Strażniczka Niebios - 1 - New York
Prolog
Pakowałam swoje walizki już od dobrych 2 godzin. Nie chciałam wyjeżdżać bez mych psiaps, ale że jestem ta odpowiedzialna, miałam być tam pierwsza i ogarnąć sprawy papierkowe naszego nowego domu. Tak jak tu, będziemy mieszkały razem w USA. Żadna z nas nie wyobraża sobie mieszkać osobno. Jesteśmy jak rodzina, bo nie mamy nikogo innego. Dlatego przez całe życie trzymamy się blisko siebie.
Pakowałam w tym czasie kosmetyki, gdy do łazienki weszła moja ''najważniejsza" przyjaciółka. Stanęła w progu, opierając się o framugę, złączając ręce pod biustem.
-Tylko obiecaj, że o nas nie zapomnisz i nie znajdziesz sobie innych znajomych lepszych ode mnie.
Jesteśmy wszystkie o siebie zazdrosne. Nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. Nawet każda z nas widziała się nago. Może to dla was dziwne, ale jesteśmy dla siebie całym światem.
-Spokojnie, jesteś tą jedyną. - zaśmiałyśmy się obie i mocno się uścisnęłyśmy.
-Nie wiem jak bez ciebie wytrzymam. - szepnęła mi do ucha, nadal trwając w uścisku.
-Ja też nie wiem.
Nagle do łazienki wbiegła reszta dziewczyn.
-Ej, a co z nami? - powiedziała jedna z nich.
Po chwili tuliłyśmy się wszystkie. Ale trzeba było wziąć się w garść i ruszać na lotnisko, bo mi samolot ucieknie ;).
Rozdział
-Stopy, moje biedne stopy!
Wracałam z lotniska ociężałym krokiem. Wlokłam za sobą dużą walizkę. Udało mi się dotrzeć tu: do Nowego Jorku, cała i zdrowa. Podróż była dosyć przyjemna, choć trochę nudna ze względu na brak moich przyjaciółek.
Szukałam ulicy na której mieściło się nasze mieszkanie. Nie znałam dobrze tego miasta, więc to był nie lada wyczyn, zwłaszcza iż moja mapa nie chciała współpracować. Patrze, szukam, a tam nic. Dziwne te nazwy. Jakby jakieś dziecko je wymyśliło. Stanęłam znerwicowana.
-Czy mogę Ci w czymś pomóc?
Usłyszałam męski głos za sobą. Odwróciłam się w jego stronę. Podniosłam głowę, bo był ode mnie wyższy o jakieś dobre 25 cm. Zatopiłam wzrok w jego czarnych oczach, które były jak najciemniejsza noc, w którą mogłabym się wpatrywać godzinami. Zmarszczył czoło. Zaraz, o czym to...
-Eeeeeeeee..., czy wiesz gdzie jest ulica white street? - pewnie zrobiłam się cała czerwona.
-Tak wiem, ale z tego miejsca to trochę długa droga.
-Wystarczy, że mniej więcej pokażesz mi jak tam trafić na mojej mapie.
-Daj mi ją.
Wziął do ręki mapę. Zaśmiał się pod nosem. O co mu chodzi?
-Wiesz, w ten sposób nigdy nie trafisz. - powiedział rozbawiony.
-A niby dlaczego?- czy on uważa, że mam niedojebanie mózgowe?
-Bo to mapa Tokio, a nie Nowego Jorku.
Jak się oblałam rumieńcem ze wstydu to można by było pomylić mnie z burakiem.
A ja się tak wkurzałam, że nic nie czaję, że geografia poszła w las, a ja po prostu kupiłam złą mapę! No świetnie, czyli, że jednak mam to niedojebanie.
-To co teraz? - zapytałam ciszej.
-Mogę Cię tam zawieść, wtedy będzie o wiele prościej.
-Znamy się dopiero parę minut i nie wiem czy to dobry pomysł.
No bo w końcu tyle się mówi o porywaczach i gwałcicielach. Niby wygląda na przyzwoitego, ale mogą to być tylko pozory...
-Oh, to świetny pomysł, szybki i skuteczny.
-A mogę znać Twoje imię?
-Jeśli ty piękna powiesz mi pierwsza. - posłał mi szczery uśmiech.
-Amelia.
-Oliver.
-To co, jedziemy?
-Chyba nie mam wyjścia.
Miałam już ruszyć, ale walizka mi umknęła.
-Ej, gdzie ona..
Spojrzałam na niego.
-Chyba nie pomyślałaś, że pozwoliłbym Ci to dźwigać.
Ruszył przed siebie, a ja krok w krok za nim.Nie wiedziałam czy mu ufać, ale kto inny mi pomoże? Mój wzrok skupił się teraz na nim, zamiast na drodze. Z tyłu też był niezły. Odznaczały się jego mięśnie, które były widoczne pod cienką koszulką. Ciekawe ile musiał ćwiczyć by osiągnąć takie rezultaty. Albo co ciekawsze czy ma dziewczynę. Jestem w jego typie?
-AAAŁ!!!
Walnęłam w słup, brawo ja.
- Nic Ci się nie stało? - podbiegł do mnie i zapytał z troską.
-Nie tylko trochę boli. - pomasowałam bolące miejsce na czole
-O czym myślałaś, że weszłaś w słupek? - o tobie, ale przecież ci tego nie powiem, bo nie chcę wyjść na jakąś idiotkę.
-Yyyyyyy... Będzie lepiej jak się nie dowiesz. - szybko odparłam.
-Okej.
Weszliśmy na parking, a ja tylko się zastanawiałam który to jego samochód. Było pełno aut po droższe i tańsze marki. Zatrzymał się naprzeciw dwóch samochodów, ponieważ zabrzęczał mu telefon. Sprawdzał coś, pewnie sms'a. No dobra, raczej to jeden z tych dwóch, ale który? Pierwszy taki ciemnoniebieski ze swoimi latami passat b5, a drugi cudeńko, piękne szare audi r8. Które jest jego?
Mimo wszystko wolałabym poczekać przy nim, aż nie zakończy czynności na swoim Samsungu Galaxy Note 8. Nie wcale, nie jestem zazdrosna o telefon.
W końcu się ruszył i odblokował szare audi. No kto by się spodziewał?
-Proszę wsiadać my lady.
-Dziękuje ♥.
Zapięłam pasy i mogliśmy ruszać.
Była 8:40, dlatego nie było zbyt dużo samochodów i swobodnie poruszaliśmy się po mieście.
Podziwiałam widoki tutejszego miejsca, jego różnorodność pod względem mieszkańców jak i zabudowań. Wszystko to było dla mnie nowe i miało stać się moim domem, dlatego lepiej żebym się z nim dobrze zapoznała.
-Jesteś tu nowa?
Wyrwał mnie z transu.
-Tak, przeprowadziłam się tu na stałe, a ty?
Nie będę mu dłużna, też chce coś wiedzieć. A poza tym, miło by było się widywać. Nie codziennie spotyka się takie ciacho.
-Mieszkam tu od urodzenia, dlatego może czasem się napotkamy na drodze? - odpowiedział z nutką nadziei.
-Może..
Dopiero teraz mi się przypomniało, że taki "przypadek" raczej się już nie powtórzy. W końcu mieszka tu prawie 9 milionów osób, dlatego wątpię, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczę. Zrobiło mi się smutno, ale szybko odgarnęłam te myśli by tego nie zauważył.
-Widzisz, tutaj masz swoją ulicę, zaraz w prawo. - pokazał palcem wskazującym, więc instynktownie obróciłam się w danym kierunku.
-Dziękuje ślicznie, dalej sobie poradzę.
Nie chciałam wyjść na jakiegoś pasożyta, chociaż nie chciałam sama szukać odpowiedniego numeru domu.
-Wolałbym cię podwieźć pod samo mieszkanie, będę miał pewność, że nie zabłądziłaś.
No jak sam zaproponował. :D
-Będę grzeczna i nie odmówię ♥, więc proszę numer 1014. -powiedziałam słodko.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
Nikt tak dotąd nie sprawił, że przestałam myśleć po jednym zdaniu.
-To tutaj.
Spojrzałam w szybę. Wszystko się zgadzało ze zdjęciami z ogłoszenia. Odwróciłam się z powrotem w jego stronę
-W takim razie do widzenia. - jak ja nie lubię się żegnać.
-Mam nadzieję, że zobaczymy się wkrótce my lady ♥.
Zachichotałam oczarowana jego osobą. Wysiadłam z auta i mu pomachałam na pożegnanie. Był jak anioł stróż, który bezpiecznie dowiózł mnie do celu.
Okej Amelia, obudź się ze sennych marzeń i zmierz się z rzeczywistością. Weszłam do środka. Oczywiście trzeba było zrobić remont i urządzić się we własnym stylu. Na szczęście mam sporo czasu na to, bo dziewczyny przyjeżdżają w grudniu, a mamy dopiero początek października.
Po wyszukaniu w telefonie najbliższego sklepu z meblami, postanowiłam się w końcu zebrać i wyruszyć. Droga zajęła mi dobre 20 minut, nie wliczając w to minimalne zabłądzenia w terenie.
Wybór był ogromny, aż sama nie wiedziałam co wybrać. Postanowiłam urządzić wszystko w jasnych, pastelowych barwach. Miałam teraz wybrać ważniejsze meble, które zostawiłam sobie na koniec. Po długich rozmyślaniach wybrałam już całe wyposażenie.
Przypomniałam sobie o zepsutym laptopie, dlatego czym prędzej pobiegłam do pobliskiego sklepu z AGD. Najgorsze było to, że w ogóle się na tym nie znam.
A gdybym wybrała jakiś szmelc i nie dostała zwrotu pieniędzy? Wtedy to bym nawet zastrzeliła gościa, no ale to i tak się nie ziści. Nie mam broni. Na razie...
Opanuj się kobieto i coś wybierz spośród kilkunastu laptopów, to nie trudne nie?
-Kupujesz czy nie? Nie mam czasu! - krzyknął mi nieznany męski głos koło ucha.
-Oj, przepraszam - wystraszona odsunęłam się i na kogoś wpadłam. O nie! Tylko nie kolejny dupek!
-Przepraszam, ja.. - czekałam aż ktoś znowu mnie opieprzy.
Odwróciłam głowę. Nie wierze!
-Witaj Amelio.
Jego usta tak pięknie wymówiły moje imię. Ale dlaczego wpadłam akurat na niego? Jakby nie było więcej ludzi w tym sklepie. No, ale moje serce i tak podświadomie cieszy się ze spotkania.
-Witaj Oliver. -odparłam nieśmiało.
-Co kupujesz? - zapytał zaciekawiony.
-Laptopa, ale się na tym nie znam, więc może ty byś mi pomógł? -proszę zgódź się, co ja zrobię sama?
-Okej, to będzie czysta przyjemność. To na czym ci zależy w twoim nowym laptopie?
-Emm, myślałam o dobrym procesorze i pamięci.. - palnęłam od tak, byle by coś powiedzieć, najważniejsze by działał i się nie ścinał.
-Mogę Ci polecić taki, który mój kolega używał. Jest naprawdę dobry.
-Okej, ufam Ci. - wiem, szybka jestem.
Podał mi jakiś.
-Mam nadzieję, że nie podziała z miesiąc, a potem trzeba będzie kupić nowy. - bo jak co, to jego oskarżę, nie pozostanie bez winy.
-Spokojnie dam sobie rękę uciąć, że podziała z dobre kilka lat. - uśmiechnął się.
Po zakupie wszystkich niezbędników udałam się w drogę powrotną by się urządzić w mieszkaniu. Wynajęłam grupę remontującą. Aż sama nie wierze ile na nich wydałam. Pomagałam trochę by było odrobinę szybciej. Uwinęli się do wieczora, a ja postanowiłam pójść na spacer do Central Parku. Pogoda dopisywała, a promienie zachodzącego słońca ocieplały mi skórę. Jak dobrze, że nawet w tak dużym mieście mogę znaleźć skrawek zieleni. Usiadłam na ławce rozmyślając o wszystkim i o niczym.
-Set, zaczekaj! - usłyszałam znajomy głos. -Stój! - zbliżało się do mnie.
O co chodzi? Odwróciłam się, a na ławce obok mnie przysiadł obcy pies. Wyglądem przypominał husky, choć był o wiele większy jak na tę rasę. Obserwował mnie, a ja jego. Czułam jakby to nie było nasze pierwsze spotkanie. Przynajmniej nie w tym życiu.. Nagle skoczył na mnie i zaczął oblizywać. Nie mogłam go odgonić. Dopiero po dłuższej chwili przestał, a swój łeb umieścił w zagłębieniu mojej szyi. Zaczęłam głaskać go po grzbiecie. W odpowiedzi merdał ogonem.
-Tu jesteś. Oh, cześć Amelia. - odwróciłam głowę w stronę Olivera. Który to już raz go widzę?
-Cześć. To twój pies? - usiadł obok mnie, na co lekko się speszyłam.
-Tak, ale jak będzie mnie wkurzał do go oddam.
Set jakby rozumiejąc co powiedział położył łeb na jego udzie "w geście przeprosin".
-To Set. - teraz to on go głaskał.
-Wiem, słyszałam jak go wołałeś.
-Eh. - zarumienił się. Jak słodko wygląda, taki zakłopotany.
-Na spacerze? - czy raczej mnie śledzisz? No bo to trochę dziwne, co nie?
-Nie, z nim to zawsze na biegach. - uśmiechnął się promiennie.
Wstał razem ze Set'em i rzucił mu patyk, tak daleko, że nawet ja sama nie wiem gdzie upadł.
-Masz rozmach. - powiedziałam z uznaniem.
-I nie tylko.
Usiadł obok mnie tak blisko, że stykaliśmy się ciałami. Oblałam się rumieńcem, kiedy położył swoją rękę na moich barkach na ławce. Nie mogłam się ruszyć z paraliżu. By tylko nie zrobić nic głupiego.
-Jesteś bardzo piękna, zwłaszcza o tej porze gdy promienie słońca okalają twoją twarz. - odwróciłam do niego głowę zaskoczona tym co powiedział.
-Dziękuje..
Teraz palcami zaczął bawić się moimi włosami. Patrzył na mnie jak na kolejny cud świata. Choć sama gapiłam się na niego jak na bóstwo. I znowu miałam te przeczucie, że jednak kiedyś go spotkałam.
-Masz kogoś? - spytał cicho. Nie obwija w bawełnę. Przeszedł do sedna.
-Nie mam, a ty? - odpowiedziałam jeszcze ciszej.
-Nie.
Jego kruczoczarne włosy tak pięknie grały z idealnymi rysami twarzy. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Mogłaby gdyby nie Set, który przyleciał z tym patykiem jak burza i przerwał nam jakże romantyczną scenę.
Nie byłam zadowolona z jego obecności, ale Oliver zdawał się nie przywiązywać uwagi do Set'a i nadal jego wzrok był skupiony na mnie.
-Będę już wracał.. - tylko tego brakowało -Ale muszę cię spytać.
-O co?
-Chciałbym Cię lepiej poznać, a w tym na pewno pomógłby mi twój numer telefonu, więc podasz mi go? - uśmiechnął się niewinnie. Wie gdzie mieszkam, a teraz numer telefonu, podejrzane...
-Okej, jeśli ty mi dasz swój.
Wymieniliśmy się numerami i pożegnaliśmy. Dlaczego życie nie dało mi z nim więcej czasu? Mimo wszystko szłam do domu pełna optymizmu. I już sobie wyobrażałam nasze wspólne spotkania. Było już ciemno, grubo po 22:00, dlatego lepiej było przyspieszyć kroku, tak dla bezpieczeństwa. Weszłam na uliczkę, na której był rząd latarni. Gdy zaczęłam przechodzić obok nich jedna za drugą gasły i zaczęły na nowo świecić gdy odeszłam.
Już zdarzały się takie sytuacje u mnie. Dla mnie to normalka. Dziwne jest tylko to, że zdarza się to coraz częściej.
Komentarze (4)
http://www.opowi.pl/art/jak-pisac-dialogi/
Tekst przeczytam, jak usuniesz odstępy, bo w takiej formie po prostu się nie da.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania