Szklane dalie
Szklane dalie
biją jak dzwony.
Mrówki z nożykami
idą marszem —
mała piechota.
Nie mam języka.
Nie mam palców.
Pierś
stoi otworem —
płonący kurnik.
Rosiczka obejmuje mnie
łapami z gliny.
Nemejski lew
zamyka powieki —
perkalowy spadochron.
Winogrono na skórze.
Cieknie wino.
Fulmen zlizuje je,
łasi się
jak kot.
Światło
trafiło między oczy.
Przegoniło czernie,
wydrapało biele.
Lampa naftowa
gryzie plastikowe jabłka.
Siedzę na bawełnianej kanapie,
w szklanym domu.
Pod sufitem noc,
za ścianami chmury,
pod podłogą — gleba.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania