Stenogram z próby zabójstwa Pana Wellsa

- Co chciałby pan dostać? - spytał pan Wells.

- Może być krzesło.

- Krzesło?

- Tak, krzesło. Żebym mógł pana nim w łeb uderzyć.

- Aha. Wiesz, jest tutaj jedno. Chciałby pan?

- Jasne, dzięki.

Łup!

- I co?

- I nic. Jakieś takie słabe...rozpadło się. Nic pan nie poczuł?

- Nie bardzo.

- Kurcze, szkoda krzesła. Pewnie z Ikei było.

- Tak! Skąd pan wiedział?

- Pracowałem tam jakiś czas. Kiedy chwyta się je za nogi, to się tak specyficznie układają w dłoni… Zresztą one też się rozpadały, kiedy biłem nimi pracowników.

- I dlatego pana zwolnili?

- Nie. Zwolnili mnie, bo powiedziałem, że te krzesła to jakieś prymitywne sklejki z kartonu.

- No tak. Prawda zawsze boli. Mało jest takich, co to potrafią ją przyjąć.

- Mądrze pan mówi. Szkoda, że pana nie lubię.

- Mi też jest przykro. Ale co zrobić. Nic na to nie poradzimy.

- Prawda. Ten świat jest okrutny. Nie ma w nim sprawiedliwości. Ot, weźmy to krzesło: miało być narzędziem zbrodni, a zamiast zabić samo się rozpadło.

- Wszystko przez tych Chińczyków. Robią buble i nic nie działa poprawnie.

- Ikea jest szwedzka.

- Ale pewnie pracują tam Chińczycy.

- Ciekawe spostrzeżenie. Naprawdę, teraz zaczynam już pana podziwiać.

- Och, to dobrze. Zawsze jest lżej na sercu pozbawiać życia osobę, do której żywi się jakieś miłe uczucie, niż taką, której się nie lubi.

- O tak, to prawda. Pozytywne uczucia stanowią miły akcent w trakcie tejże czynności… Panie Wells, czy pomoże mi pan pomóc temu panu, który tak na nas krzyczy i najwyraźniej czegoś od nas chce? Niestety nie rozumiem, o co mu może chodzić.

- To jest kelner, panie Hopsky.

- Kelner?

- Tak, kelner.

- Przecież jeszcze nie dopiliśmy herbaty! Wołał pan kelnera?

- Ależ nie! To byłoby z mojej strony nieuprzejme, gdybym przywoływał kelnera w trakcie pańskiego uśmiercania mnie. Kelnerowi pewnie chodzi o to krzesło, które uległo dezintegracji na skutek pańskiego uderzenia.

- Oczywiście. Teraz rozumiem… To się nawet dobrze składa – zwrócę mu uwagę, że nie powinni jako restauracja oszczędzać na sprzęcie jeśli zagraża to bezpieczeństwu klientów… Panie kelnerze drogi, chciałbym uprzejmie zauważyć, że w dość niespodziewanych okolicznościach udało mi się dociec, iż co najmniej krzesła, na których siedzą teraz ja, pan Wells i ci licznie pańscy dystyngowani klienci, są potwornej jakości i stanowią zagrożenie dla zdrowia niczego nieświadomych, niewinnych ludzi. To jest, proszę pana, godne skarcenia – co też właśnie czynię – by w tak reprezentatywnym miejscu stosować taką fuszerkę. Sam pan widzi, że krzesło leży rozbite na czternaście – dokładnie policzyłem – CZTERNAŚCIE kawałków, a głowa pana Wellsa wciąż jest cała…

- Potwierdzam, panie kelnerze. I nawet czuję się niezgorzej.

- Dziękuję, panie Wells. Rozumie pan, że krzesłem nie byłbym w stanie uśmiercić pana Wellsa. Po prostu fizycznie nie jest to możliwe… Jest pan bardzo nieuprzejmy, panie kelnerze. Proszę nie podnosić głosu, to nie jest miłe… Ależ panie drogi… No, tak się nie godzi... Chce nas pan wyrzucić, ale nie ze mną te numery… Ot, i miarka się przebrała, dzwonię na policję… Halo! Dzień dobry. Chciałbym zgłosić poważne naruszenie przepisów bhp w najbardziej znanej restauracji naszego miasta. O tak, właśnie w tej. Nazywam się Alfred Hopsky. Chodzi o krzesła. Tak – krzesła. Otóż, proszę sobie wyobrazić, że są tak słabe, że przy próbie rozbicia jednym z nich głowy mojej ofiary, całe się rozpadło. Nie. Nie głowa. Krzesło. Tak. Krzesło, głowa jest cała. Zabić? Oczywiście, że tak, a po cóż innego miałbym uderzać w pana Wellsa krzesłem? Tak, uderzeniem w głowę. To mało subtelny, ale sprawdzony sposób. Oczywiście, panie sierżancie… A, tak – posterunkowy, przepraszam. Oczywiście. Czekamy.

- I co?

- Ano już jadą, panie Wells. Tak, panie kelnerze, ja też się cieszę.

- Przykro mi.

- Dlaczegóż to?

- Przeze mnie, panie Hopsky, ma pan problemy. Gdybym, jak należy, padł martwy, co też powinno się stać, nie miałby pan takich problemów.

- Och, niech pan przestanie. Nie pańska twarda głowa, ale ignorancja właścicieli lokalu – tu jest problem. Skandal wręcz.

- Też prawda. Ale dopijmy herbatę nim wystygnie. Czas milej nam upłynie.

- Przednia myśl, panie Wells.

*

- Dzień dobry panom. To ja dzwoniłem. Ot i to krzesło, panie sierżancie. A to głowa pana Wellsa.

- Doprawdy, własnym oczom nie wierzę. Panie komisarzu, proszę spojrzeć.

- Niebywałe. Co za hańba dla lokalu. Panie inspektorze, niech no pan zerknie.

- Och, że też dożyłem takich czasów… Panie generale…

- Szkoda słów panowie, na to nie ma odpowiedniego określenia. Panie marszałku.

- Ze złem się nie dyskutuje. Zamykamy ten lokal. Panie prokuratorze, proszę wystosować odpowie pismo do sądu. Jeszcze dziś wyślę wojsko do wszystkich restauracji w Państwie. Panie prezydencie?

- Ogłaszam stan wojenny. Proszę także zbadać, czy głowa pana Wellsa nie przekracza progu wytrzymałości uderzeniowej. Panie Hopsky – jesteśmy panu bardzo wdzięczni. Proszę jednak następnym razem użyć czegoś pewniejszego...na przedmioty domowego użytku nie można już liczyć...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • słone paluszki 5 miesięcy temu
    Czarna komedia, lubię👍
    (Klimat sztuki teatralnej. Podoba mi się.)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania