Syzyfowa Praca (2)
Nadszedł następny dzień. Darek obudziły ranne śpiewy ptaków chodź tak chętnie pospałby jeszcze trochę. Jego współlokatorka nadal spała, więc nie pozostawało mu nic innego jak zamyślić się.
- Długo nie śpisz ? - zapytała dziewczyna, przewracając się na drugi bok.
- Od kilkunastu minut. - westchnął Darek, spuszczając wzrok na nią.
- Proszę o uwagę ! Zaraz dojedziemy do celu. - zapowiedział kierowca autobusu przez głośnik.
- No to będziemy musieli się pożegnać.- westchnął chłopak, wysiadając z pojazdu.
- Cześć. Nigdy Cię nie zapomnę.
I po tych słowach Darek przytulił ją do siebie, po czym wychodząc po metalowych schodach, znikając całkowicie z oczu jego koleżanki. Idąc po kamienistej drodze, pokrytej drzewami jeszcze długo myślał o niej, ponieważ w pracy nie będzie na to czasu. Niemiecka Wieś była niewiele mniejsza od jego miasta co na początku go ucieszyło, lecz gdy dotarł do domu, w którym miał zacząć pracę jego radość nie trwała długo. Był to mały domek, z zarośniętą trawą aż do kolan. Poza tym widać było ogromne pole warzyw i drzew owocowych, nie wspominając o płocie, który wprost błagał o zlitowanie się nad nim. Daniel ostrożnie zapukał do drewnianych drzwi, które po ich otwarciu lekko zaskrzypiały, a stanęła w nich niska, starsza pani o miłym głosie. Przez moment czuł się jak w niebie,po następujących słowach to niebo zamieniło się w istne piekło.
- Jeżeli już odpocząłeś i się najadłeś to wreszcie do cholery zabierz się do roboty. Trawa sama się nie skosi, a traktor sam się nie naprawi i nigdzie nie pojedzie przez to.
- Matko,nawet tutaj mają fioła na punkcie roboty. - pomyślał w duchu, wychodząc do garażu. Wszystko, byle nie tknąć komputera...
Wziął, więc wiertarkę i zaczął rozbierać traktor na części pierwsze, chodź wcześniej tego nie robił, a nawet nie zamierzał. Po dłuższej chwili prób i błędów nic nie poszło po myśli Darka, wręcz przeciwnie maszyna cała się rozpadła.
- Kurde, złota rączka to ze mnie nie będzie.- westchnął, biegnąc za toczącym się kołem traktora, które niszczyło wszystkie sadzonki pani McCartney.
- Zapowiada się dłuuugie dwa miesiące. - pomyślał Darek, opierając się o grubą oponę, którą ledwo zdążył złapać.
- Coś Ty narobił z moimi biednymi roślinkami? Jutro nie dam Ci ani chwili wytchnienia! Obiecuje Ci to niezdaro! - krzyknęła kobieta, biegnąc z płaczem do swojego domu.
- Dobrze, że pomyślałem o telefonie bo coś przeczuwam iż bez niego się nie obejdzie... - westchnął, udając się do swojego pokoju.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania