Sznurki
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Stara miniaturka pojedynkowa, to co w ukośnych nawiasach powinno być kursywą.
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
No i stało się. Po dwóch latach związku, unikania jak ognia wszelkich kontaktów z „jego” rodziną, oto popijałam herbatkę w salonie rodzinnego domu Tomka. Rodzice byli sympatyczni. Oboje uśmiechali się, starając zmniejszyć moje zdenerwowanie.
— Haniu, spróbuj szarlotki. To jedyne ciasto jakie mi wychodzi. — Przyszła teściowa mrugnęła porozumiewawczo. Sięgnęłam po kawałek, jednocześnie dyskretnie rozglądając się po wnętrzu. Dom był naprawdę ładny. Urządzony z gustem, w przyjemnym, eklektycznym stylu, choć na pierwszy rzut oka wyglądał dość tradycyjnie. Miałam jednak dziwne wrażenie, że coś tu nie gra. Tak jakby wystrój nie pasował do właścicieli. Albo odwrotnie — mieszkańcy nie pasowali do domu.
Zawsze miałam dobrą intuicję. Dosłownie parę sekund później, w akompaniamencie bicia starego zegara, do salonu weszła prawowita właścicielka, królowa — właśnie tak wtedy pomyślałam. Tomek poderwał się jak adiutant, widząc swego generała.
— Babciu, to Hania, moja narzeczona /Panie generale, kapral Janicki melduje kompanię gotową do przeglądu!/.
— Haniu, poznaj moją babcię, Katarzynę /Kompania! Prezentuj broń!/.
Wyglądała niesamowicie. Wysoka, mocno zasuszona, trzymała się prosto, niczym struna. Wrażenie „strzelistości” pogłębiała koronkowa bluzka ze stójką i białe włosy upięte w kok. Pod cienką skórą widać było pracujące mięśnie, pulsujące żyły. Wszystko napięte, niczym żeglarskie liny. Złapałam się na tym, że podświadomie czekam na jakieś skrzypienie, czy inne dźwięki towarzyszące ocieraniu się sznurów. Uścisnęłam wysuszoną dłoń.
— Miło mi panią poznać.
Próbowałam zgadnąć ileż ta kobieta może mieć lat.
— Mam dziewięćdziesiąt dwa lata. — Nawet głos Katarzyny brzmiał jak suche trzaski. Zastanawiałam się, czy mówi to każdemu, czy przejrzała moje myśli.
— Mówię to każdemu, czuję że wszyscy się nad tym zastanawiają /tak słonko, przejrzałam twoje myśli/.
Uśmiechnęłam się z prawdziwym uznaniem. Później zrobiło się dziwnie. Frau Katarzyna (jakoś naturalnie mi to Frau do niej przylgnęło) usiadła obok mnie. Po paru minutach wyciągnęła z kieszeni dwa małe kamyczki.
— Który byś wybrała? — zapytała z głupia frant. Z jakiegoś powodu wiedziałam, że powinnam wskazać lewy.
— Pyszna herbatka — odpowiedziała babcia. Pociągnęła spory łyk, patrząc mi prosto w oczy. Uśmiechnęłam się lekko, ale nie spuściłam wzroku. Za to Tomek patrzył w podłogę, dłonie zacisnął tak mocno, że aż zbielały mu kłykcie (czyżby znał procedurę?). W postawie jego rodziców też widać było napięcie.
— A zdradzisz mi, który pierścionek podoba ci się najbardziej? — Katarzyna podsunęła mi pod nos trzy wielkie pierścienie. Palec drżał mi lekko, gdy wskazywałam ten, z tygrysim okiem /co to, test na Dalai Lamę?/.
Frau Katarzyna uśmiechnęła się jakby doceniła niewypowiedziany dowcip. Dalej już było normalnie. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Bo każdy uważny obserwator dostrzegłby sznurki przywiązane do części ciała domowników. Wszystkie trzymała babka. Wystarczy, że zerknęła na swoją pustą filiżankę, a już Tomuś biegł z dzbankiem i dolewał. Wspomniała, że „coś przeciąg”, a już ktoś zamykał okno. Prawie się nie odzywała, a kierowała rozmową. Katarzyna rządziła w tym domu niepodzielnie i robiła to naturalnie i z wdziękiem. A poddani, wcale nie wydawali się być stłamszeni.
Położyłam się w „swoim” pokoju tuż przed północą. Nie mogłam zasnąć. W pewnym momencie wstałam i otworzyłam drzwi. Nie zdziwiłam się, że Frau Katarzyna nawet koszulę nocną miała ze stójką.
— Poduczy mnie pani trochę? — zapytałam poważnie.
— Oczywiście. My lalkarki, musimy trzymać się razem.
Komentarze (104)
Jest oczywiście napisany w stylu sowio-mniamniusinym, ale dobry.
Technicznie i jest pomysł.
Jeśli pamiętasz, to z samych pojedynków, bo całkiem o tej miniaturce zapomniałam i chyba nie publikowałam nigdzie. Nieco siermiężna, jak teraz patrzę, ale pamiętam, że pisałam na dwie godziny przed upływem terminu, jak zresztą większość tekstów konkursowych :D. Powinnam wydać tomik o nazwie "Za pięć dwunasta".
Dzięki:).
To bym wywalił: "Wszystkie trzymała babka."
Zbyt dużo przecinków moim zdaniem, czasem za mało.
Poza tym nie wiadomo, o co chodzi na końcu:
"W pewnym momencie wstałam i otworzyłam drzwi. Nie zdziwiłam się, że Frau Katarzyna nawet koszulę nocną miała ze stójką."
Że niby Frau stała i podsłuchiwała, skoro od razu po otworzeniu drzwi bohaterka ją zobaczyła? Bo od bidy słowo "stójka" można zrozumieć, że i koszula stała, i babka stała pod drzwiami. (hihihi). (Tak więc jeśli się pisze tekst z niedopowiedzeniami, to trzeba się liczyć z innym zrozumieniem.)
Pozdrawiam.
Dziękuję za komentarz!
Niektórzy ludzie potrzebują szarpnięcia sznurkiem, żeby wiedzieć jak żyć, są albo niezdecydowani, albo takie z nich ofiary losu. Dziwię się, że bohaterka chce wejść do tego świata, czyżby możliwość rządzenia takimi wymoczkami, była kusząca?
Dzięki za koment!
Pociągania za sznurki?
Ktoś tego nie czai?
Ciężki smutek.
Przecie to jest istotą ostatniej sceny.
Antoni chciał jednak sam to poczuć - w sensie znaków w tekście. Zostawiłam kilka "dziwności", ale można je różnie interpretować.
Czasem to kwestia interpretacji, a ta ostatnia zależy od nastawienia - w sensie, że czytelnik spodziewa się czegoś innego. Każdy jest inny.
A i tekst wybitny nie jest :D.
jeszcze raz sięgnąłem do tekstu i oto, co widzę po twoim komentarzu:
"Frau Katarzyna uśmiechnęła się jakby doceniła niewypowiedziany dowcip."
Dla mnie słowo "dowcip" znaczy tu, że te wybory kamyka i pierścienia to tylko przykrywka w jej sterowaniu ludźmi. Ale może nadal czegoś nie rozumiem.
""Frau Katarzyna uśmiechnęła się jakby doceniła niewypowiedziany dowcip."
Dla mnie słowo "dowcip" znaczy tu, że te wybory kamyka i pierścienia to tylko przykrywka w jej sterowaniu ludźmi. Ale może nadal czegoś nie rozumiem."
Dowcipem był wtręt o Dalajlamie.
Zresztą podczas pisania, najważniejsza była realizacja tematu ("szara eminencja"). Przy restrykcyjnym limicie, raczej nie można sobie było pozwolić na solidną psychologiczną podbudowę.
Tjeri, pouczający i oryginalny kawałek ?
Dziękuję za wizytę!
Frau przetestowała dziewczynę (fakt, tylko zarysowana rzecz, bo limit pojedynkowy), a na koniec uznała, że to dobra kandydatka na lalkarkę.
Śmichu warte problemy interpretacyjne.
Kawa na ławę, albo chłopu na pole jest potrzebne?
Zaskakuje sens ciągnięcia tej szopki, czyli potrzeba zastepstwa. Że babka miała problem, to ja rozumiem, ale że młoda dziewczyna chciała być jej uczennicą, to już ni w ząb, szczegolnie dzisiaj, kiedy o tej wolności trąbią wszędzie. Chyba, że to czasy kamienia łupanego.
Kiedy zaczynamy coś czytać, mimowolnie stajemy za bohaterem, zakładamy, że on to ten pozytywny, dobry. Ale czy tak być musi? Może bohaterką jest jednostką wypaczoną, może nawet psychopatyczną?
A może po prostu odpowiada jej taka rola... Czasy niewiele tu mają do rzeczy.
Wyobrażasz sobie dzisiaj taką rodzinę, w której rządzi babcia, a wszyscy słuchają? No, może na dworze królowej Elżbiety.
Ty o zamordyzmie, ja o zręcznej manipulacji i wybitnych osobowosciach. Temat wątków matriarchalnych (przemocowych babć - matron) raczej pobocznie wypłynął w komentach.
W tekście to kwestia interpretacji - Ty masz akurat taką i też ok.
każdy może sobie dopowiedzieć co sam tu widzi, nawet jeśli intencje odautorskie były inne. Tekst jest zbyt otwarty i enigmatyczny by się o to spierać.
Znasz bliżej bohaterki? Kim jest rodzina? Czy jest tu jakakolwiek psychologiczna osnowa? Znasz okoliczności? Czy bohaterki dały sie poznać od moralnej strony? Czy są to jakiekolwiek szczegóły?
Przecież to tylko ledwie zarysowana scenka, oparta na skojarzeniach i niedopowiedzeniach :).
Budowa postaci potraktowana totalnie po łepkach. Przecież tu można dopisać wszystko :).
A odczyt zależy od skojarzeń i uwarunkowań czytelnika.
Pozdrawiam.
Miniatura jest w porządku, przedstawia w literackim ujęciu despotkę, a takie można wszędzie spotkać, najgorzej, gdy się na taką natrafi w pracy. W domu też nieciekawie, trzeba tańczyć, jak despotka zagra, dobrze, że czas przygrywania do tańca się kończy w momencie wyfrunięcia w świat ?
Dzięki za koment :)
Nosi się, nosi, trzeba z tym żyć i starać się unikać towarzystwa takich ludzi ?
Nie wiem czy znasz taki filmik Grupy Darwina na temat sesji RPG; wygląda mi to bardzo podobnie.
Ma na to Twoją zgodę?
Tego nie da się wypracować.
Tekst jest prosty i jasny.
Zwyczajne przypieprzanie sie ze wzgledu na autora.
Jak dawniej bywało.
Ale tu dyskutowałyśmy o tekście. I szkoda że nie dowiedziałam się ostatecznie co z nim nie tak.
Bo to Tjeri
Po drugie szanowalbys kazdego rozmówcę, a jak widać, do tego zdolny nie jesteś.
Jesteś popieprzoną babą ze skrzywieniem charakteropatycznym.
Odpowiedź zresztą też.
Ty wiesz... ja wiem... ona wie...
Jasne, to stary numer, drążyć, doszukiwać się potknięć i prowokować do wybuchu, a potem rozłożyć rączki i się żachnąć - o co jej chodzi? Przecież tylko wyraziłam swoje zdanie ?
Tjeri nie wybuchnie, bo jest na to za mądra, to jak dolewanie benzyny do ognia ?
Nic nie sugeruję, zauważyłam tylko, że drążysz.
Na dodatek ta dziewczyna, narzeczona wnuka, chciała przejąć berlo od babci. Po co?
Mnie nie zastanawia, bo tak było w mojej rodzinie, babcia grała wszystkim na nosie, bo miała duże pieniążki, a rodzina skakała jak małpki w cyrku, bo liczyła na kasę. Buntownikom ostały się jeno jakieś ochłapy, samo życie ?
Już pisałam, ujęcie literackie, czyli trafił swój na swego.
Sytuacja nie jest powszechna, ale występująca dosyć często
Jest zresztą stworzona na użytek fabuły, ale bardzo prawdopodobna
Trzeba tylko się obudzić i trochu myśleć.
Wszyscy wiedzą, że tekst jest dobry, kiedy budzi pytania. Ja tak podeszłam.
Każdy odbiera tekst indywidualnie, despota niekoniecznie musi być chory, tak wyniósł z domu i inaczej nie potrafi. Zaspakajając wszystkie żądania dziacka, też wychowamy despotę.
Zapewne dobrze dla tekstu, gdy zaciekawia i budzi pytania ?
Ja też nie wiem, ponoć to dobrze, gdy człek ma wątpliwości i nie jest pewien, bo pewni są tylko głupcy, tak jakiś jajogłowy orzekł i ja mu wierzę ?
Ciao, pomykam na lunch, dziękuję za owocną dyskusję ?
Siebie zdiagnozuj porządnie.
Tekst jest jasny, prosty i wszystko logicznie wynika z siebie.
Co tu szukać i kombinować?
Średnio inteligentny szympans łapie fabułę i wynikające z niej implikacje..
Z treści wynika, że Frau świadoma swej władzy (dość skutecznej i owocnej) zdawała sobie sprawę, że potrzebuje następczymi, lepiej - ta rodzina jej potrzebuje i ma tego poczucie. Bez "wodza" będą jak dzieci we mgle.
Inna sprawa, czy młoda kobieta orientowała się wcześniej o zależnościach panujących w rodzinie, czy odkryła je w trakcie odwiedzin ( plus za intuicję). Tutaj czytelnik może sobie dywagować.
Jak dla mnie oszczędność w przedstawianiu atrybutów władzy, porozumiewanie się niemal bez słów, świadczy o sile tych kobiet, szczególnie wyrafinowana starsza dama znającą swą wartość, oraz młodsza z być może rodzącą się świadomość dominanta.
Nie pięści są siłą (w przypadku tego opka wywalenie na ławę jaskrawych przykładów), ale to czego nie widać (a tym są subtelne sygnały autorki, które pobudzają wyobraźnię i przyprawiają o dreszcz, jak silnie może oddziaływać jeden człowiek na drugiego lub grupę).
To tak po szybkości ;)
Pewnie, że tekst mógłby być lepszy. Na pewno można również wzbogacić go drobnymi szczegółami, ale tu problemem był limit znaków. Inna sprawa, czy to w ogóle był temat na miniaturę... :))
Wtedy uczyłam się dopiero je pisać i z uporem maniaka, próbowałam upchać kołdrę w kosmetyczce... :D
Co do bohaterek... Temat władzy - chęć jej przekazania z jednej i aspiracja do przejęcia z drugiej strony, nie musi być jedyną interpretacją. Może dwie więcej widzące, wiedźmowate jednostki po prostu wyczuły się? Może poczuły sympatię na zasadzie podobieństwa? A może przeciwnie, wystraszyły się zagrożenia? Wtedy temat władzy może wrócić w formie swoistej gry, dobierania pozycji. Dziewczyna, widząc możliwości, zaryzykowała otwarte karty, by zyskać sojusznika, a nie wroga. A babka, stwierdziła, że lepiej konkurencje trzymać blisko...
Możliwości jest sporo, niestety nie ze względu na głębię mini, a jej słabe zarysowanie. :D
Jeszcze raz dzięki za wizytę!
Jest prawdziwe.
Co do odbioru miniatury, takie mniej więcej intencje mi przyświecały, choć jak napisałam w którymś komentarzu, tekst, przez swoją enigmatyczność można odbierać różnie. Lubię w ogóle wątki kobiet silnych. Wiedźmowatość, rozumianą jako więź, silną intuicję i zdolności czasem, wykraczające poza rozumienie, też lubię :). W mojej rodzinie, od strony mamy jest wiele historii w tym temacie, które ktoś to bólu racjonalny by prostu nie uwierzył.
Dziękuję za wizytę i komentarz!
Co do tekstu, to tylko miniatura, bez żadnej ciągłości.
Pozdro
Dziękuję za komentarz!
Jako że to wypowiedź, to ci małą literą.
Bardzo mi się podobało. Są tacy ludzie, którzy sama swoją postawą, mimiką potrafią wpływać na innych i wydaje się, że czytają w myślach. Wyglądają tak, że inni chcą – przekonani że robią to z własnej woli – spełniać ich wypowiedziane i niewypowiedziane życzenia. Najwyraźniej Hania zdała egzaminy wstępne i dostała zaproszenie do Wyższej Szkoły Lalkarstwa i Marionetek. Frau Katarzyna zobaczyła w niej potencjał i nic złego w tym, że podzieli się swą wiedzą.
Ano, niektórzy mają naturalną charyzmę. Ciekawe jakie sygnały dokładnie wysyłają, że to jest widoczne...Mimika, jak napisałeś, pewnie tembr głosu, sposób patrzenia, ruchy... Mógłby ktoś to rozpracować i opisać :).
Dziękuję za komentarz!
"Miałam jednak dziwne wrażenie, że coś tu nie gra. Tak jakby wystrój nie pasował do właścicieli. Albo odwrotnie — mieszkańcy nie pasowali do domu"… szybka i prawdziwa analiza wybierająca różne motywy (eklektyczny zbiór)
No i jest wraz z biciem zegara nestorka. Pojawia się jak „generał” przed którym wszyscy stają na baczność. Czy Hania tez wstała?… mięśnie, pulsujące żyły? Wszystko napięte, niczym żeglarskie liny… doskonałe elementy mocnej postawy i mocnej hierarchii. Nawet mężczyźni salutowali. Pociągała za sznurki w całej swej gracji.
Obydwie kobiety doskonale się rozumiały i doskonale trafiały na swoje myśli. Dwa kamyczki? I lewostronny wybór dziewczyny. Dlaczego?
„Uśmiechnęłam się lekko, ale nie spuściłam wzroku”… bardzo dobry myk ze spojrzeniem i uśmiechem, gdy wokół szleje lęk.
I trzy pierścienie… szybki wybór z tygrysim oczkiem i gdzieś obok Dalai Lama i pewnie zapytania i ciekawość odpowiedzi.
dziwne, że wszystko rozgrywa się na oczach innych, lecz w pewnej zachowanej granicy pomiędzy nimi. Królowa była tą, która decydowała o swojej następczyni. Wszystko jak w teatrze miało pewien porządek i rytm. Ona tylko pociągała sznurki i zaspokajała swoje zachcianki. Była animatorką swojego teatru, swojej ludzkiej sceny.
Noc objawiła i naznaczyła jej następczynię. Oddała sznurki na chwilę, a może na stałe.
Lubię takie historie pachnące lawendą i starymi koronkami. Mają duszę.
Pozdrawiam
Dzięki, Pasjo, za ciekawy koment!
Ogólnie bardzo spoko i zaskakujesz na końcu bo nie zdradziłaś swoich intencji wewnątrz tekstu.
Kiedy człowiek kocha, a przynajmniej lubi to co robi wyobraźnia może pisać różne scenariusze nie do końca. A doświadczony kolega, koleżanka w pracy, faktycznie może kojarzyć się z generalicją, nawet szefostwo niechętnie z nimi zadziera :) Więc doświadczony aktor, czy to lalkarz czy sceniczny zawsze będzie góry dla swoich młodszych kolegów.
Dziękuję za koment, Maurycy. Ano, jak się ma za sobą generalicję, nic straszne być nie może :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania