Szósty maja
Zachłysnęłam się tamtym rozgwieżdżonym wieczorem, topiąc swoje spękane serce w napotkanych kałużach. Krzyczałam do gwiazd, rozmywając nawet te najostrzejsze fragmenty nadziei, pozostałej w mym rozedrganym umyśle. Niebo płakało, a księżyc był piękniejszy niż kiedykolwiek, ale myśli w dalszym ciągu pałętały się swoimi ścieżkami, nie chcąc choćby na moment stanąć w miejscu, bym mogła je na spokojnie ułożyć, jak ten cholerny, banalny domek z kart. Moje życie z każdą mijającą sekundą, z każdym bezgłośnym słowem, jakie padało z mych ust, z każdym oddechem i mrugnięciem oka, stawało się coraz cieńszą, matowiejącą powłoką; workiem foliowym, w jaki wrzuciłam to, co jeszcze mi pozostało. Kilka godzin. Przeszłam może siedem kilometrów, nie chciałam wracać. Niebo z tej strony świata zdawało się mieć dużo więcej odcieni i współczucia, niż zimny, granatowy głaz, który zastałam jakiś czas temu. Kupiłam cztery rzeczy w sklepie na końcu niczego, czerwony lakier do paznokci, żeby w trumnie wyglądać ładniej niż najpiękniej umalowane trupy. I leki. Od chuja leków. Zamierzałam zaćpać się na śmierć, jak narkomanka, którą nigdy nie byłam, a za którą mnie wzięto, przez szesnaście wkłuć na rękach i siniaki po wenflonach. Zostałam kimś innym, niż byłam, ale czy to oznaczało coś gorszego? Miliony słów, tyle samo niedopowiedzeń. W głowie do tej pory mam jedno zdanie, wypowiedziane na głos, przez osobę, której wówczas ufałam. Marzeniem samobójcy jest umieć żyć. To prawda. I zrozumiałam to sześć dni wcześniej, szóstego maja.
Komentarze (30)
Dzięki za ocenę i komentarz ;)
Jest jedno miejsce:
"...matowiejącą powłoką. Workiem foliowym, w jaki wrzuciłam..."
Między "powłoką" a "Workiem" dałbym średnik, ponieważ wszystko dotyczy życia, kropka świadczy o tym, że przeszłaś do innej myśli, a to kontynuacja tej samej.
Duże brawa. Pozdrawiam ))))
Poza tym, miło mi, że wpadłeś i cieszę się, że się spodobało. Chciałam uzyskać właśnie coś na kształt epickiej prozy i przejść w chaos rzeczywistości, bo tak istotnie ten dzień wyglądał.
Pozdrawiam.
Masz swoją główną serię, ale czytanie całej to pewna odpowiedzialność, więc Jeszce nie zacząłem (zamiar jest), toteż tak się działo, że Twoje teksty dziwnym trafem mnie omijały. Poza kilkoma wierszami, Twoją aktywność znam bardziej z forum niż dzieł. Jednak:
Kur.. mać, naprawdę, ale nie takie sztampowe naprawdę, nie takie, podsycone chęcią atencyjnej zwrotności, i nie żadne inne, naprawdę. To takie szczere, naprawdę. Więc, naprawdę bardzo, bardzo dobry tekst. Emocjonalny, spokojny i refleksyjny.
Trochę mi się gry zły te cztery kupione rzeczy, to jest, lakier i od chuja leków, ale zakładam, że w tym konkretnym przypadku "od chuja" znaczy trzy paczki.
Świetna robota Drżączka.
Mimo obostrzenia kryteriów oceny, jakie przyjąłem, z prawdziwą przyjemnością pozostawiam pięć
(4xliterka P na końcu) - przepiękne.
Bardzo Ci dziękuję za ocenę i komentarz :)
W sumie to tylko chciałem napisać, że mi sie podoba, wiec chyba muszę to w końcu zrobic. Podoba mi sie bardzo.
Pozdrawiam :)
"Twoje pisanie jest tak krystalicznie przejrzyste, coś jakbym patrzył w genialnie czystą wodę i podziwiał zycie tam pływające" – Jezu, nie wiem naprawdę, co powiedzieć, więc tylko podziękuję.
"jeśli od kogoś chciałbym uczyć sie budować zdania wielokrotnie złożonych to byłabyś jedną z tych osób" – za to również.
"Niebo płakało, a księżyc był piękniejszy niż kiedykolwiek,"
Ale kwiatki, jak z jakiegoś pamiętnika wampira :)
- ale potworek :)
Twoje marzenie to pojechac do delfinarium, bylas w gorach, i trzy miesiace pozniej zaczniesz brac leki.
Tak odbiera sie umysl samobojczy, nie wiedzac, ze robi sie to niekiedy zle.
Dla mnie to ,,opowiadanie" to totalna biegunka. I teraz sie zastanawiam, czy dac Ci faktycznie ta jedynke, bo raczej probuje to zawyzac, podawac plusy opowiadania, ale to jest biegunka, sedes, klozet.
Na dodatek zabrudzony.
Pozdro
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania