Szczęśliwa gwiazda cz1

Moja siostra powiedziała mi, że urodziłam się pod szczęśliwą gwiazdą. Dlatego, że moje włosy jako jedyne świeciły w blasku księżyca, a jej były matowe. Codziennie z naszego domu obserwowałyśmy miliony świateł na nocnym niebie. Mówiłyśmy sobie, iż nasze marzenia się spełnią. Jednak kto by pomyślał, że szczęście jest przewrotne. To czego chcesz w danym momencie może okazać się zgubne i sprowadzić na ciebie nieszczęście.

 

W tamtym momencie chciałam się przenieść w inne miejsce. Tam gdzie słychać świergot ptaków i nie trzeba bać się o przyszłość. Powtarzałam sobie codziennie, że wszystko tak czy siak się kiedyś skończy. W czasach dobrobytu, gdzie ryzyko głodu było mniejsze, świat był bardziej barwny. Teraz wszystko poszarzało, dni zlewały się ze sobą, a ptaków nie ma. Do teraz mam huk w uszach strzelania do ptaków. Kiedy byłam dzieckiem musiałam na nie polować. Czasami widzę przed oczami ich niemy wzrok dezorientacji i lejącą się krew. Ludzie wszystkie zabili z obawy przed głodem. Jednak nic to nie dało, plaga rozprzestrzeniła się tak czy siak. Przeżyliśmy tylko dlatego, że znamy się na grzybach. Wiemy, które są dobre do jedzenia.

Mama nie odzywała się do nas, w zasadzie można przypuszczać postradanie zmysłów. Jedynie co mówiła to jedno powtarzające się zdanie do jakieś siły wyższej, wybacz mi. Ojciec tylko kiwał na to głową i powiedział, że jak tak dalej będzie, to trzeba będzie się matki pozbyć.

Jednak tego dnia mama, wyglądała jakby było z nią lepiej. Pod nosem powiedziała, że musi zostać złożona ofiara z jej córek, aby było lepiej na świecie. Przestraszyłam się i wybiegłam przejść się na pole. Ziemia pod moimi stopami była sucha, wszystko co kiedyś rosło, opadło. Ujrzałam Ale z daleka, śpiewała piosenkę. Po opowiedzeniu siostrze, uspakajała mnie, głaszcząc moje włosy. Opowiedziała mi historie.

Sny roztrzaskują się gdzieś gdzie nie dociera światło słoneczne. Dzięki nim mogę widzieć jaśniej niż w dniu codziennym. Musi być gdzieś ta granica oddzielająca chaos od porządku, nawet jak są do siebie bardzo podobne w odczuwaniu.

Wyłania się z mroku forma, kształtująca postrzeganie. Codziennie nawiedza mnie taki sam sen. Jakaś istota mówi do mnie jesteś. I wtedy zdaje sobie sprawę, że doświadczam na głębszym poziomie. Obserwuje otaczający mnie świat i zastanawiam się dlaczego tak właściwie ja. Może ktoś byłby inny, ale go nie ma. Może sny są pozostałością po nich i jakimś dziwnym sposobem żyją w snach innych. Nawet niektórzy zdają sobie sprawę ze swojej sytuacji. Gdy ich spytasz podczas świadomego snu, powiedzą ci, to sen tak. Patrzysz na nich dłuższą chwile i widzisz ludzi, którzy mogliby istnieć. Ludzie w snach mnie nawiedzają od niepamiętnych czasów. Chciałabym krzyknąć, zabierajcie mnie! Jednak nie mogę wydusić z siebie żadnego słowa, oprócz jestem. Gdzie się istoty znajdują kiedy nie mogą się urodzić? Czy ich tak naprawdę nie ma? Ich nie bycie można zapisać na istniejącą formę. Chciałabym im oddać dobroczynnie siebie, ale to ja musze żyć. Tak samo jak ty.

-- Czy mnie też będą ludzie nawiedzać w śnie?

-- Może tak się zdarzyć, my jesteśmy bardzo wrażliwe na ich los. Oni to wyczuwają, więc mogą wejść do naszej głowy, ale pod żadnym pozorem nie oddawaj im swojego ciała. Nawet jakby było bardzo zle i byś była na granicy śmierci. Ponieważ, nie będziesz mogła wkroczyć w zaświaty.

-- Rozumiem, chociaż czasami wolałabym nie istnieć.

-- Nie mów tak, mamy przecież siebie.

 

Mama kazała mi wieczorem pójść z siostrą po grzyby. Wiatr kołysał drzewami w rytm kołysanki. Spojrzałam na nocne niebo i pomyślałam życzenie. Nie wiedziałam jeszcze tego, że będzie to kosztowało życie mojej siostry. Brzmiało one, chce iść tam gdzie jest lepiej. Byłam głupia, moje szczęście nie było warte życia mojej siostry. Teraz pamiętam nasze wspólne wspomnienia jak przez mgłę, to było tak dawno odkąd odeszła. Jedyne co pamiętam to, kiedy rzucałyśmy kamieniem w dal i ścigałyśmy się. Jak rysowałyśmy kamieniem na ziemi różne rzeczy, mówiłyśmy sobie nawzajem sekrety. To ona zaszczepiła we mnie głębsze spojrzenie na temat otaczającego mnie świata. Do teraz pamiętam każde jej słowa, które były jej mottem. Powtarzała je bardzo często, abym mogła je zapamiętać. Słowa naprzemiennie widzą i słyszą. To nie tylko po kilku sekundach miniona chwila, ale i też spojrzenie świadomości. Bez możliwości wielorakiego spojrzenia na świat, nie bylibyśmy ludźmi. Jednak czy jesteśmy czymś więcej niż minioną chwilą? Może i nasza świadomość jest stałym elementem naszej egzystencji, pomimo tego to nic nie zmienia, że nasze myślenie przemija. Nawet w życiu nie jesteśmy cały czas tacy sami. Po śmierci po prostu nas nie ma, nawet jak jesteśmy. Jesteśmy tak odłączeni od siebie, iż nie rezonujemy ze sobą. Ludzkie życie może być czymś na miarę myśli w obliczu nieskończoności. Dlatego o mnie nie myśl kiedy umrę, zapomnij o mnie i żyj.

Wkrótce moja siostra zachorowała i umarła. Nawet nie mogliśmy jej godnie pochować, tylko wymieniliśmy ją na jedzenie, ukrywając jej chorobę przed innymi. Moje życzenie się jakkolwiek spełniło. Mama podała mi muchomora i powiedziała, że tak będzie lepiej jeśli go zjem. Nie mają jak mnie jak wykarmić, a bez siostry jestem nikim. Posłusznie to zrobiłam, zjadłam kawałek, ale nie umarłam. Przeniosłam się w zupełnie inne miejsce. Wszystko przybrało na sile kolorów. Czy ten świat był prawdziwy? Widziałam różne istoty mówiące do mnie, nie możesz umrzeć. Ptaki śpiewały, leśna droga była pokryta złotem, drzewa przybrały srebrzystą aurę. Szłam coraz głębiej w las, oddalając się od wioski. Miałam uczucie, jakbym lewitowała na niebie i jakbym była wolna od wszystkich problemów. Nagle twarz siostry mignęła mi przed oczami i powiedziała mi, twoje życzenie zostanie spełnione. Jednak ja nie chciałam tego, wolałabym, aby ona żyła. Chciałam jej tyle rzeczy powiedzieć, ale zniknęła. Widziałam cieniste istoty tańczące w kręgu. Zaproponowały mi abym do nich dołączyła, jednakże wiedziałam z czym to się wiąże. Z utratą swojego ciała i byciem wolnym od głodu i ziemskich cierpień. Ja natomiast chciałam żyć, tak długo jak jest to możliwe. To była ostatnia rzecz, którą pamiętam. Obudziłam się pod drzewem w swoich wymiotach. Nie rozpoznawałam tego miejsca, musiałam iść bardzo długo. Drzewa też były inne od tych, które pamiętam.

Obok stała dziewczyna, która najprawdopodobniej przeniosła mnie do swojego powozu.

-- Myślałam, że się nie obudzisz. Spałaś 3 dni. Na imię mam ksanti. Znaczy one, szczęśliwa gwiazda.

A ty masz?

-- Aurelia

-- Ma jakieś znaczenie?

-- Nie mam pojęcia. Dlaczego mi pomogłaś?

-- Tak bez powodu, czy to nie jest ludzki odruch, aby kogoś uratować?

-- Rozumiem, jednak nie mam ci się jak odwdzięczyć. Nie mam nic przy sobie, nawet jedzenia.

-- A właśnie rozpaliłam ognisko jesteś głodna?

Zjadłam żeberka wieprzowe po raz pierwszy w życiu. Głód dał mi się w oznaki. Jadłam łapczywie jedne za drugimi, dopiero po którymś razie zdałam sobie sprawę z mojej głupoty. Jednak Ksanti nie wydawała się zła, a rozbawiona.

-- Cieszę się, że ci smakują. A tak w ogóle dobrze się czujesz? Niestety nie możemy zawrócić do lekarza. Szczerze powiedziawszy jestem uciekinierem. Mogę narazić cię na niebezpieczeństwo. Chociaż tak czy siak nie widzę innej alternatywy abyś ze mną poszła. Ten las jest niebezpieczny, rządzą nimi duchy przodków.

Po tysiąc letniej uciążliwej tułaczce pewnie będą chcieli zabrać twoje ciało i je opętać. Dlatego trzymaj amulet i nigdy go nie ściągaj.

Amulet był w kolorze trawy i na wpół przezroczysty, miał kształt wyrzeźbionego oka.

Spałyśmy w jednym namiocie, słyszałam jak mówiła przez sen,, wole umrzeć niż aby to się stało, nawet jeśli będzie to kosztowało setki ludzkich istnień’’

Miałam strasznie niespokojny sen, moje sny były dziwnie realistyczne jednocześnie surrealistyczne.

Widziałam moją mamę jedzącą suchą ziemie z pola, po chwili dławiła się nią i umarła. Ptaki dziobały jej zwłoki. Chciałam je odgonić, ale wtedy powiedziały ludzkim głosem ,,dobrze jej tak’’ Obudziłam się przerażona. Była wciąż noc. Tak zasypiałam i gwałtownie się budziłam.

Nad ranem zapytałam skąd pochodzi.

Moje imię Ksanti wybrała matka, która umarła matka zaraz po porodzie. Ojciec nie mógł mi tego wybaczyć, że nie jestem jego synem. Nie było go od najmłodszych lat w moim życiu. Wychowały mnie służące, na posłuszną i uległą przyszłą żonę. Dopiero jedna ze służek Sylwia, widząca we mnie potencjał i chęć do poznawania świata, nauczyła mnie po kryjomu czytać i pisać. Wtedy mój świat uległ przemianie, odkryłam naukę. Zadawałam coraz więcej pytań i próbowałam szukać na nie odpowiedzi w coraz to innych księgach. Moim marzeniem było mieć wpływ na otaczającą mnie rzeczywistość, ale urodziłam się w złym ciele. Sylwia natomiast zaprzeczyła i powiedziała mi, że sama musze napisać swoją historie niezależnie od tego kim jestem teraz. Jednak wszystko miało się popsuć, moje marzenie legły w gruzach. Miałam wyjść za mąż za przyszłego króla sąsiedniego kraju. Na początku chciałam się zabić, ale Sylwia patrząc na mnie przeczuwała, że coś jest nie tak. Uratowała mnie przecinając sznur związany z jedwabiu i umożliwiła mi ucieczkę. Tego samego dnia trwała uczta powitalna. Otruła wszystkich przybyłych. Kiedy cała straż skupiła się w jednym miejscu, po materiale przez balkon wybiegłam na zewnątrz.

Następne częściSzczęśliwa gwiazda

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania