Świniobicie

Ojciec ciągnął słowa za szczotką ryżową,

i po mojej podpalanej wieczorami skórze.

Tłumaczył i pokazywał zgrubiałymi dłońmi

na już ostygłej tuszy, jak rozdzielać bez ostrza.

Z błony fotografii uśmiecha się dobroduszna twarz,

jakby miał dla mnie jeszcze jakiegoś gościńca,

może nawet mohorycz w butach z długą cholewą w sieni.

Średnia ocena: 2.2  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Oj, pozmieniałeś. Ale spoko. Dużo do interpretacji, dla mnie to nie był przyjemny typ, ten ojciec...
  • Grain rok temu
    Tak, przyszły zięć pasierbicy, wojennej półsieroty, mojej siostry, która młodziutko szła za mąż – usłyszał od niego na stronie, że jak jej zrobi krzywdę to....
  • Materazzone rok temu
    Krótko i bardzo obrazowo, z tęsknotą, a może i właśnie bez niej, a z pamięcią. Jakimś okrucieństwem i fascynacją, gdzieś ulotnie widać twarze, a gdzieś ból skalpowania. Troszkę się z rana w tym obrazie zatraciłem, a jak krótka forma budzi obrazy, pozwala się zaszyć w swojej (już nie tak ostrej) pamięci to nie pozostaje nic jak tylko pochwalić dzieło, podziękować i życzyć miłego dnia!

    Pozdrawiam
  • Grain rok temu
    dzięki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania