Tajemnica Pasewalk'ów. Część I

Lipiec 1928. Czwartkowe, ciepłe popołudnie.

Biały, sportowy kabriolet mercedes-benz W600 minął bramę i wjechał z impetem na dziedziniec pałacu w Potocku. Przyciągnął za sobą chmurę kurzu w kolorze sepii, który osiadał teraz na wypielęgnowanych krzewach i odbijał się od żółtej elewacji z piaskowca. Auto zatrzymało się przed wysokimi dwuskrzydłowymi drzwiami z jasnego orzecha, przed którymi czekał leciwy kamerdyner w czarnym surducie i młoda, ubrana w biały fartuch i koronkowy czepek, puszysta służąca. Oboje kaszlali i wymachiwali rękoma, próbując odgonić opadającą falę drogowego pyłu.

W mercedesie siedział młody mężczyzna w zakurzonej i przepoconej koszulce polo. Wyłączył silnik, ściągnął skórzane rękawice i czarne gogle i nie otwierając drzwi, lekko nad nimi przeskoczył. Z bagażnika wyciągnął aktówkę i podróżny przybornik i ruszył w stronę wejścia. Był zmęczony ale widać zadowolony i podekscytowany jazdą. Jego niedawno zakupiony roadster z doładowanym 250-konnym silnikiem spisał się wyśmienicie, osiągając na trasie prędkość 175 km/h. Miał nadzieję, że w drodze powrotnej uda mu się wycisnąć o 15 więcej i dojdzie do maksymalnej prędkości fabrycznej.

- Witaj Piotrze! – zawołał do kamerdynera. Podszedł do niego i objęli się serdecznie.

- Panicz Eryk wydoroślał. Ile to lat minęło?

- Będzie ze trzy – odpowiedział witając się teraz z służącą i wywołując purpurowe rumieńce na jej okrągłej twarzy.

Kamerdyner otworzył drzwi i Eryk wbiegł do obszernego hallu. Zatrzymał się i rozglądnął dookoła.

- Mój majordomus mógłby się od was wiele nauczyć – powiedział z uznaniem, na co ordynansowi podniósł się lekko podbródek. Wnętrze pałacu lśniło czystością i można było odnieść wrażenie, że nikt oprócz służby tutaj nie mieszka. Było w tym trochę prawdy. Właścicielem posiadłości był wuj Eryka - Innocenty Pasewalk. Od jakiegoś czasu w Potocku przebywał rzadko i tylko przy okazji polowań lub rautów z prominentami, od których zależały jego interesy. Gdy wyjeżdżał, a zdarzało mu się to teraz bardzo często, pałac zamykano i czekano w wiecznej gotowości do niespodziewanego przyjęcia dystyngowanych gości.

- Jeśli panicz sobie życzy, przygotowano kąpiel.

- Chętnie.

- Czy potem od razu kolacja?

- Tak. Siądziesz ze mną do stołu. Omówimy przygotowania do przyjazdu delegacji.

- Oczywiście – ordynans ukłonił się i odszedł, aby wydać odpowiednie polecenia reszcie służby. Służąca została z Erykiem, aby odprowadzić go do łazienki. Szli obszernym korytarzem po błyszczącym dębowym parkiecie, wśród zapachu wosku i terpentyny, którymi pastowano podłogi. Z pozłacanych ram zawieszonych na ścianach spoglądali niemo przodkowie Pasewalk.

- Czy Julia jest w pałacu?

Służąca zrobiła zakłopotaną minę:

- Hrabina Julia? Nigdy o takiej pani nie słyszałam…

Eryk zaśmiał się szczerząc zdrowe, białe zęby.

- Nie hrabina. Służąca. Córka ogrodnika. Niewysoka, jasne włosy, ładna buzia.

- Julia Wasilijew ?

- O właśnie. Wasilijew.

- Julcia kochana?

- Tak-właśnie. Jest?

- Jest, ale bardzo-bardzo zajęta. Teraz ogrody na jej głowie, kiedy straciła tatusia.

Eryk zatrzymał się zaskoczony. Spojrzał na nią srogo.

- Jak to? Stefan Wasilijew nie żyje? Dlaczego?!

Służka spuściła smutno wzrok:

- Źle się poczuł, wyszedł do ogrodu i umarł. Medyk mówił, że tak bywa i tylko Pan Bóg wie, dlaczego człowieka zabiera… . Już rok będzie jak go nie ma.

Eryk zamyślił się i ruszył przed siebie. W milczeniu dotarli do łazienki, gdzie służąca wskazała przybory do kąpieli i świeżo uprasowane ubranie oraz sprawdziła temperaturę wody w żeliwnej wannie. Po tym ukłoniła się i wyszła, bezszelestnie zamykając za sobą drzwi.

Eryk wszedł do wanny i zanurzył się po szyję w wodzie. Spojrzał w niewielki drewniany świetlik tuz pod sufitem, za którym powoli zaczynało dogasać popołudniowe słońce. Przypomniał sobie postać Stefana Wasilijewa, doskonałego ogrodnika, o którym krążyła legenda, że swojej profesji nauczył się na dworze ostatniego cara Rosji, Mikołaja II.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Ana23 12.10.2018
    Ciekawie się zaczyna. Gładki tekst. Zapraszam do mojej historii. Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania