Luba

Głos twój otula mnie słodko niczym ogniskowe ciepło

Co wybrzmiewa tonem skromnym z lekką nutą rezygnacji,

Dziesięć wiosen dłużej żyjesz a dziewczęcy niesiesz świergot

Zachowując miękki wydźwięk nieco wzniosłej egzaltacji.

 

Włosy o drewnianej barwie wiecznie zawiązane w kucyk,

Zieleń oczu wchodzi w złoto za to cera czyste wapno,

Dziś do twego serca chciałbym posiąść bursztynowy kluczyk,

Tak się dzieje, gdy z urody uderza oryginalność.

 

Ciężko było dostrzec detali schowanych głębiej,

Wnętrze kwitnie pąkiem wiśni lekko podlewane łzami,

Wzrok mój sięga ciebie rzadko, gdyż godziny nie na rękę,

Posiłkuję się tak często w nocy marzeń wycieczkami.

 

Uda prawdziwie kobiece jakby dama z szachownicy,

Czerwień ozdabia policzki kiedy chłodno i w upale,

Serce z radości na widok przemawiałoby z mównicy,

Gdyby tylko rozum mógłby odpowiednie słowa znaleźć.

 

Pragnę przekuć to uczucie niczym kowal w pięknej kuźni

Używając materiałów o najwyższej kategorii,

Lecz brakuje tak odwagi, przez co wnętrze nadal bluźni

A emocje chcą wystrzelić w określonej trajektorii.

 

Nie posiadam się z radości dostrzegając promień słońca

Co ogarnia żarem wnętrze i jeno błaga o więcej,

Szczery uśmiech na twym licu podziwiać mógłbym bez końca,

Tudzież wiatr co zakołysze włosie jakby cichym szeptem.

 

Krucha dusza pomieszkuje komnaty mojego zamku,

Zdolna wzruszać się gdy choćby słuch raczony będzie jazzem,

Nie powstanie w jego miejsce żaden zapyziały zamtuz,

A czy mogę dłużej żyć bez ciebie, moja droga, nie wiem.

Średnia ocena: 2.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania