Szczęśnik

- Zaraz się spóźnię - stwierdziłam, patrząc na zegar, który wisiał nad biurkiem w moim pokoju.

 

Wzięłam łyk chłodnej już kawy i wybiegłam z mieszkania. Spieszyłam się na rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko sekretarki w biurze Mark Company. Wychodząc na zewnątrz, poczułam chłodne grudniowe powietrze. Szłam w mroku na przystanek koło mojego bloku. Autobus miał przyjechać o 6:05, więc przyspieszyłam kroku, ponieważ miałam zaledwie pięć minut, aby dotrzeć na czas. Jednakże tego dnia czułam się inaczej niż zwykle. Byłam pewna, że to nie był stres spowodowany dzisiejszym spotkaniem. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam niczego podobnego. Wydawało mi się, że coś wisi w powietrzu, w okolicy panowała dziwna atmosfera, a ja sama nie potrafiłam tego wytłumaczyć.

 

-Kinga, wmawiasz sobie coś i tylko się niepotrzebnie nakręcasz - próbowałam uspokoić siebie samą.

 

Lecz nagle miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, po czym niedaleko przystanku zauważyłam cień, który przeszywał mnie wzrokiem. Spanikowałam i stanęłam jak wryta, nie mogąc się ruszyć. Nie byłam w stanie jednoznacznie określić, co się we mnie wpatrywało, jednak było to podobne do zjawy. Chwilę później widmo zniknęło, a ja się ocknęłam i ruszyłam dalej. Postanowiłam o tym, co się stało, nie myśleć i uznać, że ta dziwna postać to wytwór mojej wyobraźni. W momencie, gdy dotarłam na przystanek, przyjechał autobus. Zobaczyłam na przodzie pojazdu numer 34, więc wsiadłam do środka.

 

- Jak zawsze zepsute ogrzewanie - pomyślałam, siedząc i pocierając ręce z zimna.

 

Szyby były całkowicie zaparowane, a ja rysowałam na nich okręgi i kwadraty palcem. Gdy byłam mała, bardzo lubiłam to robić. Zawsze rysowałam domki, postacie lub zwierzęta.

 

Po 20 minutach jazdy byłam na miejscu i wysiadłam z autobusu. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę wejścia do wysokiego białego budynku z oknami w każdym pokoju. Po lewej stronie zastałam recepcję, gdzie siedziała niska kobieta w czarnej sukience z błyszczącymi złotymi włosami, które sięgały jej do pasa. Po prawej znajdowały się dwie windy.

 

- Czy mogę w czymś pomóc? - zapytała recepcjonistka.

 

- Dziś ma się odbyć moja rozmowa kwalifikacyjna. Aplikowałam na stanowisko sekretarki - odpowiedziałam.

 

Kobieta skierowała swój wzrok na monitor komputera i pisała coś na klawiaturze. Zauważyłam na jej ubraniu plakietkę z imieniem Anna Stępień.

 

- Pani Wilk? - zwróciła się do mnie.

 

- Tak, to ja - powiedziałam.

 

- Pani rozmowa odbędzie się za dziesięć minut w pokoju numer 103 na trzecim piętrze - odezwała się Anna.

 

- Dziękuję - odparłam i skierowałam się do windy. Nacisnęłam biały guzik przy drzwiach i po chwili weszłam do windy.

 

Naprzeciwko mnie było lustro zajmujące całą ścianę. Po prawej zauważyłam 20 guzików z

 

numerami pięter i jeden alarmowy. Wcisnęłam trzeci od dołu i przeglądnęłam się ostatni raz w lustrze.

 

- Dasz radę, Kinga - szepnęłam do siebie.

 

Usłyszałam krótki sygnał, po którym drzwi się otworzyły. Stanęłam na długim, dosyć wąskim korytarzu i szukałam właściwego pokoju. Naprzeciwko windy znajdował się pokój numer 138. Skierowałam się na lewo, ponieważ w tym kierunku numery malały.

 

Niedługo po tym znajdowałam się na końcu korytarzu i znalazłam szukany przeze mnie pokój. Wzięłam głęboki oddech, aby się rozluźnić i zapukałam.

 

- Proszę - usłyszałam.

 

Pociągnęłam za klamkę i weszłam do niewielkiego pokoju z oknem na całą ścianę, które znajdowało się na wprost wejścia. Po prawej stronie zauważyłam trzy wysokie regały z teczkami i segregatorami. Zamknęłam drzwi i podeszłam do biurka, które stało po lewej stronie pokoju. Przywitałam się z mężczyzną w granatowym garniturze z krawatem siedzącym za stołem i usiadłam na krześle.

 

Na początku byłam zestresowana, lecz po paru minutach uspokoiłam się i odpowiadałam na pytania Artura. Pół godziny później moja rozmowa kwalifikacyjna się zakończyła.

 

- Zaczyna Pani pracę od jutra - oznajmił Artur Mark.

 

Myślałam, że się przesłyszałam. Przez moment nie wiedziałam, co odpowiedzieć, bo do mnie nie dotarło, że właśnie zostałam zatrudniona.

 

- Dziękuję bardzo - rzekłam, nie mogąc się nacieszyć.

 

Zaraz potem wyszłam na korytarz i zjechałam windą na parter budynku. Na dworze pierwsze, co zrobiłam, to zadzwoniłam do Oliwii, żeby podzielić się z nią nowiną. Z niecierpliwością czekałam, aż moja przyjaciółka odbierze.

 

- Dostałam się! - krzyknęłam w słuchawkę telefonu. - Przyjęli mnie!

 

- Wiedziałam - usłyszałam znajomy głos. - Musimy to oblać.

 

Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę i umówiłyśmy się na spotkanie, a następnie się rozłączyłam i poszłam na przystanek. Parę minut później czekałam na autobus powrotny. Kiedy siedziałam już w pojeździe, zaczęła się burza. Głośno grzmiało i co chwilę widziałam błyskawice. Uwielbiałam taką pogodę i z uśmiechem na twarzy przysłuchiwałam się kroplom deszczu uderzających w szybę, przy której siedziałam. Dotarłszy do mieszkania, opadłam na łóżko i odetchnęłam z ulgą. Dopiero teraz cały stres dzisiejszego dnia ze mnie zszedł. Byłam z siebie zadowolona i bardzo szczęśliwa, że po trzech miesiącach nareszcie znalazłam pracę. Przemyślenia przerwał mi sygnał telefonu. Zerknęłam na wyświetlacz. Wysłano mi grafik pracy e-mailem. Zaczynałam pracę o 6:30, a kończyłam o 14.

 

- Świetnie. Kończę wcześnie i będę miała jeszcze czas po pracy - pomyślałam, kiedy zobaczyłam grafik.

 

Wieczorem przygotowałam się na mój pierwszy dzień w nowej pracy, a później poszłam się umyć. Następnie położyłam się w łóżku i kontynuowałam czytanie mojej ulubionej serii. Po jakimś czasie byłam już zmęczona, więc odłożyłam książkę, zgasiłam lampkę nocną i wtuliłam się w ciepłą kołdrę.

 

Otworzyłam na chwilę oczy i przewróciłam się na drugi bok. Nagle moim oczom ukazał się cień, który dziś już widziałam. Krzyknęłam z przerażenia, a moje serce biło jak szalone.

 

- Spokojnie, nic ci nie zrobię - wyszeptał stwór. - Przepraszam za takie powitanie, ale nie wiedziałem, kiedy mam ci się pokazać.

 

Zapaliłam lampkę i usiadłam na łóżku. Byłam przerażona. Na środku mojego pokoju stała biała zjawa, która miała twarz dziecka.

 

- Jestem twoim szczęśnikiem - oznajmiło stworzenie.

 

- M-moim co? - zająknęłam się, przyciągając kolana do klatki piersiowej.

 

- Szczęsnikiem, czyli duchem, który przynosi ci szczęście. Tylko ty jesteś w stanie mnie zobaczyć, ponieważ właśnie ciebie wybrałem. Jeżeli mi pozwolisz, zostanę twoim przyjacielem i zawsze, kiedy będziesz potrzebowała wsparcia lub po prostu będziesz chciała się ze mną spotkać i porozmawiać, musisz o mnie pomyśleć i od razu się pojawię - wyjaśnił mały duszek.

 

- Jak mnie znalazłeś? Dlaczego akurat ja? Czy inni też mają szczęśników takich jak ty? -pytania same cisnęły mi się na usta.

 

- Tak, inni również mają swoich szczęśników. Nie chciałem cię dziś rano przestraszyć. Po prostu chciałem się dowiedzieć, gdzie mieszkasz, żeby cię odwiedzić, a przy okazji uznałem, że skoro wreszcie spotkałem idealną osobę, to mogę przynieść jej trochę szczęścia w nowej pracy. My sami wybieramy sobie osobę, której szczęśnikiem chcemy zostać. Zwiedzamy dużo krajów, podróżujemy setki kilometrów, aby znaleźć tego jedynego człowieka. Pochodzimy z planety zwanej Szczęściem i raz na miesiąc wysyłany jest jeden szczęśnik na poszukiwania swojego przyjaciela. My wyczuwamy, kiedy spotkamy idealną dla nas osobę. Można to nazwać pewnego rodzaju wibracjami, które doświadczamy, przebywając w pobliżu naszego wybranka - tłumaczył duch.

 

- To jest niesamowite! Nigdy wcześniej o was nie słyszałam – oznajmiłam.

 

Przez resztę nocy rozmawiałam z moim własnym szczęśnikiem, który wyjaśnił, że ma na imię Olaf. Ma 120 lat, co daje 12 ludzkich lat, jednakże dogadujemy się bardzo dobrze. Olaf powiedział też, że szczęśniki dopasowują się do wieku człowieka, więc są odpowiednio dojrzali i inteligentni. Szczęśniki pozostają tajemnicą, ponieważ gdy tylko osoba, która posiada szczęśnika opowie o nim komuś innemu, duch umiera i nigdy więcej nie powraca. Wtedy zrozumiałam, dlaczego nikt o nich nie mówi. Olaf opowiadał również, że szczęśniki bardzo przywiązują się do swoich przyjaciół i kiedy wybrany przez nich człowiek umiera, oni również odchodzą w zaświaty. Kiedy poznałam mojego duszka, bardzo ucieszyłam się, że wybrał on właśnie mnie. Zaprzyjaźniłam się z Olafem i często o nim myślałam, powodując, że przyjaciel do mnie przylatywał. Dużo dyskutowaliśmy i śmialiśmy się razem. Spędzaliśmy czas czytając książki, oglądając filmy dokumentalne i rozmawiając. W ten sposób zyskałam małego przyjaciela na całe życie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Ciekawa, mądra i pokrzepiająca historia :) Pozdrawiam.
  • Pasja 29.03.2021
    Od samego poczatku opowieść jak po szczeblach pięła się w określony cel. Narastająca wartkość akcji trzymająca w napięciu powodowała nieokreślony strach. Bohaterka swoją poukładaną osobowością dodawała chłodnego klimatu. Sama podróż autobusem, windą i powrót do domu stanowiły jakiś schemat jej życia. Cień który otrzymywał jej towarzystwa był jak jej Anioł Stróż... Szczęśnik. Bardzo ciekawie poprowadzona akcja.
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania