Światłodrzew.
Zanim zdążą opaść na poziom morza,
rozkwitają ogniem, wśród nocy polarnych.
Roziskrzone lotki ze skrzydeł raroga,
który wbił pazury w jałowy grunt, stając się jabłonią.
Nie rzuca cienia, przynajmniej prostopadle,
gdyż sam jest jego źródłem, jak chimera.
Przeklęty w kore, we własnych korzeniach,
doszukuje się tego, co truchleje.
Ktoś podejdzie potem pod same drzwi,
zarzuci sznur i spędzi z nim dni dziewięć,
ucztując w monsunach, owinie się w nie
jako samozaprzeczenie.
Ale zanim zdąży opaść na poziom morza,
nim rozkwitnie ogniem, wśród nocy polarnych.
Im bliżej temu, by zamienić się w Boga,
nie zgadnie.
Początek marca, 2022.
Marcin Lenartowicz.
Komentarze (6)
To nie podzielne, więc albo bierz komplet, albo spadaj :D hehe
hehe :/
Na dłuższą nie da się brać tylko cząstki. Inaczej.
Można nauczyć się ignorować pewne fragmenty, które nam nie odpowiadają, a jednak one nadal tam są.
To my uczymy się z nimi żyć :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania