Sz?ł kΘl◍rów[ONESHOT]
Do dziś miałem to dziwne przekonanie, że wszystkie barwy tego świata sprowadzają się wyłącznie do odcieni szarości. Wstałem wcześnie rano, biorę prysznic, piję kawę o smaku gorzkiej rozpaczy i na sam koniec wychodzę do pracy. Czasami mam to dziwne wrażenie, że całość ludzkiego żywota się do tego sprowadza. Do rutyny. Zakładam swe czarne pantofle, zapinam ostatni guzik pomiętej koszuli, by na sam koniec zatrzasnąć drzwi wynajmowanego lokum. Idąc przez spowite mrokiem puste uliczki miasta, staram się nasłuchiwać odgłosów śpiewu ptaków, jednak odpowiada mi grobowa cisza. Całkowicie w sposób nieświadomy zmieniam swą ścieżkę do pracy i skręcam w stronę doków, gdzie na moje przybycie drobne okręty wyrzucają sieci rybackie za burtę w celu złapania choć odrobiny ryb. Rozglądam się. Zamiast zatłoczonego beczkami doku widzę pusty plac ze śnieżnobiałym, kafelkowym gruntem. Mam wrażenie, iż oprócz mnie nie ma tu nikogo, że towarzyszy mi wyłącznie ta paskudna biel, jeden z wielu odcieni szarości. Wtem widzę ją, jak anioł zstępuje na grunt, powoli opuszczając na niego swoje pięty i mnie woła. Chwytam ją za rękę i z zaciśniętymi dłońmi nawet nie zwracamy uwagi na zmieniającą się scenerię. Oglądamy wschodzące znad horyzontu słońce.
Zapowiada się naprawdę barwny dzień.
Komentarze (6)
Tekst nietuzinkowy ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania