szuflady
Wciąż żyje twoja wiecznie zmartwiona matka,
robi nam kanapki: na wierzch kładzie plasterki
świeżego ogórka, posypuje solą. Za oknem
burczy traktor, bruździ wzgórze, kirkut majaczy.
Między paznokciami gigantycznego trupa dzieci
grają w siatkówkę. Stoją dwa rowery i drewniana
buda – statek piracki.
A ja nic nie poradzę na tabliczkę mnożenia,
i że nie zdasz do następnej klasy. Na obróbkę
skrawaniem, nowe słowa, smak wódki, twarze
zmienione nie do poznania, na ojca też
nic nie poradzę.
Więc będą: twoje 'cześć', moje 'dzień dobry', nowa
matka, inne mieszkania, znów pobrużdżona włóka.
Otwarte oczy, pęknie skorupa, założę spodnie i odwiozę
syna do przedszkola. Może sobie zaparzę kawę, z linii
memuaru spadnie linoskoczek. Innym razem
poszukam cię w sieci.
Komentarze (5)
Przeszłości nie zmienimy, gorycz tym większa, im była trudniejsza dla bliskiej osoby.
A teraz ktoś inny jest z peelem.
Płonąca żyrafa Dalego skojarzyła mi się, jej pootwierane możliwości.
Bardzo dobry, narracyjny, niebanalny wiersz.
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania