Światło i popiół
Widziałem cię — mgłą utkane ramiona
w mgnieniu dnia, gdy gasną zorze srebrne,
a wiatr jak skrzypek grał po drżących dzwonach,
między snem a krwią – w ciszy nieśmiertelnej.
Twoje spojrzenie, jak płomień bez tchu,
przebijało czas – bez litości, głucho.
Szłaś przez mój los – jak przez lasy snu,
zostawiając ślad serca – pusty, suchy.
Nie zdążyłem cię chwycić w wersie,
ani w skrawku dnia — tylko cień drgał w dłoni.
Ty – z marmuru ciszy, z wiatru w pierwszej mojej
miłości, co nie krzyczy — tylko płonie.
Gdy mówiłem: trwaj, tyś już była świtem,
który gaśnie w oku martwego żołnierza.
A ja? — zaklęty w tym jednym zachwycie,
co nie przemija, tylko wierszem umiera.
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania