, na środku którego znajdował się baśniowy zamek. W jednym z kilku mniejszych budynków, będących częścią olśniewającej całości, zjedli śniadanie. Wystrój stołówki był elegancki, a przygrywająca muzyka - klimatyczna. Kiedy uczta się skończyła, to jeden z kolegów został przez resztę współbiesiadników i współbiesiadniczek odprowadzony pod sam dom, po czym wszyscy rozeszli się w różne strony.

 

W tym samym czasie, w innej części kosmosu...

 

Po Dziwnej, Strasznej, Niszczycielskiej Planecie harcowały Złowieszczaki, Negatywniaki, Szponiaste Amfibioidy, Przerośnięte Insekciaki, Wrednoinsektoludy, jak i wszelkiego rodzaju Kosmiczno-Podziemne Potwory. Nad intrygującym, zdumiewającym i zastanawiającym światem przefrunęło kilkadziesiąt Czasoprzestrzennych Gazolotów. Zostały pochwycone przez jakieś paskudztwa oraz strącone na powierzchnię bardzo złego globu. Załoga została przerobiona na Cyberotechnokosmosozombiaki, a następnie skierowana na planetę Ziemia, aby wzmocnić atakowanie i niszczenie pozytywniejszej części ludzkości. Ciągle i ciągle, dalej i dalej. Tak bardzo, jak się da. Na wszelkie możliwe sposoby. Przy każdej nadarzającej się okazji. Totalnie, do końca.

 

Tymczasem, na Ziemi trwały już właściwie kolejne fazy końca cywilizacji, mające jednego dnia zakończyć się rozpoczęciem powrotu planety do innej, lepszej, piękniejszej rzeczywistości, w jakiej błękitny glob znajdował się w bardzo dawnych czasach. Na przełomie dwudziestego oraz dwudziestego pierwszego wieku, proces zombifikacji, upotworzania i dehumanizacji, prowadzony na planecie przez Złowieszczaki oraz Negatywniaki, został udoskonalony, poszerzony i przyspieszony w związku z nadchodzącym mitycznym, legendarnym, niezwykłym zdarzeniem, mającym być swoistym wyzwoleniem ludzkości. Które prędzej czy później w końcu nastąpi. Czy to się negatywnym istotom podoba, czy nie. Faktyczni źli ludzie są przejęci przez Negatywniaki oraz Złowieszczaki i zdalnie przez nie sterowani z ukrycia. Ale kiedyś w końcu upadną, a wtedy raz na zawsze stracą panowanie nad tą częścią wszechświata.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Opowiadanie na podstawie wielu różnych snów, wybranych z bardzo długiego odcinka czasu.
  • Dekaos Dondi rok temu
    "Rapciapciaki"→urocza nazwa. I różne inne. No i jest... pomarańczowy. I telewizor gadający. Oraz ananas, z którego niezły zapewne ananas. Wszystko, aż do końcowych zdarzeń, bajeczne. Bogate w różne dziwy.
    Natomiast koniec, nieco inny, lecz dający nadzieję. Takie trochę inne opko.jakby:)↔Pozdrawiam?:)
  • W moich opowiadaniach, próbuję wyrazić dziwność snów, zaskoczyć, i zwykle także poprawić czytającym humor, czy też nastrój.
    Podczas wymyślania zakończenia, takie właśnie motywy grały w mojej głowie: nieco inne niż reszta opowiadania.

    Dziękuję i pozdrawiam ?
  • Dla mnie to nie jest nic nierealistycznego. Światy snów które istnieją niezależnie od śniących istnieją według mnie. Złowieszczaki, ssące energię z ludzi, są znane również, tu i tam. A nazwa jest najlepsza. Nie zasługują nawet na taką świetną nazwę. Gratuluję po raz kolejny, a nawet się ukłonię przed genialnością tego textu która tkwi zarówno w ogółach jak szczegółach ?
    Pozdrawiam,
    LOVE ♥️
  • Mnie także wydaje się, że treści snów mogą pochodzić z realnych miejsc, tylko że w innej rzeczywistości, czy też wymiarze.
    Mam w planach na rok 2023 co najmniej jedno opowiadanie, w którym jednym z wątków przewodnich będą złe istoty. Jeśli dojdzie do realizacji, to stworzenia te będą nazywały się inaczej.

    Dziękuję i pozdrawiam ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania