Baśń Barda Lethiusa

Z odmętów wody powoli wynurzała się czarna bestia o pięciu czerwonych i rogatych łbach, przerażających swoim wyglądem i ryczących każdy z osobna. Ich głosy jednak łączyły się w jedną pierwotną i straszliwą pieśń przenikającą aż do kości. Ujrzawszy potwora, bard Lethius cofnął się, odsuwając od krawędzi klifu i wzburzonych sto metrów niżej fal Morza Głębokiego. Nigdzie nie widział sztormów tak intensywnych i częstych jak na tym zamkniętym pośród Nieznanych Ziem akwenie. Potęga sługi Szóstego Boga wywarła na nim wrażenie większe, aniżeli cokolwiek innego na tym ogromnym świecie, który przecież prawie cały przemierzył w drodze do Strażnicy.

 

Kolejna czerwona błyskawica przeszyła ciemny nieboskłon, a echo gromu jak gdyby wtórowało bestii. Ogłuszony bard padł na kolana przed tym dowodem potęgi natury i zła czającego się głęboko pod jego stopami. Mimo że najniższy pysk bestii znajdował się na jego wysokości, ta nie widziała go, gdyż była na wpół ślepa, a on względem niej mały jak komar. Wyraźnie jednak czuła jego obecność. Aura dobroci bijąca z duszy barda drażniła demoniczne monstrum, którego dusza, gdyby tylko ją posiadało, byłaby smoliście czarna. Nagle jej ryk ustał, a wszystkie pięć łbów zwróciło się na zachód, jakby usłyszało stamtąd wołanie. Powietrze przestało wibrować, a mężczyzna otrząsnął się z przerażenia. Sięgnął za plecy po swoją lutnię, którą dostał pewnego dnia od najbliższego mu przyjaciela i z którą od wtedy się nie rozstawał. Delikatnie poruszył struny, a dźwięki instrumentu, ledwie słyszalne wśród kolejnych grzmotów i rozbijających się o szare skały fal, łączyły się w jedną melodię - prostą i łagodną, ale poruszającą nawet najbardziej skamieniałe serca. Układał ją przez całą swoją podróż, każdego wieczora spędzonego w słońcu i deszczu, na morzu i na lądzie. Była to melodia jego dotychczasowego życia.

 

Bestia powoli odwróciła swe głowy w stronę Lethiusa i zbliżyła je do niego. Bard czuł świdrujące spojrzenie pięciu par wielkich jak on sam jadeitowych oczu o wąskich pionowych źrenicach. Nie było już jednak w nim lęku. Melodia dodawała mu sił. Uniósł wzrok i odwzajemnił spojrzenie. A gdy spojrzał w oczy monstrum, ujrzał w nich oczy Szóstego Boga. Oczy, które dręczyły go w koszmarach sennych odkąd wyruszył w swą podróż. Teraz zrozumiał, że całe jego życie zmierzało do tego jednego momentu, który zaważy o losach tego świata i wojny, do której się szykował. Nie spuścił oczu. Włożył w swoje spojrzenie i grę na lutni całą swoją siłę. Wtedy dostrzegł w bestii coś, czego nigdy nie spodziewał się tam ujrzeć - cień lęku. Stwór cofnął się. Najpierw o jeden krok, potem o drugi, trzeci i kolejne, a każdemu towarzyszył wstrząs zrzucający z klifu odłamki skał. W końcu ponad fale wystawał jedynie środkowy łeb bestii. Wydała ostatni przeciągły ryk i cała zniknęła pod wodą. Niebo momentalnie zaczęło się rozjaśniać. Spomiędzy szybko rozstępujących się czarnych chmur przebijały się promienie słońca i padały na szarą skalistą wysepkę i kamienne ruiny świątyni Pradawnych Bogów wzniesionej u zarania dziejów na jej szczycie.

 

Bard Lethius przestał grać i powstał z klęczek. Był wyczerpany, przemoknięty i bliski utraty przytomności. Mimo tego ruszył chwiejnym krokiem w stronę ruin. Wiedział, co pozostało do zrobienia, choć nie znał źródła tej wiedzy. Wszedł pomiędzy kruszące się filary, które kiedyś podtrzymywały wspaniale ozdobiony freskami sufit wiele metrów wyżej, a po którym został jedynie walający się wszędzie gruz - jedyny dowód dawnej wielkości tego miejsca.. Na środku świątyni były kręte schody prowadzące pod ziemię. Mężczyzna zaczął nimi schodzić, przesuwając palcami po ścianach, na których Starymi Runami wyryte były tysiące imion, zajmując każdy wolny kawałek kamienia. Gdy dotarł na sam dół, stanął przed małymi drzwiami ze zbutwiałego drewna, założonymi żelazną sztabą.

 

Lethius wyjął z pochwy sztylet i przeciągnął nim po otwartej dłoni. Z rany natychmiast popłynęła ciemna, czerwona krew. Mężczyzna skrzywił się z bólu, ale zacisnął usta i przyłożył rękę do drzwi. Od jego dłoni zaczęły rozchodzić się po nich kręte linie, układając się w przeróżne symbole i kształty, których nigdy wcześniej nie widział. Kiedy całe drzwi były nimi pokryte, rozbłysły oślepiającym białym światłem. Bard zacisnął powieki i odwrócił wzrok, ale nie cofnął ręki do momentu, gdy poczuł pod palcami chłód metalu. Otworzył oczy i spojrzał na drzwi. Nie były już drewniane i na skraju zniszczenia. Teraz były wykonane z twardej stali i zabezpieczone wieloma łańcuchami. Pieczęć została odnowiona, a Brama Piekieł znów pełniła swoją funkcję, odgradzając świat od więzienia Szóstego Boga i jego sług. Lethius padł na zimną kamienną podłogę. Zanim stracił przytomność ujrzał, jak jego imię pojawia się na przedostatnim wolnym miejscu na ścianie. Od tego dnia do dnia swojej śmierci miał pełnić rolę jaką wyznaczyli mu Pradawni Bogowie. Miał być Strażnikiem.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Marian 27.04.2018
    Ta tematyka nie bardzo mi odpowiada, jednak przyznaję, że teskt jest ciekawy.
    Jest jednak sporo błedów:
    1. "Ujrzawszy powoli wynurzającą się z odmętów wody czarną bestię o pięciu czerwonych i rogatych łbach przerażających swoim wyglądem i ryczących, każdy z osobna, których głosy jednak łączyły się w jedną pieśń pierwotną i straszliwą, bard Lethius cofnął się, odsuwając od krawędzi klifu i wzburzonych sto metrów niżej fal Morza Głębokiego."

    To zdanie jest strasznie długie i aż nieczytelne. Należałoby je rozbić na kilka.

    2. "byłay smoliście czarna" i "chmur przebijały przebijały się promienie słońca" -> NIe sprawdziłeś tekstu przed edycją.

    3. "przesuwając palcami po imionach wyrytych Starymi Runami na ścianach, których liczba szła w tysiące." -> To zdanie brzmi tak, jakby ścian było tysiące, a nie imion.
    Pozdrawiam.
  • Karawan 27.04.2018
    Moim zdaniem niepotrzebna egzaltacja w pierwszej części. Zdania zdecydowanie za długie, też to mam, ale gdy czytam powtórnie udaje mi się tekst pociąć, a gdy trzeci raz to i wywalić zbędne wyrazy. Warto popróbować! Pięć na start i czekamy (mam nadzieję) z Marianem na CD. ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania