Poprzednie częściStoryCreatedByMe - Rozdział I

StoryCreatedByMe - Rozdział IV

Idąc pięknymi alejkami Hyouki, dostrzegam wielki kontrast pomiędzy moją dawną wioską a tą. Dlaczego tutejsi mieszkańcy nie boją się ataku kłusowników? Przecież nie jest pewne że te potwory się tu nie dostaną. Marcel idzie obok mnie i chyba zauważa moje zdziwienie bo mówi:

 

 

- W ciągu tych dwustu lat od wybuchu wojny, zdarzył się tylko jeden przypadek ataku kłusownika- ten w którym zginęła matka Petera. Nikt nie ma podstaw by się czegoś obawiać. Do tego jesteśmy świetnie wyszkoleni w ich zabijaniu. – kieruje ręką w miejsce na górskiej ścianie po mojej prawej stronie i na zabytkowym dziedzińcu jakiegoś starego budynku widzę stojących w równych rzędach ludzi. Ubrani są w jednakowe, dziwne, czarno białe stroje, w rękach trzymają długości ludzkiej ręki kije i wszyscy wykonują nimi te same, szybkie ruchy. Podchodzę bliżej barierki dzielącej mnie od jeziora by lepiej im się przyjrzeć. Są tak zsynchronizowani że odnosi się wrażenie że to jeden wielki organizm. Zauważam że jedna osoba chodzi pośród nich i coś wykrzykuje. To na pewno ich trener bo w rytmie jego rozkazów każdy z nich zmienia pozycję w ten sam sposób. Trener! Właśnie jego szukałam. Bez namysłu idę w tamtą stronę. W chwili kiedy ktoś łapię mnie za rękę, przypominam sobie o Marcelu. Odwracam się.

-Chcę uczestniczyć w tych zajęciach.-mówię z przekonaniem w głosie. Chłopak chyba dostrzega determinację w moich oczach bo w ostatniej chwili rezygnuje z wypowiedzenia jakiejś uwagi. Zamiast tego kieruje wzrok na moje ramiona. No tak. Najpierw muszę poczekać aż zagoją mi się rany. Wzdycham.

-To kiedy będę mogła rozpocząć naukę?-pytam z nadzieją w głosie.

-Musisz poczekać co najmniej dwa tygodnie- mówi stanowczo. Tracę zapał bo wiem że nie uda mi się tego obejść.

-No dobra. Ale co będę robiła do tej pory? Nie mogę przecież żyć na wasz koszt. Muszę to jakoś odrobić.

-Właśnie miałem zamiar ci o tym powiedzieć. Będziesz mieszkała razem z Reną w jej domu. Tak się składa że jej starszy brat wyjechał na misję co może potrwać nawet kilka miesięcy. Od tygodnia już mieszka sama i strasznie się boi. Chciała nawet namówić Petera żeby zamieszkał z nią w jej domu, na co rada wioski nigdy by się nie zgodziła. Twoje pojawienie się zaoszczędziło im wielu kłopotów. Jestem pewien że byliby ci wdzięczni.- zerka na mnie i uśmiecha się zawadiacko. Spuszczam wzrok z jego twarzy bo czuję że jestem cała czerwona. Marcel jest tak przystojny kiedy się uśmiecha i wygląda przy tym tak naturalnie że trudno mi zapanować nad biciem serca. Teraz moja twarz jest na wysokości jego klatki piersiowej i z wrażenia mimowolnie opada mi szczęka. Widocznie kiedy Marcel mnie niósł, szarpiąc się ze mną kiedy próbowałam uciec, rozpięła mu się koszula przez co teraz bez problemu mogę podziwiać jego umięśniony tors. Policzki mnie palą i opuszczam głowę jeszcze niżej tak, że teraz widzę tylko swoje ciemnobrązowe włosy i buty. Zastanawiam się jak wyjść z tej sytuacji kiedy z pomącą przychodzi mi Rena. Z impetem skacze Marcelowi na barana przy okazji dusząc go za szyję.

-A wy gdzie nam uciekliście? – pyta ze śmiechem i zakrywa mu oczy. Wierci się na jego plecach i chichocze, a chłopak uśmiecha się i próbuje wszelkimi sposobami ją zrzucić. Nie są do siebie wcale podobni bo Rena ma jasną cerę i kręcone blond włosy, a Marcel ciemną karnację i prawie czarne włosy, ale wyglądają jak dobrze zgrane rodzeństwo. Dobiega do nas Peter, łapie Renę w pół i ściąga ją z Marcela jak małpkę. Rena jest taka mała że wygląda przy nim trochę jak dziecko, chociaż figurę ma smukłą i kobiecą. Poprawia sobie fryzurę i długie gęste loki zarzuca sobie na plecy. Marcel nadal się uśmiechając, kładzie jej rękę na głowie i targa włosy. Naprawdę wygląda przy tym jak jej starszy brat. Kiedy Rena w końcu się uwalnia, bierze mnie za rękę i ciągnie w jedną z alejek.

-Pokażę Annie jej nowe mieszkanie!- krzyczy do nich z daleka.

Idziemy ścieżką wzdłuż skalnej ściany a ja mam okazję podziwiać widoki. Do tej pory myślałam że wioska otoczona jest górskimi ścianami tylko z trzech stron co kształtem przypomina niedomknięte koło, ale okazuje się że jest to obszar całkowicie zamknięty. Przestrzeń przypomina trochę literę Y. Jestem teraz jakby na środku tej litery i widzę dwie strony odgałęzień. Z jednej jest wysoki wodospad,który mieni się w promieniach słońca różnymi kolorami. Na dole tworzy rzekę i płynie do jeziora które widziałam przy wejściu. W drugim odgałęzieniu widzę w większości lasy i pola. Uświadamiam sobie że ludzie którzy tu mieszkają wcale nie muszą wychodzić na zewnątrz by polować, bo wszystko co potrzebne do życia, mają na miejscu. Rena zaczyna opowiadać mi o swojej wiosce.

- Hyouka jest położona na terenie dawnej Japonii. Może słyszałaś kiedyś o takim kraju? Istniał na długo przed wybuchem wojny. To miejsce poniosło niewielkie szkody w wojnie i tak naprawdę niewiele trzeba było odbudowywać. Jest to zabytek który musi być chroniony za wszelką cenę.-mówi to z powagą w głosie i teraz słychać że wcale nie jest tak dziecinna na jaką wygląda. Cały czas coś mnie nurtuje i postanawiam zapytać.

-hmm.., yyy… mieszkacie tu od urodzenia? Racja? – miałam zapytać tylko o jedną osobę ale w ostatniej chwili postanowiłam że nie będę wykazywać nim aż tak wielkiego zainteresowania. Rena spokojnie odpowiada na moje pytanie.

-Tak właściwie, tylko Peter się tu urodził. Jego matka, kiedy była młodą dziewczyną uciekła ze starego państwa zwanego Wielką Brytanią i jakoś udało jej się dostać tutaj. Tu wyszła za mąż i wszyscy we troje żyli spokojnie do czasu gdy pojawił się ten odmieniec .

Gdy Peter miał siedem lat, wyszedł z matką i innymi kobietami by pomóc im w zbiorach. Ten odmieniec najwidoczniej błąkał się po górach i trafił na rzekę która zaprowadziła go tutaj. Wyszedł cało z upadku z wodospadu wysokiego na kilkadziesiąt metrów i jakby nic się nie stało, zaczął mordować ludzi. Peter przeżył tylko dlatego że został wcześniej wysłany przez matkę po coś czego zapomniała wziąć z domu. Kiedy wrócił, zobaczył morze krwi i martwe kobiety a wśród nich swoją matkę rozszarpaną przez kłusownika. Ojciec Petera był jednym z najlepszych pogromców w wiosce. Kiedy dowiedział się że jego żona nie żyje, postawił sobie na cel znalezienie go, po czym zabił potwora własnymi rękami. Po tym co się stało, nie wrócił już do oddziałów likwidujących kłusowników. Popadł w depresję z powodu śmierci jego ukochanej. Po paru miesiącach po śmierci żony umarł na serce. To wszystko co wiem.- odwraca się i się uśmiecha

- Co do mnie i Marcela to przybyliśmy tu z innej wioski oddalonej szmat drogi stąd. Nasi rodzice byli przyjaciółmi więc spędziliśmy ze sobą całe dzieciństwo, całkiem jak rodzeństwo. Kiedy miałam dziesięć lat a Marcel piętnaście, naszą wioskę napadła zgraja kłusowników. – kiedy mówi odchyla białą, przewiewną sukienkę, a na jej nodze widzę wielką od ugryzienia bliznę.- nasi rodzice zginęli w walce, a mnie zaatakował jeden z nich. Na pewno bym zginęła, gdyby nie Marcel, który zatłukł go na śmierć. Przyniósł mnie tutaj na rękach, chociaż sam miał poważne obrażenia. Gdyby nie on to nie spotkałabym Petera.. Jestem mu tak ogromnie wdzięczna, że mam ochotę go uściskać- uśmiecha się do mnie i mnie przytula.- A, i nie martw się. Po ataku tego odmieńca, zabezpieczono teren wokół wodospadu, po prostu zmieniając go w główną bazę pogromców. Na pewno nie będziesz już nigdy musiała oglądać tych potworów. – mówi to z przekonaniem że nie chcę już ich więcej spotkać, ale nic nie wie o moich planach. Dzięki Renie dowiedziałam się wiele pożytecznych informacji jak na przykład miejsce gdzie spędzają czas tak zwani pogromcy czyli ludzie wyspecjalizowaniu w mordowaniu kłusowników. Muszę się tam jak najszybciej wybrać. Po chwili ciszy pytam:

- Wcześniej widziałam grupę osób w czarno-białych strojach którzy ćwiczyli na tarasie po prawej stronie górskiej ściany. Też będę mogła się tam uczyć?

-Możesz się ZAPISAĆ na te zajęcia, ale zajmie ci kilka lat opanowanie tej sztuki walki. Kendo pochodzi z dawnej Japonii i jest to sztuka walki mieczem. Mój starszy brat osiągnął najwyższy stopień w tej dziedzinie i jest już mistrzem choć ma dopiero dwadzieścia cztery lata. Przez to otrzymał miejsce w radzie i teraz jako przedstawiciel naszej wioski wyruszył w tą podróż. Jestem z niego taka dumna!- wykrzykuje to słodkim głosikiem i uśmiecha się ukazując urocze dołeczki w policzkach. Coś mnie jednak zastanawia.

-Mówiłaś że uciekliście oboje z Marcelem ze swojej wioski, a co z twoim bratem? Nie mógł wam pomóc?- pytam.

-Tatsuya nie jest moim prawdziwym bratem. Mnie i Marcela przygarnęła jego babka która jest najstarszą członkinią rady.Od dziecka posiadał on wyjątkowe umiejętności w walce. Ze względu na swoje zdolności, mógł szkolić się u różnych nauczycieli, wszystkich stylów walki. Najbardziej jednak przypadła mu do gustu sztuka walki mieczem. Jest teraz prawdziwym samurajem.- mówi o swoim bracie z wielkim szacunkiem a nawet z czcią. Marszczę brwi.

-Co to jest samuraj?

- Samurajowie żyli w Japonii a ich specjalnością była walka za pomocą katany…- jeszcze nie kończy mówić a wchodzę jej w słowo

-Skąd ty tyle wiesz?- pytam z ciekawością. Wie rzeczy o których nie mówili mi ani moi dziadkowie, ani rodzice.

- Jak już mówiłam Marcela i mnie przygarnęła najstarsza członkini rady która w prostej lini wywodzi się z bardzo ważnej, wysoko usytuowanej rodziny. Do tej pory opowiedziała mi bardzo dużo, a do tego w jej domu znajduje się wiele ciekawych i oryginalnych pism z tamtych czasów. Większość dzieciństwa spędziłam na strychu w jej domu, czytając te opowieści.- Wzrusza ramionami. Mam zadać kolejne pytanie, ale dochodzimy właśnie do jednego z budynków, prawdopodobnie do mojego przyszłego domu. Jest bardzo oryginalny i wyróżnia się na tle innych budowli. Dochodzę do wniosku że to jeden z tych zabytków, które przetrwały do dzisiaj i których nie trzeba było remontować.

W ciągu godziny, Rena pokazuje mi większość budynku, oprowadza po pokojach i opowiada o sobie. Wszystko co mówi jest tak ciekawe, że nie zauważam upływu czasu i kiedy wychodzę do ogrodu, zapada zmrok. Następuje wcześniej niż zwykle, bo wioska położona jest pomiędzy wysokimi skalnymi ścianami. Dzień musi trwać tu krócej niż na zewnątrz i ciekawa jestem jak ludzie będą dawać sobie radę kiedy się ściemni. Pomimo tego że przez cały czas uważnie słucham Reny, jakaś część mózgu zastanawia się co teraz robi Marcel.

Gdy podziwiamy różnokolorowe kwiaty rosnące w ogrodzie, na werandzie widzę starszą kobietę w pięknym ciemnym haftowanym stroju. Ma ładnie upięte siwe włosy i bardzo jasną-prawie białą skórę. Wygląda mi na około sześćdziesiąt lat, ale pomimo swojego wieku, porusza się z gracją i dumą. Na pierwszy rzut oka widać że pochodzi ze szlacheckiej rodziny a wrodzona duma w jej spojrzeniu sprawia że wydaje mi się że powinnam się jej ukłonić. Rena najwidoczniej nie dostrzega tej aury wspaniałości co ja, bo bez skrępowania biegnie do kobiety i wtula się do jej piersi. Kiedy starsza pani się uśmiecha, przypomina mi do złudzenia moją babcię. Odzywa się do mnie łagodnym głosem.

-Chodź do mnie moje dziecko.- wyciąga wątłe ramiona w moją stronę i uśmiecha się ciepło. Jest teraz tak łudząco podobna do mojej babci że nie mogę się powstrzymać i mechanicznie stawiam kroki w jej stronę. Po chwili czuję się całkiem bezpieczna, wtulona w pachnący kwiatami strój tej pani.

-Nazywam się Hiyori. Słyszałam co ci się przydarzyło, Annie i przyjechałam cię spotkać osobiście. Rada jednogłośnie stwierdziła ci pomóc. Będziesz mieszkała w mojej starej posiadłości razem z Reną. W razie jakichkolwiek kłopotów przyjdźcie do domu rady i mi o tym powiedzcie a ja wam pomogę.- mówi ze stanowczością w głosie która wywiera na mnie tak wielkie wrażenie że znów mam ochotę się ukłonić. Hiyori spogląda w stronę bramy a ja podążam za jej wzrokiem. Między metalowymi prętami widzę parę osób ubranych w te same stroje co ci ćwiczący na skałach. Od razu się domyślam że to ochroniarze tej starszej pani. Wszyscy stoją wyprostowani i dumni, czujnym wzrokiem obserwując wszystko dookoła. Hiyori uśmiecha się do mnie.

-Nie każmy chłopcom dłużej na mnie czekać- mówi czule, kładzie nam delikatnie ręce na głowach i odchodzi płynnym, spokojnym krokiem. Idziemy za nią. Kiedy kobieta podchodzi do bramy, jeden z mężczyzn tam stojących otwiera przed nią bramę, a reszta płynnie ustawia się po bokach tworząc przejście. Kobieta przejeżdża po nich wzrokiem i po chwili wylicza trzy imiona. Wymienione osoby błyskawicznie ustawiają się przed nią, przyklękają na jedno kolano i chylą głowy.

-Wy zostaniecie tutaj by pilnować tych oto dam. Będziecie zwolnieni z tego obowiązku w chwili powrotu Tatsuyi. Czy wszystko jasne?

-Tak jest! Hiyori-sama!

-W takim razie świetnie.- Pani wsiada do czegoś dziwnego, co jak później się dowiedziałam nazywa się lektyką i unoszona przez czterech silnych mężczyzn, razem ze swoim korowodem znika za skalną ścianą. Kiedy się odwracam, widzę że Rena już ze śmiechem skoczyła na plecy jednego z ochroniarzy, oplotła go nogami i rękami, z całych sił starając się nie puścić. Biedny człowiek nie mogąc pozbyć się jej siłą, nieśmiało stara się prosić Renę by z niego zeszła. Jeden z ochroniarzy znika w bramie, postanawiając chyba sprawdzić teren, a trzeci całkiem zszedł mi z oczu. Odwracam się w stronę doliny i podskakuję. Kilka centymetrów ode mnie stoi jeden z ochroniarzy i paraliżuje mnie spojrzeniem. Jest trochę wyższy ode mnie, ale nie dużo. Nachyla się tak, że jego oczy są na wysokości moich. Mają niesamowity niebieski odcień i są chłodne jak lód. Stwierdzam że chłopak przede mną jest niesamowicie znudzony. Stoi i patrzy się już od kilku sekund a ja dalej nie mogę się ruszyć ani się odsunąć. Te oczy są tak piękne i niebezpieczne zarazem że z obu powodów nie mogę oderwać od nich wzroku.

Niecierpliwe, głośne chrząknięcie za mną wyrywa mnie z osłupienia i znowu podskakuję. Patrzę za siebie i widzę Marcela z zaciśniętymi nie wiem dlaczego pięściami i gniewnym spojrzeniem. Nagle robi mi się głupio że się tak przy nim patrzyłam na jakiegoś chłopaka. Za nim Peter zdejmuje właśnie Renę z pleców ochroniarza. Zastanawiam się jak często musi to robić i aż chce mi się śmiać.

Marcel patrzy się na mnie dziwnie, potem kieruje wzrok na ochroniarza za mną, który nadal stoi bardzo blisko i znowu na mnie. Zastanawiam się o co mu chodzi i dlaczego się tak dziwnie zachowuje. Widzę zdecydowanie w jego oczach kiedy podchodzi do nas szybkim krokiem i przygarnia mnie do siebie. Jestem tak zaskoczona że mimowolnie czerwienieję i nie wiem gdzie podziać wzrok. Rena i Peter też są zbici z tropu bo zamierają i patrzą się na nas ze zdziwieniem. Jestem przyciśnięta do niego plecami i czuję silne, oplatające mnie ramiona. Jedną dłoń trzyma mi na brzuchu przyciskając mocno do siebie a drugą kładzie mi na policzku. Jeszcze nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji i kompletnie nie wiem co robić. Marcel obraca mnie odrobinę do siebie, łapie mnie delikatnie pod brodę, kieruje moją twarz ku swojej i przyciska swoje usta do moich ust. Jego wargi są ciepłe i delikatne. Pocałunek jest w miarę długi i bardzo słodki. Jak na powitanie. Musi to wyglądać jak coś normalnego, co robiliśmy już wiele razy. Po chwili podnosi głowę i spogląda z góry na ochroniarza przed nami który patrzy się na niego wściekłym spojrzeniem. Ochroniarz odwraca się, zwinnie przeskakuje nad ogrodzeniem i znika za wysokimi krzewami. Wszystko obserwuję poruszając samymi oczami bo Marcel nadal jedną ręką mnie obejmuje i a drugą trzyma za podbródek. Teraz mam jedną wolną rękę więc wykorzystuję okazję i uwalniam się z jego uścisku.

-Co to miało być?!- krzyczę po chwili. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się tak na kogoś zdenerwować. Czuję się oszukana bo wiem że Marcel zrobił to by mu coś udowodnić. Złość się we mnie gotuje, kumuluje się w prawej ręce i wybucha nagle z całych sił uderzając go prosto w twarz. Chłopak nawet nie zauważa mojego uderzenia tylko patrzy się na mnie takim wzrokiem, jakby lepiej wiedział co jest dla mnie dobre. Przez dłuższy czas tylko patrzę się na niego i staram się uspokoić oddech. Boli mnie ręka. Przy uderzeniu musiałam znowu odnowić ranę po zadrapaniach, bo czuję się słabo i jego twarz rozmywa mi się przed oczami. Zauważam wielką plamę krwi na prawym ramieniu. Występuje mi pot na czoło, więc przecieram je drugą ręką i zauważam że ta krwawi równie silnie. Staram się ustać ale nie mam się o co oprzeć więc mimowolnie opieram się ręką o jego brzuch. Mam łzy złości w oczach, i bardziej od ręki boli mnie to co się przed chwilą stało. Przez niego będę musiała jeszcze dłużej czekać aż wygoją mi się rany. Zaczynam płakać i bić go zakrwawionymi rękami gdzie popadnie. Moje szlochy słyszy Rena i widzę że biegnie mi pomóc ale Peter wymienia z Marcelem porozumiewawcze spojrzenia, zwyczajnie bierze dziewczynę pod pachę i niesie do domu. Chcę wyminąć Marcela i iść za nimi, na co ku mojemu zdziwieniu mi pozwala, ale nie pokonuję dwóch kroków a ziemia ucieka mi spod stóp i czuję w talii duże, silne dłonie.Potem zapada ciemność.

Następne częściStoryCreatedByMe - Rozdział IV,5

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Megi :3 06.03.2015
    Fajnie, że ją pocałował. To trochę urozmaiciło historię. Dalej czepiam się przecinków. Czasem można zapomnieć, ale przed np. że, gdy, kiedy, ale itd. muszą być.
    Raczej nie wyobrażam sobie, żeby przez GODZINĘ zwiedzać dom. To trochę za długo. Dalej 4 :).
  • manielka11 06.03.2015
    Jeszcze raz proszę o wybaczenie z tymi przecinkami :D Co do drugiej uwagi, w stworzonym przeze mnie świecie czas płynie inaczej, więc zwiedzanie domu trwało tak naprawdę jeszcze dłużej xD Chodzi o to że nie jest to taki zwyczajny dom, tylko taki który ma naprawdę dużo ciekawych pomieszczeń i kilka pięter. Nie wiem czy jak wkleję tutaj link to się otworzy no ale wygląda mniej więcej tak(tyle że całkowicie przylega do górskiej ściany): https://www.google.pl/search?q=japan+building&biw=1600&bih=775&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=JiP6VLulOMrSU4fZguAE&ved=0CAYQ_AUoAQ#imgdii=_&imgrc=eSUEmoMQSpS1OM%253A%3BfgY2dZ8OcwqldM%3Bhttp%253A%252F%252Fflikie.s3.amazonaws.com%252FImageStorage%252Ff2%252Ff260aa8c68bc4c89828a44476bcb6f20.jpg%3Bhttp%253A%252F%252Fservices.flikie.com%252Fview%252Fv3%252Fandroid%252Fwallpapers%252F33567986%3B960%3B854 . Poza tym przez cały czas rozmawiali więc trochę to trwało :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania