Suków Borków Daleszyce [Trójmiasto]

Był sobie raz pewien młody człowiek, który mieszkał w Kielcach i marzył o podróżach po świecie. Pewnego dnia postanowił zrealizować swoje marzenie i wybrał się na wycieczkę do trójmiasta. Nie tego nad Bałtykiem, lecz tego w gminie Daleszyce, czyli Suków Borków Daleszyce. Wziął ze sobą namiot, plecak i mapę i ruszył w drogę.

 

Po kilku godzinach jazdy autobusem dotarł do Daleszyc, gdzie zapytał kierowcę, jak dostać się do trójmiasta. Ten spojrzał na niego z politowaniem i powiedział:

 

- Synku, nie wiem, co cię tam ciągnie, ale lepiej sobie odpuść. To nie jest miejsce dla ciebie. Tam nie ma nic ciekawego do zobaczenia ani do robienia. To tylko trzy wsie pełne starych ludzi i zwierząt. Nie znajdziesz tam nawet sklepu ani kawiarni. A ludzie są nieprzyjaźni i podejrzliwi wobec obcych.

 

- Ale ja chcę tam pojechać - upierał się młody człowiek. - To jest moje marzenie. Chcę zobaczyć trójmiasto.

 

- No cóż, twoja sprawa - wzruszył ramionami kierowca. - Ale nie mów, że cię nie ostrzegałem. Żeby się tam dostać, musisz wysiąść na przystanku Suków i iść pieszo przez las około dwóch kilometrów. Potem dojdziesz do Borków i stamtąd jeszcze kilometr do Daleszyc. Ale uważaj na drodze, bo może cię spotkać coś złego.

 

Młody człowiek podziękował kierowcy i wysiadł z autobusu na przystanku Suków. Było już późne popołudnie i słońce zachodziło za horyzontem. Młody człowiek spojrzał na mapę i ruszył w kierunku lasu. Nie bał się ciemności ani samotności. Był pełen entuzjazmu i ciekawości.

 

Wkrótce dotarł do lasu i wszedł w jego głąb. Ścieżka była wąska i kręta, a drzewa gęste i wysokie. Mimo to młody człowiek szedł szybko i pewnie, śpiewając sobie pod nosem piosenki o podróżach. Nie zauważył, że za nim podążały dwa duże wilki, które wyczuły jego zapach i zainteresowały się nim jako potencjalnym posiłkiem.

 

Wilki zbliżały się coraz bardziej do młodego człowieka, który nieświadomie szedł prosto w pułapkę. Gdy były już bardzo blisko, jeden z nich wydał donośny ryk, który wypełnił cały las. Młody człowiek przestraszył się i odwrócił się, widząc dwie pary żółtych oczu świecących w ciemności. Zrozumiał, że wpadł w tarapaty i zaczął uciekać z powrotem do drogi.

 

Wilki ruszyły za nim w pościg, mając nadzieję na łatwy obiad.

 

Mimo strachu młody człowiek biegł jak najszybciej, mając nadzieję, że zdąży dojść do drogi, zanim wilki go dopadną. Jednak zwierzęta były szybsze i zręczniejsze. Wkrótce otoczyły go z każdej strony i zaczęły się zbliżać, warcząc i szczerząc kły.

 

Młody człowiek nie miał już żadnej szansy na ucieczkę. Zrozpaczony, krzyknął o pomoc, licząc na to, że ktoś go usłyszy i przyjdzie mu na ratunek. Ale w lesie panowała cisza, przerywana tylko przez odgłosy wilków.

 

Nagle, znikąd pojawił się strzał. Z hukiem przeleciała nad głową młodego człowieka strzała, która trafiła jednego z wilków prosto w serce. Zwierzę padło martwe na ziemię, a pozostałe wystraszone uciekły do lasu.

 

Młody człowiek odetchnął z ulgą i podniósł wzrok, szukając źródła strzału. Na skraju lasu zobaczył postać mężczyzny ubranego w skórzany płaszcz i kapelusz. Trzymał on w ręku łuk i kołczan ze strzałami. Miał długie siwe włosy i brodę oraz twarde rysy twarzy. Wyglądał jak myśliwy lub leśnik.

 

Mężczyzna podszedł do młodego człowieka i pomógł mu się podnieść.

 

- Jesteś w porządku? - zapytał głębokim głosem.

 

- Tak, dziękuję - odpowiedział młody człowiek. - Uratowałeś mi życie.

 

- Nie ma za co - rzekł mężczyzna. - To było moje obowiązkiem. Jestem strażnikiem tego lasu i pilnuję, żeby wilki nie atakowały ludzi ani zwierząt domowych.

 

- Strażnikiem? - zdziwił się młody człowiek. - Nie wiedziałem, że tu jest taka służba.

 

- Nie jesteśmy oficjalną służbą - wyjaśnił mężczyzna. - Jesteśmy grupą ochotników, którzy dbają o bezpieczeństwo i porządek w trójmieście.

 

- W trójmieście? - powtórzył młody człowiek.

 

- Tak, w Suków Borków Daleszyce - odpowiedział mężczyzna. - Skąd ty jesteś, że nie znasz naszego trójmiasta?

 

- Jestem z Kielc - przyznał młody człowiek. - Przyjechałem tu na wycieczkę, bo chciałem zobaczyć trójmiasto.

 

- Aha, to ty jesteś tym turystą, o którym słyszałem - stwierdził mężczyzna. - Wiesz, że jesteś pierwszym od lat?

 

- Naprawdę? - zdumiał się młody człowiek.

 

- Tak - potwierdził mężczyzna. - Nie wielu ludzi interesuje się naszym trójmiastem. Uważają je za nudne i zapomniane. A szkoda, bo to piękne i ciekawe miejsce.

 

- Naprawdę? - powtórzył młody człowiek, zaciekawiony.

 

- Tak - zapewnił mężczyzna. - Chodź, pokażę ci. Zaprowadzę cię do Borków, tam znajdziesz nocleg i coś do jedzenia. A jutro oprowadzę cię po Daleszycach i Sukowie. Zobaczysz, że nasze trójmiasto ma wiele do zaoferowania.

 

- Dziękuję bardzo - podziękował młody człowiek. - To bardzo miło z twojej strony.

 

- Nie ma za co - uśmiechnął się mężczyzna. - Cieszę się, że mogę ci pomóc. Nazywam się Janusz Korwin-Mikke i jestem burmistrzem trójmiasta.

 

Młody człowiek nie mógł uwierzyć własnym uszom. Czy to możliwe, że ten sam człowiek, którego tak krytykował w swoim tekście, uratował mu życie i zaprosił go do swojego domu? Czy to był jakiś żart losu czy przeznaczenie? Nie wiedział, co myśleć, ale postanowił dać szansę temu niezwykłemu spotkaniu. Może to był początek nowej przyjaźni i nowej perspektywy na świat.

 

Koniec.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • nerwinka pół roku temu
    opowiadanie dobrze napisane, tylko nazwisko strażnika zgrzyta
    pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania