Święci Rycerze - Rozdział 1

Rozdział 1

Śmierć

 

-Nie tak łatwo go obudzić. Co robimy ?

-Sama nie wiem trzeba to zrobić szybko. Nie mamy czasu zaraz będziemy spóźnieni.

Heh. Myślą że śpię. Może lepiej wstanę sam zanim coś głupiego nie wymyślą. Ale zaraz kto to był. Wydaje mi się że jest tam Michael ale z kim jest. Nie miał bym nic przeciwko gdyby to była Alias a tym bardziej gdyby to ona mnie obudziła.

Na twarzy Ala pojawił się szeroki uśmiech na pomysł jakich to sposobów mogłaby użyć dziewczyna by go obudzić. Przeciągając się w łóżku złapał komodę i powoli podniósł się z łóżka. Chwiejąc się na prawo i lewo doczłapał się do szafy. Przeszukawszy nią znalazł odpowiednią koszule i spodnie. Stanął naprzeciw podłużnego lustra wiszącego na ścianie. Na przeciw niego stał dobrze zbudowany siedemnastolatek z jasno niebieskimi oczami, średnio długimi brązowymi włosami z kształtną podłużną twarzą. Na jego całym ciele wiły się czarne o różnych kształtach tatuaże oplatając całe umięśnione ciało.

-Dobrze że nie przyszli mnie jeszcze obudzić nie chciał bym żeby to zobaczyli.

Al podniósł rękę w stronę swojego odbicia a na końcu jego palca zaczęły zbierać się czarne znaki.

-Bum.

Powiedziawszy to z jego końców wystrzeliły kilka małych iskierek które tak jak się pojawiły tak szybko znikły. Jego mięśnie rozluźniły się a on sam odetchnął z ulgą jakby coś jeszcze chwile temu krępowało go. Związał z tyłu włosy gumką które opadły swobodnie na plecy . Jego uwagę przykuły drzwi które bardzo ostrożnie zaczęły się otwierać by nie wydać żadnego dźwięku. W progu stał Michael z wiadrem wody.

-Cześć Mike widzę że dobrze się bawisz.- odparł Al z przymrużonym wzrokiem - Naprawdę chciało ci się taszczyć na trzecie piętro wiadro z wodą?

-Hej Allen. Szczerze powiedziawszy nie, ale no cóż wszystko dla ciebie. - wydukał z lekkim drżeniem głosu.

-No właśnie widzę. Nie ważne przyda się opłucze przynajmniej włosy. Zaraz będę gotowy, powiedz kto był z tobą.

-Alias. Wiem że ci na niej zależy więc przyszedłem z nią. Lecz ona uznała że nie będzie czekać i idzie do Eilis i Caitiny.

Mogłem się tego spodziewać że mimo wszystko i tak znajdzie się wśród swoich najlepszych przyjaciółek. Zawsze jest taka niedostępna i nic z tym nie można zrobić.

-Heh dzięki że o mnie pomyślałeś ale mimo wszystko i tak jej nie powiem że ją kocham.

-Czemu ? - Zdziwiony Mike otworzył szeroko oczy

-Ponieważ wiem jaka jest. Jestem pewien że się nie zgodzi więc po co próbować

-Ty zwyczajnie uciekasz od problemu, musisz stawić mu czoła. Jeżeli boisz się odrz...

-Nie boje się odrzucenia Mike na litość boską!. Jeżeli powiedziała by nie, przynajmniej wiedział bym że nie mam szans i jakoś sam bym temu podołał jak zawsze. Jeżeli powiedziała by tak to zrobiła by ze mnie najszczęśliwszego człowieka na ziemi. Ale co z tego, na jak długo? Jak myślisz ile by to trwało. Sam wiesz jaki jestem. Nie chodzi o to bym ja był szczęśliwy tylko by ona była razem ze mną szczęśliwa. Jeżeli to nie wypali wole moje cierpienie z jej szczęściem niż smutek nas obojga. - Powiedział podniesionym głosem piorunując spojrzeniem Mike'a

Stali w ciszy jeszcze parę chwil gdy Al lekko się wzdrygnął czując zimny powiew wiatru. Ubrał granatową koszule i ciemne spodnie które były w parze z butami.

-Przepraszam że tak wybuchłem. Ostatnio źle śpię właśnie przez tą sprawę. Nie bierz tego do siebie wiem że chcesz dobrze. Ale widocznie bóg chce bym był nieszczęśliwy. Nienawidzi mnie a jak odwzajemniam to uczucie. A teraz chodź bo faktycznie się spóźnimy.

-No dobra ja się nie gniewam ale ty też nie możesz być przybity bo Katarina od razu to zauważy.

Allen przytaknął. Wyszli z bloku mieszkalnego. Cały blok był dobrze utrzymany w porównaniu z innymi,. Miał dwa piętra z poddaszem, które zniszczone nie było do użytku lecz dzięki znajomością, Allen zagospodarował całe pomieszczenie tak by mógł je użytkować. Al mimo że wychował się na ulicy jako jeden z wielu sierot poradził sobie w życiu jak nikt inny. Pracował tylko w dni wolne jako kurier. Pieniądze dostawał za każdą prace więc nie miał problemu z utrzymaniem. Chociaż taka praca miała swoje minusy. Nie wszędzie jest bezpiecznie, lecz życie na ulicy pokazało mu jak się bronić czy też wykrywać niebezpieczeństwo. A nawet gdyby doszło do konformacji miał przy sobie noże które nigdy go nie zawiodły nawet w najgorszych przypadkach.

Idąc wolnym krokiem w stronę placu krwawej panny przez główną ulice można było zobaczyć pełno straganów z każdym produktem.

-Dzisiaj jest ich więcej niż zwykle. - Rozglądając się powiedział Mike - Święto ?

-Szczerze nie mam pojęcia. Byłbym nawet zainteresowany paroma produktami ale nie mamy czasu.

-Moi rodzice chyba będą gdzieś niedaleko na zakupach.

Mike mimo dobrej rodziny trzymał się z dziećmi ze slamsów. Był bardzo lubiany gdyż przynosił zawsze jakieś smakołyki dla głodujących. Każda dziewczyna nie mogła mu się oprzeć. Nie było to nic dziwnego ponieważ jest naprawdę przystojny. Krótkie włosy zaczesane do tyłu, zielone oczy idealnie podkreślające jego kształt twarzy. Był niższy od Ala lecz nigdy mu to nie przeszkadzało. Mijając stragany z najróżniejszymi przedmiotami weszli na plac krwawej panny. Na samym środku stała duża fontanna gdzie z wyczekiwaniem siedziały Alias, Eilis, Caitina, Katarina rozmawiając, plotkując i śmiejąc się pod nosem. Obok nich siedział Chad ze swoją dziewczyną Emilii oraz Dolan i Gordon. Podchodząc coraz bliżej Al czuł coraz większy nacisk w żołądku.

Znowu jestem blisko Alias i znowu mnie boli brzuch z nerwów czemu zawsze tak musi być.

-Nareszcie trochę wam zajęło dotarcie tutaj. - odparł Czad z lekkim uśmiechem.

-No co możemy poradzić. Tyle straganów że nie sposób się zatrzymać. - odparł Al

-No to skoro wszyscy są to zacznijmy.

-Wszyscy ? - Kołysząc się lekko na prawo i lewo.- Nie ma jeszcze przecież dwóch osób.

-Spotkałam się z nimi wcześniej – przecierając oczy powiedziała Eilis - Nie mogą dzisiaj przyjść mają jakieś sprawy.

Mówiąc ostatnie słowa Eilis spojrzała na Ala który kiwnął głową sygnalizując że rozumie całą sytuacje. Jak w każdym mieście tak i tu można znaleźć tajne organizacje przestępcze które pomagają ludziom biednym łamiąc prawo w przeróżny sposób.

-No to skoro tak to możemy zaczynać całą zabawę. - oprał Chad niecierpliwiąc się.

-No to jak się dzielimy? - Zapytała Kat wstając razem ze wszystkimi z fontanny

-Przygotowałem patyczki będziemy ciągnąć je. Mają one numery i każdy z nich ma odpowiednik Dzięki temu możemy się podzielić na pary. Będzie pięć grup jedna będzie uciekała ze skarbem którym będzie dzisiaj. - Wyciągając z kieszeni przedmiot Chad nabrał powietrza. - Ten kamień z namalowanym znakiem X. Zasady te same jedna grupa schowa skarb dwie następne bronią i ostatnie dwie muszą ukraść kamień. Kończmy za 3 godziny jeżeli złodzieje nie przybędą spotykamy się tutaj. Ja przygotowałem patyczki więc nich ktoś je pomiesza by nie było żadnych konfliktów.

Usłyszawszy to Mike był pierwszym ochotnikiem do mieszania. Było to oczywiście zaplanowane. Mike ustawi je tak by Chad był z Emilii. Odwróciwszy się od wszystkich zaczął mieszać patyczki. Mike uwielbiał tą grę pomimo tylu lat nigdy mu się nie znudziła. Dzięki niemu można było pokazać swoje umiejętności od najprostszych jak zdobywanie informacji po akrobatykę. Mimo że Mike nie był jakoś dobrze zbudowany miał niesamowicie silne nogi dzięki czemu zwinność czy szybkość nie była dla niego przeszkodą, robił rzeczy o jakich nie powstydził się żaden złodziej z podziemia. Powstały nawet różnorakie plotki o tym że jego rodzina prowadzi interesy ze złodziejami i w zamian za usługi ojca Michaela który był płatnerzem chcieli by wyszkolili go na złodzieja. Al uważał jednak że są one wyssane palca.

-No dobra zaczynamy od pięknych pań – odwróciwszy się na pięcie Mike powędrował do dziewczyn.

Każda z nich dostała jeden patyczek następnie zwrócił się do Chada. Mike z uśmiechem wysuną jeden patyczek a Chad bez zawahania go zabrał.

Heh wiec jak zwykle się dogadali, Mike musiał je policzyć.

Michael zwrócił się do Allena. Stanął naprzeciwko gdy chciał pociągnąć jeden z patyczków ten wysunął ostatni. Spojrzał Allenowi prosto w oczy a ten już wiedział ze chce by był z Alias w parze. Pomimo zawahania Al odważył się i pociągnął wysunięty patyczek. Rozdał pozostałym osobą patyczki i staną obok mnie mrucząc pod nosem

-Powodzenia Al

-Ta dzięki...

Każdy sprawdził jaki ma przypisany numer.

-Wychodzi na to że będziemy w parze - Allen poczuł dreszcz gdy obok niego stanęła Alias

-Tak - odparł z lekkim uśmiechem

Wszyscy odnaleźli swoje pary i podzielili się na grupy złodziei i obrońców. A gdy przygotowania się skończyły zaczęła się gra w której stawką było jedno życzenia skierowane do wszystkich. Allen nie tracąc oni chwile dużej odciągnął Alias na bok by obmyślić strategie.

-Nie będzie to łatwe zadanie. Chad razem z Emilii tworzą dobrą drużynę, masz pomysł jak ich dopaść.

-Mam już mały zarys planu - Alias dumnie podniosła głowę ku niebu – Jest on stosunkowo prosty a na sam jego koniec będziemy improwizować.

-Improwizować ?– Allenowi uniosły się brwi – Uważasz że dobrze będzie zostawić plan przypadkowemu natłoku wydarzeń ?

-W całym obszarze naszych działań mam rozstawione czujki. Sam przecież wiesz jak umiejętności zdobywania informacji są tu niezbędne. Gdy dowiemy się gdzie są odwrócisz ich uwagę najprostszy możliwy sposób a ja wkroczę do akcji

-Co masz na myśli? – Allen wsłuchiwał się w plan Alias z zapartym tchem.

-Mam zamiar postawić na moją szybkość. Dużo będzie zależeć od twojego wkładu tak więc liczę na ciebie. - odparła dziewczyna z lekkim uśmiechem.

Alias była znana ze swojej szybkości i zwinności. W mgnieniu oka dostawała się na szczyt budynków bez najmniejszych problemów. Była niesamowicie utalentowana a dodatkowo nieziemsko piękna. Swoją urodą i wdziękiem nie jednego faceta omamiła, choć nieumyślnie. Alias wolała zostawać w cieniu choć gdy przychodziło zagrożenie lub sytuacja tego wymagała stawała się poważna i pełna dumy, jak gdyby gdzieś głęboko w niej schował się szlachcic lub arystokrata. Jej przeszłość jest jednak nieznana. Nikt dokładnie nie wie jak wyglądało jej dzieciństwo. Mówią ze będąc niechcianą córką została wyrzucona na ulice gdzie życie nie obeszło się z nią delikatnie.

-No dobra więc zacznijmy. Złodzieje zaczną swoje działania dokładnie za 30 min od teraz.- Unosząc dłonie odpowiedział Chad.

Trzy drużyny nie tracąc ani chwili wbiegli w ciasne uliczki znikając z oczu drużynie złodziei.

Po upływie czasu wyznaczonego przez Chada dwie drużyny rozdzieliły się by zebrać informacje na temat miejsca pobytu obrońców.

Allen nie zwracając uwagi na otoczenie bezmyślnie biegł za nią. Po dłuższej chwili zauważył że małe dzieci które mijali szybkim ruchem ręki wskazywali na rozdroża dróg którą obrali obrońcy oraz drużyna ze skarbem.

-Rozumiem że chcesz ich dopaść przed zastawieniem przez nich pułapek na nas lub sprawdzenie jakich pułapek użyją by nas spowolnić – Odparł Allen biegnąc równym tempem z Alias.

-Tak w zależności od tego czy już coś na nas czegoś nie zastawili zakatujemy od razu. - biegnąc z lekką zadyszką wydukała Alias – Swoją drogą masz całkiem niezłą kondycje.

Twarz Allena rozpogodziła się i zagościł na niej uśmiech.

-Ano nie najgorszą lecz mimo to ciężko dorównać ci tempem.

-Naprawdę? Nie widzę po tobie żadnych oznak zmęczenia. Ale to dobrze, mogę być spokojna o ciebie i twoje zadanie.

Oboje zatrzymali się przy małym chłopcu który swoją małą rączką machał do nich by podeszli i wysłuchali co ma do powiedzenia.

-Mamy mały problem. Nie tylko wy ich szukacie.

-Tak wiemy jest jeszcze inna drużyna – odparła Alias

-Doszło do małej sprzeczki między Rycerzami a waszymi przyjaciółmi. Nie wiem o czym mogli rozmawiać słyszałem jedynie pojedyncze słowa. Zrozumiałem że kogoś szukają ale nie wiem kogo ani po co.

Alias wytrzeszczyła oczy z niedowierzania.

-Co Rycerze mogą tutaj robić. Czy oni nie powinni ochraniać królową. Czy może królowa jest w Slamsach. Nie to nie możliwe, ona nigdy nie zeszła by do takiego przybytku za żadne skarby tego świata.

Po chwili rozmyślania Allen odparł.

-Co się z nimi stało?

-Uciekli. Dobrze że nie wyciągnęli mieczy sami wiecie jaką dysponują mocą.

Gwardziści królowej posiadają niezwykła sile fizyczną, potrafią jednym ciosem zburzyć kilka posiadłości. Ich moc jest niesamowita lecz bardzo niebezpieczna. Mówią że gdy człowiek za bardzo się jej odda staje się zwierzęciem pożądający tylko śmierci innych osób. Większość ludzi nie jest w stanie dołączyć do gwardii ze względu na ich słabe możliwości fizyczne. Lecz niektórzy mimo swojego talentu boją się mocy która może ich zniewolić. Niektórzy ludzie dzięki swojemu talentowi który ujawnia się samoistnie rozwijają sami lecz koniec końców zawsze rezultat jest taki sam. Śmierć. Każdy człowiek korzystający ze swojego talentu bez pozwolenia Wielkiego Świętego Rycerza zostaje stracony.

Allen dzięki swoim dziwnym tatuażom mógłby bez problemu dostać się do gwardii lecz uważa że obowiązki jakie się z tym wiąże są za duże by mógłby nim sprostać.

-Musimy zakończyć grę i to natychmiast – Ze strachem w oczach odparła Alias – Podaj mi dymną petardę.

Allen odruchowo zajrzał do swoich kieszeni gdzie znalazł małą petardę wyglądający jak mały dynamit. Podał jej mały przedmiot a ona łapiąc go rozpędziła się i wskoczyła na ścianę . Łapiąc się wysuniętych cegieł w mgnieniu oka dostała się na dach budynku. Gdy już chciała rozpalać petardę ujrzała czerwony dym który ulatniał się jakieś kilka przecznic dalej. Nie tracąc ani chwili krzyknęła.

-Allen widzę czerwony dym – Wskazując dłonią kierunek – Ja pobiegnę górą ty biegnij dołem. Jeżeli spotkasz kogoś od nas zabierz go ze sobą.

-Dobrze leć już.

Chcąc już wybiegnąć na ulice złapał go za rękaw mały chłopczyk który powiadomił go o całych zdarzeniach.

-Oni nie są normalni. Nie dacie sobie rady nawet wszyscy razem z jednym Rycerzem. Dlatego proszę cię o jedną przysługę. Alias jest dla nas jak siostra, zawsze jest miła i uśmiechnięta, pomaga nam wszystkim. Wiec proszę cie chroń ją.

Oczy chłopaka był skierowane wprost na Allena. Chwile stali bez ruchu gdy nagle Allen klęknął obok chłopaka.

-Nie pozwolę by stałą jej się krzywda. Jest dla mnie bardzo ważna więc ochronie ją nawet za cenę życia. Nie tylko ją ochronie ale ich wszystkich.

-Naprawde?

-Tak – Odparł Allen bez zastanowienia. - A ty teraz się schowaj w bezpieczne miejsce.

Chłopak kiwnął głową na znak że przyjął do wiadomości wszystko informacje i pobiegł obok rozlatującego się domu. Allen śledził go wzrokiem aż nie zniknął mu z oczu wśród ludzi.

Allenem lekko zachwiało. Upadł na ziemie słysząc wielki wybuch.

Zaczęło się ?

Nie tracąc oni więcej cennych chwil pobiegł w stronę unoszącego wysoko aż do nieba dymu. Pędził ile tylko miał sił w nogach potrącając ludzi uciekających od wybuchu.

Czego oni mogą szukać w slamsach. Gwardziści nigdy nie zapuszczają się tak głęboko w miasto nie mówiąc o rozróbach. Muszą mieć dobry powód by się tutaj znaleźć. Mały chłopiec mówił ze kogoś szukają. Ale kogo, może się pomylił.

Nie myśląc o tym ani chwili dłużej parł przed siebie uważnie przyglądając się całemu otoczeniu. Taki wybuch mógł uszkodzić już rozlatujące się domy które mogły w każdej chwili przygnieść chłopaka i zabić. Taka śmierć nie odpowiada nikomu szczególnie Allenowi który ma jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. Idąc dalej zauważył że jeden z budynków zawalił przejście przez ulice. Chcąc przedostać się dalej Allen zaczął wspinać się po gruzach. Nagle coś złapało go za nogę odwróciwszy głowę zauważył że była to Emilii. Widać było na pierwszy rzut oka że nie mają się dobrze. Zniszczone podarte ubrania, ciało w pyle zostawionym po budynkach oraz gdzie nie gdzie lekkie zadrapania i rany.

-Musimy się ukryć chodź z nami.

Spojrzał jej głęboko w oczy. Wpatrywali się w siebie jeszcze kilka chwil gdy Allen nagle zrozumiał że sytuacja jest naprawdę niebezpieczna.

-Dobrze prowadź .

Nie puszczając Allena, Emilii pobiegła do przejścia kanałowego który już był w połowie zasypany gruzem.

Allen znowu się zachwiał. Wybuch był naprawdę blisko zauważając lecące cegły w jego kierunku wskoczył do przejścia. Spojrzał w miejsce w którym jeszcze przed chwilą stał. Na dworze jakby padał deszcz zrobiony z kamieni i cegieł który po paru sekundach zasypał wyjście. Zapanowała cisza w kamiennym tunelu stali tylko Allen i Emilii.

-Opowiedz co się stało ! - wykrzyczał Allen lekko przyćmiony całą zaistniałą sytuacją.

-Nie mamy czasu trzeba uciekać.

-Czemu ?

-To jeden ze świętych rycerzy. Musimy zebrać wszystkich i uciekać jak najdalej od niego - Opowiedziała w biegu Emilii

Allen wytrzeszczył oczy lecz nie próbował protestować. Pobiegł za Emilii wzdłuż korytarza. Napierając na przód zauważył ze okrążają szerokim łukiem miejsce wybuchu i zmierzają do jednej z kryjówek zostawionych przez złodziei podziemnego miasta. Po przejściu kilku zakrętów stanęli naprzeciwko ściany z zawieszoną płonącą pochodnia. Emilii zapukała w jedną z cegiełek która wsunęła się a za nią reszta odsłaniając przejście.

Przekroczyli próg a za nimi znowu cegły zaczęły się sklepiać ze sobą tworząc ścianę. W środku pomieszczenia siedziały na krzesłach przy małym stoliczku Chad z Eilis, Katariną i Michaelem a obok nich stali Dolan i Gordon którzy na pierwszy rzut oka bardzo się niecierpliwili.

-Nareszcie ! - Rzucił gordon – Teraz możemy się z tego przeklętego miejsca wynosić jak najdalej. Nie możemy pozwolić by ktoś jeszcze... na żadne straty.

-Straty? O jakie ci straty chodzi. - Powiedział Allen spoglądając to na Gordona to na Dolana.

Wszyscy ucichli a ich głowy opadły spoglądając w brudną posadzkę.

-Caitina nie żyje. Przygniótł ją budynek gdy uciekała.

Po chwili Chaotycznych myśli Allena w końcu z siebie wydusił

-Alias was szuka, nie wie ze jesteście bezpieczni. Wy tu zostańcie lub uciekajcie ja idę po nią.

-To szaleństwo i dobrze o tym wiesz. Nawet gdybyśmy poszli tam wszyscy razem nie ważne jak bardzo byśmy się starali to wszystko na nic. Tam czeka na nas tylko śmierć. - odparła Katarina

-Wiec według ciebie mam ją zostawić by umarła tam w męczarniach?

Wszyscy wpatrywali się w Allena ze smutkiem w oczach. Każdy wiedział że nic nie da się zrobić by jej pomóc. Allen nie mogąc uwierzyć ze jego przyjaciele chcąc opuścić jedną z nich wyszedł z pokoju. Idąc przed siebie usłyszał za sobą kroki.

-Al zaczekaj – biegnąc wykrzyczał Mike.

-Nie! Idę ją uratować z wami czy bez was.

Mike nie odpowiadając stał nieruchomo czekając aż Allen wróci do kryjówki. Po chwili zauważyli że sufit zaczyna się kruszyć. Odskakując w dwie różne strony upadli na ziemie. Allen wstał powoli zsypując z siebie pył. Przejście było zawalone lecz nie odsłaniało wyjścia na zewnątrz. Allen rzucił się w strony gruzu z zamiarem odkopania przejścia.

-Mike nic ci nie jest!

-Nie nic.

Allen odetchnął z ulgą. Jego najlepszy przyjaciel na którego zawsze mógł liczyć prawie umarł przez jego lekkomyślność.

-Mike wracaj do reszty.

-Nie zostawię cie tutaj.

Allen usłyszał dźwięki odrzucanych kamieni. Mike zaczął odkopywać bezradnie przejście gołymi rękoma.

-Nie Mike zostaw to i wracaj. Mi nic nie będzie. Zobaczysz wrócę nie dam się tak łatwo zabić. - Odparł Allen z lekkim uśmiechem na ustach

-Zginiesz !!

-Mike... Przecież sam wiesz. Nie mogę uciekać przez całe życie. Stawie temu czoła. Wiec obiecaj mi! Zaopiekuj się nimi wszystkimi, zostawiam ci ich pod twoją opieką.

Nie oczekując odpowiedzi Allen zszedł z gruzu i pobiegł w głąb korytarza.

Przez jego głowę przechodziły najróżniejsze scenariusze.

Co się dzieje z Alias, gdzie może być, czy ją dopadli. Nie jest na to zbyt sprytna i szybka by się poddać. Musze się stąd jak najszybciej wydostać. Omijając korytarze które zwężały się i poszerzały zauważył na jednej ze ścian światło. Pobiegł czym prędzej ku niemu a gdy stanął obok niego zauważył że jest to wyjście na zewnątrz. Nie tracąc ani chwili dłużej wspiął się do otworu. Wychodząc na zewnątrz zobaczył że jest prawie na środku rumowiska pełnego gruzów domów, sklepów i kościołów. Allen słysząc kroki schował się za rozpadający się mur z cegieł.

Jeden.. Nie dwóch... Trzeba ich ominąć jak największym łukiem i znaleźć Alias

-Ile to już lat minęło? - odparł męski głos. Nie czekając na odpowiedz kontynuował. - Byliśmy przekonani że nie żyjesz ale gdy doszły nas słuchy od jednego z arystokratów że piękna kobieta o brązowych lśniących włosach, szkarłatnych oczach i małej bliźnie na szyi w kształcie gwiazdy była widziana w slamsach nie mogliśmy puścić tej sprawy mimo uszu. Naszym priorytetem jest chronienie potomków królewskiego rodu.

-Dlatego musiałeś zniszczyć te domy wokół nas ? - Wykrzyczała kobieta o dziwnie znajomym głosie.

-Te brudasy ze slamsów. Nie wiem jak można żyć w takim miejscu. Nie wiem jak ty mogłaś żyć w takim miejscu. Zresztą to nie jest teraz ważne. Najważniejsze jest to że jesteś bezpieczna i wracasz z nami do pałacu.

-Zrobię wszystko tylko proszę nie niszcz już więcej niczego. Ci ludzie nie będą mieli gdzie mieszkać.

-Jeżeli takie jest twoje życzenie. Nie zrobię już nic co by cię mogło zasmucić. Chyba że ktoś stanie mi na drodze moja księżniczko Alias.

Alias księżniczką? Tego kraju? Nie to nie możliwe. Ale jak. Przecież wychowała się na ulicy razem z nami. Faktycznie porzuciła ją rodzina arystokratów lecz nie rodzina królewska. Jak można być tak okrutnym wysłać swoje dziecko z dobroci i dostatku w miejsce gdzie każdy dzień jest walką o przetrwanie.

W Allenie zaczęły zbierać się negatywne emocje a jego ciało zaczęło pokrywać się dziwnymi znakami. Nie zważając na dziwne uczucie dyskomfortu i uciśnienia wyszedł za zasłony wyciągając dwa niewielkie noże z pochwy.

-Alias ! - Wykrzyczał Allen

-Stój Allen nie podchodź on cię zabiję !!

Allen nie zważając na ostrzeżenie szedł dalej w ich stronę.

-Lepiej posłuchaj naszej księżniczki. Jeżeli nie posłuchasz – Wysoki mężczyzna szeroko uśmiechnął się. - Zabije cie i to będzie twój koniec. Wiesz czasami nie opłaca się zgrywać bohatera. Wiec dobrze cie radze uciekaj jeżeli ci życie miłe.

Allen poczuł chęć mordu od mężczyzny który stał obok Alias. Jego aura aż pulsowała wywołując powiew wiatru. Allen przysłonił rękawem oczy po czym powiedział.

-Myślisz że od tak sobie pójdę? Nie ma mowy. Przyszedłem po Alias i nie mam zamiaru nigdzie bez niej iść.

-Tak jak mówiłem moja pani. Nie zabije nikogo kto nie wejdzie mi w drogę. Lecz widzę pewne komplikacje które przeszkadzają nam w powrocie do domu i aż proszą się o wyeliminowanie. Proszę wybaczyć moją śmiałość ale nie chciałbym by ten widok zatruwał pani umysł

Po wypowiedzeniu ostatnich słów mężczyzna przyłożył palec wskazujący do czoła Alias. Ta chwiejąc się przez chwile straciła przytomność. Lecąc bezwładnie na gruz rycerz złapał ją i powoli położył ją na ziemi odgarniając kosmyk włosów z jej oczu. Patrzał jeszcze przez krótką chwile na nią po czym zwrócił się do Allena. Jego uwagę przykuły tatuaże.

-Co to jest ? - Zapytał drwiąco

-Nie grzecznie tak wypytywać nim się nie przedstawiło. Jestem Allen

-Niech ci będzie. Nazywam się Leonard Extilion III. Jestem synem Wielkiego Świętego Rycerza.

-Tatuś wie że tutaj rozrabiasz? - Allen odwzajemnił drwiący uśmiech.

-Ja? rozrabiać ? Proszę cie. Jestem tutaj by eskortować księżniczkę. Całe to pobojowisko stworzyli moi podwładni. Ja nie przykładałem do tego ręki.

-I myślisz że ujdzie ci to na sucho?

-Jak najbardziej. Ale koniec tych rozmów, nie mam już czasu z tobą rozmawiać. Szkoda że nie urodziłeś się wśród szlachty. Twoja rodzina mogłaby zdecydować wysłać cie do akademii a tam byłbyś godnym rywalem.

-Rywalem? – Odparł All unosząc brwi

-Tak. Na pierwszy rzut oka widać że nie jesteś głupi, a twoje tatuaże wijące się po twoim ciele są oznaką twojego naturalnego talentu. Szkoda że ludzie się tutaj marnują ale cóż.

Leonard powoli lecz zgrabnie położył dłoń na rękojeści miecza i pewnym chwytem wysuwając go z pochwy. Miecz był pięknie ozdobiony najróżniejszymi klejnotami takimi jak rubiny szmaragdy czy szafiry. Promyki słońca odbijały się od niego zostawiając piękną poświatę.

Allen ustawił się w pozycji bojowej i czekał na ruch przeciwnika.

Wpatrywali się w bezruchu na bronie w ich rękach. Nawet najmniejsze drgnięcie mogło rozpocząć starcie. Wiatr zawiał ze wschodu zsypując pojedyncze kamienie z górki. Gdy ostatni kamień spadł na ziemie Allen zerwał kontakt wzrokowy i pobiegł w stronę przeciwnika. Leonard stał twardo w jednym miejscu i przyglądał się nadchodzącemu wrogowi. Allen nie tracąc ani chwili wyciągnął jedną z małych petard, rozpalił ją ocierając o kawałek murku i rzucił w Leonarda. Dym który ulatniał się szybko zasłonił całą postać. Rzuciwszy się obok dymu prześlizgnął się za przeciwnika i sprawnym ruchem ręki zamachnął się sztyletem. W jednej chwili ręka Allena została złapana nie czekając na odpowiedz All poprowadził drugi atak lewą ręką która także została złapana. Allen miotał się by wyrwać się z uścisku. Dym rozmył się pod wpływem fali uderzeniowej odsłaniając wrogą.

Niezła próba bohaterze ale to trochę za mało. - Leonard uśmiechnął się szyderczo.

All chcąc dźgnąć przeciwnika w rękę został powstrzymany kopnięciem w brzuch który wysłał go kilka metrów w powietrze. Leonard stanął w pozycji bojowej i wziął zamach w stronę Alla. Miecz przeszył jego ciało od barku do biodra w linii prostej. Allen stając na równych nogach próbował złapać równowagę. Tracąc czucie padł na kolana, ostatnimi siłami spojrzał na przeciwnika który już był w połowie drugiego ciosu. Poczuł że jego siły znikają a wszystkie zmysły umierają.

-To koniec.

Ręka Allena pokryła się czarnymi tatuażami i bez najmniejszych problemów złapała ostrze miecza w trzech palcach. Siła która włożył Leonard w cios powędrowała dalej za Allenem niszcząc i zsuwając gruz za nim.

-Mam dość!

Allen szybkim ruchem podskoczył w górę robiąc zamach nogą w stronę Leonarda. Ten zdziwiony całą sytuacją zdążył jednak zablokować atak ręką lecz bezskutecznie. Jego ramie jakby było zrobione ze spróchniałego drewna złamało się pod wpływem siły Allena. Oczy Leonarda lśniły przerażeniem odskoczył na kilka metrów zachowując dystans i nie tracąc czujności. Wpatrywał się w przeciwnika ze strachem i z pogardą w oczach.

Allen lekkim obrotem stanął na równe nogi z gracją. Obrócił się przodem do przeciwnika. Z jego rany na przodzie wypływały czarne tatuaże które sklejały ze sobą ranę nie zostawiając po niej ani śladu.

-Posłuchaj mnie człowieku – Głos Allena załamywał się w powietrzu drżąc ku Leonardowi – Mam dość... nie chce już śnić na jawie. Mam gdzieś wasze poglądy, obowiązki czy też misje. Zniszczę was jeżeli staniecie mi na drodze. To jest ostrzeżenie.

Nie czekając na odpowiedz wokół Allena zaczęły zbierać się czarne znaki które zaczęły nabierać na objętości pokrywając go całego. Stał bezruchu patrząc z pogardą na Leonarda. Oczy Alla zabarwiły się na czerwono, zaczęły strzelać bordowymi iskierkami od chęci mordu. Po chwili bańka pokryła go całego rozpryskując się nie zostawiając po sobie nic oprócz kilku jasnych iskierek.

Leonard stojąc bezruchu wpatrywał się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał jego przeciwnik.

On mógł mnie zabić. Kto to był. Skąd posiadał taką moc. Czemu nim nie zawładnęła. Czemu go uratowała i pomogła uciec. Czemu nie wyczułem takiej potęgi.

Rozbrzmiewające myśli dręczyły go przez krótką chwile. Nerwowo podążył ku Alias która leżała w miejscu gdzie ją zostawił. Objął ją w pasie jedną ręką i kulejąc zmierzył ku zamku. Idąc przez gruz kamieni usłyszał Alias mówiącą przez sen

-Allen... nie... proszę....uciekaj....

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (21)

  • Pan Nikt 03.01.2016
    Świetny tekst. Zupełnie tak jakby oglądał mangę. W jednym tylko momęcie pogubiłem się.

    "All chcąc dźgnąć przeciwnika w rękę został powstrzymany kopnięciem w brzuch który wysłał go kilka metrów w powietrze. Leonard stanął w pozycji bojowej i wziął zamach w stronę Alla. Miecz przeszył jego ciało od barku do biodra w linii prostej. Allen stając na równych nogach próbował złapać równowagę. Tracąc czucie padł na kolana, ostatnimi siłami spojrzał na przeciwnika który już był w połowie drugiego ciosu. Poczuł że jego siły znikają a wszystkie zmysły umierają."

    Trochę nie zręcznie to ujołeś, ale całość naprawdę świetna!!!
  • Nightes 04.01.2016
    Dziękuje :3 Faktycznie chciałem stworzyć coś na wzór mangi. Sam rysuje ale zabiera to zbyt wiele czasu. Napisane mam już 9 Rozdziałów ale czeka je jeszcze korekta. Dobrze że zwróciłeś mi tutaj uwagę. Postaram się by nie było więcej takich niedociągnięć. Mam pytanie do ciebie czy nie uważasz że akcja dzieje się za szybko ?
  • Pan Nikt 04.01.2016
    Nightes
    Jak na mange? Nie. Manga to przede wszystkim akcja. Polska literatura jest bardzo odmienną od tej zachodniej, lub japońskiej. Jak mawiał Woody Allen 'Europejczycy uwielbiają biadolenie, a ją w tym jestem dobry'. Fajnie, że trzymasz się klimatu, na którym się wzorujesz.
  • Pan Nikt 04.01.2016
    Ps: Ja biadolenie nie lubię, za polską literaturą więc nie przepadał.
  • elenawest 04.01.2016
    Pan Nikt, błędy w twoim komentarzu:
    "jakby"-jakbym
    "momęcie"-momencie
    "nie zręcznie"-niezręcznie
    "ujołeś"-ująłeś
  • Pan Nikt 04.01.2016
    Sory T9 ;)
  • elenawest 04.01.2016
    No to lecim. Po pierwsze, czy ty nas chcesz zabić taką ilością tekstu? Następnym razem podziel to na mniejsze części, bo tyle ile ty dodałeś, strasznie ciężko się czyta.
    Teraz przechodzę do błędów, których uzbierało się u ciebie całkiem sporo

    1. "-(spacja)Nie tak łatwo go obudzić. Co robimy ?
    2. "-(tak samo)Sama nie wiem(,) trzeba to zrobić szybko. Nie mamy czasu(,) zaraz będziemy spóźnieni."
    3. "wstanę sam(,) zanim coś głupiego nie (bez nie)wymyślą." 4. "Ale zaraz(,) kto to był.(?) Wydaje mi się(,) że jest tam Michael(,) ale z kim jest.(?) Nie miał bym(miałbym) nic przeciwko(,) gdyby to była Alias(,) a tym bardziej(,) gdyby to ona mnie obudziła."
    5. "Na twarzy Ala pojawił się szeroki uśmiech na pomysł jakich to sposobów mogłaby użyć dziewczyna by go obudzić."- zle skonstruowane zdanie. Raczej winno być: na myśl, jakich spisobów mogłaby użyć dziewczyna, by...
    6. "Przeciągając się w łóżku(,) złapał komodę(komodę? Czy komórkę? Chyba, że Allen musiał się czegoś trzymać, by wstać...)"
    7. "Chwiejąc się na prawo i lewo doczłapał się(bez się) do szafy."
    8. "Przeszukawszy nią(,) znalazł odpowiednią koszule(ę) i spodnie."
    9. "Na przeciw(naprzeciw) niego stał dobrze zbudowany siedemnastolatek z jasno niebieskimi(jasnoniebieskimi) oczami, średnio długimi(,) brązowymi włosami (i)z kształtną(,) podłużną twarzą. Na jego całym ciele wiły się czarne(,) o różnych kształtach tatuaże(,) oplatając całe(,) umięśnione ciało."
    10. "-(spacja)Dobrze(,) że nie przyszli mnie jeszcze obudzić(,) nie chciał bym(nie chciałbym,) żeby to zobaczyli.
    Al podniósł rękę w stronę swojego odbicia(,) a na końcu jego palca zaczęły zbierać się czarne znaki."
    11. "-(spacja)Bum.-tu też powinna być spacja, myślnik, spacja i dopiero "powiedziawszy" z małej litery.
    12. "Powiedziawszy(serio? Powiedział bum?:-o )to(,) z jego końców wystrzeliły(wystrzeliło) kilka małych iskierek(,) które tak(,) jak się pojawiły(,) tak szybko znikły(zniknęły). Jego mięśnie rozluźniły się(,) a on sam odetchnął z ulgą jakby coś jeszcze chwile(ę) temu krępowało go(go krępowało.). Związał z tyłu włosy gumką(,) które opadły swobodnie na plecy(bez spacji przed kropką) . Jego uwagę przykuły drzwi(,) które bardzo ostrożnie zaczęły się otwierać(,) by nie wydać żadnego dźwięku(drzwi wiedziały, że nie mogą wydać dźwięku? :| )."
    13. "-(spacja)Cześć(,) Mike(,) widzę(,) że dobrze się bawisz.- odparł Al z przymrużonym wzrokiem(patrząc na kolegę mprzymrużonym wzrokiem. Poprawniej to brzmi)"
    14. "-(spacja)Hej(,) Allen. Szczerze powiedziawszy(tu powinno być słowo "to") nie, ale no cóż(,) wszystko dla ciebie. - wydukał z lekkim drżeniem głosu.
    15. "-(jw)No właśnie widzę. Nie ważne(,) przyda się(.) (z wielkiej litery bo to juz powinno być nowe zdanie)opłucze(ę) przynajmniej włosy. Zaraz będę gotowy, powiedz kto był z tobą(?)."
    16. "-(tak samo)Alias. Wiem(,) że ci na niej zależy(,) więc przyszedłem z nią. Lecz ona uznała(,) że nie będzie czekać i idzie do Eilis i Caitiny."
    17. "Mogłem się tego(bez słowa tego) spodziewać(,) że mimo wszystko i tak znajdzie się wśród swoich najlepszych przyjaciółek."
    18. "-(spacja)Heh(,) dzięki(,) że o mnie pomyślałeś(,) ale mimo wszystko i tak jej nie powiem(,) że ją kocham."
    19. "-(spacja)Czemu ? - (z małej litery)Zdziwiony Mike"
    20. "-(spacja)Ponieważ wiem(,) jaka jest. Jestem pewien(,) że się nie zgodzi(,) więc po co próbować(?)"
    21. "-(i znów)Ty zwyczajnie uciekasz od problemu,"
    22. "-(także)Nie boje(ę) się odrzucenia(,) Mike(,) na litość boską!.(bez kropki lub wielokropek) Jeżeli powiedziała by(powiedziałaby) nie("nie", przynajmniej wiedział bym(wiedziałbym,) że nie mam szans i jakoś sam bym temu podołał(,) jak zawsze."

    Dobra, więcej błędów nie wypisywałam, bo mój mózg się zlasował od tej ilości... Może ktoś inny to zrobi w całości, ale ja się poddaję.
    Dobra, co do samego tekstu, to jak dla mnie jest nieciekawy, częęciowo pozbawiony emocji i jakby nierealny... Przykro mi, ale to wszystko i ta rażąca ilość błędów sprawia, że daję 1. Aha, i tak, akcja leci za szybko!
  • Pan Nikt 04.01.2016
    Manga i realność... Hymmm...
  • elenawest 04.01.2016
    Pan Nikt ale i mange można stworzyż tak, że wydaje się jak najbardziej realna, a z tego tekstu bije taka sztucznoęć, że masakra...
  • Pan Nikt 04.01.2016
    elenawest
    To jest shonen koleżanko. Zresztą to manga dla chłopców. W tego typu mandze to przemoc i siłą jest motorem napędowym, a tu tego nie brakuje. Proponuje obejrzeć 'Last Exile' lub 'Neon genezie evangelion' stare ale jare. Klasyka gatunku.
  • Pan Nikt 04.01.2016
    Pan Nikt
    'Neon genezis Evangelion'.
  • elenawest 04.01.2016
    Pan Nikt wyrosłam z mangii. Nie mówię, że każda manga ma być dla dziewczyn, ale jak się cokolwiek pisze, nawet jak to manga, fantasy czy sf, to niech sprawia to wrażenie prawdziwych wydarzeń...
  • Pan Nikt 04.01.2016
    Mitologia japońska i prawdziwe wyrażenia.... Ehh...
  • Pan Nikt 04.01.2016
    *Wydażenia.
  • elenawest 04.01.2016
    Pan Nikt mitologia :-P taaa
  • Pan Nikt 04.01.2016
    elenawest
    Tak wygląda wyobraźnia japońska. Element z tatuażami można zaobserwować jak i w 'Naruto' tak i w 'Elektrze, Marvela. Japończycy zrobili swoje ciała, choćby pokazując w ten czas do jakiego klanu należą. Do dziś przekonanie to gości choćby w Jakuzie. Element tatuażu jest bardzo ważny w kultu że wschodu.
    Co do samych ryceży światła, pomysł stary, ale jary. 'Łowca dusz', 'Magicznie wojownicy', 'Fery taill'... Wymieniać dalej?
  • Pan Nikt 04.01.2016
    Ps: Polecam "Przyczajony tygrys, ukryty smok" klasyka kinematografii japońskiej. Bohaterowie jednym mieczykiem niszczą całe armię ;) To dopiero realistyczny obraz
  • Nightes 04.01.2016
    Łał nie spodziewałem się tylu błędów. Jeżeli chodzi o spacje to faktycznie pisałem to w programie a tutaj strona nie złapała edycji tekstu który zastosowałem. Dziękuje za poświęcony czas na wypisanie błędów xD.
  • elenawest 04.01.2016
    Nightes spoko, jak mówiłam, i jak zapewne zauważyłeś, nie jest to cały przerobiony tekst, więc błedów zapewne jest jeszcze więcej, niestety
  • elenawest 04.01.2016
    Cholera, ja nie mówię o tatuażach czy rycerzach, tylko o całokształcie. Tekst napisany jest tak, że przy najlepszych chęciach nie da się wziąć go za realistyczny. I tyle. Do mnie nie przemawia i koniec
  • Pan Nikt 04.01.2016
    Ja, jakoś nie miałem problemu z wyobrażeniem sobie każdego elementu tego opowiadania. Jak na shonen jest niezłe. A szukać realności w bajce, to inna sprawa.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania