Tajemnice Artefaktu Czasu

ROZDZIAŁ I

 

Dźwięk sklepowego dzwonka wybudził mnie z moich sennych marzeń, musiałam zasnąć czytając książkę, robiłam research do mojej pracy badawczej na studia. Ostatnio dosyć często mi się to zdarzało, nic dziwnego, bo moje treningi były bardzo wymagające, wręcz katorżnicze. Moje ciało korzystało z wypoczynku w każdej wolnej chwili.

 

Oprzytomniałam i usiadłam wyprostowana za niewysoką ladą w moim sklepie z antykami. Mężczyzna, który wszedł do środka przyciągnąłby bez wahania uwagę każdej kobiety, jednak mojej uwagi nie przykuł jego wygląd, tylko wibracje jakie od niego płynęły. Czułam je tak wyraźnie jak nigdy przedtem. Rezonowały ze mną, ale to nie były pozytywne wibracje. Mogłabym je opisać jednym słowem «chaos». Aura, którą dookoła siebie roztaczał była równie przerażająca, co zagadkowa i hipnotyzująca. Usłyszałam ciche chrząknięcie, co natychmiast wyrwało mnie z mojego transu energetycznego.

Wzięłam głęboki oddech, zamrugałam i uśmiechnęłam się do mężczyzny.

 

-Witam, w czym mogę pomóc? - zapytałam pewnym siebie głosem, nigdy nie okazywałam słabości, nawet w obecności osoby, która wzbudzała we mnie pewnego rodzaju obawy.

 

-Hmm - uśmiechnął się przebiegle - To raczej ja powinienem zapytać o to Ciebie? - po czym wskazał palcem na moją twarz i zrobił rozbawioną minę.

 

Zdezorientowana odwróciłam głowę w kierunku okrągłego lustra wiszącego na ścianie.

O nie! Co za upokorzenie, na całej twarzy widniały odciski i pogniecenia, a na policzku rozmazał mi się atrament z książki. Wyglądało to komicznie. Szybko starłam rękawem resztę śliny pomieszaną z atramentem, a w duchu skarciłam się za dzisiejszy wybór lektury, że też musiała być odręcznie napisana! Zawstydzona, przeniosłam swoją uwagę spowrotem na tajemniczego mężczyznę.

 

-Dziękuję, nie trzeba, po prostu intensywnie analizowałam księgę do swojej pracy badawczej. - odparłam nieco zbyt entuzjastycznie, jednoczenie próbując odczytać jego zamiary.

-Analiza smakowa? To chyba jakaś innowacyjna metoda? - rzucił sarkastycznie, a po twarzy przemknął mu cień uśmiechu - Jestem tu z powodu MOJEJ pracy badawczej, zajmuję się historią starożytnych artefaktów. - zimny dreszcz przebiegł mi wzdłuż kręgosłupa, z obawą rodzącą się w moim wnętrzu, słuchałam dalej - Ktoś przekazał mi wiadomość, że mogę uzyskać tutaj pewne informacje o Artefakcie Czasu, na pewno o nim kiedyś słyszałaś? - dodał wyraźny akcent na ostatnie pytanie, oparł dłonie o ladę i patrzył na mnie z oczekiwaniem.

 

Moje serce zatrzymało się na jedno uderzenie, a w głowie zakłębiło się milion myśli. Oczywiście, że o nim słyszałam! Jestem przecież jego cholerną strażniczką! Tylko skąd ten facet o nim wiedział?! Informacje o artefakcie były ściśle chronione i bardzo niebezpieczne dla człowieka który je posiadał. Artefakt Czasu był jednym z najpotężniejszych przedmiotów na świecie, ten, kto go dotykał, posiadał umiejętność manipulacji czasem i mógł zmieniać dowolnie każde wydarzenie w dziejach ludzkości, co finalnie mogło doprowadzić do kosmicznej katastrofy. Dlatego też Wielkie Bractwo Magów, organizacja strzegąca porządku we wszechświecie, objęło artefakt swoją ochroną i przydzieliło mu strażnika. Tutaj zaczyna się moja rola, otrzymałam od bractwa wielki dar, aby móc jak najlepiej wypełniać swoje przeznaczenie. Dar ten wzmacniał mnie pod każdym względem, zarówno fizycznym jak i psychicznym. Byłam świetnie wyszkolonym w boju wojownikiem oraz jedyną w swoim rodzaju wiedźmą empatką , potrafiłam korzystać z całej mocy swojej podświadomości, w skrócie byłam niepokonana i nieustraszona. Moim jedynym i najważniejszym celem była ochrona artefaktu, nawet kosztem życia innych. Byłam gotowa poświęcić SWOJE życie, liczyło się tylko to, żeby przedmiot mojej ochrony nie dostał się w niepowołane ręce i nie został użyty. Mężczyzna, który przed chwilą mnie o niego zapytał był już jedną nogą w grobie, nawet nie zdawał sobie sprawy w jak wielkim niebezpieczeństwie się znalazł. A może jednak miał tego całkowitą świadomość?

 

Przywołałam swój najbardziej obojętny wyraz twarzy i odpowiedziałam krótko i zwięźle, aby nie wzbudzać podejrzeń.

- Przykro mi, nic nie wiem. - spojrzałam mu prosto w oczy, były ciemno-brązowe niczym gorzka czekolada. Mięsień w jego szczęce drgnął nieznacznie, nie spodobała mu się moja odpowiedź.

- To dziwne, że strażniczka artefaktu nigdy o nim nie słyszała. - powiedział ze złością, jednocześnie łapiąc mnie mocno za nadgarstek - Gdzie jest artefakt? - krzyknął - Odpowiedz, zanim będę musiał być niemiły. - umocnił swój chwyt, nie mogłam mu pozwolić na to, żeby poznał moją siłę, bynajmniej jeszcze nie teraz. Musiałam udawać ofiarę. Szarpnęłam się bezskutecznie kilka razy, w jednej chwili usiadł na ladzie, przerzucił nogi i już stał obok mnie, był tak wysoki, że sięgałam mu ledwo do umięśnionego ramienia. Łapiąc mnie za drugi nadgarstek udaremnił moją próbę uderzenia go w brzuch. Co za bezczelny koleś!

 

-Puszczaj! Nie jestem żadną strażniczką, musiałeś mnie z kimś pomylić! To boli, puść! - zrobiłam srogą minę i dalej się szarpałam. Czułam, że tak szybko nie odpuści, coś wiedział, więc musiałam ustalić ILE. Uśmiechnął się przebiegle mówiąc:

-Och Andy, po co te kłamstwa, po co ta szopka, doskonale wiem, że pokonałabyś mnie z zamkniętymi oczami. - szepnął mi do ucha - Jestem tu, ponieważ potrzebny jest mi Artefakt Czasu, a ty mi grzecznie go oddasz. Jeśli tego nie zrobisz to wiedz, że mam oko na twoich uroczych przyjaciół, swoją drogą Anna jest bardzo ładna, nie sądzisz?- wsączył w te zdanie tyle groźby ile tylko mógł, moja przykrywka była spalona, więc jedynym szybkim ruchem, wyrwałam ręce z jego uścisku, następnie, wymierzyłam solidnego kopniaka w piszczel, a celny podbródkowy załatwił sytuację, mój przeciwnik leżał powalony na ziemi. Wskoczyłam na niego okrakiem, przytrzymując kolanami jego ramiona, był unieruchomiony. Teraz to on stał się ofiarą. Grymas na jego twarzy utwierdził mnie w tym, że to odczuł.

 

- Posłuchaj mnie, nie wiem kim jesteś i skąd wiesz o tym cholernym artefakcie, ale wiem jedno, nikt nie będzie grozić moim bliskim. - docisnęłam go mocniej, aż syknął z bólu - Za kogo Ty się w ogóle uważasz, myślisz, że możesz przyjść tutaj i bezczelnie pytać mnie o artefakt ? - wysyczałam te słowa prosto w jego twarz. Chciałam pokazać, że ze mną nie ma żartów, ani głupich zagrywek.

- Jestem Lex, LEX MAXWELL, tak właśnie ten. - uprzedził nadchodzące pytanie widząc szok malujący się na mojej twarzy. Nie wierzyłam własnym uszom, przyciskałam właśnie do podłogi lidera londyńskiej mafii, najpotężniejszego człowieka w mieście i być może w całym kraju. Tutaj zaczynały się schody... Puściłam go i pozwoliłam, żeby wstał, po czym uniosłam ręce w geście pojednania. W głowie miałam już gotowy plan jak to wszystko rozegram.

- Stop! Porozmawiajmy jak dorośli ludzie, tylko nie tutaj i nie teraz. Tower Bridge. Zaraz po zmroku. - musiałam wprowadzić jakiś plan awaryjny, jego wysoka pozycja wszystko komplikowała. Otrzepał dumnie marynarkę i spojrzał na mnie z wyrazem zadowolenia.

- Do zobaczenia Andy! - odwarknął z satysfakcją w głosie, po czym jak gdyby nigdy nic skierował się w stronę drzwi i wyszedł na zatłoczoną o tej porze dnia ulicę, pomachał mi jeszcze przez sklepową szybę i zniknął w tłumie ludzi...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania