" Tajemnica motyla "

Czasem sobie nie zdajemy sprawy, że otrzymujemy takie znaki, tak jakby ktoś nad nami czuwał. Pojawiają się one, wtedy kiedy się najmniej tego spodziewamy. Tak samo było w moim przypadku. Te znaki możemy nie dostrzegać, gdyż tak to bywa, jak to jest się zabieganym w swoim życiu. Gdy ten cały czas przelatuje nam tak szybko, że nawet nie dostrzegamy tych prostych chwil. To ten moment, gdy się zatrzymujemy na chwilę w tym codziennym biegu. Gdy te wszystkie myśli potrafią wykreować przeróżne scenariusze. Gdyby to było takie proste… Pstryknąć palcem i powiedzieć dosyć tym wszystkim przykrym myślom. To zawsze mi towarzyszyło to takie dziwne uczucie, które nie potrafiłam opisać. Nie byłam wylewną osobą. Pod tym względem byłam perfekcjonistką. Nie lubiłam zbyt długich rozmów. Wolałam skupić się na pracy, a najbardziej fascynowało mnie zwiedzanie i odkrywanie niezbadanych dotąd ruin. Podróżowanie było częścią mnie. Ale to, co ostatnio się mi przytrafiło było dla mnie czymś niezapomnianym. Nie myślałam, że tak to się potoczy, że odmieni to mnie samą. Chociaż z początku przyznam szczerze, że miałam wątpliwości…

Zaczęło się to dokładnie gdzieś dwa tygodnie przed moim kolejnym wyjazdem. Sporo wtedy miałam na głowie. Mój cały stół w pokoju gościnnym był zawalony wszystkimi notatkami i dokumentami z pracy. Także było na tym stole stos książek. Wyglądało to jakbym przesiedziała całą noc, aby dopracować szczegółowo ostatnie odkrycie oraz cały opis wyprawy badawczej. Te wszystkie detale mnie całkowicie pochłaniały do tego stopnia, że nawet nią miałam zbytnio czasu na sen. Kolejna szklanka kawy i standardowo już mój umysł był pochłonięty pracą. Już nawet zaczęły mylić się mi dni, gdyż już czułam się totalnie wykończona, ale nie potrafiłam znieść tego, że coś zostawiłabym niedokończonego, a zwłaszcza gdy to rozchodziło się o moją pracę. Pamiętam tego dnia przyszła w odwiedziny moja siostra Clara. Ona zawsze lubiła przychodzić do mnie niezapowiedzianie. A zwłaszcza uwielbiała mnie odrywać od mojej pracy.

Jak zwykle znów jesteś zapracowana – powiedziała Clara z uśmiechem na twarzy.

Od razu widać było po niej, że będzie starała się mnie odciągnąć od stołu.

Tak. Mam sporo jeszcze do opracowania. Zwłaszcza że ostatnio odkryłam wraz z ekipą badawczą pozostałości po osadzie pochodzącej z piętnastego wieku – odpowiedziałam wpatrzona w swoje notatki na stole.

Daj spokój Blanca. Zrób sobie, chociaż małą przerwę. Nie możesz tak ciągle się katować pracą – powiedziała Clara.

Głos Clary był pełen troski. Doskonale wiedziałam, że moja siostra chce dla mnie jak najlepiej, ale ciężko przełamać swój już wypracowany nawyk. Pamiętam, jak wtedy Clara przyjrzała się tym wszystkim notatkom i postanowiła podejść do okna ab je otworzyć oraz wpuścić trochę świeżego powietrza.

Od razu poczujesz się lepiej Blanco. – kontynuowała Clara swoją wypowiedź.

Mogłabyś sobie wziąć te kilka dni wolnego i zadbać o siebie. Nie wyglądasz najlepiej – powiedziała Clara lekko marszcząc brwi.

Szczerze mówiąc moja siostra miała rację, ale nie lubiłam jej tego nigdy przyznawać, gdyż to ona zawsze we wszystkim w latach dziecinnych bywała najlepsza i zawsze bywała faworyzowana przez rodziców.

Mówiłam Ci tyle razy, abyś nie wtrącała się w moje życie – odpowiedziałam chłodno spoglądając na swoją siostrę lekko gniewnym okiem.

Powinnaś cieszyć się życiem, a nie ciągle pochłaniać się pracy – odpowiedziała Clara.

Proszę Cię nie pouczaj mnie. To moja sprawa co ja ze swoim życiem robię – odpowiedziałam, podnosząc głos i przez to prawie rozlałam swoją kawę.

Nie dosyć, że zawsze byłaś ode mnie lepsza to jeszcze będziesz mi mówić jak mam teraz żyć? Wynoś się z mojego życia. Zawsze dostawałaś od rodziców co chciałaś. Ja nawet nigdy nie otrzymałam jakiegokolwiek prezentu. Ty zawsze byłaś ich oczkiem w głowie. I co? Jakoś po ich śmierci nie potrafisz sobie poradzić sama w życiu. Mam już dosyć tego, że zaraz będziesz mi znowu opowiadać o tym, że znowu straciłaś pracę. Nie ma mowy, że będziesz pracować tam, gdzie ja. Nie licz na mnie. Nigdy w życiu mi nie pomogłaś. Ja Ci już zbyt wiele pomagałam i nawet ani razu nie usłyszałam od ciebie dziękuję – powiedziałam to do Clary, która była zaskoczona moim wybuchem złości.

Ale Blanco… proszę wysłuchaj mnie – powiedziała Clara.

Nie ma mowy. Ciągle tylko mówisz o swoich problemach o tym, jaka to Ty nie jesteś – powiedziałam.

To była ta chwila, gdy widziałam, jak Clarze napłynęły łzy do oczu. Wiadomo, że prawda najbardziej boli, ale może to ją nauczy czegoś w życiu. Nie ma mowy, że będzie mi dyktować jak mam żyć. Clara wtedy pamiętam, że wyszła bez pożegnania. Czułam straszny gniew oraz także poczułam ulgę, że w końcu jej to po tylu latach powiedziałam. Napiłam się kawy i gdy chciałam kontynuować, to co zaczęłam to do pokoju gościnnego przez uchylone okno wleciał biały motyl, który usiadł mi na moich notatkach. Spojrzałam się na niego i wiedziałam, i westchnęłam. Nagle ten biały motyl tak zaczął sobie chodzić po tych wszystkich, moich notatkach i zatrzymał się na słowie przerwa. Spojrzałam się tak na niego z zaciekawieniem, lecz motylek nagle wzbił się i latał po pokoju. Tak chwilę spoglądałam się na niego jak tak latał i dopiero zdałam sobie sprawę, że od tak długiego czasu nie miałam tak zwanej przerwy tylko dla siebie. Wstałam i próbowałam pomóc motylkowi wydostać się z mojego pokoju gościnnego. Nie Witelo kilka minut, gdy motylek wyleciał na dwór przez okno. Wróciłam, aby jeszcze raz przejrzeć wszystkie moje notatki i nawet nie spostrzegłam się, kiedy z wykończenia zasnęłam wśród tych wszystkich książek i sterty zapisanych kartek. Obudziłam się wieczorem i pierwsze co zobaczyłam to kolejny biały motyl siedzący na moim długopisie. Wydawało się mi to dość dziwne. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest to znak.

Tak jakoś dni mijały, gdy nagle już szykowałam się do kolejnego wyjazdu z ekipą badawczą. Tym razem mieliśmy badać ruiny zamku. Aż się ucieszyłam na samą myśl, ile uda nam się odkryć. Już byłam pochłonięta tym, co ja tam zobaczę. Od samego rana już byłam pełna energii. Przyszykowałam się i jeszcze sprawdziłam, czy o niczym ie zapomniałam. Do tego miejsca jechaliśmy z cztery godziny samochodem. No cóż, tak to bywa. Nie przeszkadzało mi to, gdyż mogłam, dzięki temu poznać nowe okolice, w których wcześniej nie byłam. Tego dnia, gdy tak już byliśmy w połowie trasy i czekaliśmy w totalnie długim korku zauważyłam przelatującego białego motyla. Uznałam to za przypadek, gdyż tak staliśmy w tym korku blisko hodowli tulipanów. Jakoś ten czas zleciał, ale mieliśmy pół godziny opóźnienia przez ten korek. Troszkę nas to poirytowało. Już moja całą ekipa badawcza wolała być na miejscu i zacząć swoją pracę.

Już byliśmy prawie na miejscu, gdy tak przejeżdżaliśmy ścieżką, która była z jednej i z drugiej strony otoczona drzewami. Dodawało to takiego uroku i tajemniczości. Już po kilku minutach zauważyliśmy ruiny dużego zamku, który był porośnięty bluszczem w niektórych miejscach. Ten widok był cudowny. Dookoła wyglądało to tak, jakby ta roślinność zdominowała zamek. Doskonale wiedziałam, że tam musi na sto procent być coś niezwykłego. Ale gdy tak spoglądałam na ten zamek, to nagle znów przez moimi oczami przeleciał biały motyl, który mnie lekko zdezorientował. Postanowiłam więc wraz z ekipą badawczą sprawdzić co znajdziemy w tych ruinach zamku. Mieliśmy problem, aby dostać się do środka, gdyż wejście główne było zawalone i musieliśmy szukać innego wejścia do środka. Dookoła było pełno konarów, krzaków, trawy oraz wiele roślin. Także można było zauważyć sporo pajęczyny. Tak idąc i szukając innego wejścia zauważyliśmy powalone drzewo, które na nasze szczęście dało nam dostęp do okna w zamku. Mieliśmy nadzieję, że dzięki temu dostaniemy się do środka. Więc postanowiliśmy spróbować dostać się do tego okna, gdy nagle znów zauważyłam białego motyla, który przeleciał sobie pod tym drzewem, tak jakby chciał wskazać drogę. Postanowiłam, że zignoruję tego motylka. Niestety nie udało się nam wejść, więc musieliśmy ruszyć dalej. Tak idąc zauważyliśmy szczelinę, dzięki której moglibyśmy dostać się do środka. Od razu wybiegłam pierwsza, aby to sprawdzić, ale w ostatniej chwili złapał mnie Xavier.

Blanca uważaj bardziej, gdyż tutaj jest ślisko. Miałaś szczęście, że Cię złapałem, gdyż tm na dole są ostre kamienie – powiedział Xavier.

Dziękuję. Wybacz. To jak tam się dostaniem – Zapytałam.

Może zrobimy jakiś prowizoryczny most – powiedziała Emma.

Jak zwykle Emmo Ty wpadasz na takie genialne pomysły – powiedziałam.

No tak masz rację. Chociaż trochę nam to zajmie – powiedziała Emma.

To co potrzebujemy do tego mostu? – zapytałam.

Zanim Emma odpowiedziała wtrącił się Bil.

Hej posłuchajcie tam dalej jest przejście – powiedział Bil.

Że co? – powiedziałam to jednocześnie z Emmą i Xavierem.

No tak. Tam jest przejście. Zauważył to Felipe, który jak zwykle jako pierwszy musi iść w teren – powiedział Bil.

No a gdzie Felipe? – Zapytałam.

Jest już w środku. Trochę się namęczył, aby wejść, ale otworzył nam wejście – powiedział Bil.

To chodźmy wszyscy – powiedziała Emma.

Tak poszliśmy za Bilem i zauważyliśmy po wejściu przepiękny witraż w kształcie szmaragdowego motyla i dumnego Felipe, który z uśmiechem czekał na nas już w środku. Światło słoneczne padało poprzez witraż, które dawało poświatę na kamienną podłogę, która była już porośnięta mchem i roślinami.

Każdy z nas od razu wziął się do pracy. Szukaliśmy czegokolwiek, aby dowiedzieć się do kogo należał ten zamek. Na razie mieliśmy tylko ten oto witraż. Trochę to było takie tajemnicze, ale zarazem intrygujące. Motyl w witrażu. Stwierdziłam, że pójdę zobaczyć, ale tak idąc schodami w dół dotarłam tylko do ślepego zaułku. Było przejście zasypane. Jednak to nie był jakikolwiek dla mnie problem.Postanowiłam, że będę kopać i być może dostanę się do jakiegokolwiek pomieszczenia. Wzięłam do pomocy Felipe i Bila. Pomogli mi dostać się do pomieszczenia. Odkryliśmy jaką zbrojownię i postanowiliśmy ją sprawdzić. Znaleźliśmy kilka mieczy i fragmentów zbroi. To było dla nas wielkie odkrycie. Tak przyglądaliśmy się dokładnie mieczowi, gdy nagle na tym mieczu usiadł się biały motyl. Zaskoczyło mnie to i było to dziwne zarazem. Ten motyl nagle poleciał dalej. Postanowiłam to sprawdzić. Tak idąc za tym motylem wyglądało to tak jakbym była pochłonięta w jakimś transie. Nie spostrzegłam się, gdy nagle potknęłam się o korzeń, który nie zauważyłam. Przez to jak upadłam to nagle zsunęłam się po drodze obijając się o korzenie, krzaki i wystające fragmenty zamku. Tak chwilę leżałam obolała i nie wiedziałam gdzie jestem. dookoła był otaczający mnie półmrok. Z oddali było widać poświatę światła. Gdy wstałam to opatrzyłam swoje rany jakie miałam, gdy nagle podczas opatrywania ran na moim bucie usiadł biały motyl. Próbowałam go odgonić, ale za każdym razem znowu siadał mi na moim bucie. Gdy wstałam to ten motyl poleciał dalej. Postanowiłam iść za motylem. Tak szłam w stronę tego światła za motylem. Aż gdy dotarłam to zauważyłam, kamienny tron, który był pośród zarośli. W tym kamiennym tronie był ludzki szkielet w zardzewiałej zbroi. Nad tym szkieletem latało kilkanaście białych motyli, a jeden z tych białych motyli siedział na mieczu, który był opleciony lekko pajęczyną. Tak podeszłam bliżej i nie dowierzałam własnym oczom mojemu odkryciu…

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Łukaszenkow dwa lata temu
    Znałem gościa o ksywie motyl, zapił się na śmierć. Nie wiem czy miał tajemice.
  • Domenico Perché dwa lata temu
    To jakaś podbita kraina fantasy, że sobie znajdują ruiny zamków z pełnym wyposażeniem i je eksplorują niby urbexi?

    I nie byli w stanie wcześniej nic poczytać o historii?

    Sprawnie napisane, ale opowieść naciągana. W ogóle to się nie klei.

    Jakby dziecko opowiadało o pracy archeologów, ale znało ją tylko z fragmentów przygód Indiany Jonesa.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania