Szkoła
Tekst eksperymentalny, w nieco innej konwencji niż zwykle. Inspirowany twórczością Witolda Gombrowicza. Życzę miłego czytania. :)
Szkoła. Niemy koszmar każdego z nas. Czasem jest już za nami, czasem dopiero trwa. Ciągłe poczucie rywalizacji, niebezpieczeństwa, wieczne uważanie na swój wizerunek. Słowem – okropność. Kto przeżył (o ile!), ten wie.
- Piszkiewicz! Do tablicy! – wrzasnęła pani Alkanowa, eksponując swój wydatny podbródek na tle tablicy Mendelejewa. Na to wezwanie wstałem w milczącej zgodzie i podszedłem na wskazane przez nią miejsce obok tablicy. Spojrzałem na resztę klasy, splatając ręce przed sobą.
Głupiński szczerzył się pod ławką, udając, że szuka czegoś w plecaku. Tępalska siedziała, patrząc się to na tablicę, to na Alkanową, a Pieprzyńska rozmawiała z Piwiańską. Jedynie wiecznie zacięta mina Walkiewicza dodawała mi otuchy.
- Piszkiewicz! Na co się tak gapisz?!
- Na nic, pani profesor – odparłem cicho.
- Narysuj model nadmanganianu potasu.
Nie umiałem narysować modelu nadmanganianu potasu. Moja strata, dostałem lufę. Nigdy nie lubiłem chemii. Kazano mi usiąść na miejscu i wziąć się za siebie. Nie pierwszy, nie ostatni raz.
Po długiej i nudnej lekcji Alkanowa w końcu wyszła z sali. Przerwy w szkole nie są po to, żeby odpocząć. Należy je wykorzystać na przygotowania. Wyklepanie zbroi, naostrzenie wyszczerbionego oręża, przeładowanie pistoletów. Nędzne to próby, ale trzeba je podjąć, jeśli ma się na względzie dobro swoje i innych.
Kolejny dzwonek. Wiem już teraz, że jego dźwięk będzie mnie prześladował przez wiele kolejnych lat, w moich nocnych marach. Kiedy o nim myślę, moje ciało przeszywa dreszcz.
Do sali weszła Moreńska. Zapanowała głucha cisza, przerywana jedynie sporadycznie pstrykaniem długopisów. Nauczycielka usiadła na swoim belfrowskim tronie i włożyła do ust okulary, przeglądając listę uczniów.
- Ruchalski! – rzekła wreszcie. Z całej klasy tylko Ruchalski poruszył się niespokojnie.
- Aaaaale ppproszę ppaaanii – wydukał po dłuższej chwili.
- Powiedz mi, Ruchalski, gdzie w Polsce znajdują się złoża węgla kamiennego?
- Węgiel… ka… ka… kamienny… Węgiel… kamienny…
- Tak Ruchalski. Węgiel kamienny. No, szybko, nie mam dla ciebie całej lekcji.
- Ale… kiedy ja nie wiem, psze pani…
- Ja ci dam, psze pani, ja ci dam! Oduczę cię jeszcze takich zwrotów! No dalej, kto wie?
- Konin, Koło, Turek – powiedziała Niespołeczna.
- Bardzo dobrze, Ruchalski zapamiętaj sobie to. Wbij do tego pustego łba. Konin, Koło, Turek, wielkie bogactwo naszego narodu! Może przynajmniej wiesz, z jakiego okresu pochodzi ten węgiel?
- Okres… okres… okres… okres pierwiastków?
- Siadaj Ruchalski, masz pałkę! A co tam! Dwie pałki! Co ty sobie myślisz, Ruchalski?! Że geografia to nie jest istotna?! Głupi jesteś! I głupi zostaniesz! Siadaj! – Broda chłopaka zadrżała, kiedy siadał.
- Dziękuję psze… proszę pani – wydukał cicho.
- Za co ty mi dziecko dziękujesz?
- No… za naukę…
- Za naukę? Ja ci dam naukę, nieuku śmierdzący! Kiedy myślę Ruchalski, przed oczami mam obraz wiejskiego głupka!
- Tak psze… proszę pani.
- Siadaj już i nie denerwuj mnie więcej dzisiaj. A reszta, otwierać zeszyty. Dziś lekcja o morenach.
Lekcja o morenach ciągnęła się długo. Jak zwykle. Do dziennika wpadły jeszcze dwie pałki. Dla Podleckiego i Małomiejskiego. Niewielka strata. Kolejny dzwonek został powitany z westchnieniem ulgi. Sam otarłem pot z czoła, ponieważ wzrok Moreńskiej wędrował powoli nad rejon litery P.
Kiedy geograficzka wyszła z sali, ja pomogłem mojej kanapce wyjść z plecaka. Gdzieś za sobą słyszałem szemranie Fałszywskiej. Mówiła coś o mnie do Pieprzyńskiej i Piwiańskiej. Dlaczego? Bo zerwałem z nią miesiąc wcześniej. To był mój pierwszy związek, a zakończenie go było pierwszą naprawdę dobrą decyzją w moim życiu. Chociaż, nie ukrywam, mogłem zrobić to lepiej. Niemniej, nie narzekam.
Wstałem ze swojego miejsca i uśmiechnąłem się szeroko do Fałszywskiej. Szczerze powiedziawszy, to nawet bawiło mnie to, co o mnie mówiła. Dzięki niej zostałem straszliwym okrutnikiem, do którego strach i obrzydzenie było się zbliżyć. To dało mi bardzo dużo czasu, którego nie musiałem wreszcie tracić na niepotrzebne konwersacje z innymi ludźmi.
Kolejną lekcją miał być polski. Dokończyłem swoją kanapkę, a kiedy wybrzmiał dzwonek, wróciłem na swoje miejsce. Moment później znów musiałem wstać, gdyż do sali weszła Literacka.
- Gombrowicz wielkim pisarzem był! – zaczęła, nim jeszcze zasiadła na belfrowskim siedzisku.
- Tak, proszę pani – odpowiedzieliśmy chórem. Polemika nie wchodziła w grę, bo i po co? Każdy kolejny twórca, którego dzieła omawiamy, miał plakietkę ,,wielkiego pisarza”, więc czemu Gombrowicz miałby być gorszy?
- Czemu Gombrowicz wielkim twórcą był? – zapytała Literacka.
- Bo wiedział, że Słowacki wielkim poetą był? – zapytałem, chcąc rozluźnić nieco sytuację.
- Otóż to – odparła nauczycielka. Żart się nie udał.
Na zakończenie lekcji padło zdanie, którego każdy się obawiał.
- W domu napiszecie wypracowanie. ,,Dlaczego Gombrowicz wielkim twórcą był i dlaczego podziwiamy jego dzieła?”. Oddacie na kartkach A4, na poniedziałek.
Nie ma to jak dobry początek weekendu!
Komentarze (33)
Znalazłam jeden błąd:"minie"-mnie ;-)
5
"Na to wezwanie wstałem, w milczącej zgodzie" - bez przecinka
"Na nic pani profesor" - przecinek po "nic"
"Co ty sobie myślisz Ruchalski" - po "myślisz"
"Siadaj! – broda chłopaka zadrżała" - Broda*
"Lekcja o morenach, ciągnęła się długo" - bez przecinka
"ponieważ wzrok Morenskiej" - Moreńskiej*
"Szczerze powiedziawszy to nawet bawiło mnie to" - przecinek po "powiedziawszy"
"a kiedy wybrzmiał dzwonek wróciłem" - po "dzwonek"
"twórca, którego dzieła omawiamy miał" - po "omawiamy"
"chcąc rozluźnić nieco sytuację, żartem." - usunęłabym "żartem" ;)
Rozweselił mnie ten tekst :D Bardzo fajnie wyszedł Ci ten eksperyment. Troszkę błędów było, ale zostawiam 5, jako że to pierwsza próba i samo przedstawienie sytuacji wyszło Ci tak płynnie i realistycznie :)
Podziwiam Cię za próbę zmierzenia się z tą tematyką.
Tekst był na bardzo dobrym poziomie, przyjemnie się go czytało.
5.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania