Dlaczego chciałbym wrócić do picia? Mityng AA

Przyjemne wspomnienia związane z piciem alkoholu

Wspomnień tych jest cała masa: pierwsze wypady do knajpy na piwo z licealnym kumplem podczas długiej przerwy, a tuż przed lekcją z historii muzyki; szkolne imprezy liceum muzycznego w postaci wypadów do Sulistrowiczek tudzież Kudowy; wyjścia z członkami grona pedagogicznego do kołobrzeskich tawern; zakrapiane tournée zespołu „Kurna Chata” i „Rzepczyno”; londyńskie odyseje alkoholowe na kilka godzin przed występem; samotne wieczory w Ustroniu Morskim i Górkach Wielkich, podczas których raczyłem się winem i piwem i oglądałem filmy albo słuchałem muzyki, słuchałem i marzyłem; górskie odyseje alkoholowe z Adasiem – kumplem z Krakowa, podczas których zbieraliśmy borówki, a także zwiedzaliśmy Beskid Śląski i Żywiecki; uczestniczenie w jukacach, czyli dziadach żywieckich; samotne zakrapiane wycieczki po Górach Bardzkich, Złotych, Bystrzyckich, Orlickich, Bialskich, Opawskich i Masywie Śnieżnika, a także po Wzgórzach: Strzelińskich, Niemczańsko-Strzelińskich, Gilowskich, Dębowych, Szklarskich, Bielawskich, Łagiewnickich, Gumińskich i Dobrzynieckich. Były to najczęściej wypady wakacyjne.

Generalnie moje picie to pięć zachowań behawioralnych: chlanie w górach, wieczorne tankowanie przed komputerem, picie dla odstresowania się przed występem, odyseje alkoholowe, towarzyskie popijanie podczas ogniska albo grilla. Jak widać, dominuje upajanie się w samotności, przed lustrem, bardziej na wesoło niż na smutno. Uzależnienie chemiczne od używek póki co jeszcze nie występuje, ale jak tak dalej pójdzie, to kto wie?

 

Korzyści, jakie dawało mi picie

Stawałem się panem sytuacji. Kiedy piłem, cały świat należał do mnie. Gdy tankowałem i tankując wchodziłem w las, czułem się tak, jak Alicja, która wskoczyła do króliczej nory. Czułem wtedy bardziej i chciałem, by ta chwila pełna magii i relaksu nigdy się nie skończyła. Z miejsca stawałem się twórczy i pomysłowy, spontaniczny i radosny, spałem w ambonach myśliwskich i na rykowiskach, a mój kontakt z naturą stawał się namacalny i prawdziwy. Natomiast w grupie... w grupie robiłem się od razu towarzyski i dowcipny. I muszę przyznać, że takim siebie lubiłem.

 

Wątpliwości co do sensu utrzymania abstynencji

Wciąż wmawiam sobie, że nie jestem alkoholikiem, to znaczy na 90% jestem, ale pozostawiam sobie furtkę w postaci 10%. Ciągle się dziwię, że znalazłem się tu, gdzie się znalazłem, to jest na terapii. Czy aż tak nisko upadłem? Czy nie potrafię mieć zdrowego podejścia do alkoholu i ograniczyć jego ilość? No przecież wszystko dla ludzi, powtarzam sobie. Jedno małe piwko, zwłaszcza bezalkoholowe mi nie zaszkodzi. Najgorsze jest to, że kiedyś znowu zrobi się ciepło i zaświeci słońce, przyjdą wakacje, a ja o suchym pysku i z wywalonym jęzorem będę łaził po swoich górach i lasach. Ciężko mi to zaakceptować, choć wiem, że moje podejście jest skrajnie nieodpowiedzialne, wręcz infantylne.

 

Wątpliwości co do sensu terapii

Czy aby na pewno pomoże mi wiedza w dużej mierze teoretyczna? Czy zwierzenia innych ludzi (uczestników terapii) zdołają pchnąć mnie do nie picia? Czy terapia grupowa w tym konkretnym przypadku, moim przypadku ma sens? No przecież jestem indywidualistą i tylko indywidualne do mnie podejście może mi coś zagwarantować. Czy terapia zdoła dotrzeć do mojej podświadomości, bo skoro argumenty racjonalne nie przemawiają, to może istnieje inny sposób, na przykład medytacja albo hipnoza?

 

Obawy, że nie uda mi się utrzymać abstynencji i ukończyć terapii

Mam w rodzinie wielkie wsparcie i w związku z tym nie obawiam się, że nie uda mi się utrzymać abstynencji. Inna sprawa, że moje podejście jest okropnie niedojrzałe. Nie piję, bo boję się domowych awantur, nie piję, bo chcę mieć święty spokój, bo mama z siostrą krzywo na mnie patrzą, kiedy jestem podchmielony. Chciałbym móc kiedyś osiągnąć taki poziom dojrzałości, by abstynencja stała się w dużej mierze moją osobistą sprawą, bym nie pił po prostu dla siebie, a nie dla innych. Chodzi mi tu o pobudki wewnętrzne, o wewnętrzną motywację. Jeśli chodzi kwestię motywacji, to dopowiedziałbym jeszcze jedną rzecz, a mianowicie myśl o jej brak w postaci własnej rodziny: żony, której nie posiadam, i dzieci, których nie mam.

 

Straty w rodzinie i kontaktach z najbliższymi

Zraziłem do siebie matkę i siostrę. Zwłaszcza stosunki z siostrą pozostawiają obecnie wiele do życzenia, na co nakłada się dodatkowo przepaść pokoleniowa, bowiem Ewa (moja siostra) jest młodsza ode mnie o 19 lat. Prawdopodobnie już nigdy nie zdołam odbudować zdrowej relacji: brat – siostra. Nie ożeniłem się i nie mam nawet dziewczyny. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem. Nie mam też zbyt wielu kumpli, no może z wyjątkiem jednego, przez co czuję się wyalienowany i samotny. Każdą relację i przyjaźń trzeba pielęgnować i o każdą dbać, a tymczasem ja dbałem tylko o rozrywkową stronę mojego życia.

 

Straty w pracy i sytuacji materialnej

Swego czasu na piwo i wino wydawałem krocie, ale nie jestem w stanie podać dokładnej kwoty. Bywało, że oszczędzałem na jedzeniu, aby tylko starczyło mi na dobre markowe winko. Niejednokrotnie piłem piwo w pracy, ale na szczęście nikt tego nie zauważył.

 

Uszczerbek na zdrowiu spowodowany nadużywaniem alkoholu

Wykluczenie cyfrowe i komunikacyjne, brak auta, brak żony, dziewczyny, rodziny, kumpli, brak dobrej pracy, niespełnienie się na polu sztuki, ciągłe przeprowadzki, sędziwy wiek matki i ojca – oto bolączki, z którymi się mierzę na co dzień. Picie, jak widać, nie jest moim największym problemem, jest tylko jednym z wielu, a największym jest depresja i alienacja. Miewam stany lękowe i czuję się ze społeczeństwa wykluczony, poniekąd z własnej winy. Jestem nie do końca spełnionym artystą, samotnikiem i dziwakiem, który stroni od ludzi. Ciągle zmieniająca się rzeczywistość i nie kończąca się cyfryzacja to jest to, co mnie najbardziej przeraża. Alkohol daje od tego wszystkiego ukojenie. Natomiast jeśli idzie o kondycję fizyczną, to jestem sprawny i zdrów jak ryba. I tu się pochwalę: honorowo oddaję krew jako dawca.

Konflikty z prawem spowodowane piciem

Na szczęście nie mam i nigdy nie miałem kłopotów z prawem, ale mieć mogłem, bo: raczyłem nieletnich alkoholem i kupowałem im piwo i wino; włóczyłem się niczym domokrążca z piwem po mieście; piłem i załatwiałem potrzeby fizjologiczne w miejscach publicznych; zaczepiałem obcych ludzi; gdybym nie miał pieniędzy, a chciałbym się napić, to z całą pewnością zacząłbym kraść i nic, absolutnie nic by mnie nie powstrzymało.

 

Jakie zmiany w moim życiu rodzinnym są konieczne?

Naprawienie stosunków z siostrą Ewą, odbudowanie dobrych relacji ze starymi kumplami-abstynentami, zerwanie kontaktu z osobami czynnie pijącymi, na przykład z Adasiem z Krakowa, bardziej aktywne uczestniczenie w życiu rodzinnym. Niestety nie mam pomysłu na to, jak zmienić swój status singla. Wydaje mi się, że pan po czterdziestce z problemami alkoholowymi i nie tylko alkoholowymi nie jest zbyt dobrą partią i że żadna panna się nim nie zainteresuje. Pozostaje więc życie samotnika, ale w miarę spokojne, bezpieczne i bez ekscesów.

 

Zmiany w kontaktach z ludźmi

No cóż, chciałoby się czasem wyjść do ludzi, stać się bardziej otwartym i towarzyskim, no po prostu mniej dzikim. Moje postanowienie zmiany obejmuje także bycie wesołym na trzeźwo, bez wspomagaczy w postaci piwa i wina. Chciałbym stać się człowiekiem śmiałym, asertywnym i bardziej przebojowym, bardziej zaradnym, bo życie to ciągła walka, zwłaszcza w takim drapieżnym kraju jak Polska. Najgorsze, co można zrobić, to usiąść i się poddać i zacząć się nad sobą użalać.

 

Cele życiowe, których nie osiągnąłem pijąc

Alkohol zabierał mi mnóstwo czasu, czasu, który można by było lepiej spożytkować. Kiedyś zadzwonił do mnie Bernard Chmielarz z „Filharmonii Dowcipu” z propozycją współpracy, a ja byłem zwyczajnie pijany, jąkałem się i plotłem głupoty przez telefon. Nie wiem, ile fuszek uciekło mi z powodu picia, ale wyobrażam sobie, że całkiem sporo.

 

Jedna pozytywna myśl o sobie jako o osobie, która zaprzestała pić

Jestem fajnym facetem o wielkim sercu, Maćki są ogólnie fajne, kocham góry i nie potrzebne mi są żadne cholerne różowe okulary!

 

Jakich korzyści spodziewasz się z terapii

Spodziewam się następujących korzyści z terapii: zaprzestanie piwkowania, pokochanie gór takimi jakimi są i zmiana nawyków myślowych związanych z alkoholem. Chcę wiedzieć nade wszystko, że nie jestem ze swoimi problemami sam. Proszę teraz grupę o informację zwrotną, za którą już teraz z góry dziękuję.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Dekaos Dondi rok temu
    Maciekzolnowski↔Zakręcony bardzo tekst. I w stylu i słowach różnorakich. Wartko się czytało, taką akcję.
    Zaproszenie pewnie podziałało. Poczułem się deczko, jakbym tam był. Lecz póki co klecę w miarę zrozumiałe słowa, jeszcze nie na żółtym ekranie, piszę z przodu, a nie wcale, z tyłu i nie jestem Napoleonem. No ale... :)
    Pozdrawiam?:)
  • Dzięki DD, linia między tymi z żółtymi papierami a tymi w ogóle bez papierów jest cienka jak plasterek jamon serrano albo kawałeczek prosciutto. No oby tylko, bo to jest możliwe, świat literacki nie pomieszał się ze światem realnym (jak w filmie "W paszczy szaleństwa"). Zdrowia! :)
  • maciekzolnowski 4 miesiące temu
    Zignorujcie komentarze, bo stary tekst usunąłem, a wkleiłem nowy.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania