Święta zmyślone – Dzień Pomarańczowej Wstążki

Pierwszy marca i Dzień Pomarańczowej Wstążki to niemal synonim. Nie muszę chyba przypominać, że tego dnia nosimy na lewym udzie wściekle pomarańczową wstążkę, a w Internecie zamiast obszernych komentarzy, wymagających od nas wspięcia się na wyżyny możliwości intelektualnych, wystarczy wpisać "Pomarańczka". Pamiętajmy o tym, iż zawiązanie dziewczynie na udzie pomarańczowej wstążki jest jednoznacznym wyznaniem miłości, natomiast takież samo zachowanie dziewczyny świadczy o czymś zgoła odmiennym. Nie wiem, czy jest celowe przypominanie o oczywistościach, ale czasami najciemniej jest pod latarnią, nawet gdy ona świeci i nie jest przez nikogo zajęta.

 

Zostawmy może rzeczy znane i przejdźmy do genezy tego święta i jego pomysłodawcy. Swoją wiedzę zaczerpnąłem z książki "Odmęty zapomnienia" napisanej przez Mikołajewa de Marko. Jednym z warunków powoływania się na ten bestseller jest podanie jednej z zamieszczonych tam ciekawostek, więc wymóg ten spełniam w kolejnym zdaniu. Pierwsze święto nie odbyło się pierwszego marca.

 

Po spełnieniu niezbędnych formalności chciałbym się skupić na niejakim Antonino de Sevalla. Mieszkaniec El Duarolla stolicy San Escobaru 29 lutego 1964 roku wraz ze świeżo poślubioną małżonką Edelajdą de Sevalla z domu neo de Sabulla był z wizytą u teściów. Młody ledwie dwudziestoletni świeżo upieczony małżonek drżał w obawie przed nieobliczalną Teodorą neo de Sabulla, a ona zaś czytając w nim jak w otwartej książce, przyglądała mu się, jej oczy latały przebiegle, a z otworu gębowego bezustannie wydobywał się chichot. Zaniepokojona Edelajda co chwilę wstawała z czarnej i mięciutkiej aksamitnej w dotyku kanapy, ubierała lewy but, podbiegała do matki i dyskretnie kopała ją w prawą kostkę. Ona zaś uśmiechała się promiennie i nie zmieniała zachowania. "Obłęd u teściowej" czytany niemal przez każdego, nie oddaje w pełni dramatyzmu tamtego dnia.

 

Antonio jeszcze przed ślubem zauważył, że pozycja teścia jest tak słaba, że nie warto nawet wymieniać jego imienia. Jego zachowanie jedynie to potwierdzało. Oczy przyszywanego tatusia kluczyły i unikały spojrzenia zarówno Antonina, jak i Edelajdy. Na szczęście dla nas wszystkich nie był on bohaterem w prawdziwym tego słowa znaczeniu i ze względu na jego nijakość, nie warto o nim pisać. Dla tych bardziej zainteresowanych, w komentarzach poniżej mogę wpisać jego imię, ale to chyba zbędne uszczegółowienie.

 

Wracając jednak do meritum, Antonio obserwował, jak teściowa chichocze i co chwila podskakuje w reakcji na kopnięcia córki. I pewnie tak minąłby cały dzień, gdyby nie wpadła, a właściwie wleciała do pokoju pomarańczowa, zbyt mocno spasiona mucha. Latała ociężale, wydając z siebie nieprzyjemny bzyk, a to zdecydowanie deprymowało teściową. Uciekała ona wzrokiem od muchy, a ta nachalnie wlatywała w obszar widzenia Teodory. Teściowa robiła unik, a mucha atakowała nachalnym bzyczeniem, zachowując się jak szurnięty ekshibicjonista. W pokoju, pomijając bzyk owada trwała martwa cisza niezwiastująca nic dobrego. Nienajlepsza do tej pory atmosfera, stała się jeszcze gorsza. Powietrze wydychane przez domowników drżało niespokojnie, zapowiadając burzę. I rzeczywiście, za oknem pojawiły się czarne chmury, z których lunął deszcz, a liczne błyskawice tworzyły pomost pomiędzy niebem a ziemią. W takich warunkach lider ligi San Escobarskiej – Selo Deko pokonało Asko Domo w wymiarze dwa zero. Wracając jednak do kwestii rodzinnych.

 

Wyraźnie wystraszona teściowa odpuściła i wyszła z pokoju, pozostawiając pozostałą trójkę na pastwę nachalnej muchy. Chwilę później owad odleciał, a z kuchni zaczął dochodzić aromatyczny zapach zupy ogórkowej. Atmosfera rozluźniła się, a na twarzach młodzików pojawiły się szczere uśmiechy. Wyglądało na to, że problem został rozwiązany, niestety tak nie było. Teodora widząc, że zagrożenie minęło, wróciła do poprzedniego zachowania, a atmosfera ponownie stała się nieznośna. Antonina z nerwów zaczął boleć brzuch, z trudem podniósł się z kanapy i zgięty w pół udał się do toalety. Chichot teściowej towarzyszył mu aż do drzwi ubikacji. Bezradny usiadł na sedesie i bezmyślnie patrzył na kolorowe ręczniki. A tam jedynie odcienie zieleni, różu oraz czerwieni. Podniósł wzrok na lazurowe kafelki, następnie zaś przeniósł go na srebrną słuchawkę prysznica. Poczuł bliżej nieokreśloną nadzieję, nie umiał jej jednak sprecyzować. Siedział na sedesie i intensywnie myślał, jednak im dłużej zastanawiał się, tym rozwiązanie wydawało się bardziej odległe. Zaczął medytować, skupiając się na oddechu, jednak i to nic nie dało. Bezradny ostatecznie sięgnął po papier toaletowy, przyozdobiony misiami i podtarł nim tyłek. Miły w dotyku papier, dający ukojenie siedzeniu, to było zdecydowanie zbyt mało, by Antonino dobrze poczuł się w domu teściowej.

 

Wyszedł z toalety i bojąc się powrotu do pokoju gościnnego, bez celu zaczął się wałęsać po posiadłości. Sam nie wie, jak długo chodził szukając rozwiązania, nie ma pojęcia, jak znalazł się w garażu i którędy tam wszedł. Nawet nie pamiętał, czy w tym olbrzymim budynku jest więcej toalet. Po prostu pojawiła się luka dysocjacyjna, wywołana nagłym panicznym strachem. Ponowny kontakt z rzeczywistością nie był przyjemny. Czuł olbrzymi ból lewego uda, a zegarek wskazywał, że wkrótce wybije północ. Oznaczało to, iż błąkał się tak ponad sześć godzin!

 

Wpadł w panikę, już chciał biec do pokoju gościnnego, jednak nieznośny ból uda uniemożliwiał mu powrót. Lewa nogawka spodni, przesiąknięta była krwią. Miał ranę i nie wiedział, co mogło być tego przyczyną. Przysiadł, wyciągnął z kieszeni pomarańczową chustkę do nosa, porwał ją na paski i stworzył prymitywny bandaż, którym opatrzył ranę. Tak zabezpieczony chciał wrócić do rodziny, jednak jak, skoro noga odmawiała mu posłuszeństwa. Czołganie się, uważał za nazbyt poniżające i jednoznacznie wskazujące na porażkę. Rozglądał się, mając nadzieję na samospełniającą się pomoc. W głębi duszy zobaczył upragnione kule, jednak wypatrzył jedynie grabie, znajdujące się niecałe dwa metry od niego. To musiało wystarczyć. Trzymając się ściany, podszedł do nich, ściągnął z wieszaka i podpierając się narzędziem ogrodniczym, ruszył do pokoju gościnnego.

 

Gdy w pobliskim kościele dzwony zaczęły wybijać godzinę dwunastą, on wszedł do pokoju. Walcząc z bólem oraz strachem przykuśtykał do kanapy, ostrożnie oparł grabie o stół i uśmiechnął się. Zrobił to dla swojej ukochanej, nie mógł jej zawieźć, chociaż jego ciemna strona podpowiadała ucieczkę. Nagroda przyszła niemal natychmiast, żona uśmiechnęła się do niego i mocno ścisnęła jego lewą rękę. Stali się jednością połączoną w bólu, strachu i nadziei, że przyjdzie lepsze jutro. Wydawało mu się, że teściu patrzy na niego z podziwem, ale nie to było najważniejsze. W pokoju nie rozbrzmiewał już chichot teściowej, nie czuł jej przenikliwego wzroku, chociaż ona wciąż była z nimi. Stał się pomarańczowy cud, a prowizoryczna opaska nie tylko opatrzyła ranę, ale zneutralizowała teściową.

 

I dotarło do niego. Teodora nie znosiła pomarańczu. W końcu w San Escobarskim domu powinny być pomarańcze, a ich nie było! Odniósł zwycięstwo i nic nie mogło go już zatrzymać. Zaczął robić karierę polityczną i po dziesięciu latach został siódmym prezydentem San Escobaru. Jedną z jego pierwszych decyzji było ustanowienie Dnia Pomarańczowej Wstążki, które to stało w opozycji do Dnia Teściowej i odbyło się 29 lutego. Ze względu na rzadkość występowania lat przestępnych, ostatecznie święto obchodzone jest pierwszego marca.

 

Z biegiem lat rytuał się upowszechnił i po upadku komunizmu w Polsce również i u nas zaczęliśmy je obchodzić.

 

Nie bójmy się świętować i walczmy, by pierwszy marca był dniem wolnym od pracy.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • laura123 28.02.2021
    Świetny tekst! Brawo!
  • Józef Kemilk 28.02.2021
    Dzięki Lauro
  • Narrator 28.02.2021
    No wreszcie się wyjaśniło co to jest Dzień Pomarańczowej Wstążki. Co do postaci Antonino de Sevalla — stała się ona okrężnym odnośnikiem. Wyszukiwarka uparcie powraca do twojego artykułu, co może przynieść ci sporo korzyści. Pod tym artykułem powinieneś umieścić reklamę kawy lub coś w tym rodzaju.

    Osobiście celebruję w zupełnie inny sposób. W ogrodzie zasadziłem pomarańcze, odmianę Navel Washington, bezpestkową. Owocuje bardzo długo, od listopada do późnego maja, a czasem nawet podczas zimowych miesięcy, tu i ówdzie, spod ciemnozielonych liści uśmiecha się do mnie pełna, czerwono-żółta kula. Owoców nie zrywam, nie podnoszę, obserwuję jak ziemia wchłania soki i olejki, karmi nimi inne krzewy i drzewa. Po jakimś czasie wszystko ma zapach pomarańczy.

    Piątka za styl i oryginalność (tylko J.K. potrafi pisać coś takiego).
  • Józef Kemilk 01.03.2021
    Dzięki serdeczne za miły komentarz. W moim przypadku, w tym ważnym dniu jem jedynie pomarańcze i mam dwie korzyści na raz, cudny smak i zapach oraz nieznaczne zrzucenie wagi.
  • Narrator 02.03.2021
    Józef Kemilk Zapomniałbym o najważniejszym... ¡Viva San Escobar!
  • Dekaos Dondi 02.03.2021
    Józefie Kemilku↔Tak to żwawo i ciekawie opisałeś, że chętnie to obejrzę, jak nakręcą film pomarańczowymi kamerami. Mój ulubiony kolor, to oczywiście żółty.
    A zaczynałem od błękitu:)↔Pozdrawiam:)↔5
  • Józef Kemilk 03.03.2021
    Żółty też lubię i błękit. Tak się ubierali piłkarze Brazylii.
    Pozdr

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania