Sztorm
Pośród fal wściekle wzburzonych
Przez księżyca blask złoconych
Wichru smugą popychani
Z bajdewindem porwani
Okręt nasz jak błyskawica
Tnie szkfały niczym ławica
Sięgający aż do nieba
Kreślący dokąd gnać trzeba
Nagle pośród ciszy morza
Krzyczy wiatr w przestworzach
Marynarze snem zmorzeni
Wstają nagle przerażeni
To sztorm rwie okrętu burty
Rzuca niczym stwór bezduszny
Załoga startuje do lin
Które rwą skórę dłoni jak rekin
Wtem gdym z kajuty wstawał
Bo kapitan wnet nakazał
Czymś w głowe oberwałem
I wnet na pokładzie spałem
Gdy mnie kompani zbudzili
I wzrokiem po mnie błądzili
Zrozumiałem że to był sen
Na wodach Botany Bay
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania