Symulacja Ja

Dwudziesty trzeci września 2021r, jest dniem, w którym wszyscy chyba już nie mają nawet cienia, ba nawet cienia tego cienia wątpliwości, że żyjemy w Matrixie. Z pewnością nie mam go ja, mój koci bratanek, no i może bohaterowie Ukrytej prawdy, wyemitowanej dzisiaj. Myślę, że jest jeszcze kilka osób, które też nie mają wątpliwości, ale dziś się z nimi nie skontaktowałam, ponieważ to i tak nie ma sensu, skoro i tak jestem tylko swoją własną symulacją.

Raz, że to może przerażać. Taka wiedza, która otwiera oczy, łączy kropki, otwiera drzwi do siebie zamiast od siebie. Dwa, że jeżeli coś jest i jednocześnie tego nie ma, to po jaką cholerę w ogóle gdziekolwiek, cokolwiek. I dlatego chyba, nie wszyscy jeszcze wiedzą, bo co potem z tą wiedzą zrobić? Jak dalej z tym olśnieniem, przyklejać jedne stikery na drugie, albo w ogóle uśmiechać się w miejsce braku chęci uśmiechania?

Moja wiedza na szczęście jest płytka i muśnięta tylko przez zrozumienie z umysłu. Ale ja wolę myśleć sercem, tam jestem i to wystarcza i tam czuję się dobrze, choć może to trochę bunkier ale okna ma wielkie. Przez te okna dzisiaj znów zobaczyłam błękitne niebo i pomyślałam, że ta symulacja może nie jest do końca taka zła. No a jeśli jest zła? Jeśli to wszystko tylko po to by uśpić czujność? I zmęczyło mnie to myślenie tak bardzo, ale tak bardzo, że zostało mi tylko się uśmiać z tej megalomanii ludzkiej. Bo po jasną cholerę jakieś cywilizacje bardziej rozwinięte, miałyby zadawać sobie tyle trudu i budować świat w formie jaka istnieje teraz?

- Co dziś słychać na Ziemi?

- Nadal mamy dwudziesty pierwszy wiek, nowoczesne wojny, terroryzm, "plandemia" ma się dobrze. Gatunek ludzki w rozsypce. Kilku wywrotowców bez zastrzyków, takie tam małe zawirowania.

- Nudy.

- No ale Wasza Wysokość sam wgrał ten program.

- Ale mi się znudziło. A co u mojej małżonki?

- Pańska małżonka w alternatywnym świecie na Marsie założyła sektę Bogini Matki i jedyne co spędza jej sen z powiek, to brak Ziemi, do której się przyzwyczaiła.

- Po rozwodzie dostanie połowę, to musi jej wystarczyć.

- Tak więc jakie plany na dziś?

- Zakochajmy się w ludziach i niech oni zakochają się w sobie. Może rozpuści to trochę moją fantazję.

- Ryzykowne posunięcie ale skoro ma tak być to już się stało.

Przez moment nad wioską zrobiło się całkiem ciemno. Młody Nowak, rzucił reklamówkę z zakupami i pognał co sił w nogach do domu. Po drodze grzązł w błocie, kilka razy się potknął, stracił buta. Nie zatrzymywał się jednak ani na chwilę. Jakaś wewnętrzna siła kazała mu biec więc biegł.

Po kwadransie dotarł do domu. Kiedy przekroczył próg, jego matka zamarła ale i on zatrzymał się w tym pędzie urzeczony jej wyglądem. Stała przed nim młoda, piękna kobieta, ale mimo drastycznej różnicy w wyglądzie, czuł, że to jego sześćdziesięcioletnia matka.

Pokłonił się jej w zachwycie i wyszedł z chaty, która teraz już nie była zwykłą, wiejską chałupą, ale prawdziwym egipskim pałacem. Nowak zorientował się po chwili, że właśnie spaceruje brzegiem Nilu i na pewno już zawsze a tym bardziej jutro, spóźni się do pracy.

Potem Nowak spotkał jeszcze młodszą niż jego matka kobietę, w której od ręki się zakochał, by na koniec pochyliwszy się nad wodami Nilu, bez pamięci zakochać się w sobie. Kochał się w sobie Nowak po kryjomu, z jakimś poczuciem wstydu albo czymś takim. Wyczuwał, że coś z nim nie tak, że może na terapię trzeba, ale gdzie, jak? Nawet jeszcze nie wiedział w której warstwie społecznej w tym Egipcie jest, no niby matka w pałacu mieszka, ale może on jest tylko niewolnikiem? A niewolnicy nie mają ubezpieczenia zdrowotnego a tym bardziej prawa do narzekania.

Tak więc Nowak kochając siebie zaczynał popadać w obłęd, chociaż zauważał prawidłowość, że im bardziej sam dla siebie był miły, tym bardziej miły był też dla innych – jakby on i inni to to samo, zupełnie jak on i jego odbicie w rybim oku.

Po tysiącach lat, kiedy starożytny Egipt już dawno w realu nie istniał a jedynie na zdjęciach Nowaka ze ślubu, po raz kolejny nastąpiło zakrzywienie przestrzeni i młody Nowak wpatrywał się w siebie w rzece, która zalała łąki księdza proboszcza. Awantura się z tego zrobiła nie mała, no bo po pierwsze ksiądz wściekły a po drugie, Nowak uznał, że po tylu latach wpatrywania się w siebie, też mu się już znudziło. Ucieszyło to księdza, na poprawę humoru taki prezent, próżność ludzka pokonana, Bóg się uśmiecha z oddali.

Nowak nie widzi już siebie w rybim oku, mętnieje obraz widziany w rzece. Robi się ciemno, brzydko i strasznie. Nowak wraca do chaty przygnębiony, ksiądz jest kontent.

Dobrze, że plan był inny i teraz właśnie wgrywa się plik na szczęśliwość na Ziemi, bo ludzie szczęśliwi, bardziej skłonni do rozrywki są i do kochania poprzez tę szczęśliwość.

Kiedy się wgrało, byłam właśnie w swojej corsusi i mijałam szklarnie wyrośnięte nad Morzem Północnym niczym zagajniki w innych państwach. Potem minęłam Nowaka na rowerze i spojrzałam na chmury nade mną. Bo właśnie chmury spowodowały we mnie potrzebę położenia się na jakimś drewnianym mostku, żeby poleżeć i zakochać się w sobie. A może to nie było moje? Może to symulacja, ale całkiem nawet przyjemna.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Jared 23.09.2021
    Interpunkcyjny holokaust, ale niektóre zdania są interesujące. Ależ to mindfuck - jakaś osobliwość z wszystkich chyba-niedających-się-połączyć konwencji, czasów i czart wie czego jeszcze. Ledwo się człek przyzwyczaja do jednego rozwiązania, a tu się już potęgują nowe dziwactwa. No na pewno jest to ciekawe, ale wygląda jak jakiś komponent dłuższej historii i w sumie to dość zaskakująco się urywa. Czytało się, heh, zaskakująco (podkreślam zaskakująco) dobrze - nie sądziłem, że ktoś da radę skomponować wianek z Nowaka, Egiptu, Matrixa i Ukrytej Prawdy XD
  • Dziękuję za komentarz, zaskakująco przychylny jednak. No i przepraszam za interpunkcję. Pozdrawiam.
  • Józef Kemilk 23.09.2021
    Całkiem fajne, ale w matriksie powinno być fajnie, chociaż Smithy twierdziły inaczej.
    5?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania