Sztuka dorastania

Życie staje się łatwiejsze kiedy poznamy samego siebie. Czasem jest to trudne. Często nie zdajemy sobie sprawy, że cały czas udajemy, a osoba, którą jesteśmy naprawdę jest ukryta gdzieś głeboko w nas.

Dużo czasu zajęło mi żebym zrozumiała, że nie pasuję do ludzi, którzy mnie otaczają. To było nagłe olśnienie.

Siedziałam podczas jednej z przerw na szkolnym korytarzu i nagle zaczęłam widzieć wszystko z innej perspektywy.

Zauważyłam, że moja najlepsza przyjaciółka gada tylko o sobie, że inne koleżankom zależy tylko na ubraniach i na tym żeby mieć chłopaka. Dotarło do mnie, że nikt nie mówi o swojej przyszłości, tak jakby to nie miało znaczenia. Nikt nie rozmawia na poważne tematy, natomiast każdego interesuje kto jakie dodał zdjęcie na Facebook’a, kto jak się ubrał, kto jak wygląda. Zrozumiałam, że oni nie mają ambicji, nie chcą czegoś osiągnąć, nie mają celów w życiu. Liczą się tylko dobra materialne: telefon, komputer, ubrania.

Zauważyłam również jak ludzie traktują siebie nawzajem. Obgadują się, są dwulicowi, plotkują. Jak dziewczyny zmieniają chłopaków co tydzień i twierdzą że wiedzą co to miłość. Jak chłopaki patrzą tylko na wygląd i mogą zadawać się z najbardziej tępą laską jeśli tylko ma ładne nogi i jest zgrabna. Miałam dość takiego życia. Zrozumiałam, że ja wcale nie jestem taka jak oni, że się różnię, nie pasuję. Od tamtego czasu dużo myślałam o tym czy jestem dziwakiem, czy jedyną normalną. Zastanawiałam się czy kiedyś spotkam kogoś kto będzie myślał podobnie. Mimo, że wokół mnie było dużo ludzi, czułam się samotna. Zaczęłam natomiast odkrywać i poznawać siebie. Dużo czasu poświęcałam na czytaniu książek, rysowaniu, śpiewaniu. Zrozumiałam, że to naprawdę sprawia mi przyjemność. Często też spacerowałam po parku.

Pewnego słonecznego dnia siedziałam i rysowałam jesienny krajobraz. Byłam w innym świecie, nieobecna. Na Ziemię sprowadził mnie przyjemny głos dochodzący z mojej prawej strony:

- Całkiem niezły - powiedział chłopak i posłał mi promienny uśmiech.

- tak uważasz? Wydaje mi się, że przede mną jeszcze sporo pracy.

- jest piękny, ale zawsze może być lepiej.

- Wiem, popracuję nad nim.

- Mam kolegę, który wie o rysowaniu chyba wszystko, ostatnio mówił coś że chciałby udzielać komuś lekcji, czy tam znać kogoś kto to lubi tak jak on, jeśli chcesz podam Ci jego adres, bo telefonu pewnie nie odbierze.

- Sama nie wiem...

- Możesz przecież z nim pogadać, to niedaleko.

- No dobrze, gdzie on mieszka?

- Znajdziesz go pewnie w starym magazynie na końcu ulicy Leśnej

- w starym magazynie?

- Ciągle tam przesiaduje, naprawdę jest tam nieźle, przerobił to na swój warsztat i tam tworzy te swoje działa sztuki.

- To chyba nielegalne skoro to nie jego własność

- Ten magazyn należy do jego rodziny, nie martw się.

- no dobrze, to ja już pójdę, dziękuję.

- Nie ma za co, powodzenia.

Uśmiechnęłam się i ruszyłam w kierunku ulicy Leśnej.

Nie byłam pewna swojej decyzji. Może nie powinnam tu przychodzić?

Magazyn był wielki i stary, ale nie tak stary że mógłby się zaraz zawalić komuś na głowę. Dookoła było dużo okien, a na środku blaszane drzwi. Były lekko uchylone. Kiedy je ruszyłam wydobył się głośny zgrzyt i w oddali usłyszałam zirytowany głos, ktoś szybkim krokiem zbliżał się do drzwi:

- Ile razy mam Ci powtarzać że nie pójdę na tą imprezę?! To nie w moim stylu, wiesz przecież, że ja... - przerwał zmieszany kiedy mnie zobaczył- em... Przepraszam, myślałem, że to mój kolega.- Zawstydził się i zaczął nerwowo wycierać brudne w farbie ręce o koszulkę.- Mogę w czymś pomóc?

Stałam chwilę nieruchomo i zastanawiałam się co dokładnie chcę powiedzieć. Chłopak wydawał się całkiem sympatyczny. Był wysoki, miał na sobie białą koszulkę z nadrukiem, czarne rurki z opuszczonym krokiem i trampki. Grzywkę postawioną miał do góry i lekko zaczesaną do tyłu. Jego kości policzkowe były mocno podkreślone, a niebieskie oczy patrzyły prosto na mnie z zaciekawieniem.

- Właściwie tak... - powiedziałam wreszcie cichym głosem.

- no więc? - wykonał zachęcający gest i pokazał szereg swoich prostych i białych zębów.

- Dowiedziałam się od Twojego kolegi – właśnie uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem jak ma na imię- kiedy spotkałam go dziś w parku, że rysujesz, powiedział że chętnie udzielisz komuś lekcji- powiedziałam już bardziej pewnym głosem.

- O! To fajnie, że Ci o mnie powiedział. Bardzo się cieszę że przyszłaś, zapraszam - wskazał ręką na wnętrze.

Było tu bardzo przytulnie mimo tak dużej przestrzeni. Na środku stała stara zielona kanapa, dwa fotele i mały stolik, podłogę zdobił duży kolorowy dywan, a wszędzie wkoło znajdowały się szafki i półki z farbami, kredkami, pędzlami, kartkami, sztalugi oraz różnego rodzaju obrazy. Usiadłam na brzegu kanapy i niepewnie się rozglądałam.

- Teraz chyba powinienem zaproponować Ci coś do picia, ale niestety nic akurat nie mam. - skrzywił się i podrapał po głowie, a potem uśmiechnął.

- Nic nie szkodzi, obejdzie się bez tego- posłałam mu ciepły uśmiech.

- no więc... od kiedy rysujesz?

- zaczęłam całkiem niedawno.

- Naprawdę chcesz się u mnie uczyć?

- Tak, jeśli nie jesteś nerwowy i nie zaśpiewasz za jedną lekcję 300 zł.

Zaśmiał się i spojrzał rozbawionym wzrokiem:

- O to nie musisz się martwić, nie wezmę ani grosza, a nerwowy również nie jestem.

- Czy ja wiem... kiedy tu weszłam nie byłeś raczej spokojny - powiedziałam żartobliwie

- haha, zapomnijmy o tej akcji.

- hm, no dobrze.

- Jeśli mamy się spotykać dość często może chociaż poznam Twoje imię?

- Myślałam że bardziej będą interesowały Cię moje rysunki.

- Do tego dojdziemy później, moja droga.... - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem

- Weroniko.

- Moja droga Weroniko - dokończył- Fajne imię.

- Dziękuję, mój drogi...

-Szymonie.

- Mój drogi Szymonie - posłaliśmy sobie uśmiechy.

- Skoro mamy to już za sobą to może teraz pokażesz mi rysunki?

- Nie mam ich przy sobie, nie wstąpiłam do domu.

- Hm, no to pokażesz mi je jutro?

- jasne, Twoje są naprawdę super- wskazałam ręką na obrazy i rysunki pod ścianą.

- Dzięki.

- To widzimy się jutro? - Wstałam z kanapy

- Tak, będę tu cały dzień więc przyjdź kiedy będziesz miała chwilę

- Dobrze, do zobaczenia

- no pa.

W sobotę rano po śniadaniu spakowałam rysunki i pożegnawszy się z rodzicami wyszłam z domu i ruszyłam w stronę magazynu.

- Witam moją uczennicę, zapraszam- przywitał mnie głos Szymona kiedy otworzyłam drzwi.

- Dzisiaj o wiele milsze powitanie - powiedziałam żartobliwie

- oj tak, no więc pokazuj co masz dla mnie ciekawego – uśmiechnął się i spojrzał na moją teczkę.

Niepewnym ruchem otworzyłam ją i zaczęłam wyjmować wszystkie rysunki i układać je obok siebie na małym stoliku. Przez chwilę staliśmy w milczeniu, aż wreszcie Szymon odezwał się pewnym i twierdzącym głosem:

- Totalna lipa…

-Eh… wiem, że nie są ładne, ale… no cóż… - Zaczęłam pakować rysunki do teczki z niepocieszoną miną.

- Totalna lipa, bo nie muszę Cię wcale uczyć… Te prace są świetne. – Chwycił mój nadgarstek, żeby powstrzymać mnie przed schowaniem moich prac.

-Wydaje mi się, że trzeba nad nimi popracować.

- Nie! Są naprawdę super, szkoda tylko że z naszych spotkań nici…- powiedział z zawiedzioną miną i zaczerpnął głośno powietrza.

Właśnie zastanawiałam się co powinnam powiedzieć w tej sytuacji, kiedy Szymon odezwał się podnieconym głosem:

- Mam pomysł! Możesz tu wpadać jeśli chcesz, moglibyśmy coś razem… no wiesz…

- Słucham?!- spytałam oburzona.

- Chodzi mi o rysowanie Zboczuszku, ale Twój tok myślenie jest całkiem niezły- roześmiał się i wykonał zabawny gest brwiami.

- Osz Ty! – powiedziałam z ironicznym oburzeniem i niezdarnym ruchem przeczesałam ręką jego grzywkę.

- To… wpadniesz do mnie jeszcze? – spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczyma, jego wzrok przeszywał mnie do śpiku kości.

- Jasne, ale dziś już muszę lecieć, wpadłam tylko pokazać te rysunki. To do jutra?

- Do jutra – uśmiechnął się szeroko.

Następnego dnia obudził mnie dźwięk mojego telefonu. To nie był dobry początek dnia. Nie chciałam mieć kontaktu z nikim.

3 SMS-y:

„ Hej, co jutro robisz? Może wyskoczymy do galerii na małe zakupy?” Super… usuń.

„ Siema, możemy się dziś spotkać? Mam już wszystkiego dość! Mama każe mi ciągle sprzątać, a Natalia znowu puszcza na mnie jakieś ploty!” Poważne problemy… usuń.

„Masz jakieś plany na popołudnie? Może pójdziesz ze mną do tego nowego skate parku? Mam dość życia singielki, a tam są naprawdę niezłe ciasteczka” taa… usuń.

Po przeczytaniu tych wiadomości leżałam chwilę na plecach i wpatrywałam się w sufit. Potem nagle wstałam, szybko się ubrałam, umyłam zęby, złapałam torbę i wybiegłam z domu rzucając rodzicom tylko obojętne „Idę na spacer.”

Po drodze zastanawiałam się, jak przetrwam ten tydzień w szkole. Przecież jutro poniedziałek…

Nie chciałam o tym myśleć, ale wiedziałam że to nieuniknione.

Wpadłam do magazynu, usiadłam na kanapie i rzuciłam torbę na fotel. Twarz zasłoniłam dłońmi i starałam się nie płakać.

- Hej, Co się dzieje? – podszedł do mnie i ostrożnie ukucnął przede mną kładąc dłonie na moich kolanach.

- Nie powinno Cię to interesować, nawet mnie nie znasz, ale jeśli już bardzo chcesz wiedzieć to wszystko u mnie w porządku.

- I dlatego nie możesz powstrzymać się od płaczu? Daj spokój, jeśli powiesz to Ci ulży, a uwierz, czasem lepiej wyżalić się obcemu.

-Po prostu nigdzie nie pasuję! Jestem sama i zaczyna mnie to męczyć. Nie mogę na nikogo liczyć. Chciałabym mieć kogoś do kogo mogę zadzwonić w środku nocy i chciałabym też być dla kogoś ważna i chciałabym żeby też do mnie dzwonił jeśli ma doła, chciałabym mieć kogoś z kim mogę pogadać, tak normalnie, a nie o ubraniach, telefonach albo chłopakach!- wykrzyczałam- Ale nie mam kogoś takiego, więc muszę się z tym pogodzić i to jest najgorsze…- powiedziałam już spokojnym głosem.

- 344 563 817- odpowiedział bez chwili zastanowienia mechanicznym głosem

- O co Ci chodzi?

- To mój numer, zaraz Ci go zapiszę.- wstał, podszedł do jednej z półek i na kawałku papieru napisał czarną kredką wypowiedziane wcześniej cyfry, a następnie podszedł do mnie.

- Także, jeśli kiedykolwiek potrzebowałabyś kogoś i jeśli byłabyś tak zdesperowana, że tą osobą byłbym ja, to dzwoń, pisz… - uśmiechnął się lekko i wręczył mi kartkę.

Przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć, wpatrywałam się na starannie napisany numer telefonu. Potem spojrzałam na Szymona. Uśmiechał się serdecznie.

- Dziękuję… naprawdę.

-Koniec gadanie Droga Panno. Bierzemy się do pracy! – pociągnął mnie za rękę i z uśmiechem zaprowadził do jednej z szafek, która służyła jako biurko. Obok niej stały dwa małe fotele. Na blacie leżało kilka kartek i ołówków.

Usiedliśmy na fotelach. On wziął ołówek do ręki i zaczął szkicować.

- Ja też nie pasuję, wiesz? Moi koledzy teraz całują się z dziewczynami i chodzą na imprezy a ja siedzę tu albo się uczę. Nie myśl, że jestem kujonem, po prostu chcę być kimś. Chcę mieć dobrą pracę i fajny samochód i piękny dom. Oni skończą jako barmani i będą żyli z moich napiwków. Teraz traktują mnie jak dziwaka, czasem docinają, mimo że jestem dość lubiany słyszę dziwne docinki z ich strony. Ty pewnie masz tak samo, teraz jest ciężko, wiem, ale poradzisz sobie. Musisz być silna, zobacz- wskazał ręką na kartkę. Rysunek przedstawiał lwicę. Była dumna, w oczach miała dzikość, ale i opanowanie. Była naprawdę piękna- To jesteś Ty.

- Piękne…

- Twoja kolei- podał mi ołówek

- no dobra- zaczęłam kończyć szkic.

Potem razem pomalowaliśmy rysunek farbami. Czas tak szybko leciał, że nawet nie zauważyłam, że zrobiło się ciemno. Zorientowałam się dopiero, kiedy zdenerwowany głos mamy z mojego telefonu sprowadził mnie na Ziemię.

- Spokojnie Mamo, już wracam. – odłożyłam telefon.- Muszę już iść… Dziękuję za miły dzień.

- Odprowadzę Cię.

Całą drogę szliśmy w milczeniu. Było ciemno a mimo to czułam że na mnie patrzy.

- No to jesteśmy – odezwałam się kiedy byliśmy już przed moim domem.

- To do jutra?

- Nie wiem czy dam radę, bo jutro poniedziałek i wiesz…

- Jak coś to pisz, mój numer już masz – uśmiechnął się.

- Dobrze, to pa.

Dopiero w środę znalazłam czas by Go odwiedzić. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się, mazaliśmy farbami, rysowaliśmy. Z każdym tygodniem spotykaliśmy się coraz częściej. Po jakimś czasie zrozumiałam, że to jego właśnie potrzebowałam w moim życiu. Chciałam żebyśmy przyjaźnili się jak najdłużej. Wreszcie znalazłam kogoś do kogo pasuję. Moi rodzice bardzo Go polubili. Często wpadał do nas.

Ale pewnego dnia kiedy tworzyliśmy kolejną pracę uświadomiłam sobie, że nie wiem nic o jego rodzinie. Nigdy o nich nie wspomina, nie zaprasza mnie do siebie

- Dziś piątek, zapowiada się wieczór filmów na Twojej kanapie, z popcornem i sokiem jabłkowym? – zapytał z uśmiechem.

- A może dziś pójdziemy do Ciebie? Chętnie poznam Twoich rodziców, bo to trochę dziwne że…

- Przestań… to nie jest dobry pomysł…

- Dlaczego?

- Nie chcę o tym rozmawiać. Chcę spędzić miły wieczór z Tobą, na Twojej wygodnej kanapie, obejrzeć jakiś durny film i po prostu pozamulać, okay?

- Ale…

- Okay?! – powtórzył głośniej

-Eh… okay.

Nie chciałam Go zmuszać mimo że Zastanawiało mnie to bardzo.

Po kilku dniach dałam sobie z tym spokój. Pomyślałam że jeśli będzie chciał, sam mi o tym kiedyś powie.

Minęło sporo czasu. Szymon zaczął się dziwnie zachowywać. Często był zamyślony, ale nie mówił prawdy kiedy pytałam o czym myśli. Coś go gryzło. Widziałam to.

-Posłuchaj, mam dość. Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć co się dzieje? Od kiedy mamy przed sobą tajemnice?- powiedziałam oburzona i rzuciłam ołówkiem o biurko.

Nic nie mówił. Patrzył tylko na mnie swoimi dużymi błękitnymi oczyma, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie patrzył na mnie tak jak zwykle. Nie wiedziałam jak mam to odebrać. Nagle oderwałam się od jego hipnotyzującego wzroku i szybko wstałam.

- Dobra, jak chcesz!- rzuciłam poirytowana i zrobiłam dwa kroki w kierunki drzwi. Wtedy złapał mnie za rękę:

- Poczekaj.- kiedy tylko się odwróciłam swoimi dłońmi objął moje policzki i delikatnie pocałował.

Kiedy powoli zrobił krok w tył i oderwał się od moich ust czekał na moją reakcję.

Ulżyło mu kiedy się uśmiechnęłam i mocno do niego przytuliłam. Mimo to on się nie uśmiechał. Wyszeptał mi tylko do ucha” Bardzo mocno Cię kocham”. Kiedy chciałam odpowiedzieć zadzwonił mój telefon.

- Przypominam że jutro szkoła. Wracaj szybko.

-Dobrze Mamo – zakryłam słuchawkę telefonu i wyszeptałam- Widzimy się jutro, pa- znowu przyłożyłam słuchawkę do ucha i ruszyłam w stronę drzwi- Wiem, Mamo… tak, odrobiłam lekcję…

Cały wieczór myślałam o tym co się stało. W szkole odliczałam minuty do końca zajęć. Kiedy zadzwonił dzwonek na koniec ostatniej lekcji, poszłam do szatni i szybko wybiegłam ze szkoły. Poszłam prosto do magazynu. Drzwi było zamknięte. Zadzwoniłam do Szymona. Nie odebrał. Czekałam przed budynkiem do 16. Wróciłam kiedy Mama zadzwoniła i powiedziała że czeka z obiadem. Nie miałam humoru. Po odrobieniu lekcji nadal próbowałam się z nim skontaktować. Niestety bezskutecznie. Minął tydzień. Szymon nadal się nie odzywał. Bardzo mi go brakowało. Ciągle sprawdzałam czy nie ma go w naszej pracowni. Po trzech tygodniach załamałam się. Był jedyną osobą, która mnie rozumiała.

Spacerowałam właśnie po parku, kiedy zobaczyłam Maćka. Tak, tego samego Maćka, który doradził mi lekcję u Szymona.

- Hej, poczekaj! – krzyknęłam i pobiegłam w jego stronę.

- o, cześć.

- Nie wiesz co się dzieje z Szymonem? Nie ma go w magazynie od 3 tygodni, nie odbiera telefonów…

- Przykro mi, ale Szymon wyjechał.

- ale…

- Nie wiem nic więcej. Nie wiem czemu i gdzie… naprawdę bardzo mi przykro.

***

Spadło parę kartek z kalendarza. Dużo się zmieniło. Maciek bardzo się starał zapełnić tą pustkę po utracie Szymona.

Spędzaliśmy razem dużo czasu. Musiałam pogodzić się z tą sytuacją. Mimo to trzymałam ludzi na dystans. Nie chciałam znowu się przywiązywać. Maciek dbał o to żebym całkiem nie zwariowała. Cieszyłam się, że jest przy mnie przez ten cały czas. Starałam się przed nim otworzyć, zaufać mu. Nie chciałam zamykać się całkiem w sobie.

- Musimy o czymś porozmawiać… - powiedział stanowczo kiedy siedzieliśmy na naszej ulubionej ławce w parku. To ta, na której się poznaliśmy.

- o czym?- zapytałam z lekką obawą.

-Wiem, że jest Ci teraz ciężko. Nie powinienem teraz tego mówić, ale zdecydowałem się na to, bo nie chcę Cię stracić…

- o czym ty mówisz?

- Zdałem sobie sprawę, że nie traktuję Cię jak przyjaciółkę… Chciałbym czegoś więcej, ale jeśli Ty nie jesteś gotowa albo po prostu nie chcesz to zrozumiem i udamy że tej rozmowy nie było…- powiedział zestresowany. Chwilę zajęło mi pozbieranie myśli.

-Zaskoczyłeś mnie… Potrzebuję trochę czasu żeby Ci odpowiedzieć, dobrze?

- Rozumiem, będę czekał.

Nie widzieliśmy się przez następne kilka dni. Napisałam mu że tak będzie lepiej, bo chcę sobie wszystko przemyśleć. Doszłam do wniosku, że może warto dać mu szansę.

- Będę ostrożniejsza i nie dam się już skrzywdzić… - powiedziałam szeptem sama do siebie.

„ Kanapa, film, chipsy, szczera rozmowa?” Wyślij… Po minucie przyszła odpowiedź:

„ Będę za 5 min.”

Oglądaliśmy jakąś komedię. Nie mam pojęcia o czym była. Zamyśliłam się. Maciek też nie wydawał się zainteresowany filmem. Patrzył tylko na telewizor, ale widziałam, że jest w innym świecie.

W połowie filmu przysunął się do mnie i objął. Położyłam mu głowę na ramieniu. Właśnie chciałam mu wyszeptać, że możemy spróbować kiedy coś uderzyło w szybę okna.

- Sprawdzę co to- powiedział i powoli wstał z kanapy.

Podszedł do okna.

- Nie wierzę…

- Co się stało?- podbiegłam do okna.

Nie spodziewałam się tego co zobaczyłam. Zamarłam. Pod moim domem stał Szymon. Padał deszcz, więc był cały mokry. Chyba biegł bo widziałam jak szybko i niespokojnie oddycha.

Po chwili wybiegłam z domu i stanęłam przed nim cały czas patrząc mu w oczy.

Łzy mieszały się z kroplami deszczu spływającymi po mojej twarzy.

-Przepraszam…- wyszeptał cicho i próbował przytulić

- Tylko tyle masz mi do powiedzenia?! Co się z Tobą działo?! – odepchnęłam go lekko

-Teraz to już nieważne.. – spojrzał w dół

- Nieważne?!

- Uspokój się. Widzę że nie jesteś sama… możemy się spotkać jutro w magazynie? Proszę… chcę Ci to wyjaśnić…

- Dobrze.

- Chodź już do środka.. – powiedział Maciek zza moich pleców i delikatnie położył mi rękę na ramieniu.

Nie odpowiedziałam, tylko ruszyłam w kierunku domu.

-Zrobić Ci herbatę?

- Nie… wiesz co, przepraszam, ale chcę być teraz sama.

-Rozumiem… jak będziesz czegoś potrzebowała to pisz.

- Dziękuję.

Wiedziałam, że rodzice wrócą późno. Cieszyło mnie to. Mogłam się wypłakać i wykrzyczeć. Ulżyło mi. Potem już tylko leżałam i wpatrywałam się w sufit.

Następnego dnia wyszłam z domu już z samego rana. Nie mogłam w nocy spać, bo za dużo myślałam.

Dlaczego zniknął na tak długo? Czemu wrócił? Co się stało? Ciągle zadawałam sobie te pytania…

Kiedy złapałam za klamkę blaszanych drzwi zawahałam się przez chwilę ale jednak zdecydowałam się wejść do środka. Zrobiłam to tak cicho, że nawet tego nie usłyszał. Siedział lekko zgarbiony na kanapie i przyglądał się naszym rysunkom, które leżały tu przez cały czas. Podeszłam i usiadłam na kanapie nie powiedziawszy nawet słowa. On tylko na mnie spojrzał i smutno się uśmiechnął. Przez chwilę panowała absolutna cisza. Słychać było tylko nasze oddechy.

- Cieszę się, że przyszłaś…- powiedział prawie szeptem.

Starałam się uśmiechnąć, ale średnio mi to wyszło. Po prostu uniosłam lekko kącik ust.

Cisza…

Westchnięcie…

Cisza…

- Strasznie za Tobą tęskniłem… - powiedział wreszcie przerywając niezręczne milczenie. Jego oczy patrzyły prosto w moje i były jeszcze bardziej niebieskie… Jednak nie udało mu się tym razem mnie zahipnotyzować.

-oo fajnie! Tęskniłeś! Myślisz że ja nie?! Co to miało być?! Nie wiedziałam co się z Tobą dzieje! – krzyczałam.

- Uspokój się… - powiedział wyjątkowo spokojnie.

Opanowałam emocję i uspokoiłam oddech.

- Przepraszam… to nie było fair w stosunku do Ciebie… wszystko rozwaliłem, wiem… nic tego nie zmieni. Ale już nie mogłem wytrzymać bez Ciebie, dlatego wróciłem. Nie pytaj proszę gdzie byłem i co się działo. Ważne że już po wszystkim. Teraz już Cię nie zostawię, nigdy… Obiecuję- Położył dłoń na mojej i spuścił wzrok.

Długo milczałam. Z jednej strony tak bardzo chciałam się do niego przytulić, zapomnieć o tym co się stało, ale z drugiej nie wiedziałam czy powinnam mu od razu ufać, a poza tym Maciek…

Cały czas trwała walka w środku mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Kiedy postanowiłam przytulić się do niego i zaczęłam przysuwać się w jego stronę nagle zmieniłam zdanie.

Dlaczego miałam teraz tak po prostu rzucać mu się na szyję? Po tym co zrobił? A Maciek? Starał się i zależy mu na mnie. Dlaczego mam teraz go olać, on tego nie zrobił kiedy go potrzebowałam.

- Szymon… Bardzo mi przykro, ale nie mogę teraz rzucić wszystkiego dla Ciebie – mówiłam ze łzami w oczach i przymkniętymi powiekami – Tęskniłam za Tobą, bardzo… ale nauczyłam się żyć bez Ciebie i doceniłam starania Maćka. Budowaliśmy to długo, nie mogę teraz tego zniszczyć bo nagle postanowiłeś wrócić. Było mi przy Tobie fantastycznie, ale niestety to już nie wróci…

Znowu cisza….

- Ja… em… Rozumiem, cieszę się że jesteś szczęśliwa, powodzenia… - powiedział ze wzrokiem wbitym w podłogę.

- Dziękuję, Tobie też życzę wszystkiego dobrego Szymon… - Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi

- Kocham Cię – powiedział cicho kiedy byłam już przy drzwiach. Nie odpowiedziałam.

 

„ K. F.P.?” Wysłałam Maćkowi… Kanapa. Film. Popcorn.

„ ?” – otrzymałam w odpowiedzi.

Zjawił się u mnie w ciągu 10 min.

Atmosfera była sztywna. Widziałam że chce mnie zapytać o rozmowę z Szymonem. Nie chciałam o tym opowiadać więc kiedy tylko zaczął nabierać powietrza by coś powiedzieć rzuciłam szybko:

- Możemy spróbować.

- O czym ty mówisz?

Nie chciałam mu tego tłumaczyć więc po prostu wtuliłam się w jego ramie i pocałowałam delikatnie.

Uśmiechnął się i objął mnie.

Każdego dnia coraz bardziej docierało do mnie że nic do niego nie czuję i bardzo tęsknię za Szymonem, ale tłumaczyłam sobie że uczucie przyjdzie z czasem.

***

 

 

- Co się dzieje? – zapytał Maciek kiedy po moim policzku spłynęła łza, której nie udało mi się powstrzymać.

- Wszystko w porządku, tylko ten film mnie wzruszył – wskazałam ręką na ekran telewizora.

- Kochasz go?

- Nie rozumiem…

- Pytam o Szymona… kochasz go, prawda?

- Maciek…przestań… mieliśmy o tym nie rozmawiać…

- Nie, To Ty powiedziałaś że mamy o tym nie gadać… ale ja chcę wiedzieć… odpowiedz mi szczerze tylko na to pytanie, proszę.

- eh… ja…. Maciek…

- Mów…

- Kocham… - powiedziałam ze smutkiem w głosie

- Posłuchaj, widzę że nie jesteś ze mną szczęśliwa, nie chce żebyś się męczyła. Nie zrozum mnie źle, ale nam nie jest to pisane po prostu, zrozumiałem to niedawno… więc… zbieraj się- powiedział z uśmiechem i wstał z kanapy

- ale dokąd? – odpowiedziałam zaskoczona.

- Biegniemy do Szymona, nie możesz go przecież stracić, a dziś wieczorem ma wyjechać gdzieś znowu, więc jeśli Ci zależy to rusz tyłek z kanapy, pomogę Ci! No już szybko! – ciągnął mnie za rękę.

- Dziękuję…- powiedziałam z uśmiechem na twarzy.

Do magazynu dotarliśmy w błyskawicznym tempie. Maciek zatrzymał się wcześniej.

- Musisz to załatwić sama, powodzenia.

- Okay, dziękuję...

Podbiegłam do drzwi i chwyciłam klamkę.... Zamknięte… Uśmiech zniknął z mojej twarzy…

Ruszyłam w stronę ulicy kiedy usłyszałam znajomy zgrzyt drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam Szymona wychodzącego z dwoma walizkami.

- Szymon!- krzyknęłam i podbiegłam do niego a potem rzuciłam mu się na szyję. Potem zrobiłam krok w tył i patrzyłam prosto w jego błękitne oczy.

Nagle rzucił walizki, objął mnie i pocałował.

- Chodzi o to że jestem adoptowany, wyjechałem żeby znaleźć moich rodziców… okazało się że są alkoholikami… pomyślałem że ja skończę tak jak oni skoro jestem ich dzieckiem, więc nie chciałem wracać żeby trzymać się od Ciebie z daleka żeby Cię uchronić przed takim życiem. Ale teraz wiem, że ja nigdy nie będę taki, nie pozwolę na to…

- Będzie dobrze… zobaczysz.

- Już jest dobrze- znów mogłam podziwiać jego piękny uśmiech.

Wtuliłam się w jego tors i zamknęłam oczy a on położył rękę na moich plecach.

Staliśmy tak chwilę, a w tle słuchać było naszą ulubioną piosenkę…

 

„W poszukiwaniu szczęścia...

 

Przemierzamy cały świat,

Przemierzamy wszechświat,

Dobijamy do bram i tam oczekujemy wejścia.

Cały ten świat jest u stóp nam,

Cały świat jest u stóp, bracie, siostro ma.

 

Zanim odejdę, nim odejdę stąd

Chwyć za rękę mnie, złap za rękę mą -

Pójdziemy razem tam, chaos nigdy nas nie dosięgnie.”

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • LinOleUm 20.10.2014
    Genialne. Kilka drobnych błędów.
  • persse 21.10.2014
    Bardzo wciagające, ale za bardzo cukierkowe i przewydywalne. Naprawde liczyłam, że zostanie jednak z Maćkiem, a skończyło się jak skończyło.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania