Sytuacja zabawnie poważna

Za oknem igraszki słońca spowodowały wypadek na ulicy, na której piesi poruszają się szybciej niż auta. Wypadek niepoważny, jakieś uszkodzenie błotnika w aucie i strach skutera. Trzy panie zaangażowane a wraz z nimi cały Wszechświat.

Pierwsza pani to ta, która wyszła dziś pobiegać. Wczoraj w końcu dotarła do niej paczka, w której znajdował się ubiór do biegania. Długo na nią czekała, bo wiadomo, przez coronę to poczta ma opóźnienia. A ona, skoro już ma wbić się w dres, to chociaż niech firmowy będzie. No więc się wbiła, wstała pełna entuzjazmu, założyła buty, które dostarczono w zeszłym tygodniu i wybiegła. Przebiegła dokładnie taki odcinek, na jaki była kondycyjnie gotowa. Dzięki Bogu po stu metrach, skuter wjechał w błotnik a ona jako świadek tego poważnego nieszczęścia, mogła ze spokojnym sumieniem sportowca, po wcześniejszym zaczerpnięciu powietrza, świadkować w bezruchu, całej tej sytuacji.

Pani druga, potencjalnie najbardziej zagrożona niemiłymi konsekwencjami wypadku- jest osobą najbardziej spokojną z tej całej trójki. Może dlatego, że skuter należy do jej przyjaciela, a jej przyjaciel nigdy o nic do niej pretensji nie ma. Bo jakby miał, to ona przecież może poskarżyć się jego żonie, a wtedy to nie tylko przyjaciel skutera mieć nie będzie ale również tej Tesli, na którą poluje jego żona.

Pani trzecia. Wystarczyło, że wyszła z auta i już wszyscy ją pokochali. Bo jak nie kochać babci, która mimo, że ledwo chodzi po wymianie biodra, to zdołała dzisiaj wsiąść w auto. A po cóż to pani z domu wyszła w środku pandemii? W Aldiku zaczyna się akcja na czekoladowe jajka, a Wielkanoc już tuż tuż.

Ładnie wyglądają w tym słońcu, ale zapominają o tym przez ten błotnik. Ciągle gestykulują, nie wiem czy przez emocje, czy może jednak ten wiejący od wczoraj, sztormowy wiatr postanowił zabawić się ich rękoma.

Przyglądam się z zaciekawieniem brakowi rozwoju akcji. Wprawdzie stoją na skrzyżowaniu, ale ruch dalej leniwie się toczy. A one, w tym swoim – nie wiem jak to się stało- zaczynają tańczyć, bo mimo, poważności sytuacji, wiatr i słońce łaskocze ich ciała.

W akcję, przez zupełnie wszechświatowy przypadek, zostaje włączony szczeniak, który jakimś cudem zdołał zerwać się ze smyczy i teraz znajduje się w samym centrum kręgu, stworzonego przez trzy kobiety. Szczeniak, jak to one wszystkie mają w zwyczaju, nie robi sobie absolutnie nic, absolutnie również nie zawraca sobie głowy urwanym błotnikiem. Wprawdzie może go i zauważa, ale chęć bycia pogłaskanym jest silniejsza od potrzeby zdobywania wiedzy o świecie. W zgiełku niekontrolowanych gestów, kobiety jedna po drugiej- a jest ich trzy – pochylają się ku szczeniakowi i z całą czułością na jaką pozwala leżący na ulicy oderwany błotnik, głaszczą szczeniaczka.

Stoją tak jeszcze chwilę, uśmiechając się do siebie i szczeniaka. W końcu pani skuterowa, jak przystało na najmłodszą w towarzystwie, odruchowo sięga po telefon. W tym właśnie momencie mój telefon zaczyna dzwonić- Jezu skąd ona wie, że przyglądam się sytuacji zza okna? Nie sprawdzając kto dzwoni, z duszą na ramieniu odbieram telefon. Dusza na ramieniu dlatego, że wiem, że jako holenderka, to pani od skutera po holendersku raczej mówić do mnie będzie. Ale nie, dzięki Wszechświatowi, to głos mojej dziewczyny, która postanowiła się ze mną podzielić informacją, że widzi tęcze. Jest w pracy i widzi tęczę. Ja jestem w domu i widzę wypadek. Zastanawiam się, w jaki sposób nasze światy zdołały się spotkać, skoro kreujemy tak różne rzeczywistości?

Odpuszczam te myśli, próbując odnaleźć tęczę za moim oknem, zamiast tego, dostrzegam Teslę na skrzyżowaniu. Tesla zatrzymuje ruch – mimo, że wcześniejszy wypadek tego nie uczynił.

Pan z Tesli, rozumie dokładnie problemy kinetyczne pani z auta. Jemu biodro wymienili miesiąc temu.

Sytuacja wydaje się patowa. Nikt się nie rusza oprócz szczeniaka. Skąd ten szczeniak, nie wiadomo do tej pory.

Pogoda zaczyna się zmieniać. Wiatr oprócz podwiewania spódniczki pani skuterowej, przygnał również chmurę. Dokładnie jedną, która rozdarła się nad skrzyżowaniem. Pan z Tesli nie wzruszony, gestem człowieka z wymienionym biodrem, który jest dość ograniczony, tak jakby biodro połączone było z rękoma, proponuje rozejście się. I panie się rozchodzą, on wsiada do auta, uprzednio wręczając coś pani skuterowej i próbując ogarnąć jej spódniczkę, która znalazła się na wysokości pośladków.

Skrzyżowanie zostanie udrożnione. Na ulicy pozostaje porzucony błotnik. Szczeniak znudzony, nagle przypomina sobie, że musi udać się w przeciwnym kierunku do wszystkiego by znaleźć swojego właściela.

A ja odchodzę od okna, bo najwyższa pora spoważnieć.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania