Strumyk
Dawno, dawno temu, wysoko w górach, pośród szarych skał i zielonego mchu, narodził się mały Strumyk. Był czysty, dźwięczny i figlarny. Biegł między kamieniami, śpiewał piosenkę porannemu słońcu i odbijał w sobie błękit nieba.
Pewnego dnia wielka burza spadła na góry i porwała go daleko od domu, najpierw do ciemnego lasu, a potem na bezkresne pola. Tam, pośród obcych traw, Strumyk zgubił drogę do domu.
„Gdzie są moje góry?” — szeptał, sunąc między źdźbłami trawy. Błękit nieba, który kiedyś odbijał się w jego falach, pieśń wiatru i świeże górskie powietrze, które wypełniało go radością, wciąż żyły w jego pamięci jak ciepłe wspomnienie.
Jego serce wołało tam, gdzie po raz pierwszy narodziła się jego pieśń — tam, gdzie słońce dotykało kamieni, a śnieg topniał, dając mu życie. W ciszy nocy, gdy wszystko dookoła zasypiało, Strumyk śnił o wysokich górach, trawach kołysanych wiatrem i bezkresnym niebie, które uśmiechało się do niego z góry. A z pierwszym porannym promieniem znów biegł i biegł dalej — przeciskał się między drzewami, przemierzał pola, słuchał szelestu trzcin i pytał każdy kamień, każdą kroplę rosy:
— Czy znasz drogę do domu?..
Lecz każdy, do kogo się zwracał, miał swój własny dom i swoją prawdę. Ptak, który przelatywał nad nim, śpiewał:
— Mój dom jest w niebie, pośród wiatrów i chmur. Tu jestem wolny i szczęśliwy. Może i twój dom jest tutaj — tam, gdzie przestrzeń i światło?
Mysz, która wyglądała z norki, szepnęła:
— A ja jestem szczęśliwa pod korzeniami starego dębu. Tu jest ciepło i bezpiecznie. Może twój dom jest przy lesie, wśród cienia i ciszy?
A polny kwiat poruszył płatkami i powiedział:
— Mój dom jest pośród traw i słońca. Tu pachnie żytem i wolnością. Może twój dom jest tutaj, przy polu, na wietrze?
Strumyk uważnie słuchał wszystkich, ale jego serce wciąż pozostawało niespokojne. Choć świat wokół był piękny i hojny, a niebo każdego dnia malowało nowe wschody słońca, wiedział, że gdzieś daleko jest miejsce, w którym wszystko się zaczęło. Tam, w górach, po raz pierwszy zobaczył, jak słońce odbija się w jego falach — jakby samo światło chciało dotknąć jego duszy. Tam poczuł podmuch wiatru, który spływał z szczytów, i siłę gór, które dawały mu kierunek i odwagę. Biegł bez wytchnienia. Biegł przez łąki i lasy, przez kamienie i piasek, szukając tego znajomego blasku światła. Na swojej drodze spotykał inne strumyki — małe, dźwięczne, figlarne. Łączyły się z nim, a razem stawały się szersze, silniejsze, głębsze. Każde nowe spotkanie dodawało mu siły i wiary, że kiedyś odnajdzie drogę do domu.
Ponownie połączony z wielką Rzeką, Strumyk poczuł, jak jego serce napełnia się radością i spokojem. Teraz nie był już samotny — woda szumiała wokół, fale śpiewały, a wraz z nimi śpiewała jego własna pieśń.
— Powiedz, Reko — zapytał cicho — czy nie spotkałaś na swojej drodze mojego domu? Miejsca, w którym się urodziłem — pośród gór i kamieni, pod tchnieniem porannego wiatru?
Rzeka szemrała, śmiejąc się:
— Widziałam wiele cudów! — powiedziała. — Kwiatowe łąki, które rozciągają się aż po horyzont, i dziwnych ludzi, którzy śpiewają i budują mosty, by przejść przeze mnie. Widziałam świat tak szeroki, że nawet nie wiem, gdzie jest jego koniec. Strumyk słuchał jej zauroczony, kiedy nagle pośród tej bezkresnej przestrzeni usłyszał znajomy dźwięk — głęboki, spokojny, silny.
— Mój mały Strumyku… — rozległ się głos. — Rozpoznaję twoją pieśń.
Zadrżał. To była Góra — majestatyczna, jak cisza po burzy. Stała wysoko nad brzegiem, otulona chmurami, ale jej głos brzmiał prosto w jego sercu.
— Wróciłeś, mój synu — powiedziała Góra. —
Twoja droga była długa, ale każdy kamień, każdy kwiat, każdy strumyk, którego spotkałeś, prowadził cię właśnie tutaj. I wtedy Strumyk zrozumiał: droga do domu to nie tylko powrót tam, skąd wyszedłeś. To jest wielkie koło życia, które łączy początek z końcem, aby woda mogła znów wznieść się do nieba, stać się deszczem i powrócić do gór — narodziwszy się na nowo jako mały strumyk.
Komentarze (8)
Przypomniało mi się coś...
Jak miałam 5 lat to mama zabrała mnie autobusem z dwoma przesiadkami, pierwszy raz w góry na borówki.Kiedy wjeżdżaliśmy na granicę Górek Małych z Wielkimi ...a zaraz potem Brenna Spalona i Pinkas,to jak zobaczyłam kościół na Pinkasie z okna autobusu ( choć ewangelicki) na tle tych gór to powiedziałam do mamy ,,ja tu kiedyś będę mieszkać"" no i mieszkam już 27 lat .:-)))) choć o tych słowach zapomniałam na prawie 20 lat .....
Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu :-)..tak mi się skojarzyło...
Pozdrawiam
https://www.opowi.pl/mnich-a92466/
A właśnie robimy teraz Bitwę na Prozę, czyli konkurs literacki. Wystarczy napisać coś na temat. Zajrzyj fo wątku, jeśli byłbyś zainteresowany.
https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-1-2-0-czyli-w1873/#reply
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania