(II) Strach

Mrok spowijał ciało i myśli. Co tu robił i gdzie właściwie jest "tu"? Stał plecami oparty o zimne metalowe drzwi i ciężko dyszał. Nie pamiętał, jak znalazł się w tym miejscu i nie miał pojęcia, dlaczego jest tak przeraźliwie ciemno. Czuł powiew strachu wnikający do jego duszy. Instynktownie sięgnął do kieszeni dżinsów, wyciągnął komórkę i włączył latarkę.

 

Wszędzie wokół były niekończące się odrapane ściany, z których spadały płaty zielonej farby. Znajdował się na korytarzu, a za nim były nadjedzone czasem, zardzewiałe metalowe drzwi, przyozdobione czerwonym napisem "Otchłań". Poczuł bliżej nieokreślony lęk i nadzieję pchającą go do rozwiązania zagadki. Delikatnie nacisnął klamkę, drzwi uchyliły się, a korytarz został przecięty nienaturalnym białym blaskiem.

 

– Proszę, nie! – Ciszę przeszył przeraźliwy krzyk kobiety, by chwilę później zmienić się w charkot.

Śmierć czaiła się za drzwiami, a on czuł jej oddech. Z trudnością powstrzymał odruch wymiotny, a serce waliło mu jak oszalałe. Wpadł w objęcia strachu, który bawił się nim, jak dziecko po otrzymaniu nowej, długo wyczekiwanej zabawki.

– Latarka! – szepnął, a wydawało mu się, że krzyczał ze wszystkich sił. – Muszę ją wyłączyć! – Niewypowiedziane słowa, zdawały się grzmieć po całym korytarzu.

Trzęsącymi się rękami chaotycznie naciskał przyciski telefonu i w końcu przestał świecić. To jednak nie mogło i nie przyniosło mu ulgi. Zza drzwi słyszał głośny oddech oprawcy oraz mrożące krew w żyłach odgłosy piłowania. Wyobraźnia podsuwała koszmarne rozwiązania, których wolał nie sprawdzać w rzeczywistości. Musiał uciec stąd jak najdalej.

– A drzwi? – przemknęło mu przez głowę.

 

Uchylił je i oprawca mógł w każdej chwili zorientować się, że ktoś jeszcze tu jest. Chciał je zamknąć, w końcu, gdy je otwierał, nie skrzypnęły. A może jednak? No właśnie, co będzie, jeżeli oprawca go usłyszy lub też zobaczy ruch klamki? Wolał nie ryzykować. Trzymając się ściany, krok po kroku oddalał się od zagrożenia, zatapiając się we wszechobecnej ciemności. Jedynym towarzyszem strachu, był odgłos bicia jego serca i cichutki oddech. Szedł w poszukiwaniu wyjścia, którego wciąż nie było.

– A jeżeli wyjścia nie ma? – przemknęło mu przez głowę. – Co wtedy?

Nie znał odpowiedzi i w głębi duszy nie chciał jej poznać. Po prostu musiał wykonać kolejny ostrożny krok i kolejny, by w końcu poczuć nadzieję pachnącą wiosennym wiatrem. Niespodziewanie usłyszał, dobiegający do niego niewyraźny głos.

– Oni tam są.

Wsłuchał się w ciszę, niepewny zmysłów. Jednak to nie był omam, ponownie rozbrzmiały, te same słowa.

– Oni tam są.

 

Chciał wrócić, tylko że nie miał dokąd. Pozostawił za sobą drzwi do koszmaru i żadna siła nie mogła go tam ponownie zaciągnąć. Tylko czy parcie naprzód miało jakikolwiek sens? Stał przerażony, a wnikające przez mokrą koszulkę zimno, powoli dawało znać o sobie. Ciało drżało i dłuższy pobyt w tym miejscu także niczego nie rozwiązywał. Zdecydował kolejny już raz zapalić latarkę w telefonie. Włączył ją i strumień światła padł na źródło dźwięku. Drobna chwila wywróciła jego żołądek do góry nogami. Wymiotował i nie umiał przestać. Miał przed sobą coś na kształt kobiety, ale nie był tego taki pewien. A może nie chciał dopuścić do siebie tej ponurej myśli. Nie mając wyjścia, ponownie oświetlił korytarz i szedł do przodu, próbując zignorować sunącą przed nim osobę. Kobieta poruszała się jedynie przy pomocy rąk, gdyż nogi miała w nienaturalny sposób wykręcone. Starał się nie patrzeć, ale powołany do życia obraz, nie dawał spokoju. Na czubku głowy znajdowały się zakrwawione kości czaszki, zaś z bezzębnych wciąż poruszających się ust wypływała krwawa piana.

 

– Oni tam są, oni tam są.

Wciąż słyszał powtarzane jak mantra słowa i nie umiał się od nich uwolnić. Maltretowały jego myśli i krzyczały, by biegł, byle szybciej, jak najdalej stąd. W końcu wyprzedził niegdysiejszego człowieka i nieoczekiwanie usłyszał imię.

– Krzysztof? – bezkształtna postać zwróciła się do niego i spojrzała pustymi oczodołami. – Oni tu są – dodała, a on stracił resztki nadziei.

– Nie!

To było jego imię. Jego! Nie zważając na nic, krzyczał i biegł przed siebie. Telefon wypadł mu z ręki, ale to go nie obchodziło. Chciał jak najszybciej uciec, być wolnym, gdziekolwiek indziej, byle nie tu. Gnał przed siebie, pozostawiając za sobą drzwi, spotkany koszmar i lęk. Olbrzymi strach, który wciąż czuł na plecach. Nogi stały się jak z waty, a on uciekał przed demonami oraz końcem, którego nie mógł zaakceptować.

 

Niespodziewanie, z czerni wypłynęło blade światło! Był już tak bliski uwolnienia, serce waliło jak oszalałe, oddech stał się ciężki i świszczący, a światło było niemal na wyciągnięcie ręki. Nagle usłyszał trzask i poczuł żelazny ucisk przeszywający jego lewą nogę. Wpadł we wnyki ustawione na dzikie zwierzęta! Jęcząc z bólu, wciąż jednak parł do przodu. Już nie czuł strachu, gdyż teraz to instynkt prowadził go do wolności. Nie widział przed sobą zbliżających się osób, a jedynie upragnione światło. Gdy go trzymali, on wciąż starał się poruszać w kierunku blasku.

– Panie Krzysztofie, proszę się uspokoić. Przecież idziemy w tym samym kierunku.

Usłyszane słowa zmroziły go i wyzwoliły siły, o których nie miał pojęcia. Powalił trzymające go osoby, wyrwał się i został oślepiony bielą.

 

Leżał nagi na łóżku i czuł, jak niemal do każdej części ciała przylegają kable. Próbował ruszyć rękoma, niestety były przyczepione skórzanymi, brązowymi paskami. Z nogami było tak samo. Rozejrzał się wokół i zobaczył, że znajduje się w niewielkim białym pokoju, a on sam podłączony jest do wypełnionej w połowie kroplówki. Był sam, a ciszę zakłócał jedynie jednostajny szum klimatyzacji. Poruszył delikatnie ręką i stwierdził, że pasek przylegający do nadgarstka jest dosyć luźno założony. Starał się powoli wysunąć z niego rękę, ona jednak była nieco zbyt duża. Spróbował mocniej pociągnąć i udało się! Był wolny. Chwilę potem uwolnił drugą rękę i z dosyć dużą trudnością usiadł na łóżku. Krok po kroku odpinał przylegające do ciała kabelki, by w końcu oswobodzić także nogi.

Czuł, że jest osłabiony, nie zważając jednak na to, spróbował stanąć. Pierwsza nieudana próba zakończyła się na podłodze. Rozmasował nogi i ponownie podjął wysiłek. Tym razem udało się i mimo drżenia całego ciała, utrzymał pionową sylwetkę. Nieco oszołomiony rozejrzał się po pokoju i bezwiednie podszedł do znajdującego się tam monitora i przeczytał komunikat.

 

"Symulacja Strach

Statut: rozpoczęto

Wyniki:"

 

Szukał klawiatury, niestety bezskutecznie. Wiedział, co to wszystko oznacza, gdyż sam także robił takie eksperymenty. Jedynie dziwiło go, że się wybudził, gdyż z symulacji człowiek nie ma prawa wyjść sam. Powoli dochodził do siebie i poczuł, że nie wszystko stracone. Ponownie podszedł do łóżka i sprawdził kartę pacjenta. Był tu dopiero od sześciu dni, dlatego tak szybko się pozbierał. Niektórzy jego pacjenci podłączeni byli nawet pół roku i wtedy nie mieli już szans na normalne życie. Nie chodziło tylko o kondycję mięśni, ale przede wszystkim o zniszczenia mózgu, gdyż każda kolejna symulacja, demolowała połączenia nerwowe.

 

Wiedział, że jest zdany tylko na siebie, a ucieczka z tego miejsca nie będzie łatwa. Co prawda znał rozkład budynku, ale to i tak niewiele dało. Po prostu zdawał sobie sprawę, że stoi przed niemal niewykonalną misją. Nie mógł też uciekać nago, więc okrył się prześcieradłem i ruszył w kierunku drzwi. Były otwarte i to go nie zdziwiło, w końcu dodatkowe środki bezpieczeństwa nie były potrzebne. Wiedział też, że ma około godziny, gdyż kroplówka była jeszcze do połowy wypełniona. Pewnym krokiem ruszył w kierunku wyjścia i zamarł. Układ budynku był zupełnie inny. Powinien znaleźć się w długim korytarzu, za którym znajdowało się tajne przejście, a stał przed wejściem do identycznego pokoju, w jakim jeszcze niedawno przebywał. Jedynym pozytywem było, że przy wejściu wisiał biały fartuch. Ubrał go i powoli wycofał się.

 

Nie wiedział dokąd iść, a bosy człowiek zdecydowanie rzucałby się w oczy. Strach, który przez chwilę go opuścił, ponownie dał o sobie znać. Dodatkowo zdał sobie sprawę, że wszędzie jest zainstalowany monitoring, a to oznaczało, że nie ma aż tyle czasu, jak mu się początkowo wydawało. Po prostu zaczęto go szukać! Szedł przed siebie i za każdym razem napotykał na identyczne drzwi, za którymi prowadzono symulację. Nadzieja umykała, a strach coraz silniej obejmował Krzysztofa. Każdy dźwięk powodował u niego przyśpieszone bicie serca. Starał się kontrolować oddech, ale na nic się to zdało. Narastające przerażenie ponownie było górą i nie zamierzało się poddać. I wtedy to usłyszał.

– Gdzieś się tu kręci. Przeklęty monitoring musiał dzisiaj nawalić.

Poczuł uderzenie gorąca, a słuch jeszcze bardziej mu się wyostrzył.

– Przynajmniej nie lata na golasa. Zobacz, zniknął twój fartuch.

 

Usłyszał śmiech dwojga ludzi, sam zaś chciałby zapaść się pod ziemię. Niestety nie miał na to szans. W zamian poczuł ostre szarpnięcie.

– Krzysztof, to naprawdę ty?

W pierwszej chwili chciał uciec, ukryć się. Każdy z laboratorium był jego wrogiem. Każdy!

– Krzysiek, co się z tobą dzieje? Dlaczego chodzisz na bosaka? Czy ty...?

Nie musiała kończyć. Wyczuł, że zna już prawdę. Nie miał też siły na walkę.

– Tak, byłem podłączony... – jęknął, a z oczu poleciały mu łzy.

– Wiem Krzysiek. Pomogę ci – mówiła nieskładnie, a on nie dowierzał.

– Ale jak? – Wgapiał się na dawną miłość i chłonął każde jej słowo.

– Ważne że cię znalazłam. Mówili, że to jest niewykonalne, a mi się udało.

 

Patrzył na jej pełne usta i tylko to go interesowało. Nie słyszał, o czym mówi i go to nie obchodziło. Dawno pogrzebane uczucie, odrodziło się i miało trwać na wieki.

– Powiedz, gdzie byłeś podłączony?

Był podłączony? Może i był, ale czy to istotne? Ważna była jedynie ona, Szedł z nią i nie mógł uwierzyć, że kiedyś ją porzucił. Powinni być na zawsze razem!

.....

Symulacja Strach

Statut: zakończono

Wyniki:

– zewnętrzny import danych: 92,3%

– pamięć własna: 2,8%

– uszkodzenia połączeń nerwowych: 3,2%

– kopiowanie DNA: zakaz

– przydatność szkoleniowa: średnia

– jakość danych: średnia/błędy?

Symulacja Miłość

Statut: rozpoczęto

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Ciekawe, nastrojowej i dobrze napisane opowiadanie. Pozdrawiam 5
  • Józef Kemilk 17.04.2021
    Dzięki Marku
    Pozdrawiam
  • Dekaos Dondi 18.04.2021
    Trochę rozbudować, dialogów dodać, retrospekcje jakieś, odpowiedni klimat już jest, zakończenie zostawić też jakie jest,
    i scenariusz do filmu gotowy. Takie pierwsze skojarzenie me. Jestem na↔tak.
    Pozdrawiam:)↔%
  • Józef Kemilk 18.04.2021
    Dzięki DD, dodaj jeszcze trzecią część i koniec w temacie:)
    Pozdrawiam
  • laura123 18.04.2021
    Świetny tekst. I za DD, że zapis jak do filmu. 6
    Pozdrawiam,
  • Józef Kemilk 18.04.2021
    Dzięki Lauro
    Pozdrawiam
  • D.E.M.O.N 26.05.2021
    mega, świetny pomysł z tymi symulacjami, skąd inspiracja?
  • Józef Kemilk 26.05.2021
    Z głowy. Tak naprawdę od trzech lat przymierzam się do zakończenia książki, gdzie jest kilka poziomów życia. Oczywiście światy wirtualne. Może to wpływ Matrixa.
    Dzięki za koment
  • D.E.M.O.N 27.05.2021
    Józef Kemilk jejku, chciałbym to przeczytać, też mam takie teksty napisane do szuflady - ten sam klimat, symulacje itp. trochę Matrix, a trochę Resident Evil :)
  • Józef Kemilk 27.05.2021
    D.E.M.O.N Do zakończenia droga daleka. Teraz mam coś na kształt niepełnej książki na około 90 stron. Będą musiał przysiąść i pouzupełniać treść i pewnie z 200 stron tego będzie. Oprócz paru światów (a raczej podświatów) wchodzę też dosyć mocno w religię. Jak będziesz zainteresowany, a ja skończę (pewnie jeszcze z rok), to chętnie ci podeślę do oceny.
    Pozdrawiam
  • D.E.M.O.N 28.05.2021
    Józef Kemilk tak :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania