Świadomość

Stojąc obok jej myśli czułam się bardzo nieswojo. Znałam całą historię, jednak jej słowa nadal mnie przerażały. Kolczaste i naostrzone litery prześlizgiwały się kila milimetrów od mojej skóry, nie zostawiając żadnego fizycznego zadrapania. Mimo tego, każde zdanie przez nią wypowiedziane wrywało mi się głęboko w pamięć, pogłębiając poprzednie rany. Znałam jej historie już wcześniej, jednak teraz gdy w moim mózgu błyskały obrazy szczęśliwej kobiety, nie wiedzącej nic o przeszłości swojego partnera, czułam się obco, zagubiona w nieswoich wspomnieniach i przeżyciach, błądziłam szukając wyjścia z sytuacji, która nie była nawet moim problemem. Poruszałam się po miejscach których nawet nie znałam, sterując jej ciałem z zakamarków moje własnego umysłu. To Ja huśtałam się na tamtej huśtawce, to Ja byłam jego dziewczyną i to ja nie byłam w stanie obrać strony. Winny czy nie winny? Czułam jak jej myśli wpełzają mi lub jej, do głowy. Ona wątpiła, ja również zaczęłam. Nie chcąc poddać się temu uczuciu zwątpienia odpychałam natarczywe wątpliwości ja najdalej od siebie. Był winny, nie ważne jak bardzo go kochała, jak bardzo ja go kochałam, jak bardzo go kochałyśmy, znaleźli u niego jej ciało. Tym razem wątpliwości powróciły ze zdwojoną siła, wraz z miłymi wspomnieniami razem z nim utworzonymi, próbując podstępem przejąć moją podświadomość. Przecież było im tak dobrze razem, nam było dobrze. Jak możemy go oskarżać o coś takiego? Szafa - przypomniała sobie. Trzymał ja w szafie, razem z innymi rzeczami. Jak mógł nie zauważyć ciała gnijącego kilka metrów od niego? Musiał być winny, nie było innej opcji. Nieważne jak bardzo go kochałaś, jest winny. Zabił ją z zimną krwią, ty możesz być następna. Nie przeraża cię to? Naprawdę, zamierzasz zignorować ten fakt i nadal z nim być? Teraz to ja przekonywałam ją. Powoli zaczynałyśmy wątpić - on jest mordercą, nie ma na to innego wytłumaczenia. Czułam jak nasz umysł opuszczają jakiekolwiek przyjemne wspomnienia z nim związane. Teraz została po nich tylko zagubiona czaszka i doniczki ogrodowe, przeklęte donice. Złość i żal nawarstwiały się, i czułam jak powoli zatapiam się w negatywnych emocjach, ale nie obchodziło mnie to za bardzo. Pozbyłyśmy się wątpliwości, był winny! Żadnych wątpliwości. Wszystko jasne, tak samo jak obrazy dalej niesfornie poruszające się w mojej głowie. Teraz słowa latające w przestrzeni zaczęły wirować, a znaczenia zdań diametralnie się zmieniły. - Winny! Oszust! Jak mógł zrobić coś tak potwornego tej biednej dziewczynie? Morderca! - napawałam się Uczuciem wrzynanych się głęboko w moje ciało nienawiści, smutku i żalu. Topiłam się w nich, nie mogąc złapać oddechu. Ona go nienawidzi, ja go nienawidzę, my go nienawidzimy. Denerwująca, aż do bólu naiwność zmieniła się w krwawą masakrę uczuć, w kolorze smoły, topiąc mnie, nie ją. Moja świadomość powoli zanikała, wyrywające się coraz to nowe wyzwiska i wulgaryzmy były kojące. Tylko połowa nas umierała, druga pozostała świadoma, beż żadnych pałętających się po jej głowie wątpliwości. Czysta, od naiwności argumentowanej miłością. Ten mężczyzna już dla niej nie istniał, i choć pozbycie się go z jej wspomnień zadało jej wiele bólu, oszczędziło jej to lat dywagowania i rozmyślania nad ciałem zamkniętym w jego szafie, jej czaszką, oraz mordercą, którego nigdy by o taką zbrodnię nie podejrzewała. Nienawiść była łatwiejsza do zniesienia, niż wątpliwa miłość, nawet nie wiadomo czy odwzajemniona. Byłam z siebie dumna. Uwolniłam ją, uwolniłam nas. Już nigdy więcej nie będzie cierpiała bardziej niż teraz. Czasem skucie swojego serca lodem, na własne życzenie, jest lepszym rozwiązaniem niż cokolwiek innego.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania