Decydujące przedstawienie

Jest ciasno, ciemno, wszyscy mnie popychają, a ciocie ciągle coś do nas mówią. W przedszkolu robiliśmy próby w sali, świeciło słońce albo lampy i zawsze było trochę śmiesznie. Ale teraz to nie jest próba, teraz to Prawdziwe Przedstawienie na Prawdziwej Scenie. Na razie czekamy w miejscu, które się nazywa zakulisy, ale zaraz wszystko się zacznie.

 

Ela widzi, że niepotrzebnie się tak wystroiła, inni rodzice są w jeansach, bluzkach, tylko ona w wieczorowej sukience. Trudno, Kubie się podoba. Poza tym to jej córka jest gwiazdą tego przedstawienia. Wychowawczyni ciągle się zachwyca, jaka bystra dziewczynka, wierszyki deklamuje z taką naturalnością, urodzona aktorka.

 

Kuba zdziwił się, kiedy go poprosiła, żeby z nimi poszedł. Nawet nie jest blisko z małą, Ela zwykle zostawia ją ze swoją matką. Ale powiedział sobie, czemu nie. Ona poszła z nim na mecz w zeszłym tygodniu, on też może coś dla niej zrobić. U innych dzieciaków zjawili się oboje rodzice, pewnie chciała, żeby jej córka nie była gorsza. Zero problemu.

 

Moja spódniczka jest taka jak dla księżniczki, trochę mnie ciśnie w brzuszek i jest sztywna. Naciskam ją w dół, a ona i tak się podnosi. Mama aż zaklaskała, kiedy ją założyłam pierwszy raz. Jaka śliczna dziewczynka, zawołała. Lubię, kiedy mama jest taka szczęśliwa. Lubię, kiedy chce, żebym była obok, tańczyła, śpiewała i mówiła wierszyk o Mikołaju.

 

Kiedy wchodzili we troje do osiedlowego domu kultury, Eli przyszło do głowy, że tak by to mogło wyglądać. Ona, Kuba i Helenka. Wie, że to wcześnie, ale nie może się powstrzymać i marzy: wakacje we troje, codzienność we troje, wspólne śniadania i kolacje. Koniec tej grozy, która dręczy ją wieczorami, gdy mała śpi, a ona leży sama w łóżku i wydaje się jej, że za chwilę zdarzy się coś strasznego, do mieszkania wtargnie napastnik z nożem, od zwarcia zapali się dom, z nieba spadnie samolot, a ona nie będzie umiała obronić siebie i dziecka.

 

Do tej pory nigdy nie miał dzieciatej dziewczyny, ale nie narzeka. To coś macierzyńskiego w niej nawet mu się podoba, jakby była bliżej ziemi, bardziej związana ze wszystkim. Nie traktuje rzeczywistości tak nonszalancko jak on. Siedzi teraz obok w tej sukience, zaróżowiona z przejęcia, lekko spocona. Już sobie wyobraża, jak ją przeleci, kiedy mała pójdzie spać. Rozepnie zamek na plecach, włoży rękę pod materiał, przesunie w stronę brzucha, ugryzie w szyję, tam gdzie zaczyna się linia włosów. Poczuje, jak jej ciało odpowiada.

 

Wiem, że mama czeka na tej wielkiej sali, a dookoła niej siedzą inni rodzice. Bardzo dużo innych rodziców. Zamykam oczy i wyobrażam sobie, że to morze tak szumi, a nie rozmowy. Szkoda, że nie jesteśmy w domu, tylko my dwie. Trochę mi zjeżdżają rajtuzy, próbuję je podciągnąć, ale ciocia woła: co robisz, Helenka, już wychodzimy!

 

Mogłoby być tak: Kuba widzi, jaka zdolna i urocza jest Helenka. Każdy by chciał taką córeczkę. Na przedstawieniu trzydziestka dzieci i tylko jej córeczka ma taki długi tekst, tylko ona jedyna nie mówi go tonem robota.

 

Wszyscy się pchają i zaraz się przewrócę, ale nie, bo ciocia łapie nas za ramiona i ustawia. Rządkiem wychodzimy na scenę i śpiewamy piosenkę o zimie i śniegu. Jest mama! Siedzi w pierwszym rzędzie, uśmiecha się. Dziwne, bo w przedszkolu moja buzia otwierała się mocno, ale teraz nie chce i mój głos jest tak cichutki, że sama go nie słyszę. Przy uchu mam tylko tego grubego Krzyśka. „Dzyń dzyń dzyń”, dlaczego on się tak wydziera, głupi Krzysiek! Czuję, jak kropelka śliny spada mi na szyję.

 

Ela zerka na Kubę, dyskretnie wskazuje mu Helenkę. Kuba kiwa głową z uśmiechem. Helenka w tiulowej spódniczce baletnicy i białym body wygląda jak najsłodsze dziecko na świecie. A jaka przejęta! Pokaż im, maleńka, myśli.

 

Dzieciaki fałszują niemożebnie. Wykonują jakieś absurdalne figury. Niech to cholera, kto układał tę choreografię?! Zerka na Elę, chce wymienić porozumiewawczy uśmiech, ale ona wgapia się w scenę jakby była w Teatrze Narodowym.

 

Chcę wrócić do zakulis, chcę poprawić rajstopy. Zapomniałam, w którą stronę się kręcić, jak ruszać rękami i nogami. Razi mnie światło. Amelka i Hania podskakują, więc robię to samo. Rączki do góry, kręcimy żarówki, to pamiętam. Głos nadal mam cichutki, a przecież zaraz będą wierszyki.

 

Coś jest nie tak. Hela zapomniała kroków? Czy Kuba to zauważył? Chyba nie, w przeciwieństwie do niej patrzy też na inne dzieci. Może to lepiej.

 

Koniec tańczenia, stoimy w rzędzie, ręce wzdłuż tułowia, nie podskakiwać. Ja jestem na środku i mam najdłuższy kawałek wierszyka. Zaczyna Jonasz „Jedzie święty Mikołaj, białą brodą świeci”, potem Misia: „worek z prezentami ma dla grzecznych dzieci”. Każdy kolejny kawałek wierszyka jest coraz bliżej mnie. Chcę poprawić rajtuzy, ściskam dłońmi spódniczkę. Koło mnie stoi Hania, teraz ona mówi. Po niej będę ja. Światło jest teraz na moich oczach. Staram się zobaczyć mamę, ale widzę tylko jej cień.

 

Dlaczego ona jest taka przestraszona? Twoja kolej, chce zawołać Ela, skup się. Proszę, proszę, myśli, patrząc, jak jej córka stoi na scenie i milczy. Proszę. Nie zawiedź mnie.

 

Nie mogę tu dłużej być. Chcę, żeby mama mnie zabrała. Ciocia szepcze: Helenka, teraz ty. Otwieram buzę, ale głos z niej nie wychodzi. Został w gardle i siedzi tam razem z płakaniem. Jak z gardła wyjdzie glos, płakanie też wyjdzie, więc zamykam buzię. Ciocia mi podpowiada: „wspaniałym zaprzęgiem…” i mówię wierszyk, ale tylko w głowie.

 

Niech to szlag! Małą Elki ewidentnie zjadł stres. Stoi jak sparaliżowana i wytrzeszcza oczy, a ta cała wychowawczyni jeszcze próbuje ją zachęcać do działania, co za idiotka. Weź to dziecko i wyprowadź stamtąd, kobieto.

 

Nie widzę wyraźnie, ale wiem, że mama patrzy na mnie z pierwszego rzędu, patrzy Kuba, patrzą wszyscy rodzice ze wszystkich rzędów. Patrzą ciocie i dzieci. Nic nie mogę zrobić, moje ciało mnie nie słucha. Chcę uciec, ale stoję i się nie ruszam i słyszę, jak ciocia mówi mój kawałek wierszyka.

 

Ma ochotę zniknąć. Dlaczego ta dziewczyna nie może być jak Hanka czy nawet ten nieudaczny Krzyś? Oni powiedzieli swoje teksty bez problemu, dlaczego Hela nie mogła? Kuba wyciąga do niej dłoń, ona ją odtrąca.

 

Twarz Eli kurczy się jak zeszłoroczne jabłko. Kuba nie zna tej osoby, postarzałej, brzydkiej. Nagle ma jasność: nie wrócą dziś razem, a jutro do niej nie zadzwoni.

 

Niech spierdala, myśli Ela. Niech wszyscy spierdalają, te mateczki w jeansach, te durne dzieci klepiące durne wierszyki, a najbardziej te wychowawczynie, które nie zauważyły, że jej córka nie nadaje się do wystąpień, nie nadaje się do niczego! Niech spierdalają!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Marian 2 tygodnie temu
    "pewnie chciała, żeby jej córka była gorsza" -> "pewnie nie chciała, żeby jej córka była gorsza"
    Bardzo realistyczne.
    Jest jednak jeden błąd w zapisie: Tu występują trzy osoby i ich role powinny być jakoś porozdzielane - choćby przez opuszczenie jednego wiersza.
  • jesień2018 2 tygodnie temu
    Dziękuję bardzo, poprawiłam, chyba faktycznie jest czytelniej:)
  • rozwiazanie 2 tygodnie temu
    Podoba mi się tekst z wyjątkiem ostatniego akapitu, bez którego można wyciągnąć te same wnioski. Zakończenie to efekt na czytelnika, który spokojnie analizując siedzi na widowni i nagle dostaje dobrze wymierzonego kopa. :)) 5. Pozdrawiam.
  • jesień2018 2 tygodnie temu
    Dzięki za "podoba" i za "dobrze wymierzonego kopa" :)) Co do ostatniego akapitu, to do zastanowienia, bo jednak nie mogę (tak czuję) skończyć przedostatnim, moim zdaniem opowiadanie powinno się skończyć matką. Ale może racja, że za bardzo to docisnęłam i może matka ale nie tak dosadnie byłaby lepsza. Rozważę:) Dzięki jeszcze raz!
  • rozwiazanie 2 tygodnie temu
    jesień2018, nie zmieniaj tekstu.🔥 Ela ma prawo do wściekłości, która może być pierwszym krokiem do odważnego i racjonalnego działania. Czytelnik może sobie pomarzyć o idealnym świecie, w którym nie ma agresji a wyłącznie wzajemne zrozumienie. Droga do ideału jest wyboista.🥳
  • jesień2018 2 tygodnie temu
    rozwiazanie mhmm moim zdaniem tam jest nie tyle nadzieja na pierwszy krok ku czemuś dobremu, ile przedsmak rozczarowania sobą jako matką... Ale drugi krok może być właśnie taki, jak mówisz:) Kto wie! Dzięki za oddźwięk tak w ogóle, bardzo doceniam.
  • Dekaos Dondi 6 dni temu
    Jesień2018↔Miałem wtedy jak wrzuciłaś, ale zapomniałem:)
    W życiu nie zawsze jak w teatrze, gdzie reżyser mówi, co i jak ma być. Tu każda postać, odgrywa swoją rolę→po swojemu. Z innymi oczekiwaniami. Nie zawsze spójnymi, z pozostałymi. Tekst z różnych punktów widzenia.
    Trochę trza być skupionym przy czytaniu. Może dobrze by było, chociaż jedną kwestię,
    kursywą?↔Pozdrawiam🥳:)
  • jesień2018 5 dni temu
    Dekaos Dondi fajnie to ująłeś - każdy gra swoją rolę. Zdaję sobie sprawę, że nie czyta się tego łatwo, ale to takie, powiedzmy, ćwiczenie. Chyba taka forma - raz jedno myśli, raz inne - jest jednak zbyt trudna w odbiorze. Dzięki, ściskam:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania