Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Strażnicy - Rozdział 5
Johan otworzył oczy i wziął gwałtowny wdech. Rozkaszlał się, gdy jego niefunkcjonujące od kilku godzin płuca odmówiły posłuszeństwa.
– Ja… Żyję? – wyszeptał Johan, sprawdzając swoje kończyny.
Żadna z jego kości nie była złamana, nie miał też pozostałych ran. Dotknął swojej głowy. Z jego czaszką wszystko było w porządku.
– Czy ja… Zmartwychwstałem? – powiedział zaskoczony.
Zmartwychwstanie to cud zsyłany przez samego boga. Tylko nielicznym kapłanom było dane zaznać tego zaszczytu.
Johan czuł, że wypełniają go nowe pokłady boskiej mocy, a jego bliskość ze stwórcą podwoiła się. Sięgnął po srebrny, pokryty krwią medalion leżący parę kroków od niego. Zamiast jednego okręgu jak wcześniej, teraz dwa kręgi rozświetliły się złotym blaskiem.
– Awansowałem… – wyszeptał nabożnie, wstając z podłogi.
Boska moc zmartwychwstałych drastycznie wzrastała, zdarzało się nawet, że natychmiast awansowali na następny krąg.
Schował medalion do obszernej kieszeni swojej szaty i spojrzał w kierunku, w którym wcześniej nie chciał patrzeć.
Kobiety, które schroniły się w kościele, leżały na ziemi nosząc oznaki wielokrotnego gwałtu. Dzieci…
Johan odwrócił się, ponieważ nie mógł już znieść tego widoku. Jego serce nie tyle się łamało, tylko zapadało w sobie, gdy patrzył na ciała swoich martwych wiernych. Rozpierała go nienawiść do goblinów.
– Paru kobiet brakuje… Prawdopodobnie zabrali je do lochu jako swoje zabawki… – pomyślał Johan.
Gobliny nie miały swoich żeńskich odpowiedników, rozmnażały się przez gwałty na samicach innych ras.
– No nic… Może jeszcze ktoś przeżył? – powiedział cicho, kierując się w stronę drzwi.
– Gerhart! Obudź się! – krzyknął Aldrich, potrząsając jego ramieniem.
– Co… co się… – wymamrotał Gerhart. Gdy tylko otworzył oczy, powitał go potężny ból głowy.
– Żyjesz! Całe szczęście… – ucieszył się Aldrich.
Gerhart podniósł się z pokrytej krwią ziemi. Dopiero teraz zaczął sobie przypominać, co się stało.
– Gdzie są gobliny?! – zapytał szybko Gerhart. – I co ze zgromadzonymi w kościele?!
– Gobliny się wycofały… – odpowiedział mu Aldrich. – A w kościele… Nie chcesz tego wiedzieć... – dodał przygaszonym głosem.
– Mimo wszystko chcę to zobaczyć. – odpowiedział pewnie Gerhart.
– Jak chcesz. – odpowiedział Aldrich obojętnie i wzruszył ramionami. – Żeby nie było, że nie ostrzegałem…
Gdy szli przez pobojowisko, trudno było nie nastąpić na ciało człowieka lub goblina. Obaj czuli smutek przez stratę tak wielu przyjaciół i znajomych twarzy. Przetrwała jedynie garstka ludzi, która zajmowała się teraz kopaniem grobów dla zmarłych i paleniem ciał goblinów na stosach.
Gdy byli już parę metrów od kościoła ktoś wyszedł z niego, przechodząc przez zniszczoną bramę.
– Johan! – wykrzyknęła dwójka ludzi w tym samym momencie.
– Czyli ktoś jeszcze przeżył… – powiedział smutno kapłan.
– Ja… Jak to możliwe!? Gdy niedawno byłem w kościele ty ty… – zaczął Aldrich.
– Nie żyłeś? – podsunął Johan.
– Tak! Twoje resztki były rozsmarowane na ścianie kościoła… czyżbyś… zmartwychwstał?
Johan skinął głową i zbliżył się do dwójki ludzi.
– Co teraz zrobimy? – zadał pytanie Johan, zwracając się do Aldricha.
– Musimy… – zaczął Aldrich.
– Hej kapłanie! – wykrzyknął nieznany głos.
Mężczyzna w kapturze nadchodząc od strony lasu, zbliżał się do trójki ludzi.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania