Strażniczka lasu

Prolog

 

Starodębie, miasteczko położone na skraju gęstych lasów i wzgórz południowej Polski, od zawsze skrywało tajemnice. Mieszkańcy żyli w rytmie natury, przywiązani do ziemi, tradycji i dawnych wierzeń. Wieczorami, gdy światło w domach gasło, a mgła unosiła się nad polami, w ciszy szeptano o Cieniu – istocie, która raz na kilka pokoleń wracała, by domagać się swojej ofiary.

 

Gdy Marta wracała do Starodębia po latach spędzonych w mieście, miała nadzieję na spokojne życie i odbudowanie więzi z przeszłością. Dom babci, który odziedziczyła, miał być nowym początkiem. Jednak to, co odkryła w miasteczku, przerosło jej najgorsze obawy.

 

---

 

Rozdział 1: Powrót do Starodębia

 

Droga do miasteczka była jak podróż w czasie. Marta minęła rdzewiejący znak z nazwą miejscowości i zjechała na wąską, krętą drogę otoczoną starymi drzewami. Ich gałęzie, splecione jak palce, rzucały długie cienie na asfalt. W powietrzu czuła wilgoć i zapach ziemi, który zawsze kojarzył jej się z dzieciństwem.

 

Dom babci stał na uboczu, otoczony zaniedbanym ogrodem. Dach wciąż wyglądał solidnie, a białe ściany budynku lśniły w świetle zachodzącego słońca, choć w wielu miejscach widać było pęknięcia i zacieki. Kiedy Marta otworzyła drzwi, przywitał ją znajomy zapach – mieszanina suszonych ziół i starego drewna.

 

W kuchni wszystko było na swoim miejscu. Na stole leżały haftowane serwety, a w szafkach wciąż znajdowały się słoiki z przetworami. Marta sięgnęła po jedną z fotografii na półce. Było na niej zdjęcie babci, młodej i uśmiechniętej, stojącej z grupą ludzi na tle lasu. Wszyscy trzymali w rękach dziwne przedmioty przypominające rytualne narzędzia.

 

---

 

Spotkanie z Jankiem

 

Następnego dnia, gdy Marta wyszła na podwórze, usłyszała odgłos kroków na żwirowej ścieżce. Janek, ich dawny sąsiad, stał przed bramą, opierając się o laskę. Był starszy, niż zapamiętała – jego siwe włosy były rzadkie, a twarz pokrywały głębokie zmarszczki. Jednak oczy wciąż miał żywe i przenikliwe.

 

– Marta – powiedział z lekkim uśmiechem. – Wiedziałem, że wrócisz. Twoja babcia zawsze mówiła, że kiedyś znów tu zawitasz.

 

Marta otworzyła bramę, wpuszczając go na podwórze.

– Cieszę się, że pana widzę, panie Janku – odpowiedziała, prowadząc go na ławkę pod jabłonią. – Jak się pan trzyma?

 

Janek spojrzał na nią poważnie.

– Dobrze, jak na kogoś, kto widział więcej, niż chciałby pamiętać. Twoja babcia... była niezwykłą kobietą. Wiesz, że miała swój sekret?

 

Marta zamarła, czując, jak w jej głowie budzą się wspomnienia.

– O czym pan mówi?

 

Janek wyciągnął z kieszeni stary kawałek papieru, na którym widniały dziwne symbole.

– To należało do niej. Twoja babcia była strażniczką, Marta. Chroniła nas przed tym, co czai się w lesie.

 

---

 

Spotkanie z Olgą

 

Po rozmowie z Jankiem Marta czuła się zagubiona. Chciała zrozumieć, co naprawdę się dzieje, i dlatego zdecydowała się odwiedzić swoją dawną przyjaciółkę, Olgę. Olga mieszkała w niewielkim domku w centrum miasteczka, otoczonym ogrodem pełnym ziół i kwiatów.

 

Kiedy Marta zapukała do drzwi, usłyszała znajomy głos.

– Proszę, wejdź!

 

Wnętrze domu było ciepłe i przytulne, pełne ręcznie robionych dekoracji i pachnące suszonymi ziołami. Olga, ubrana w długą, kolorową suknię, przywitała ją szerokim uśmiechem.

 

– Marta! Tyle lat minęło. Nie sądziłam, że jeszcze cię zobaczę.

 

Usiadły przy stole, a Olga nalała im herbaty z rumianku i miodu.

– Słyszałam, że wróciłaś do domu babci – zaczęła. – Wiesz, że to miejsce ma swoją historię?

 

Marta skinęła głową.

– Janek wspomniał coś o strażniczce. O Cieniu. Czy to prawda?

 

Olga spojrzała na nią poważnie.

– Twoja babcia nie tylko wierzyła w te legendy, ona w nich uczestniczyła. Starodębie jest związane z lasem i tym, co w nim mieszka. To nie tylko miejsce, Marta. To przekleństwo i błogosławieństwo jednocześnie.

 

Marta poczuła, jak dreszcz przebiega jej po plecach.

– A ja? Co ja mam z tym wspólnego?

 

Olga sięgnęła po stary, oprawiony w skórę dziennik, który leżał na półce. Otworzyła go na stronie pełnej odręcznych notatek.

– Twoja babcia wiedziała, że kiedyś będziesz musiała podjąć jej rolę. Las cię wzywa, Marta. I nie da ci spokoju, dopóki nie zrozumiesz swojej roli.

 

---

 

Rozdział 2: W lesie

 

Kiedy Marta wyszła z domu babci, miała wrażenie, że coś niepokojącego wisi w powietrzu. Choć stary dom wciąż wyglądał znajomo, to wokół niego unosił się niepokój, jakby miasteczko zmieniło się od jej ostatniej wizyty. Z każdą chwilą wydawało się, że to nie tylko starość i czas, które zmieniają mury, ale i coś głębszego – siła, której nie da się nazwać.

 

Tego dnia wstała wcześnie, jeszcze zanim słońce wyjrzało zza horyzontu. Świeży zapach wilgotnej ziemi unosił się w powietrzu, gdy Marta zmierzała w stronę lasu. W kieszeni trzymała dziennik babci, którego strony były pożółkłe, a odręczne notatki nierówne, jakby pisane w pośpiechu. Słowa, które niegdyś wydawały się jej niezrozumiałe, teraz nabierały sensu, a każda kolejna linijka brzmiała jak ciche ostrzeżenie.

 

„Kiedy nadejdzie czas, kiedy będziesz musiała stanąć w kręgu, pamiętaj o słowach. Pamiętaj o tej ziemi. Tylko ona może cię ocalić.”

 

Przechodziła przez wąską ścieżkę, którą pamiętała jeszcze z dzieciństwa. Otaczały ją ogromne drzewa, których gałęzie były splecione jak ręce modlących się ludzi, a liście szeptały w cichym, niemal niezrozumiałym języku. Czuła, jak wszystko wokół niej żyje – nie tylko rośliny, ale także powietrze, które zdawało się być nasycone tajemnicą.

 

Las nie był miejscem przyjaznym. Działał na wyobraźnię, niepokojąc, jakby każda jego gałąź, każdy kamień miał swoje własne tajemnice. I choć Marta starała się trzymać kurs na znaną jej polanę, czuła, że nie była tu sama. Z oddali dobiegał jej dźwięk szelestu liści, jakby ktoś szedł tuż za nią. Co chwilę obracała się przez ramię, ale nie dostrzegała nikogo.

 

Dotarła w końcu do polany. Jej serce zabiło szybciej, gdy zobaczyła w oddali kamienny krąg – coś, czego nie pamiętała, choć babcia zawsze mówiła, że to miejsce jest kluczowe. Kamienie były porośnięte mchem, ich powierzchnie były gładkie, jakby ktoś starannie je wygładził. Każdy z nich miał wyryty symbol – skręcone linie, przypominające kręgi, splątane gałęzie, które zdawały się opowiadać historię starożytnych rytuałów. W środku stały resztki, które wyglądały jak fragmenty dawnych ofiar. Strzępy skóry, niekompletne amulety, z których większość była porozrywana i zniszczona.

 

Marta stanęła w samym centrum kręgu. Gdy dotknęła kamienia, poczuła dziwne ciepło, jakby sama ziemia oddychała pod jej stopami. Zatrzymała oddech, czując rosnącą presję w powietrzu. W głowie rozbrzmiewały słowa babci: „Pamiętaj o słowach.” Zaczęła szeptać, nie wiedząc dlaczego, słowa, które wypływały z jej ust jakby nieświadomie. Dźwięk jej głosu odbijał się echem wśród drzew, a przestrzeń wokół niej zaczynała się zmieniać.

 

Z ciemności wyłoniła się postać – wysoka, z twarzą wykrzywioną w grymasie, jakby złożoną z cieni. Był to Cień. Marta poczuła, jak serce jej zamarło. Cień nie miał ciała, był tylko obłokiem, mrokiem, który przesuwał się po ziemi. Zbliżył się do niej, a jego obecność wypełniła polanę niepokojem.

 

– Zawsze wracasz – powiedział głosem, który brzmiał jak szept wiatru. – Zawsze próbujecie mnie powstrzymać. Ale ja znam wasze tajemnice.

 

Marta nie mogła oddychać. Z trudem przełknęła ślinę i uniosła wzrok.

– Kim jesteś? – zapytała, choć jej głos był ledwo słyszalny.

 

– Jestem tym, co cię ściga. Tym, co zawsze powraca – odpowiedział Cień, jego oczy były ciemne, jakby pochłaniały wszystko, co je otaczało. – Twoja babcia była strażniczką, ale teraz ty musisz podjąć jej rolę.

 

Cień zbliżył się, a Marta poczuła, jak jego mrok wypełnia każdy zakamarek jej ciała. Zawładnął nią strach. Zrozumiała, że musi stawić mu czoła, inaczej miasteczko, las, a może i ona sama zostaną wchłonięte przez to, co czaiło się w cieniu.

 

Z trudem chwyciła amulet, który zabrała z domu. Jego powierzchnia była ciepła, jakby już dawno miała wypełnić swoją rolę. Nie czekając dłużej, wypowiedziała słowa, które znała tylko z opowieści babci. Słowa, które miały moc zamknięcia tego, co zbyt długo czekało na uwolnienie.

 

I wtedy światło rozbłysło, wypełniając las złotym blaskiem. Cień wydawał przeraźliwy, niemożliwy do zniesienia krzyk, a jego sylwetka zaczęła się rozmywać. W chwilę potem zniknął, jakby nigdy go tu nie było.

 

Marta stała w samym centrum kręgu, serce jej waliło, a w uszach wciąż brzmiał echem krzyk Cienia. Wiedziała, że nie pokonała go na zawsze. To była tylko jedna z walk, którą musiała stoczyć, by chronić to miejsce przed powrotem tego, co nie powinno nigdy wrócić.

 

---

 

Rozdział 3: Poświęcenie

 

Marta wróciła do domu wyczerpana, ledwo trzymając się na nogach. Wszystko wokół wydawało się zniekształcone, jakby czas sam w sobie zwolnił. Słońce chowało się za horyzontem, a niebo przybierało dziwny odcień purpury, jakby samo ziemskie niebo nie mogło zaakceptować tego, co się wydarzyło.

 

Do jej drzwi zapukała Olga. Miała spokojny, ale poważny wyraz twarzy. Nie wyglądała na zaskoczoną.

 

– Wiedziałam, że wrócisz. – Jej głos był cichy, ale pełen zrozumienia. – Wiedziałam, że to się stanie.

 

Marta otworzyła drzwi szerzej, zapraszając ją do środka. Słowa nie chciały się wydobyć z jej ust. Zamiast tego, usiadła na krześle, opierając głowę na dłoni.

 

Olga usiadła naprzeciwko. Jej twarz była poważna, a oczy nieco zmrużone, jakby myślała o czymś, o czym Marta nie miała pojęcia.

 

– Cień jest częścią tego miejsca – powiedziała Olga. – I częścią twojej rodziny. Twoja babcia... nie mogła zrobić wszystkiego sama. Ostatecznie musiałabyś podjąć jej rolę.

 

Marta nie odpowiedziała. Po prostu patrzyła na Olgę, próbując zrozumieć, co miała na myśli.

 

– Musisz poświęcić część siebie, Marta. Tylko w ten sposób możesz trzymać Cień na dystans. Wiesz o tym, prawda?

 

Marta poczuła, jak coś w jej wnętrzu zaczyna się kruszyć. W jej głowie wciąż brzmiał głos Cienia: „Zawsze wracacie”. Wiedziała, że to prawda. I że nie ma odwrotu.

 

Z zamkniętymi oczami, Marta wzięła głęboki oddech. Wzięła dziennik babci i ponownie przestudiowała rytuały. Wiedziała, że nie może wrócić do miasta. Że teraz, to ona była odpowiedzialna za to, co działo się w Starodębiu. Musiała stawić czoła tej odpowiedzialności, tej potędze, której nie rozumiała do końca.

 

---

 

Rozdział 4: Cień w mroku

 

Noc w Starodębiu była ciężka i duszna. Powietrze zdawało się gęste, a cisza wokół domu Marty była nienaturalna. Nawet psy, które zwykle szczekały na najdrobniejszy ruch, milczały. Marta siedziała przy kuchennym stole, wpatrując się w dziennik babci. Słowa spisane na pożółkłych stronach zdawały się falować, jakby coś w nich próbowało przemówić.

 

„Cień powraca, gdy strażniczka odchodzi. Tylko poświęcenie własnej esencji może na nowo zamknąć bramy między światami.”

 

Marta poczuła dreszcz przebiegający przez ciało. Wiedziała, że czas się kończy. Gdy spojrzała w okno, wydawało się, że las jest bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Gałęzie drzew poruszały się, choć nie było wiatru, a w ciemności błyskały zimne, blade światła.

 

---

 

Spotkanie w lesie

 

Następnego dnia Marta postanowiła odwiedzić Janka. Starzec był jedyną osobą, która zdawała się rozumieć, co się dzieje. Jego dom, ukryty na końcu miasteczka, otaczał ogród pełen chwastów i ziół. Kiedy zapukała do drzwi, usłyszała jego ciężkie kroki.

 

Janek otworzył drzwi, trzymając w ręku lampę naftową.

– Wiedziałem, że przyjdziesz – powiedział cicho, zapraszając ją gestem do środka.

 

W środku było ciemno i chłodno. Ściany ozdobione były starymi zdjęciami, a na stole leżały kartki z zapisanymi runami. Janek usiadł ciężko na krześle i spojrzał na Martę badawczym wzrokiem.

 

– Widziałem go. Cień – powiedział bez ogródek. – Pojawił się zeszłej nocy na skraju lasu. To znaczy, że czas ucieka.

 

Marta usiadła naprzeciwko niego, czując, jak serce bije jej szybciej.

– Co mam zrobić, panie Janku? Babcia pisała o poświęceniu, ale nie wiem, co to oznacza.

 

Janek westchnął i spojrzał na nią z mieszaniną współczucia i strachu.

– Poświęcenie oznacza oddanie części siebie, Marty. Części, której już nigdy nie odzyskasz. Twoja babcia oddała swoje wspomnienia, swoje życie poza Starodębiem. Ty... musisz znaleźć to, co dla ciebie najważniejsze, i pozwolić, by las to pochłonął.

 

Marta wstała gwałtownie, czując gniew i bezsilność.

– To absurdalne! – wykrzyknęła. – Czemu mam płacić za coś, co nie jest moją winą?

 

Janek spojrzał na nią spokojnie.

– Bo tylko ty możesz to zrobić. Jeśli tego nie zrobisz, Cień pochłonie nas wszystkich.

 

---

 

Polana strażnicza

 

Wieczorem Marta wróciła na polanę w lesie. Tym razem wiedziała, czego szukać. Przyniosła ze sobą dziennik babci, amulet i świecę, którą znalazła w starym kufrze. Kamienny krąg wyglądał jeszcze bardziej złowrogo w świetle księżyca.

 

Marta zapaliła świecę i uklękła w centrum kręgu. W jej głowie rozbrzmiewały słowa babci: „Cień żywi się strachem, ale to twoja determinacja go powstrzyma.” Wyciągnęła amulet i zaczęła wypowiadać słowa zapisane w dzienniku.

 

– Światło wzywam, by mrok rozproszyć. Esencję moją ofiaruję, by bramy zamknąć.

 

Ziemia pod nią zadrżała, a powietrze wokół stało się ciężkie. Wokół kamiennego kręgu zaczęły pojawiać się cienie, które zdawały się poruszać własnym życiem. Z ciemności wyłonił się Cień, wysoki i przytłaczający, jego postać była mglista, ale oczy jarzyły się jak dwa żarzące się węgle.

 

– Znów tu jesteś – powiedział głosem, który brzmiał jak szelest tysięcy liści. – Czy oddasz to, co twoje, strażniczko?

 

Marta spojrzała na niego z determinacją.

– Tak. Oddam. Ale nie pozwolę ci zabrać tego, co kocham.

 

Cień zbliżył się, a Marta poczuła, jak coś z niej odpływa – ciepło, które było jej wspomnieniami, marzeniami o przyszłości, uczuciem spokoju. Czuła, jak traci część siebie, ale wiedziała, że to jedyny sposób.

 

Kiedy rytuał dobiegł końca, Cień cofnął się, wydając przeraźliwy krzyk. Jego postać zaczęła się rozpływać, aż w końcu zniknął, a las zamilkł. Marta upadła na ziemię, wyczerpana i osłabiona.

 

---

 

Epilog: Strażniczka lasu

 

Marta wróciła do domu o świcie. Była zmęczona, ale w jej oczach można było dostrzec determinację. Starodębie wyglądało jak zawsze, ale Marta wiedziała, że nie wszystko wróciło do normy.

 

Gdy spojrzała na swoje odbicie w lustrze, zauważyła, że jej oczy zmieniły kolor – były teraz ciemniejsze, jakby las odcisnął na niej swoje piętno. Wiedziała, że Cień powróci, ale tym razem była gotowa. Była strażniczką – ostatnią linią obrony między Starodębiem a tym, co czaiło się w mroku.

 

Wiedziała, że jej życie nigdy nie będzie takie samo. Ale była gotowa na to poświęcenie. Dla lasu, dla miasteczka, dla babci. Dla siebie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • JarekS 3 tygodnie temu
    Fajne to jest. Nastrojowe. Koncepcja nowatorska (ok, ja to głownie Lem, Watts i tacy tam ale trochę Fantasy też czytałem). Nie ma żadnych księżniczek, wampirów i struktury średniowiecza (królowie, paziowie, intrygi, superbohaterowie itp.) mam lekkie uczulenie na takie klimaty. Czekam na dalsze. Zastanawiałem się nawet co ja bym musiał oddać, naprawdę fajnie to wyszło koncepcyjnie.
  • piliery 3 tygodnie temu
    Ładne opko choć tempo zdaje mi się zbyt szybkie, skrótowe. Świat magii wymaga nasycenia drobiazgami, wymaga wypełnienia nastrojem, tajemnicą. Tyle, że nie byłoby to już opowiadanie. :)
  • JarekS 2 tygodnie temu
    Może też racja co do tempa i nasycenia, ale wiesz, komercyjnie gorsze gnioty idą i to seriami w papierowych kniżkach (uczulenie mam zwłaszcza na jakieś wilki co się w ludzi przemieniają czy odwrotnie, są "Lasy augustowskei" Strobla i to starczy, co innego "Rączy wilk" Blackworda ale to inna akacja zupełnie i to jest klucz :). Nie dołujmy jednak tu autora, nie jest źle. Na mnie zresztą najbardziej działa realizm magiczny np Shepperd ("Strefa ognia szmaragd", "Wiator"), coś takiego, czyli nie tylko magia (bardzo delikatna) ale odpowiednio skonstruowana akcja, taka co ma szanse się zdarzyć realnie. Tu jest trochę z magią za ostro.
  • theodoros 2 tygodnie temu
    Dziękuję Panom za konstruktywne komentarze. Przydadzą mi się na przyszłość 👍

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania