Szczęście nie jest wygodą.
Co jestem w stanie znieść żeby dopiąć swego? Z czym chętnie się zmagać, czego gotowy się nauczyć i jakich poświęceń dokonywać? Póki co, moje piękne idee są puste, bo niewypełnione koniecznym wysiłkiem. Marzy mi się życie po swojemu, ale nie robię tego czego takie realia wymagają. Przede wszystkim konsekwentnego działania bez głaskania się po głowie. Koniec zasłaniania się obowiązkami, okolicznościami i wszystkim, w co tylko mogę upchać wymówkę. W kółko to samo pieprzenie.
Najlepiej do tego publikować teksty mające inspirować do wysiłku innych. A ja co? Walę jawnie w ciula z dnia na dzień? Cóż za hipokryzja! Propagować znaczy być przykładem, a nie jedynie zasuszonym teoretykiem. Kogo poruszy słodko pierdząca gadka o sensie życia napisana przez typa unikającego działania? A nic mi nie stoi na przeszkodzie, poza największym przyjacielem i wrogiem jednocześnie, samym sobą.
Samorealizacja wymaga poświęceń, wytrwałości, konsekwencji i przede wszystkim kontynuacji. Pojedyncze zrywy motywacji nie załatwią sprawy. Potrzeba codziennej dojrzałości w braniu odpowiedzialności za wybory. To nie bajka, ani film w którym koniec końców wszystko jakoś się ułoży. Nikt nie przyjdzie mnie uratować, a jeśli nie podejmę paradoksalnie brzmiącego trudu realizowania potencjału, to skończę jako frustrat. Na prawdziwej arenie życia nie ma już żadnego mentora, bo praktyka leży w obowiązku ucznia. Nieważne ile wiedzy wchłonąłeś, ale co zastosowałeś. Zawsze tak było, że do czegoś wartościowego dochodzili jedynie podejmujący wyzwania. Nie ci, którzy narzekają, grają ofiary losu czy poddają się po drodze.
Nie potrzebuję zewnętrznego sukcesu żeby dobrze żyć. To jedynie puste obietnice, że pieniądze, przedmioty lub władza wypełnią człowieka. Ciągły proces stawania się sobą, uczciwy, szczery i prawdziwy. Tylko autentyczność..
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania