Strażnicy Pół-Krwi Rozdział 3 Tom

-Trzeba jej wszystko wyjaśnić od początku do końca.- powiedział pan Jones gdy udało nam się uprosić Aleksandrę by usiadła na swoim łóżku.

-Najpierw nasz wyjść.-powiedziała nagle.

-Co?

-Masz wyjść! Nie chce być w jednym pokoju z perfidnym kłamcą!- pan Jones wyszedł już o nic nie pytając. Wychodząc posłał mi spojrzenie, które mówiło ,,Masz jej wszystko dobrze wyjaśnić albo rozwalę ci łeb”. To będzie trudne.

-Ok. Teraz ja ci będę musiał wszystko wyjaśnić.- powiedziałem.

-No to dawaj. Zaskocz mnie.

-Po tym jak Odyseusz wrócił do Itaki rozmyślał dużo o śmierci swego przyjaciela, Achillesa. Postanowił założyć zakon, do którego będą należeć herosi tacy jak Achilles, Herakles, Perseusz, Dedal czy on sam. Ten zakon, Zakon Pół-Krwi miał chronić dziedzictwo bogów olimpijskich, szkolić półbogów, by kiedyś gdy dorosną mogli sami się bronić i oczywiście chronić ludzkość przed potworami wszelkiej maści. Oczywiście, szkolimy nie tylko półbogów, ale i ich potomków. Zdarzają się też takie przypadki kiedy jakiś potomek starożytnego herosa ma dziecko z bogiem.- przystanąłem na chwilę by zobaczyć jej reakcję.- Nie wydajesz się zaskoczona?

-Cóż po tym co widziałam to już chyba nic mnie nie zaskoczy.

-Mówiłem, że to twarda sztuka.- powiedział Chmielek. Wiecznie to powtarzał od kiedy dowiedzieliśmy się kto ma być następcą rodu Odyseusza.- Ludzie, a może byście się przedstawili?

-Dobrze. Ja jestem Anna Williams, córka Ateny. To jest Tomasz Kowalski, syn Posejdona i potomek Perseusza.-powiedziała wskazując na mnie. Następnie zwróciła się w stronę drugiej dziewczyny.- To Oliwia Angelo, córka Erosa. Chmielka już znasz, aczkolwiek nie od satyrzej strony. A ten co stoi tak blisko tego ciemnego kąta to William Trojanowski, syn Hadesa, potomek Hektora. Ty to Aleksandra Odyseja Jones, córka Posejdona, potomkini Odyseusza.

-Dobra. Koniec tych bajeczek na dobranoc. Jest już dwudziesta trzecia trzydzieści, a ja nie zamierzam spędzić tu całej nocy. – powiedział Will, odwrócił się do tego ciemnego kąta i wszedł w niego.

-Ok. Chodźcie. Niech Alex trochę odpocznie.- wszyscy wtedy zaczęliśmy wychodzić.

-Poczekaj Tom!- powiedziała nagle Aleksandra. – Chciałabym porozmawiać z tobą w cztery oczy.

-Ok.- znowu to samo. Miałem nadzieję, że może wreszcie uda mi się pójść do biblioteki i sprawdzić tę książkę o Perseuszu, ale nie, oczywiście, że nie, bo przecież biedny Tom nie zasługuje na chwile spokoju. Zostałem z Alex. Chciała tylko pogadać, by mieć pełniejszy obraz Zakonu, półbogów i całej tej akcji z potworami. Z początku mało się odzywała głównie słuchała co mam do powiedzenia. Po jakimś czasie powiedziałem, że to w sumie tyle ile wiem i jeśli chce wiedzieć więcej to musi iść do biblioteki. Chciałem już wychodzić, ale suczka Aleksandry, jak ona się wabiła… Fila! Fila mnie zatrzymała. Jak zawsze wszystko przeciwko mnie. Odwróciłem się do właścicielki psa. Ze szczęściem w oczach patrzyła na swoją ukochaną sunię. Następnie spojrzała na mnie. Spojrzenie jej dwóch różnych oczu sprawiało, iż człowiek od razu chciał zniknąć. Kiedy patrzyła ci prosto w oczy miałeś wrażenie, że przewierca ci dusze i widzi wszystkie twoje winy i lęki. Jednak mimo to wytrzymałem jej spojrzenie. Po chwili zadała mi pytanie, ale było ono takie, że po prostu skarpety spadły mi w otchłanie Tartaru. Pytanie brzmiało: ,,Jaki jest twój ulubiony kolor”? I tak zaczęła się rozmowa zapoznawcza. Siedzieliśmy tak chyba do drugiej nad ranem. Pod koniec rozmowy obiecałem jej, że jutro, zasadniczo dziś, pójdę z nią do biblioteki. Nie chciało mi się iść do mnie do pokoju, więc zostałem w sali przyjęć i położyłem się tam spać. Alex zasnęła bardzo szybko mi zajęło to trochę dłużej.

Dobrze wiedziałem, że śpię jednak nie chciałem zmieniać mojego snu, choć mogłem. Spacerowałem po starożytnej Troi. Sądząc po moim ubraniu musiałem być wysoko postawiony w hierarchii społecznej tego miasta. Było późne po południe. Kiedy poruszałem się po ulicach Troi wszyscy mi się kłaniali. Nie wiedziałem gdzie mam iść gdy nagle zobaczyłem człowieka na koniu. To był mężczyzna. Wyglądał tak samo jak ja tyle, że starszy ode mnie o jakieś pięć lat. W momencie, w którym facet zatrzymał się tuż przed moim nosem zdałem sobie sprawę kto to jest. To był Tryton, pierwsze ślubne dziecko Posejdona. Poznałem go w zeszłym roku. Z tego co pamiętam dobrze się dogadywaliśmy. On też musiał być wysoko postawionym osobnikiem.

-Parysie, ojciec chce cię widzieć.- powiedział… do mnie. Znowu to samo. Nowy ciąg snów. Półbogom często śnią się historie i przodków z rodu danego herosa, ale nigdy dotąd nie słyszałem o tym by w jednym rodzie byli dwaj starożytni herosi. W tym wypadku Tryton musiał być Hektorem.

-Oczywiście. Już idę.- jakiś człowiek przyprowadził mi konia i razem pognaliśmy w stronę naszego ,,domu”.

 

-Że co!- krzyknąłem na całą Troję. Starałem się dobrze grać swoją role Parysa, ale w tym momencie lekko się załamałem. Priam/ Posejdon powiedział, że ja/ Parys i Tryton/ Hektor pojedziemy do Sparty, gdzie zostaniemy na jeden, dwa tygodnie, by przypieczętować przymierze Troi ze Spartą. Nie tam by mi się to nie podobało, ale dobrze wszyscy wiemy co się stało w Sparcie pomiędzy Parysem, a Heleną. Myślałem, że Parys był starszy gdy poznał Helenę. Mimo, iż byłem teraz starszy o jakieś trzy lata. Choć z drugiej strony w starożytnej Grecji kiedy chłopak kończył osiemnaście lat był już takim dorosłym.

-Żadnych „ale” Parysie. Ty i Hektor pojedziecie do Sparty i będziecie robić wszystko by nie urazić Menelaosa. To się tyczy głównie ciebie. Poza tym może w Sparcie znajdziesz jakąś piękną dziewczynę, która zostanie twoją żoną. Powinieneś się już ustatkować. Kiedy chcecie wyruszyć?

-Jutro. Z rana.- odpowiedział błyskawicznie Tryton/ Hektor. Nie miałem już nic do gadania. Oni dalej ustalali, a ja już się zmyłem. Oczywiście nie miałem zielonego pojęcia gdzie moja komnata, więc poszedłem do stajni. Po drodze spotkałem osobę, której widok zaskoczył mnie jak nigdy dotąd. William Trojanowski.

-Witaj Parysie. Już słyszałem o tym, że jutro płyniecie do Sparty.-powiedział.

-Skąd wiesz?- spytałem. –A zresztą… Jedziesz z nami?

-Tak. Mam szczęście, prawda? Może będę kiedyś znany jako Eneasz z Troi, odkrywca nowych szlaków. Nieźle brzmi, co nie?- wiedziałem już kim jest. Cool.- Gdzie idziesz?

-Do stajni.- powiedziałem i… Obudziłem się

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania