Świt
Ciemno szaro
już jaśnieje
W jednej kropli porannych mgieł
Odbija się nieśmiało
brzask
W mgiełce mieni kolorami
Szaroświt
zmienia swoje barwy
Żółcieje półcienieniem
Staje się sino-łososiowy
Jaśnieje czerwonawo
Słońce leniwie wznosi się nad
horyzont...
Cicho ciszej cichuteńko
Słychać nieśmiałe
bzyczenie
Pszczół nad faceliami
Fioletowa barwa miesza się
Z pomarańczowymi już promieniami
Gdzieś z wysokiej trawy
kropla
Spada wprost na leniwego
świerszcza
Obudzony podrywa się szybko rozpoczynając
Łąkowy koncert nieśmiałym cykaniem
Dołączają do niego kolejne
Słońce dyryguje tą orkiestrą
Coraz śmielej porusza batutą...
...
Ledwo słyszalne pianissimo
Mgielnej kropli spływającej
Z rozkwitającego ze snu bławatka
piano bzyczących owadów
I cykady grające crescendo do forte
…
Leniwe largo przechodzi w adagio
Wolno rozwijanych płatków
Czerwonych maków
Za chwilę przyspiesza w andante
To cykoria i cieciorka
Oraz jaskry pędzą już
W stronę pierwszych promieni
Przyroda gra już moderato
A kiedy tylko słońce wzejdzie
Dzień popędzi allegro i presto
Pędem saren i koziołków
Przecinających łany zbóż
I kukurydzy
...
Przystań na chwilę o brzasku
Wsłuchaj się w orkiestrę
Dyrygowaną promieniami
I kontempluj koncert dnia
Przyrody zanim scenę
Przesłoni zasłona nocy
Komentarze (3)
Jest słabo, ale można by z tego wykręcić naprawdę kawał dobrej literaty, tyle że trzeba by jeszcze nad tym posiedzieć.
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania