Szpitalna rzeźnia

Siedziałem w szpitalnym korytarzu. Obok mnie co chwila przechodziły pielęgniarki z pacjentami na noszach. Po kilku minutach i do mnie podeszły dwie pielęgniarki i poprosiły, abym położył się na noszach. Spytałem, czy mogę najpierw porozmawiać z lekarzem, ale one powiedziały tylko, że wszystkiego dowiem się później. Gdy już się położyłem, jedna z nich od razu przywiązała mnie pasami i wstrzyknęła jakiś żółty płyn w tętnicę szyjną. Poczułem się dziwnie. Zaczęły przechodzić mnie dreszcze, a moje powieki robiły coraz cięższe. Po chwili zasnąłem, a gdy obudziłem się, zobaczyłem długi sznur noszy z pacjentami przede mną.

Spytałem pielęgniarek, gdzie jesteśmy, ale one nic nie odpowiedziały tylko poszły naprzód. Mijały kolejne minuty, a sznur noszy nie robił się mniejszy. Był tak długi, że nawet nie widziałem co jest na jego końcu. Po obu stronach korytarza znajdowały się dwa oszklone pomieszczenia. Z jednego z nich dobiegały dziwne odgłosy, jakby ktoś krzyczał. Widok zasłaniały żaluzję, ale między nimi była mała szczelina, przez którą można było coś dostrzec. Przyjrzałem się bliżej i po chwili momentalnie odwróciłem głowę.

Mogłem przysiądź, że widziałem tam poćwiartowane ludzkie ciało. Miałem złe przeczucia i natychmiast zacząłem wzywać pielęgniarki. Inni pacjenci krzyczeli na mnie, abym przestał, ale po chwili z jednego z pokoi wyszedł lekarz w zakrwawionym kitlu z dużym nożem w dłoni. Zawołał on dwie pielęgniarki i poprosił, aby kilka pacjentów dać do jego sali, aby zmniejszyć kolejkę i tak po chwili przyszła kolej na mnie. Nie miałem dobrego przeczucia co czeka na drzwi, ale pomyślałem, że może to ten żółty płyn, który został mi wstrzyknięty, spowodował halucynacje. Jednak, gdy tylko wjechałem do środka, moje wcześniejsze obawy potwierdziły się.

Pokój ten okazał się ludzką rzeźnią pełną poćwiartowanych zwłok i kałuż krwi na podłodze. Ściany umazane były krwawymi odciskami dłoni, a na środku na grubych łańcuchach wisiały głowy dzieci, z których lekarze co chwila zrywali kawałki skóry, które potem wkładali do dużego garnka. W sali na noszach leżał jeszcze jeden starszy mężczyzna. Lekarze podeszli najpierw do niego. Rozebrali nieszczęśnika i zaczęli po kolei odcinać kolejne części ciała zaczynając od nóg. Na nic zdały się jego krzyki i błaganie o litość.

Po chwili mężczyzna był już martwy. Jego głowę powieszono obok głów dzieci, a wnętrzności zmielono z innymi w dużej maszynie. Gdy pielęgniarki upaprane krwią podeszły do mnie jeszcze raz próbowałem się uwolnić, ale bez większego skutku. Poprosiłem więc aby oszczędzili mi cierpienia, więc jedna z nich złapała za leżący obok na stole tasak i wbiła go w moją czaszkę.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Pasja 05.05.2017
    Z głów i kości pewnie robiono galaretę, a z mięso mielone napychano w jelita i była smakowita kiełbasa. No cóż kanibalizm istnieje. Pozdrawiam
  • Green Bolt 05.05.2017
    Fajne, dam 5 :)
  • marok 05.05.2017
    Dzięki :)
  • GoodBad 05.05.2017
    Nie często można spotkać takich specyficznych autorów jak ty ale mia się to podoba :)
  • marok 05.05.2017
    W takim razie bardzo dziękuję :)
  • motomrówka 05.05.2017
    To ja, niespokojny duch ;)
    Melduję, że stwierdzam błądki.

    Nie miałem dobrego przeczucia co czeka na drzwi... - w tym przypadku chyba "za drzwiami" ?

    Piszesz - Pokój ten okazał się..., a chwilę dalej - W sali na noszach leżał... i mam wrażenia, że doryczy to tego samego pomieszczenia. Czyli jest to pokój, czy sala? A może są to dwa różne pomieszczenia, ale z kolei opis sugeruje, że akcja dzieje się w jednym.

    Jak na tak krótki tekst ciut za często używasz określenia pielęgniarki.

    Trochę nic nowego, znów jedzenie ludzi, znowu giniesz na końcu. Gdybyś kiedyś spróbował te twoje makabry połączyć w jednym, dłuższym opowiadaniu, mogłoby być miażdżąco. Pomyśl ;))) Mrówka Pozdrawialska

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania