Wyznania pedanta
Siódma dwadzieścia. Oglądam „Saunę” z dwa tysiące ósmego. Dobry film, który zawiera... umm, traktat filozoficzny to może za dużo powiedziane… który zawiera rozważania na temat brudu, syfu, ekskrementów, kurzu, pyłu, szlamu i błocka. Szlachetny homo sapiens jest właśnie takim brudem, prochem sypiącym się, kłębkiem włosków porozrzucanych po podłodze, kupką naskórka łuszczącego się i gromadzącego na dywanie, którą należy wrzucić do śmieci albo odkurzyć, a nie jest to wcale takie łatwe z rana i wieczora, bo czasu wciąż za mało i trzeba się zawsze gdzieś spieszyć, a człowiek już i tak na dzień dobry jest spóźniony. Trzeba się spieszyć do pracy, szkoły, kościoła, na pogrzeb, wesele albo jogging. Tu włosek, tam włosek, olaboga!
Punkt ósma. O tej godzinie chodzę na kolanach i zbieram wszystko z podłogi, każdy okruszek, wykonując znany wszystkim gest pedanta. Naokoło jest tyle kurzu, błota i syfu innego rodzaju, a tu – no masz ci los – jeszcze ten człowiek ze swoim własnym brudem i potem dochodzi, który to człowiek sam jest sypiącym się z wolna odpadem, rozkładem, próchnieniem, śmierdzeniem, ropieniem, starzeniem się i smarkaniem bezustannym... i chrzanieniem się z samym sobą. Być brudnym albo żyć w brudzie – o, to jeszcze pół biedy! Gorzej, jeśli jest się przy tym pedantem, a przecież jakoś wytrwać wśród braci śmiertelników trzeba, zanim się pójdzie – powiedzmy – do Nieba. Mam nadzieję, że elektroluks tam mają. Ale jak tu wytrwać? No jak?! – się pytam.
Ósma zero dwie. Podnoszę z podłogi dwa długie włosy, bo jestem świrem!
Ósma sześć. Znalazłem jeszcze jeden na dywanie i teraz widzę, że muszę szybko odkurzyć pokój, a najlepiej cały dom, przyciąć trawnik w ogródku i wynieść śmieci na zewnątrz. Muszę, bo jestem szajbusem! A las? Ssssss! Teraz będzie o lesie – mój ty Boże – o borze, w którym wypoczywam. To mój ulubiony, wylizany jęzorem ustęp, czyli akapit. No a teraz będzie najlepsze! Mój las jest czysty, samoregulujący się, samosprzątający, samoporządkujący. Nie potrzeba mu odkurzacza. Jest świątynią nieskazitelności, moim azylem, ideałem pozbawionym całego tego brudu: włosów gromadzących się w wannie, kawałeczków naskórka, poucinanych paznokci, śladów pianki pozostałych po goleniu, tłustych plam na lustrze w salonie i plam w ogóle... w kuchni, korytarzyku, na ścianie i dywanie, bo tu w lesie zwyczajnie nie ma miejsca dla syfu, ekskrementów, kurzu, pyłu, szlamu i błota zwanego zdrobniale i nie wiadomo dlaczego błotkiem. E, szkoda gadać! Lepiej brać się do roboty i wyczyścić ten tekst z baboli, wad rozmaitych, niechlujnych sformułowań, niezdarnych wyrażeń, topornych określeń (takich, że fuj)!
Komentarze (3)
Ile to się człek musi natrudzić, by podołać. Tylko mam prośbę. Proszę nie czyścić tekstu, gdy piszę komentarz, bo jeszcze mi jakieś skrawki zaimków i kropek, zlecą na klawiaturę :)↔Założyłem ?na wypadek inwazji :)↔Pozdrawiam:)↔%
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania