Tajemnica

- Wsiadaj, kochanie – Gabriel zachęcająco machnął dłonią.

Aurélien uśmiechnął się i wszedł do samochodu. Do tej pory tylko raz rozmawiał z panem Glaçage przez telefon, nie widział się z nim osobiście. Spodziewał się, że zobaczy otyłego, na swój sposób obleśnego mężczyznę z papierosem w ustach i szklanką whisky w dłoni, ubranego w elegancki, czarny smoking. Typowy miliarder, uważający się za centrum świata, myślący, że żaden ani żadna mu się nie oprze.

Bardzo się pomylił.

- Dobry wieczór – Gabriel uśmiechnął się szeroko, ale sympatycznie. Nie sztucznie, tylko całkiem naturalnie, co już było trochę dziwne. – Miło cię poznać.

Miło cię poznać? Nie: wyglądasz zajebiście?

- Witam. Dziękuję, mi też jest bardzo miło.

Gabriel delikatnie pocałował Auréliena w rękę. Zachowywał się tak, jakby miał do czynienia z chińską porcelaną. Chłopak był w szoku, jeszcze nikt nigdy nie zrobił mu czegoś takiego. Czy ten człowiek był jakimś specyficznym homoseksualistą?

- Ślicznie wyglądasz – zauważył Gabriel.

Aurélien uważnie przyjrzał się mężczyźnie. W jego łagodnych, ciemnoniebieskich oczach nie dostrzegł śladu pożądania, niemal zwierzęcego, tak prymitywnego i obrzydliwego... Nie. W tych oczach widać było jedynie życzliwość.

Pan Glaçage w niczym nie przypominał człowieka, którego spodziewał się zobaczyć chłopak. Mężczyzna owszem, nie był najszczuplejszy, ale też nie miał widocznej nadwagi. Nie sprawiał wrażenia zadbanego i naprawdę przystojnego. On taki był.

Miał puszyste, złoto brązowe włosy i nieco opaloną cerę. Fryzura była elegancka, ale też w pewien sposób fantazyjna. Włosy nie były przetłuszczone ani rzadkie, w dodatku cudownie pachniały. Auréliusz jeszcze nie miał do czynienia z tak pięknym aromatem, nie wiedział, co to może być. Twarz Gabriela nie była nalana i czerwona. Chłopak znał panów, którzy potrafili używać zdecydowanie za dużo makijażu, co było straszne. Glaçage wykorzystał jedynie pasujący puder, nałożył go tylko trochę.

Podsumowując – mężczyzna wyglądał po prostu wspaniale.

Aurélien w ogóle nie był na to przygotowany. Po raz pierwszy w życiu nie wiedział, co powiedzieć.

Na szczęście Gabriel uratował go z niezręcznej sytuacji.

- Może pojedziemy do jakiejś restauracji? Porozmawiamy sobie, przy okazji zjemy kolację. Chyba, że już jadłeś?

- Nie, jeszcze nie...

- No to jedziemy.

Gabriel dał znak swojemu kierowcy. Młody, elegancko ubrany mężczyzna szybko się z nim skonsultował i usiadł za kółkiem.

- Ne prowadzisz? – zagadnął Aurélien.

- Nie mogę. Ręce mi się trzęsą, swego czasu prawie miałem przez to wypadek – wyjaśnił Glaçage. – Czemu pytasz? Większość milionerów ma własnych kierowców.

Chłopak uśmiechnął się z rozbawieniem.

- Żadnego takiego nie spotkałem...

- Rozumiem. Widocznie wcale nie byli tacy bogaci.

- Dlaczego trzęsą ci się ręce? Jesteś chory?

Gabriel wyciągnął swoje dłonie i przyjrzał się im. Zastanawiał się, jak to wytłumaczyć, może nie chciał o tym mówić?

Aurélien zauważył, że ręce mężczyzny były strasznie spracowane. I faktycznie się trzęsły.

- Tak... Można tak powiedzieć – odezwał się wreszcie Gabriel. – Zresztą nieważne. Później o tym porozmawiamy, dobrze?

- W porządku.

Znów zapadła niezręczna cisza. Aurélien nie był do tego przyzwyczajony. Zwykle mężczyźni od razu się za niego zabierali, w taki czy inny sposób. Gabriel nawet na niego nie patrzył, tylko co chwilę rzucał mu życzliwe spojrzenie. Nie było w nim śladu pożądliwości czy choćby wyniosłości. Chłopak pomyślał, że może uraził milionera pytaniem o zdrowie.

- Mam nadzieję, że nie zrozumiałeś źle mojego zainteresowania twoją chorobą, nie chciałem być wścibski – wydukał w końcu, unikając spojrzenia Gabriela.

- Nic się nie stało. Nie lubię wracać do przeszłości.

- Rozumiem.

Ponownie cisza. To, czego zawsze, choć na chwilę, pragnął Aurélien podczas takich spotkań. Teraz jednak czuł się nieswojo. To nie była przesada – chłopak jeszcze nie spotkał się z tak cichym i spokojnym człowiekiem. Najdziwniejsze był fakt, że Gabriel do tej pory dotknął go tylko raz, kiedy całował jego rękę. Od tamtego momentu trzymał dłonie przy sobie. Nie podziwiał też swojego nowego znajomego, patrzył w okno. Co jakiś czas zwracał uwagę na chłopaka, by ten nie pomyślał, że milioner zapomniał o jego obecności.

Na szczęście wkrótce dojechali do restauracji. Nazywała się ,,Aime les parfums”. Aurélien wielokrotnie słyszał o tym miejscu, ale nigdy w nim nie był. Żaden milioner go tu nie zabrał. Z jednej strony ta restauracja była koszmarnie droga. Z drugiej jednak – tylko dla przeciętnego obywatela. Dla milionera nie istniały drogie lokale gastronomiczne. Dlaczego więc zamożni panowie nawet nie wspominali o tym miejscu? Chyba faktycznie nie mieli aż tak pokaźnego majątku...

Restauracja była duża, pięknie oświetlona i sprawiała wrażenie żywej. Wszędzie byli ludzie, dostojni i poważni.

- To bardzo drogie miejsce – zauważył Aurélien.

Gabriel machnął ręką.

- Często tu bywam. Wcale nie jest taka droga, to znaczy z punktu widzenia niebyt zamożnej osoby.

Głos mężczyzny nie brzmiał wyniośle. Raczej... Smutno. Kolejna dziwna rzecz.

Milioner pomógł Aurélienowi wyjść z samochodu. Chłopak mocno się zdziwił. Gabriel był bardzo niski, poza tym nawet smukły i zgrabny.

,,Aime les parfums” na zewnątrz wyglądało cudownie, ale w środku sprawiało piorunujący wrażenie. Aurélien jeszcze nigdy nie był w tak romantycznym miejscu. Wszystko utrzymane było w ciepłych, pięknych barwach. Czerwone, różowe i fioletowe ściany, świeczniki, śliczne kwiaty, rzeźbione krzesła oraz stoliki, błyszcząca podłoga, klimatyczne światło i cicha, romantyczna muzyka tworzyły doskonałą harmonię.

- Jak pięknie – zachwycał się Aurélien.

- Prawda? Jedzenie też tu mają bardzo dobre. Chodź.

Gabriel poprowadził go między rzędami uroczych stolików, przy których siedzieli zakochani i nie tylko. Widocznie często ludzie załatwiali tu ważne sprawy, na przykład biznesowe. Lepiej było kogoś przekonać do współpracy w pięknym, pełnym miłości miejscu, prawda?

- Siadaj, kochanie – uśmiechnął się Glaçage.

Aurélien z zachwytem patrzył na stolik. Był przykryty czerwono złotym obrusem. Stał na nim lśniący świecznik, czerwone róże i elegancka karta dań. Chłopak ostrożnie do niej zajrzał.

Do stolika podszedł kelner. Był wysokim, młodym mężczyzną z gęstymi włosami zaczesanymi na bok. Szeroko uśmiechnął się na widok Gabriela.

- Dzień dobry, miło znowu pana widzieć – powiedział. – To, co zwykle?

- Poproszę. Mój nowy znajomy też sobie coś wybierze.

Aurélien po namyśle zamówił naleśniki z serem i syropem malinowym. Lubił jeść słodkie rzeczy. Zdziwił się na widok tego dania, coś tak prostego w takiej restauracji? Dopiero później przekonał się, że tak wykwintnych naleśników nie można dostać w żadnym innym lokalu.

Gabrielowi kelner przyniósł pięknie przyozdobiony makaron z serem i pomidorami. Jak się okazało, danie zawierało znacznie więcej składników. Były sprytnie ukryte pod grubą warstwą żółtego sera. W makaronie były posiekane ślimaki, pieczone pomidory, dużo oliwy i mnóstwo przypraw.

Kelner przyniósł też herbatę i czerwone wino.

- Herbata? – zdziwił się Aurélien.

- Nie wiem, czy będziesz chciał pić wino – wytłumaczył Gabriel.

- Napiję się, dziękuję.

Aurélien nie wiedział, jak powinien rozmawiać z Glaçagem w takiej sytuacji. Uznał, że najbezpieczniej będzie się nie odzywać. W końcu Gabriel na pewno zacznie jakiś temat.

Chłopak w milczeniu obserwował milionera. Dopiero teraz mógł mu się naprawdę dobrze przyjrzeć. Szczególną uwagę przykuwała fryzura mężczyzny. Jego gęste, puszyste włosy miały dziwny kolor. Wyglądały jak siwe, ale z drugiej strony przypominały też blond. Poza tym Gabriel wyglądał bardzo elegancko i ładnie, a wręcz pięknie. Miał delikatne, ale męskie rysy twarzy, duże, ciemnoniebieskie oczy, zgrabny nos i wąskie, lecz w pewien sposób kuszące usta. Nie przypominał poprzednich panów, z którymi do czynienia miał Aurélien.

- Mogę wiedzieć, ile masz lat? – spytał w końcu chłopak. Miał się nie odzywać, ale nie mógł już znieść tej ciszy.

- Czterdzieści dwa – odpowiedział Gabriel, krojąc ślimaka. Trafił mu się jednak cały, nie posiekany. – Ty masz osiemnaście, prawda?

- Tak.

- Wiesz, nie było okazji porozmawiać... Czym ty się właściwie zajmujesz?

- Do niedawna pracowałem w sklepie jako kasjer, ale znaleźli kogoś kompetentnego i musiałem sobie poszukać innego zajęcia... Szukam go.

Gabriel uważnie przyjrzał się chłopakowi.

- Od dawna?

- Od paru miesięcy. Aktualnie zatrudniam się tam, gdzie mogę, że tak powiem. Komuś trzeba skosić trawnik, wyprowadzić psa, posadzić kwiatki. Oczywiście to nie jest zatrudnienie, po prostu robię jakieś rzeczy dla ludzi i trochę zarabiam. Choć to nie są duże sumy, ale zawsze coś. Zajmowałem się tym także wtedy, gdy miałem pracę w sklepie. Musiałem jakoś sobie dorobić, sam rozumiesz.

Gabriel pokiwał głową.

- Tak. A jakie masz wykształcenie? Może pomógłbym ci znaleźć dobrą pracę? Skończyłeś jakąś szkołę?

Aurélien mocno się zarumienił. Nie lubił, gdy ktoś poruszał temat jego edukacji.

- To skomplikowane – odezwał się wreszcie chłopak, grzebiąc w naleśnikach. – Skończyłem szkołę podstawową, potem poszedłem do liceum. To był zły wybór, teraz już to wiem. Nie nauczyłem się niczego pożytecznego, nie mam dobrego i przydatnego wykształcenia. W zasadzie nic nie umiem. Powinienem był posłuchać moich kolegów z podstawówki. Mówili, żebym poszedł do technikum, albo do szkoły branżowej. Mieli rację. Nauczyłbym się zawodu i miałbym pracę, a tak mam, co chciałem – Aurélien zaczął się denerwować i mówił coraz szybciej. – Doskonale liceum! Najlepsza szkoła ponadpodstawowa w mieście! Wyjdziesz stąd jako wielki człowiek sukcesu! Dałem się nabrać. Nic nie wyniosłem z tego miejsca. Wszedłem jako kompletny nieuk, a wyszedłem jako skończony idiota! Nic nie umiem, nie mam pracy, zarabiam, sądząc kwiaty i myjąc podłogi w domach pijaków podających się za milionerów. Na niczym się nie znam, przez co nie nadaję się do normalnej, dobrze płatnej pracy. Myślałem o studiach, ale po krótkim czasie zrezygnowałem i dobrze, że wcześnie to zrobiłem. Moją ostatnią szansą jest znalezienie osoby, dla której mógłbym pracować, na przykład jako lokaj czy jak tam się na nich mówi. Nawet tego nie wiem!

Aurélien był na granicy płaczu. Chcąc powstrzymać łzy chłopaka, Gabriel lekko się uśmiechnął i powiedział:

- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Pomogę ci. Powiedz tylko, jak? Mogę znaleźć dla ciebie pracę, mogę pomóc ci dostać się na studia. Wszystko zależy od ciebie.

- Właściwie to chciałbym zapytać, czy nie potrzebujesz pomocy przy sprzątaniu w domu. A może potrzebny ci kucharz? Chociaż pewnie masz ludzi od wszystkiego, w końcu jesteś milionerem.

Glaçage chwilę pomyślał. Tak naprawdę wcale nie miał ,, służby”. Domem zajmował się sam. Jego stan zdrowia nie był najlepszy, dlatego niektóre obowiązki sprawiały mu ogromny problem. Niejednokrotnie zastanawiał się nad tym, czy nie powinien kogoś zatrudnić, na przykład do gotowania. Za każdym razem jednak rezygnował. Mimo usilnych starań po prostu nie potrafił wyobrazić sobie ludzi, którzy biegają po jego domu i robią wszystko za niego. Poza tym Gabriel miał wrażenie, że gdyby nie miał nic do roboty, to by zwariował.

- No cóż, właściwie to nikt dla mnie nie pracuje... – powiedział powoli. – Nie lubię, gdy ktoś mnie w czymkolwiek wyręcza. Ale jeśli chcesz u mnie pracować, to na pewno coś dla ciebie znajdę. Co mógłbyś robić? Nie chciałbym obciążać cię robotą.

Aurélien szeroko się uśmiechnął.

- Ale ja mogę zajmować się wszystkim! Tylko, żeby pan trochę mi za to dał... – niepewnie dodał.

- Ależ to oczywiste, że nie będziesz pracował za grosze – oburzył się Gabriel. – Byłbym ci naprawdę bardzo wdzięczny, gdybyś tylko co jakiś czas posprzątał... Mam z tym problem. Strasznie się mecze, a uwielbiam, kiedy w domu jest porządnie wysprzątane. Poza tym, sam widzisz, jak mi się trzęsą ręce... To też przeszkadza.

- Wiem. To co? Mogę dla ciebie pracować? – z nadzieją spytał Aurélien. – Będę robił to, o co poprosisz.

- No, no, nie zamierzam traktować nikogo jak swojego niewolnika – Gabriel pogroził mu palcem. – Wystarczy, że regularnie będziesz sprzątał u mnie w domu, będę ci dozgonnie wdzięczny, poważnie.

- Dziękuję!

Aurélien rzucił się milionerowi na szyję. Obsypał go pocałunkami, dopiero po chwili sobie przypomniał, że gapi się na nich mnóstwo ludzi. Zarumieniony puścił Gabriela i wrócił na swoje miejsce.

- Przepraszam, poniosło mnie – przyznał.

- Nic nie szkodzi. Mam nadzieję, że zaczniemy owocną współpracę – uśmiechnął się Glaçage.

- Ja też.

Aurélien i Gabriel wznieśli toast. Czerwone, wytrawne wino okazało się być naprawdę drogim alkoholem, na który nie było stać przeciętego obywatela. Chłopak spróbował tego wina tylko raz w życiu. Resztką swojego niezwykle kosztownego nabytku podzielił się z nim jeden z nieco zamożniejszych klientów klubu, w którym swego czasu Aurélien dorabiał nocą jako barman. Jak się później okazało, Ben – tak nazywał się ów klient – dostał bardzo długo wyczekiwaną podwyżkę i postanowił to uczcić. Niestety, przesadził. Prawie całą zarobioną sumę przeznaczył na zakup jednej butelki wytrawnego wina. Później żałował, że nie wziął czegoś innego. Przecież było tyle alkoholi... A on musiał kupić akurat to!

Do tej pory Aurélien, pracując dla pijanych ,, milionerów”, miał styczność tylko z tanimi, paskudnymi trunkami typu piwo, wódka i spirytus. Wytrawności, gustu i smaku nie można było się dopatrzeć. Auréliena zawsze to dziwiło. Milioner, którego stać na najdroższe wina, pije piwo? Chłopak był przyzwyczajony do tego, że mężczyźni, u których pracował, zawsze zajeżdżali alkoholem i papierosami. Znał również takich, od których na kilometr czuć było marihuaną. I nie tylko. Aurélien w ciągu kilku miesięcy stał się ekspertem od tego, co nazywał ulicznymi śmieciami. Potrafił rozpoznać każdy rodzaj papierosów, alkoholu i narkotyków po zapachu czy wyglądzie. Nie cieszył się z tego, było mu wręcz wstyd.

Podczas picia wina Aurélien przez dłuższy czas patrzył Gabrielowi w oczy. Było to dziwne, ale jednocześnie na swój sposób romantyczne. Chłopak nie był zadowolony. Polubił milionera, nie chciał jednak zobaczyć w nim kogoś więcej. Sam mężczyzna patrzył na niego uważnie, co było niepokojące.

Skończyli jeść kolację. Gabriel zapłacił i wyszli.

Na dworze było już ciemno. Poza tym bardzo ciepło, trochę duszno. Na szczęście powiewał chłodny wiatr.

- No dobrze, chodź do samochodu – powiedział Glaçage. – Kiedy możesz przyjechać do mnie do domu? Porozmawiamy na temat twojej pracy.

- Mogę być jutro, jeśli będziesz u siebie – odparł Aurélien.

- W porządku. Napiszę ci, gdzie mieszkam. Jakbyś miał problem z dotarciem, to dzwoń.

- Dobra.

Gabriel, a właściwie jego kierowca, odwiózł Auréliena do domu. Milioner był zdumiony.

- Mieszkasz tu? – spytał.

- Tak – odparł zawstydzony chłopak.

Glaçage w milczeniu przyglądał się starej, odrapanej kamienicy. W budynku światło paliło się tylko w kilku oknach. Miejsce wyglądało jak z horroru. Milioner oczami wyobraźni zobaczył pedofila, prowadzącego małe dziecko do swojego obskurnego mieszkania, w którym farba odłaziła od ścian. Mężczyzna starał się nie oceniać nikogo ani niczego po wyglądzie, ale w tym przypadku nie widział żadnych pozytywów.

- Kochanie, wiesz, że jestem kulturalnym człowiekiem i nie zachowuję się złośliwie – powoli powiedział Gabriel. – Ale to nie wygląda nawet jak kamienica. To wygląda jak opuszczony szpital psychiatryczny w radioaktywnym mieście widzianym przez daltonistę.

- Jakie to było poetyczne – zaśmiał się Aurélien. – Wiem, że to nie sprawia dobrego wrażenia, ale mogę zapewnić, że nie jest tu niebezpiecznie.

Gabriel powoli się odwrócił i wbił w chłopaka wzrok. Aurélien przez chwilę się przestraszył. To spojrzenie było zimne, ale spokojne.

- Jest jeszcze jedna rzecz, którą powinieneś o mnie wiedzieć – powiedział poważnym głosem milioner.

- A co powinienem wiedzieć?

- Że bardzo ciężko mnie okłamać.

Aurélien spuścił wzrok. Gabriel wymownie wskazał na tablicę, na której widniała nazwa ulicy.

- Czy ty wiesz, że to jest najniebezpieczniejsza ulica w najniebezpieczniejszej dzielnicy tego miasta? – spytał. – Naprawę chcesz mi wmówić, że tu się nic nie dzieje?

Chłopak nie wiedział, co powiedzieć. Nie mógł przyznać się milionerowi, jak naprawdę żyje. Mężczyzna w najlepszym wypadku zadzwoniłby na policję. Aurélien wyobrażał sobie gorsze rzeczy, które mogłyby się wydarzyć. Wezwanie policji byłoby początkiem naprawdę poważnych problemów.

- Ale uważam na siebie – zapewnił Aurélien. – Możesz mi zaufać.

- Na pewno?

Chłopak kiwnął głową. Gabriel po namyśle w końcu pozwolił mu wyjść z samochodu.

- Uważaj. Jakby coś się stało, to zadzwoń – uśmiechnął się mężczyzna.

- Dziękuję.

Następne częściTajemnica 2

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Dekaos Dondi 12.07.2020
    Klaudunia2→Bardzo ciekawie mnie się czytało. Jakby za chwilę, miało coś nastąpić. I plastycznie tak:)
    Taki klimat pewnego jakby niepokoju i niepewności, chociaż niby wszystko o.k.
    No i zakończenie... niejednoznaczne, dające możliwość domysłów...
    Jak scena z filmu:)→Pozdrawiam:)→5
  • Klaudunia2 12.07.2020
    Dziękuję, miło mi :)
    To część rozdziału, chciałam dać cały, ale był strasznie długi
  • TheRebelliousOne 13.07.2020
    OK, ciekawe opowiadanie... Poprzednik/poprzedniczka powiedział większość moich myśli, więc nie wiem co dodać od siebie, poza tym, że chętnie poznałbym kontynuację :D Daję 5 i pozdrawiam ciepło :)

    PS.: To Ty jesteś ta Klaudunia, która kiedyś czytała moje opowiadanie "Tylko on, ona i motocykl"? Nick identyczny, więc ciekaw jestem... xd
  • Klaudunia2 13.07.2020
    Tak, to ja... Dziękuję, że przeczytałeś
  • Raven18 30.07.2020
    I ponownie ta subtelność, elegancja, wdzięk, delikatność, kojarzące się właśnie z Francją. Brawo, brawo, jestem pełen podziwu, że w pozornie mało skomplikowanym opowiadaniu można umieścić tyle interesujących elementów
  • Klaudunia2 30.07.2020
    A dziękuję, taki był zamiar :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania