Święta łosia
Zbliża się czas świąteczny, większość osób zasiądzie do wspólnego stołu wigilijnego. Wcześniej podzielą się opłatkiem w gronie najbliższych. Podczas spożywania wieczerzy będą wspominać tych, których dzisiaj z nimi nie ma. Podobnie będzie w moim domu rodzinnym, tylko tym nieobecnym będę ja. Bezsilnie buntuję się temu. Przecież jeszcze tak niedawno nie przypuszczałem i nie planowałem, opuszczenia kraju.
Przed samym ukończeniem studiów wspólnie z kolegami przystąpiłem do targów pracy. Spotkałem tam, jak sam twierdził, zapracowanego właściciela firmy. Poszukiwał on młodej dobrze wykształconej osoby, pracowitej, posiadającej umiejętności współpracowania z dużym zespołem. Musiał taki kandydat, lub kandydatka potrafić zarządzać zasobami ludzkimi. Jednocześnie pragnąc podnosić swoje kwalifikacje. Rozmawialiśmy o wzajemnych planach na najbliższą przyszłość. Poinformowałem rozmówcę o moim zamiarze rozpoczęcia studiów doktoranckich. Właśnie od niego dowiedziałem się, że obecnie w kraju na takich studiach jest czterdzieści i pół tysiąca osób. Doktorantami zostaje rocznie od pięciu do sześciu tysięcy osób, pozostali rezygnują. Pomimo takich ilości broniących doktoraty, mój rozmówca podobnie jak rodzice zachęcał mnie do tego. Okazał się osobą bardzo ciepłą, zainteresowaną mną i innymi zdolnymi młodymi ludźmi. Miał czarujący sposób bycia, nie mogłem nawet się domyśleć, że to jest mistrz manipulacji. Rozstaliśmy się prawie w przyjaźni, wymieniając numerami telefonów.
Minęło od tej rozmowy pół roku, rozpocząłem studia doktoranckie. Właściciel firmy poznany na targach pracy, przedzwonił do mnie. Zaledwie po krótkiej rozmowie grzecznościowej, zaprosił mnie do swojego biura. Przyszedłem o umówionym czasie. Siedziba firmy zrobiła na mnie wielkie wrażenie, było przestronnie, bardzo widno i nowocześnie. Przywitała mnie sekretarka, wyjątkowo atrakcyjna i piękna kobieta. Zaprosiła mnie do biura szefa, on przywitał się ze mną i powiedział.
- Dawid pozwól, że ci przedstawię moją córkę Klarę.
Zatrudnienie rodziny uzasadnił, potrzebą zachowania tajemnic wprowadzanych innowacji do produkcji. Opowiadał mi, czym w tej chwili się zajmuje jego firma i jakie ma plany w niedalekiej przyszłości. Zaproponował mi stanowisko prezesa z pensją na początek sześć tysięcy miesięcznie. Obiecał pełną pomoc i wdrażanie na to stanowisko w ciągu roku kalendarzowego. Moim zadaniem w niedalekiej przyszłości ma być pełne przejecie zarządzaniem firmą i uatrakcyjnianie, unowocześnianie ofert handlowych.
Pozostawiono mi dużo wolnego czasu, nawet nie musiałem zachodzić do biura firmy. Klara przywoziła mi dokumenty do podpisu, tylko te najważniejsze w tym finansowe. Wszystkie wypłaty z konta firmowego były zatwierdzane tylko przeze mnie. Pytała się zawsze, jak idzie postęp w pisaniu pracy i kiedy obrona. Cała firma życzy mi powodzenia i czeka na moją pełną dyspozycyjność.
Minął rok mojego prezesowania, tuż przed obroną pracy wszystko się zawaliło. Firma zaprzestała spłacać swoich zobowiązań. Właściciel nic nie wiedział o kłopotach finansowych, odpowiedzialny byłem tylko ja. Natychmiast wierzyciele zaczęli domagać się spłaty kredytów, zwrotów samochodów wziętych w leasing. Bardzo szybko okazało się, że pojazdy zostały sprzedane. Zaległości określono na cztery miliony złotych i to ja mam uregulować wszystkie długi.
Żadnego majątku osobistego nie posiadałem, mieszkałem z rodzicami na wiosce. Firmy ściągające zadłużenia, dzwoniły po wszystkich moich sąsiadach tych bliższych i dalszych. Informowali ich codziennie o moim zadłużeniu. Natomiast ja, co dnia z samego rana jeździłem do prokuratury na przesłuchania. Tłumaczyłem się z mojego zarządzania firmą oraz z rozbieżności w zeznaniach sekretarki i właściciela. Wracając wieczorem ostatnim autobusem do domu, byłem zatrzymywany przez sąsiadów, którzy mówili mi żebym oddał te pieniądze. Mają już dość stałego przedzwaniania do nich przez firmy ściągające długi.
Nie mając innego wyjścia musiałem wyjechać za granicę, w ten sposób zniknąłem wymiarowi sprawiedliwości i windykatorom. Tam na miejscu poznałem sporo podobnych uciekinierów z kraju przed zobowiązaniami. Moja sąsiadka za ściany kiedyś była księgową, teraz dziesiąty rok tu się ukrywa. Spotkałem też kilka osób podobnie wkręconych jak ja, a jeden z nich został przerobiony przez tego samego typa.
Komentarze (1)
"taki kandydat, lub kandydatka" - to samo
"że to jest mistrz manipulacji: - bez "jest", zbędne słowo.
"Zaledwie po krótkiej rozmowie grzecznościowej, zaprosił mnie do swojego biura. " - bez przecinka
"przejecie zarządzaniem firmą" - przejęcie* + zarządzania firmą*
"do podpisu, tylko te najważniejsze w tym finansowe" - przecinek przed "w", bo to wtrącenie
"Firmy ściągające zadłużenia, dzwoniły po wszystkich moich sąsiadach tych bliższych i dalszych." - bez przecinka
"którzy mówili mi żebym oddał te pieniądze. " - przecinek po "mi"
"Mają już dość stałego przedzwaniania do nich przez firmy ściągające długi.
Nie mając" - mieć x2
No to niezła historia! Może nieszczególnie dynamiczna, ale dobrze dobrany tytuł i samo zakończenie jest dość... dojmujące. Zostawiam 4,5 czyli 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania