Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Świąteczny wyjazd - rozdział 1
Siedziałam w swoim gabinecie i jak co dzień zajmowałam się masą papierkowej roboty. Palce zaczęły cierpieć od podpisywania różnorakich umów, oczy od przeglądania kolejnych linijek tekstu napisanego drobnymi, czarnymi znaczkami. Miałam w planach umówić się do okulisty, ponieważ w ostatnim czasie za dużo mrużyłam oczy i mogłam się domyślić, że moja wada pogorszyła się znacząco. Co prawda nosiłam soczewki, bo okularów z jakiegoś powodu nie mogłam znieść, ale do mojej pracy musiałam mieć bardzo wymagające oczy.
Dzisiaj były również moje długo wyczekiwane urodziny. Od rana dostawałam na telefon wiadomości z życzeniami urodzinowymi z aplikacji, na które byłam zalogowana i wpadałam do nich w wolnych chwilach. To byłe miłe, ale nawet większość moich kolegów z pracy omijała mnie szerokim łukiem, nie szczycąc nawet krótkim spojrzeniem lub uśmiechem. Gdy tylko przestąpiłam próg firmy, rudowłosa lala, która była nazywana przez wszystkich "Ruda od koksu" wyściskała mnie, aż do tej pory czułam ból w ramionach i pozostawiła ślad swojej czerwonej szminki na moich policzkach. Zmywałam ją przez dobre kilka minut, bo tak mocno się trzymała. Musiałam jednak zapytać ją o markę tej szminki, bo ja nigdy nie mogłam znaleźć tak trwałej dla siebie.
Wieczór miałam spędzić razem z Ethanem. Cieszyłam się, że spędzimy ze sobą dużo czasu, ponieważ Ethan ostatnio miał za dużo służbowych wyjazdów ze swojej pracy i nie gadaliśmy za dużo nawet przez Skype'a. Nie mogliśmy się po prostu ze sobą zsynchronizować, ale na wspomnienie dzisiejszej nocy czułam rozlewające się ciepło w moim podbrzuszu. Uśmiechałam się do siebie jak głupia siedząc przy biurku i nawet gruby śnieg padający za oknem pierwszy raz mi nie przeszkadzał.
Spojrzałam na zegar wiszący nad drzwiami do mojego biura i westchnęłam głośno. Dochodziła już czternasta, a ja nie miałam zamiaru tracić całego dnia, aby spędzić go w tej cholernej firmie. Nie to, że nie lubiłam mojej pracy. Czasami dawała mi w kość, a o szefie to ja już nic nie musiałam wspominać. Na samo jego wspomnienie moje gardło ściskało się ze złości. Zebrałam moje rzeczy do torby, do drugiej spakowałam mojego prywatnego laptopa i chwyciłam ciepły, ciemny płaszcz z wieszaka obok drzwi. Musiałam teraz jak najciszej wyjść z gabinetu i przemknąć niezauważona do windy, która była na wprost mnie. Oby mój szef był gdzieś poza zasięgiem, bo inaczej...
— Sophia! — zawołał głos za mną, bardzo dobrze mi znany głos. — Sophia Adams!
Niech go kurwa szlag trafi!
Moje ciało oblał zimny pot i policzyłam w myślach do trzech, zanim odwróciłam się na pięcie do mojego szefa i uśmiechałam się do niego jak wariatka.
— Och, pan Holden!
Christian Holden, mój szef, to przystojny trzydziestolatek, za którym ganiały się kobiety z całego świata. Ten facet miał do interesów ogromny łeb, inni zazdrościli mu tak wysokiej pozycji i tego, że już jako nastolatek odziedziczył po ojcu tak ogromną korporację, która w Nowym Jorku była wszystkim równie znana tak samo jak i jej właściciel. Jego twarz była dosłownie wszędzie; czasami i ja myślałam, że zaraz wyskoczy mi z któregoś kąta domu i wystraszy. Był wysoki, z pięknymi gęstymi brwiami, a jego oczy mieniły się jak najsłodszy miód, ale gdy tylko stawał się gburem, ten kolor zamieniał się w co innego. Trudno było wtedy ocenić. Nienawidziłam go, ale nie mogłam kłamać w sprawie tego, że gdy patrzyłam na tę jego śniadą cerę, pokrytą ciemnymi włoskami przypominającymi zarost, odpływałam za każdym razem, rozmyślając, gdzie dotknęły by mnie jego miękkie usta, ogromne dłonie i długie palce...
O nie, nie, nie! Nie mogłam w taki sposób myśleć o Christianie Holdenie! Miałam kochającego i wspaniałego faceta, z którym było mi naprawdę dobrze. Holden jednego dnia mógł u mnie wzbudzić nienawiść i złość, a drugiego chciałam wykrzyczeć mu prosto w twarz, że był tak boski i mógłby przelecieć mnie na biurku w swoim ogromnym gabinecie. Było tylko jedno, wielkie ALE. Holden był gejem. Żadna osoba nie widziała go w towarzystwie kobiety, na wszystkie bankiety firmowe przychodził sam. Nawet w firmie ten mężczyzna nie oglądał się za kobietami, które tam pracowały. Przeprowadzał jedynie krótką rozmowę na temat ważnych papierków, umów i tym podobne i to by było na tyle. To było nie fair, że wolał strzelać do tej samej bramki.
— Jest czternasta — powiedział jakby do siebie, spoglądając jednocześnie na zegarek od Hilfigera na swoim lewym nadgarstku.
— Tak, właśnie tak — zgodziłam się z nim, uśmiechając się w dalszym ciągu jak głupia idiotka. Tak bardzo nie chciałam, żeby się wściekł, ponieważ ja już go widziałam w jednej akcji i nie chciałam tego powtarzać.
Wkurwiony Holden wyglądał jak diabeł wcielony.
— Co tym razem stało się, Adams? — zapytał z uniesioną brwią i przekręcił głowę lekko na bok, przypatrując mi się uważnie. Jego głos był tak spokojny, aż musiałam zamrugać powiekami. — Zapomniałaś odłączyć od prądu żelazko czy też zostawiłaś kota zamkniętego na balkonie?
Wiedział dokładnie, co się święciło. Kota nie miałam, ale nie musiał o tym akurat wiedzieć. Spuściłam głowę na splecione dłonie, żałując, że wpadłam na niego akurat teraz.
— To musi być coś naprawdę poważnego, jeśli moja ulubiona pracownica wychodzi z pracy przed czasem.
Opadła mi szczęka. Christian nigdy nie chwalił swoich pracowników wprost, dowiadywaliśmy się tego poprzez niezłe premie, ale nigdy nikomu nie powiedział takich słów. Zrobiło mi się głupio, że stałam tak przed nim i musiałam go okłamać. Zabrakło mi w buzi języka, by coś odpowiedzieć na to. Znieruchomiałam, kiedy nagle złapał mój podbródek palcami i uniósł go na tyle, bym spojrzała w końcu w jego wspaniałe oczy.
— Pozwalam ci teraz iść, Adams, ale nie zapomnij, że za dwa dni wylatujemy do Atlantic City.
Od jego delikatnego dotyku przez moje ciało przeszło stado elektrod. Moje dłonie zwilgotniały, a w podbrzuszu poczułam znajome ciepło. Przełknęłam ślinę i skinęłam mu tylko głową. Puścił mój podbródek i schował dłonie do swoich eleganckich spodni od garnituru, uśmiechając się przy tym szeroko. W jego policzkach pojawiły się słodkie dołeczki, których wcześniej nikomu nie ukazywał.
— Tak jest, panie Holden. Wszystko zrozumiałam — wydukałam szybko i biegiem popędziłam nareszcie do windy.
Zanim nacisnęłam guzik i wsiadłam do środka, odwróciłam na moment głowę. Holden stał nadal w tym samym miejscu i bacznie mi się przyglądał. Pokręciłam głową. Nie mogłam pojąć, dlaczego ten człowiek na mnie nie nakrzyczał, a jego uśmiech robił z niego szaleńca. Holden miał obsesję na punkcie czasu. Nienawidził, kiedy ktoś się spóźniał albo opieprzał się w swoich sprawach. Wszystko musiało zostać dopięte co do każdej naliczonej przez niego minuty czy też sekundy. Jeśli opóźniłeś się z czymś o jedną sekundę, już dostawałeś ostrą reprymendę i ostatnią szansę na zostanie w tej firmie.
Pojechałam prosto do mojego mieszkania, aby móc porządnie przygotować się na wieczorne spotkanie z Ethanem. Serce biło jak szalone, gdy tylko w mojej głowie zaczęły kłębić się obrazy tego, co dzisiaj między nami zajdzie. Wzięłam gorący prysznic, nałożyłam na ciało najlepszy owocowy balsam. Postawiłam dzisiaj na bordo. W tym kolorze oto założyłam bieliznę. Zrobiłam trochę mocniejszy makijaż, którego na co dzień nie nosiłam. Postawiłam na wyraźniejszą kreskę, błysk na powiekach oraz ciemniejszą szminkę na ustach. Stanęłam przed lustrem prawie że gotowa i obróciłam się kilka razy wokół własnej osi. Długie nogi, szerokie biodra, talia osy, naturalne piersi oraz oczywiście tyłek wyrzeźbiony, jakbym chodziła od kilku lat na siłownię. Wszystkie te proporcje odziedziczyłam po mamie i dziękowałam jej za każdym razem, że nie musiałam sobie niczego poprawiać. Wiedziałam doskonale, że pracę w firmie Holdena dostałam dzięki mojej urodzie i niezłemu ciałku. Miałam oczywiście wiedzę i doświadczenie, ale w tej firmie nie przyjmowano szarych, niezaniedbanych pracowniczek.
Zastanowiłam się przez chwilę, stojąc przed moją szafą z ubraniami, ale zrezygnowałam nagle z pomysłu założenia jeszcze czegokolwiek. Dzisiaj były moje urodziny i chciałam zaskoczyć jak najlepiej mojego ukochanego. Koronkowy biustonosz uwydatniał za dobrze moje pełne piersi, a skąpe stringi wrzynały się idealnie tam, gdzie miały, podsycając moje podniecenie. Dołączyłam do tego seksownego zestawu ciemne pończochy i byłam już gotowa. Spsikałam się cała ulubionymi perfumami, a na stopy założyłam czarne szpilki. Po drodze do wyjścia z kanapy chwyciłam długi płaszcz, który miał mnie zakryć i na dodatek wrzuciłam do torby przygotowanego wcześniej szampana.
Wybiegłam z mieszkania podniecona na myśl o spotkaniu z Ethanem. Nie wiedziałam, co dla mnie przygotował i nie mogłam się wręcz doczekać. Byliśmy umówieni dopiero na godzinę dwudziestą, ale chciałam mu sprawić niespodziankę. W końcu nie widzieliśmy się dobre kilka dni. Wsiadłam do samochodu i zmierzałam w stronę wieżowca, w którym zamieszkiwał. Na zewnątrz o tej porze już było ciemno, a śnieg do tego nie ułatwiał wcale jazdy, jednak nieco sobie odpuścił. Znalazłam miejsce na zaparkowanie samochodu i wysiadłam z niego, przykrywając półnagie ciało płaszczem, kiedy przeszył mnie mroźny wiatr. Jak najprędzej udałam się do środka.
Stanęłam przed windą i wcisnęłam odpowiedni guzik, prowadzący na jego piętro. Zaczęłam wiercić się w miejscu, coraz bardziej się niecierpliwiąc. Kiedy w końcu pojawiłam się przed drzwiami Ethana, rozpięłam guziki płaszcza i poprawiłam cycki w staniku. Zakaszlałam kilka razy i zapukałam. Przeczekałam chwilę, ale nikt się nie pojawił. To było dziwne, ponieważ sądziłam, że miał pojawić się w Nowym Jorku po południu. Na szczęście miałam zapasowe klucze, które sam mi wręczył. Mogłam poczekać na niego w środku, rozgościć się i nieco przygotować mieszkanie na jego przyjazd. Zamknęłam za sobą drzwi i odwróciłam się, momentalnie mrużąc oczy. Salon był oświetlony, jakby ktoś w środku jednak był. Stół w jadalni został przystrojony mnóstwem przekąsek, na komodzie w salonie stały zapalone świece, które wydobywały się z siebie zniewalający zapach. Odłożyłam torbę na wysoki stołek i podeszłam do stołu, zauważając rozpoczęte wino i dwa kieliszki. Jeden pusty, drugi był wypity do połowy. Musiałam się aż uśmiechnąć, ponieważ Ethan przygotował to wszystko dla mnie, na moje urodziny, które mieliśmy wspólnie spędzić. Pomyślałam, że pewnie brał prysznic i dlatego nie usłyszał mojego pukania. Podeszłam do wielkiej kanapy i stanęłam jak wryta, zauważając na niej damski płaszcz oraz wysokie buty na koturnie. Przełknęłam ślinę, nie mając ochoty przyjąć do siebie myśli, które właśnie napływały mi do głowy.
Tylko nie on, tylko nie mój Ethan. Nie mógł mi tego zrobić, akurat dzisiaj! Odwróciłam głowę w stronę jego sypialni i nagle usłyszałam nieznajomy, kobiecy głos. Dłonie zaczęły mi się trząść, a łzy pojawiły się w moich oczach. Nie zważając uwagi na moje szpilki, podążyłam w stronę pomieszczenia. Drzwi były lekko uchylone, kiedy stanęłam pod nimi i zajrzałam do środka.
— Pieprz mnie tak mocno! — krzyknęła kobieta. — Zerżnij mnie tak, jak lubisz. Tak, jak robisz to zawsze!
Serce zaczęło mi mocniej bić, a przed oczami zaczęło robić się ciemno z bólu i rozczarowania. Nie miałam ochoty tego zobaczyć, ale nie miałam innego wyjścia. Chwyciłam za klamkę i jak najdelikatniej otworzyłam drzwi. Widok, który zobaczyłam przed sobą zniszczył moje życie. Podeptał mnie i podarł na kilka drobnych kawałków. Ethan i jego blond lala byli do mnie odwróceni tyłem. Rżnął ją od tyłu na tym samym łóżku, co mnie. Wykręcił jej ręce do tyłu, a ona krzyczała wniebogłosy. Byli tak zajęci sobą, że nawet mnie nie zauważyli. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Ze mną był delikatny, łagodny. Pomimo moich próśb, nigdy nie chciał mnie pieprzyć w taki sposób jak ją. Teraz widziałam w nim zwierza, który nie mógł pohamować swojego pożądania. Krzyczała, obydwoje sapali, dostawała mocne klapsy, a mi się zrobiło niedobrze. Nie mogłam jednak oderwać oczu od tej całej szopki. Nie mogłam teraz mu pokazać, jak bardzo mnie zranił. Ból był cholerny. Miałam ochotę podbiec do nich i napluć mu na twarz, wyznać, jakim był kutasem. Zrobiłam jednak coś innego.
Kiedy obydwoje już zbliżali się do swojego spełnienia, ja zaczęłam głośno klaskać. Uniosłam wysoko głowę, wchodząc głębiej do pokoju. W powietrzu unosił się zapach seksu i potu.
— Tak trzymaj, kochanie! — krzyknęłam, a moje dłonie nadal się od siebie odbijały.
Ethan słysząc mnie, odwrócił się przerażony i odepchnął od siebie blondynkę. Ta rozłożyła się na jego łóżku naga i spocona, wykończona intensywnym seksem z moim mężczyzną. Ten natomiast chwycił małą poduszkę i zakrył się nią, jakby wstydził się swojej nagości. Skrzyżowałam ręce na piersiach, wpatrując się w męską dziwką stojącą naprzeciwko mnie. Bo tak teraz mogłam tylko nazwać Ethana.
— Sophia, skarbie! — wydyszał tylko i przełknął ślinę, przyglądając mi się. Szukał oczywiście teraz jakiejś wymówki, a ja głupia miałam mu w nią uwierzyć.
— Nie chciałam wam przeszkodzić — uśmiechnęłam się sztucznie i kątem oka zerknęłam na jego towarzyszkę, która leżała z zamkniętymi oczami. Nie obchodziło ją nic w ogóle, co teraz się działo. — Przerwałam wam w finale. Tak mi przykro.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju. Słyszałam głos Ethana za sobą, wołający mnie, abym się zatrzymała. Ręce mnie świerzbiły, chciałam się zamachnąć i dać mu w mordę. Na szczęście się powstrzymałam. Podeszłam do stołka barowego, na którym zostawiłam moją torebkę. Ethan pojawił się w salonie i stanął przede mną już w bokserkach. Położył mi ręce na ramionach.
— Skarbie — zaczął powoli, ale nie wiedział, co miał powiedzieć dalej. Spuścił głowę, w dalszym ciągu próbując uspokoić swój nierówny oddech. Tak bardzo chciało mi się wymiotować na jego widok. — To nie tak... Nie chciałem tego... Musisz mi uwierzyć, że to stało się tak nagle... — Uniósł głowę, a na jego twarzy zobaczyłam niewinny uśmiech. — Miałaś przyjechać dopiero później.
Otworzyłam w szoku usta. Czy on chciał ze mnie zrobić teraz idiotkę? Wcale nie było po nim widać wyrzutów sumienia, że właśnie nakryłam go kilka minut temu na pieprzeniu innej laski. W moich oczach znowu stanęły łzy, ale nie pozwoliłam im jeszcze spłynąć.
— Jest doskonała? Chyba tak, jeśli ją tak zawzięcie pieprzyłeś!
Wyrwałam się z jego objęć i odwróciłam się w stronę drzwi wyjściowych. Nie miałam ochoty słuchać jego tłumaczenia, które było podłym kłamstwem. Jasno dał mi dzisiaj do zrozumienia, że kolejny idiota zabawił się moim kosztem, a ja byłam najgorsza ze wszystkich. Wyjęłam butelkę szampana z torebki i przytrzymałam przed jego twarzą.
— Mieliśmy razem go wypić, ale... ups! — Upuściłam butelkę i ta zamieniła się w kilka małych kawałeczków, gdy tylko zderzyła się z podłogą. Oczywiście jej zawartość rozpryskała nowiutkie, w cholerę drogie kafelki. Ale to już nie było moje zmartwienie.
— Sophia, zaczekaj! — zawołał ponownie, kiedy wyszłam z jego mieszkania.
Odwróciłam się ostatni raz i rzuciłam klucze od jego mieszkania prosto w jego twarz. Nigdy więcej nie chciałam zawitać w tej norze. Biegłam w stronę wind jak najszybciej i wciskałam wszystkie guziki, aby mężczyzna nie mógł mnie dogonić. Kiedy tylko weszłam do środka, a drzwi windy zasunęły się akurat przed Ethanem, poczułam pewnego rodzaju ulgę. Oparłam się o ścianę windy i zaczęłam płakać. Teraz roniłam łzy jak szalona, czując jakby ktoś wpychał mi nóż głęboko w serce. Czułam się, jakby ktoś mnie pożarł i wypluł. Złapałam się za klatkę piersiową, gdy zabrakło mi powietrza. Krzyczałam, dusiłam się i kasłałam. Chciałam stamtąd uciec, zapomnieć o tym wieczorze, upić się do nieprzytomnego. Wychodząc z wieżowca nie martwiłam się nawet tym, że nie zapięłam przed wyjściem płaszcza i wyglądałam jak uliczna dziwka na zamówienie do domu. Zapłakana, chwiejąca się na nogach ladacznica, która tylko chciała sprawić swojemu ukochanemu niespodziankę.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania