Szum sadów
Tu, gdzie Beskid garściami chwyta mgły poranne,
A Pogórze leniwie w słońcu się przegina,
Wiatr historie opowiada – stare, pomieszane,
Zapachem jabłoni, co w dolinach się wspina.
Nad Łososiną, Dunajcem, gdzie woda jak szkło,
Łącko, Lipnica, Tymbark – wioski w kwiatów pyle.
Każdy stok, każde zbocze – to sadu królestwo,
Gdzie jabłonie koroną zakwitną na chwilę.
Białe płatki jak śniegiem obsypują grzędy,
Śliwki w słońcu nabrzmiewają słodką obietnicą,
Czereśnie jak koralów zawieszają pędy,
A wiśnie krwawą rosą – tajemnicą.
Latem gałęzie ciężarne aż ku ziemi wzdychają,
Jabłka w rumieńcach dojrzewają – papierówki, kosztele.
Złociste, purpurowe, w zieleni się chwieją,
Pachnące słońcem, deszczem, całą beskidzką wesele.
Jesień w sadach rozsypie bursztyn i granaty,
Korzenny dym unosi się nad starymi suszarniami.
Kompoty w spiżarniach ciemnieją jak światy,
A śliwowica w butlach śni o zimowych dramach.
Stare ręce, poorane jak ziemia w tych stronach,
Zbierają plon, co pamięta wojny i zawieruchy.
W każdym owocu – górski pot, modlitwy i dzwony,
I cierpliwość sadu, co trwa mimo głuchej otuchy.
Więc gdy wędrujesz szlakiem, gdzie wzgórza jak wyspy stoją,
Gdzie cerkiewka się chowa wśród lipowych cieni,
Przytul ucho do jabłoni – usłyszysz pokojem:
Szum tradycji, co w gałęziach starych wciąż się zieleni.
Bo ten kraj to nie tylko góry i doliny,
To przede wszystkim sad – dziedzictwo wiecznie żywe,
Gdzie korzenie wrastają głęboko w gliny,
A owoce – to słodkie, wiecznie tkliwe dziwy.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania