Strażnik Obozu
Zatrudniony jestem, jako ochroniarz Muzeum Obozu Koncentracyjnego w Oświęcimiu. Ostatnio moi koledzy zamknęli, media twierdzą, że przez przypadek, Żydów z Włoch. Teraz po nagonce dyrekcji musimy być bardzo czujni i wrażliwi na byłych więźniów tego obozu.
Przypadła mi nocna zmiana, zbliża się dziesiąta godzina obserwacji, czekam z niecierpliwością na zakończenie pracy. Oderwałem oczy od telewizora i spoglądam na monitory pokazujące obraz z kamer monitoringu. Zauważam jak do bramy głównej zbliża się człowiek ubrany w obozowy pasiak. Wyostrzam obraz kamery i widzę staruszka, ubranego jedynie w cienki uniform obozowy. Jest zima, nie ma śniegu, lecz na termometrze są tylko dwie kreski powyżej zera. Budzi się we mnie współczucie, łapie swój koc i biegnę do bramy. Jestem przekonany, że człowiek przed śmiercią chce spędzić swoje ostatnie chwile w miejscu kaźni współwięźniów. Dobiegam, nakładam koc na staruszka i pytam.
- Co pan tu robi, jest zimno, zamarznie pan.
Wiekowy pan spogląda na mnie i mówi.
- Nie spóźniłem się na apel.
- Przepraszam, o czym pan mówi - zapytałem się przybyłego.
- Pytam się czy nie spóźniłem się na apel, pamiętam zmieniali godziny dwa razy, w zależności od pory roku.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć, człowiek oszalał. Może robili na nim eksperymenty medyczne i teraz po latach jestem światkiem ich skutków. Grzecznie pytam.
- Po co panu apel.
- Zawsze na apelu zgłaszało się, że jest się chorym i potrzebę wizyty u lekarza. Esesman oceniał stan więźnia i wyznaczał godzinę wizyty w lazarecie. – odpowiedział były więzień.
Teraz ja byłem zaciekawiony i pytam.
- Do lekarza szło się tego samego dnia!.
- Tak tego samego dnia i lekarz bardzo się starał żeby choremu pomóc, często brakowało leków. Przyszedłem na apel, lekarstwa mi się skończyły, potrzebuję wypisać receptę. Zarejestrowano mnie do lekarza w ośrodku zdrowia za tydzień. – powiedział pan ubrany w pasiak.
Od wyzwolenia obozu minęło siedemdziesiąt lat, a Narodowy Fundusz Zdrowia i współpracujące z nim przychodnie lekarskie nie osiągnęły podobnego rezultatu ?!?!.
Podałem terminy wizyt u specjalistów refundowane przez NFZ, jako obozowe i powiedziałem.
- Tutaj też zmieniono zasady leczenia, mój ojciec czekać będzie na wizytę u ortopedy jeszcze dwa lata.
- Trudno może dożyje do tej wizyty w przychodni, do widzenia – powiedział były więzień obozu koncentracyjnego i poszedł opatulony w mój koc.
Przykro mi się zrobiło, że trzeba szukać pomocy w miejscach kaźni, bo teraz elita polityczna zrobiła Polakom super kaźnie. Oprawcy zamienili mundury na garnitury, zmienili koszary na sejmowe sale. Wymienili karabiny na laptopy i systemy informatyczne. Druty zastąpili lękiem przed utratą pracy. Zabijali udając, że dbają o zdrowie, teraz nawet nie udają.
Sięgnąłem po telefon, wybrałem numer.
- Całodobowa poczta kwiatowa słucham – powiedziała pani.
- Dzień dobry, chciałem zamówić wieniec – powiedziałem.
- Ma być z szarfą i napis „Ostatnie Pożegnanie”, co mam jeszcze dopisać – spytała się pani z kwiaciarni.
- RZECZPOSPOLITA – duże litery zaznaczyłem.
- Czy to właściwy czas – spytała pani.
- Lepiej późno niż wcale, proszę dostarczyć go za dwie godziny pod bramę Obozu Koncentracyjnego w Oświęcim. Tam jest napis, który był pierwszym w historii kłamliwym. Za pośrednictwem jego w języku niemieckim obiecali „ praca czyni wolnym”. Dziś każdego dnia elity polityczne obiecują, deklarują, zapewniają tak samo kłamliwie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania