StoryCreatedByMe - Rozdział I

Pustymi ulicami szła młoda dziewczyna. Owinięta w stary, zniszczony koc szukała miejsca by schronić się przed nadchodzącą falą ciemności i chłodu. Minęły 42 godziny od wschodu słońca, więc według jej obliczeń powinno już zmierzchać. Wszystkie budynki jakie mijała były ruinami dawnych wieżowców, biur, mieszkań które przypominały o porażce minionych czasów. Był rok 2012 kiedy na świecie wybuchła 3 wojna światowa, która zmieniła cały ekosystem, i wywołała nieodwracalne zmiany w obiegu naszej planety. Dziewczyna idąc przez opuszczone ruiny ,,Starego Miasta”, prawie w całości porośnięte trawą, przypomniała sobie legendy które słyszała od swoich rodziców. Według nich, dawno temu ludzie byli podzieleni na narody, zaludniali całą planetę i posiadali wielką wiedzę. Potrafili wynaleźć różne przydatne urządzenia które teraz można znależć w ruinach. Na przykład samochody które potrafiły jechać bez żadnego użycia siły ze strony człowieka, telefony dzięki którym można było rozmawiać na odległość i inne nieprawdopodobne urządzenia. Lecz po pewnym czasie człowiek posunął się za daleko i stworzył broń która zagrażała całemu światu. Ludzie chcieli stać się potężni niczym sam Bóg i kontrolować wszystko na ziemi. Zabijali zwierzęta które były nieodłączną częścią ekosystemu, wycinali lasy, używali niszczących powietrze środków, a nawet, przed samym wybuchem, ludzie z jednego z narodów próbowali wywiercić dziurę w ziemi po to by stać się jeszcze potężniejszymi i mądrzejszymi niż byli. Właśnie to sprawiło przesunięcie się biegunów i wybuch 3 wojny światowej. Teraz na ziemi pozostała garstka ludzi, rozproszona na całym świecie, żyjąca od 200 lat w wiecznym głodzie, i walce o przetrwanie.

 

Nagle, od strony wielkiego wieżowca po lewej dobiegło ją agonalne wycie. Dziewczyna podskoczyła a całe ciało ze strachu oblał zimny pot. Zrzuciła z ramion koc i z miejsca rzuciła się do ucieczki. To oznaczało tylko jedno – kłusownicy. Samo to słowo sprawiało że musiała powstrzymać odruch wymioty. Po przebiegnięciu sprintem dłuższego odcinka schowała się w ostatnim budynku który wyznaczał granicę miasta. Dalej były tylko rozległe pola, i żeby dobiec do najbliższego lasu musiałaby biec tak przynajmniej kilka godzin. Lecz to nie był problem. Gdyby teraz wyszła na otwartą przestrzeń, zaraz stałaby się celem kłusowników i… . Nie mogła więcej o tym nawet myśleć. Zwinnie wcisnęła się w szczelinę w murze modliła się o szczęście. Wiara była dla niej największą wartością, przekazaną przez przodków którzy musieli poradzić sobie sami po wielkim wybuchu, i którzy jedyną nadzieję pokładali w Bogu. Gdy była jeszcze mała, jej dziadek opowiadał jej różne opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie które musiała wyryć sobie w pamięci by móc przekazać je swoim ewentualnym dzieciom. Opowieści te były właśnie o Bogu który dał ludziom życie, a potem wielokrotnie im pomagał.

 

Annie usłyszała nieopodal głośne kroki. Ich właściciel absolutnie nie bał się że zostanie odkryty. Był pewny zwycięstwa. Skierował swoje kroki do miejsca gdzie się schowała. Dziewczyna poczuła na plecach zimną strużkę potu, zacisnęła powieki i z całych sił ścisnęła w ręku jedyną pamiątkę rodzinną jaką miała – metalowy krzyżyk przekazywany z pokolenia na pokolenie razem z opowieściami. Był tak cenny że chowała go pod warstwą ubrań, i pilnowała jak oka w głowie. Teraz była to jej jedyna pamiątka po rodzicach i dziadkach. Wiedziałam że po mnie przyjdą- pomyślała. To że udało się jej uciec poprzednim razem nie znaczyło że tropiciele porzucą jeszcze jedną ofiarę. Nagle ucichło a ona zdezorientowana otworzyła oczy. Wyjrzała zza muru i zauważyła że na ulicy jest pusto. Pewnie mam jakieś urojenia..- odwróciła głowę w drugą stronę i aż podskoczyła. Z odległości kilku centymetrów od jej twarzy patrzyły się na nią obrzydliwe żółte oczy kłusownika. Strach ścisnął ją za gardło i przycisnęła się mocniej do ściany- by być jak najdalej od ohydnej kreatury. Bestia otworzyła pysk i wrzasnęła jej prosto w twarz. Dźwięk był tak okropny że zasłoniła się rękami i skuliła na podłodze. Nie udało mi się uciec. Przepraszam – pomyślała w myślach do swoich rodziców którzy poświęcili za nią życie. Bestia ścisnęła ją w swoje ostre szpony i nachyliła się by odgryść jej głowę i się posilić.

 

W następnej chwili głowa bestii odskoczyła w lewo a na jej prawej skroni dziewczyna zauważyła strzałę. Była tak oszołomiona że zapatrzyła się na martwą istotę i trzęsącą się ręką wytarła sobie ohydną zgniłozieloną krew z twarzy. Sekundę później popatrzyła w kierunku z którego nadleciała strzała. Stał tam młody chłopak z łukiem jeszcze gotowym od wystrzału. Miał tak łagodny wyraz twarzy że z miejsca mu zaufała i poczuła się bezpieczna. Chłopak podbiegł złapał ją za rękę i wyciągnął z budynku na otwartą przestrzeń. Kierował się w stronę lasu. Annie z trudem oddychała i ścierała z twarzy łzy przerażenia. Mało brakowało a wszystko co wiedziała, wszystkie informacje jakie posiadała od bliskich , cała historia jej przodków- wszystko poszłoby na marne. Zmierzchało. Znajdowali się niedaleko rzeki- ich jedynego ratunku. Tropiciele potrafią znaleźć po zapachu raz namierzoną ofiarę i szukać jej do skutku. Jedynym wyjściem jest przejście w drodze przez jakąś rzekę. Annie zaczęło brakować sił przez co zaczęli biec trochę wolniej a zatem stali się łatwym celem dla tropicieli. Dziewczyna popatrzyła na złote włosy chłopaka ciągnącego ją za rękę i poczuła wielką wdzięczność. Z przerażeniem pomyślała że przez jej słabość tropiciele mogą złapać i jego, co dało jej tak dużo siły że teraz biegła z nim ramię w ramię. Gdy dobiegli, było już ciemno, i słychać było tylko chlupot ich stóp gdy równym krokiem przemierzali rzekę.

-Jak masz na imię ? – zapytał chłopak pogodnym głosem prowadząc dziewczynę za rękę. Zachowywał się, jakby wiedział doskonale w którą stronę iść.

-Annie – odpowiedziała cicho i po chwili dodała-.. uciekłam z mojej osady kiedy napadli na nas kłusownicy. Prawdopodobnie tylko ja jedna przeżyłam.. – w ostatniej sylabie głos jej się zawiesił. Przed oczami stanął jej obraz matki poświęcającej za nią własne życie. Uczucie żalu i rozpaczy ścisnęło jej serce.

- Gdzie leżała twoja osada? chłopak nie przestawał jej prowadzić za rękę. dłoń miał ciepłą.

- W górach. Nazwa naszej wioski to ”Biały Orzeł,, . Istniała od czasu wielkiego wybychu, a teraz.. , teraz.. – nie dokończyła. Łzy znowu zasłoniły jej widok. Zrobiło się tak chłodno że zaczęła się trząść. Lodowata woda jeszcze pogorszyła sytuację. Zaczęła żałować że zrzuciła z siebie tamten koc, nawet jeśli to ułatwiło jej ucieczkę. Nagle chłopak stanął jak wryty,a ona uderzyła nosem w jego plecy. Sparaliżował ją strach bo z przerażeniem zauważyła że przed nimi stoi jeden z nich.

- Odmieniec- szepnęła do siebie i utkwiła wzrok w stojącej przed nimi kreaturze. Odmieńcy to bardzo rzadko spotykani kłusownicy posiadający dodatkową inteligencję i zdolność tropienia przekraczająca ludzkie rozumowanie. Ale najgorsze w nich jest to że nie da się ich tak łatwo zabić. Żeby to zrobić trzeba ich trafić dokładnie między oczy. Ale ze względu na ich dużą ruchliwość taki wyczyn graniczy niemal z cudem. Chłopak sięgnął po łuk zawieszony na jego plecach ale wiedział że nie zdąży go zdjąć a bestia z miejsca zaatakuje. Wszystko stało się w jednej sekundzie. Chłopak sięgnął po łuk, bestia błysnęła drapieżnymi ślepiami, a dziewczyna bez chwili namysłu skoczyła przed swojego obrońcę i ochroniła go swoim ciałem. Nie było możliwości że pozwoliłaby mu zginąć, kiedy ten ryzykował życie by ją uratować. Annie wiedziała że gdy bestia będzie się pożywiać, chłopak będzie miał szansę uciec bo w tym momencie nic nie odciągnie kłusownika od ofiary. Jej ostatnim życzeniem było by chłopak w ciągu tych kilkunastu minut zdołał uciec. To wszystko zdążyło przemknąć jej przez głowę w ułamku sekundy. Lecz nic z tego się nie nastąpiło bo nagle stało się coś niespodziewanego. Coś zaatakowało bestię z taką siłą że ta padła jak długa na ziemię z wściekłym wyciem kłapiąc zębiskami w stronę napastnika. Czarna postać zwinnie umykała przed atakami odmieńca, tak szybko że nie było jej widać. Annie zdążyła tylko zauważyć błysk noża w czole bestii. Gdy odmieniec przestał się ruszać, napastnik powoli wstał i nadal zerkając w stronę martwego kłusownika, podszedł do nich . Wysoki ciemnowłosy chłopak wyglądał na dwadzieścia lat a w jego czarnych oczach można było dostrzec dzikie błyski. Z rozbawieniem w oczach popatrzył najpierw na chłopaka za plecami Annie a potem na dziewczynę nadal stojącą w rozkroku z rozpostartymi ramionami gotową go bronić przed odmieńcem. Wszystko stało się tak szybko że nie zdążyła opuścić ramion, a chłopak za nią nie zdążył zareagować na jej wyczyn. Wyglądało to tak zabawnie że nowy przybysz uśmiechnął się z rozbawieniem. Odezwał się do jej dotychczasowego obrońcy:

-Ej Peter, jak długo zamierzasz chować się za plecami dziewczyny? Jak długo cię znam to raczej nie jest w twoim stylu.- chłopak uśmiechnął się z błyskiem w oku. Peter nie pozostawał mu dłużny wyszedł zza jej pleców i z uśmiechem podszedł do niego.

-Tak? A jeśli ja dobrze pamiętam to gdy tylko zobaczyłeś odmieńca, uciekałeś z płaczem do mamy. Co ty tu robisz Marcel? Nie powinieneś być na szkoleniu?

-Twoja mamusia kazała mi cię bezpiecznie sprowadzić do domu. Wracaj do domciu bo kaszka stygnie! – chłopak uśmiechnął się do niższego trochę od siebie Petera i poklepał go po głowie.

- Cieszę się że nic ci nie jest młody. A kim jest ta dziewczyna? Popatrzył na nią.

- Ma na imię Annie. Znalazłem ją dzisiaj i strzeliłem w łeb kłusownikowi który chciał ją pożreć. Uciekła ze swojej wioski po ataku tych potworów.

-Aha. Rozumiem. W takim razie trzeba jak najszybciej zaprowadzić ją do naszej wioski. – zwrócił się do Annie- co zamierzałaś zrobić będąc sama w mieście? Powinnaś wiedzieć że w nocy kłusownicy urządzają sobie polowania. – popatrzył się na nią przenikliwym wzrokiem.

- Ja.. ja szukałam ludzi. Od paru dni szukałam miejsca gdzie mogliby być ale nic nie znalazłam. Kiedy uciekałam, moja matka udzieliła mi kilka wskazówek na temat najbliższej osady ludzkiej, i miałam nadzieję że jakoś uda mi się ją znaleźć.

- A twoja matka? Nie uciekła z tobą? – chłopak ze zdziwieniem uniósł brwi. Annie znowu stanął przed oczami ten obraz i poczuła nieprzyjemny uścisk w żołądku. Nawet w ciemności widać było że pozieleniała na twarzy. Marcel postanowił szybko zmienić temat.

- Dobra, teraz najważniejsze jest by jak najszybciej zaprowadzić cię do wioski. – kiedy mówił zdjął swój płaszcz ze skóry jakiegoś zwierzęcia i owinął ją nim od stóp do głów. Ciepło rozeszło się po całym jej ciele, adrenalina opuściła mięśnie i dziewczyna bezwładnie osunęła się na chłopaka.Marcel bez problemu wziął ją na ręce jakby robił to wcześniej niezliczoną ilość razy. Skinął głową na Petera i ruszyli do wioski. Noc miała potrwać jeszcze parenaście godzin, więc niebezpiecznie było iść w tej sytuacji przez ciemny las. Na otwartej przestrzeni mały księżyc dawał lekki blask przez co można było zobaczyć kontury drzew . Kiedyś księżyc był dwa razy większy, lecz przez przesunięcie biegunów księżyc zaczął się oddalać od ziemi. Teraz była to tylko mała jasna kropka na nocnym niebie niewiele różniąca się od gwiazd.

 

Po dwudziestuośmiu godzinach nocy, nastał ranek.

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Daniel 06.03.2015
    Przeczytałem, kilka pierwszych zdań. Dzisiaj już spadam, ale jutro przeczytam resztę i ocenię . ;) Widzę, że jesteś nowa więc witam na forum. ;)
  • Megi :3 06.03.2015
    Ciekawy pomysł. Brakowało sporej ilości przecinków. Były też powtórzenia. 4 :)
  • manielka11 06.03.2015
    Hej Daniel :) Dziękuję za powitanie i życzę miłej lektury :D Megi, z tymi przecinkami sprawa wygląda tak, że do tej pory nie myślałam że swoje opowiadania w ogóle opublikuję na tego typu stronie więc nie zwracałam na nie zbyt wielkiej uwagi ;) Serdecznie dziękuję za szczere komentarze. Przyjmę je do siebie i postaram poprawić :D
  • Daniel 07.03.2015
    Zacznijmy od początku. Stworzyłaś bardzo ciekawy świat, trochę mi szkoda, że kategoria "O miłości". To tylko dlatego, że nie lubię romansów, nie przejmuj się tym.
    Przechodząc do tekstu od strony technicznej... jest sporo niedociągnięć to prawda. Głównie gramatyka, lecz wszystko da się poprawić.

    Analizujmy pierwszy akapit.
    Pustymi ulicami szła młoda dziewczyna. Owinięta w stary, zniszczony koc szukała miejsca(tu przecinek), by schronić się przed nadchodzącą falą ciemności i chłodu. Minęły 42 godziny od wschodu słońca, więc według jej obliczeń powinno już zmierzchać. Wszystkie budynki jakie mijała były ruinami dawnych wieżowców( nie podoba mi się składnia, napisałbym: "Mijała stare ruiny biurowców" i tu zaczął dalej wyliczać z pominięciem biur), biur, mieszkań(tu przecinek), które przypominały o porażce minionych czasów. Był rok 2012(dwa tysiące dwunasty — lepiej to wygląda w tekście)(tu przecinek), kiedy na świecie wybuchła 3 wojna światowa, która zmieniła cały ekosystem,( i wywołała nieodwracalne zmiany w obiegu naszej planety. Dziewczyna idąc przez opuszczone ruiny ,,Starego Miasta”, prawie w całości porośnięte trawą, przypomniała sobie legendy(zmieniłbym to zdanie, powtarzasz w nim słowo ruiny i ma trochę dziwną składnie. Wyszło ci trochę nie ładne)(tu przecinek), które słyszała od swoich rodziców.
    (Zrobiłbym, nowy akapit i dopuścił "Według nich" zaczynając od dawno)Według nich, dawno temu ludzie byli podzieleni na narody, zaludniali całą planetę i posiadali wielką wiedzę. Potrafili wynaleźć różne przydatne urządzenia(tu przecinek), które teraz można znaleźć w ruinach. Na przykład samochody(tu przecinek), które potrafiły jechać bez żadnego użycia siły ze strony człowieka, telefony dzięki(tu przecinek), którym można było rozmawiać na odległość i inne nieprawdopodobne urządzenia.Lecz(nie zaczynaj zdania od "lecz") po pewnym czasie człowiek posunął się za daleko i stworzył broń9tu przecinek), która zagrażała całemu światu. Ludzie chcieli stać się potężni niczym sam Bóg i kontrolować wszystko na ziemi. Zabijali zwierzęta(tu przecinek), które były nieodłączną częścią ekosystemu, wycinali lasy, używali niszczących powietrze środków, a nawet, przed samym wybuchem, ludzie z jednego z narodów próbowali wywiercić dziurę w ziemi po to(tu przecinek), by stać się jeszcze potężniejszymi i mądrzejszymi niż byli. Właśnie to sprawiło przesunięcie się biegunów i wybuch 3 wojny światowej. Teraz na ziemi pozostała garstka ludzi, rozproszona na całym świecie, żyjąca od 200 lat w wiecznym głodzie, i walce o przetrwanie.

    Pamiętaj o stawianiu przecinków między czasownikami. Jeśli w zdaniu występują dwa lub więcej, muszą być rozdzielone przecinkiem, albo spójnikiem. To samo przy wyrazach: który, które, że itp itd. Przeczytaj sobie o tym w internecie. Często występują też powtórzenia, właśnie tych "których, które" są też "ruiny" a to tylko pierwszy akapit. Musisz uważać, ale jeśli nie wiesz czym zastąpić dany wyraz, to już go zostaw, żeby nie było sztucznie brzmiącego zdania. Polecam internetowy słownik synonimów, jednak pamiętaj, aby weryfikować wybrany wyraz w słowniku języka polskiego. Podam Ci linki do obu niżej. Będę śledził twoje prace, bo mnie zaciekawiłaś. Z powodu tych błędów postawię Ci 2. Nie znienawidź mnie. ;) Następny rozdział, jaki wstawisz, ma być już perfekcyjny. Chce Ci postawić za niego 5. ;)

    Obiecane linki:

    http://sjp.pwn.pl/ słownik języka polskiego

    http://synonim.net/ synonimy ;)
  • manielka11 07.03.2015
    Hej Daniel :) Dziękuję za to, że poświęciłeś tyle czasu, by mi pomóc. Cieszę się, że oceniłeś moje opowiadanie szczerze. Naprawdę nie spodziewałam się, że ktokolwiek je przeczyta, więc nie zwracałam większej uwagi na gramatykę. I tak, to jest opowiadanie głównie o miłości(przynajmniej zamierza nim być :D). Błędy z interpunkcją będą się powtarzały do rozdziału IV, ponieważ zostały już umieszczone na stronie. W rozdziale IV,5 zwracałam na nie większą uwagę, ale mogły się pojawić ponieważ jestem tylko człowiekiem xD Pozdrawiam serdecznie :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania