Szaleństwa Gerarda
Z przekrzywioną miną wetknął dłoń do kosza na śmieci i cudem wygrzebał z niego ząbek czosnku. Był głodny, więc go zjadł. Ale i tak burczało mu w brzuchu. Ostatnio jego stoisko na bazarze, na którym nielegalnie sprzedawał wyroby własnej roboty, głównie "kremy", zostało zupełnie splądrowane. Gerard długo szlajał się po mieście starając się wpaść na pomysł zarobienia jakichś pieniędzy w inny sposób. Nie grzeszył inteligencją, nigdy też nie słyszał o zasiłku dla bezrobotnych. Także wpadanie na dobre pomysły nie było jego mocną stroną. Wreszcie drapiąc się po tyłku ruszył w kierunku kościoła. Niestety niczego nie wyżebrał.
- A niech mnie gęś kopnie i kaczka zadziobie! - Zaklął pod nosem z niepowodzenia.
Fakt hodowania w domu kury i dwóch ślepych kotów usprawiedliwiał jego wulgarne zachowanie. Zwierzętom niewątpliwie groziło zdechnięcie. Na myśl o utracie jedynych przyjaciół zrobiło mu się słabo. Usiadł więc na pobliskiej ławce, spod której zdrapał gumę do żucia. Upewniwszy się, że nikt nie patrzy, wsadził ją sobie do buzi. Nie pierwszy raz mu się to zdarzyło. Odzyskawszy siły, ruszył w dalszą drogę. Kiedy dotarł do domu prócz zwierząt czekały na niego licznie rozsiane po podłodze kupy. Ucieszył się na ich widok. Zbieranie ich przypominało mu grzybobranie, na które gdy był jeszcze mały zabierał go wujek Franek. Gerard lubił wujka Franka bo ładnie pachniał, jak kiełbaska. I z jeszcze jednego powodu, ale o tym za chwilę...
Ko Ko Ko! - zagdakała Kura na jego widok i zniosła jajko ze szczęścia.
Ko Ko! - odpowiedział Gerard i pogłaskał ją uprzejmie po opierzonym grzbiecie, a lekko obsrane jajko schował do kieszeni.
Wyczerpany po całym dniu nic nierobienia zasiadł na kanapie przed niedziałającym telewizorem i zaczął udawać, że go ogląda.
Po zasłużonym odpoczynku, nie brzydząc się wcale, wziął się za sprzątanie podłogi. Przeszkadzały mu w tym koty, które dopiero ogarnąwszy, że wrócił, nie zamierzały przestać miziać się o jego nogi.
- Hał, Hał! - Gerard udał psa, żeby je odstraszyć.
Zdesperowany, z zebranych odchodów uformował kulkę, do której następnie - wmawiając sobie, że robi to jak zawsze, zgodnie z przepisem wujka Franka - dodał jajko ze skorupką i kilka włosów z pod pachy. Zwariował. Mazidłem, które mu powstało, napełnił pojemnik po maści na wypryski i spakował je do swojej różowej kosmetyczki. Kiedy odkładał kosmetyki na półkę, potężnie zaburczało mu w brzuchu. Kura z przerażeniem spojrzała na Gerarda spodziewając się niespodziewanego ...
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania